glowahanna
-
Książka "Cybulka w Azji", autorstwa Mariki Cybuli to podróż do Azji, konkretniej do Tajlandii. Ale nie byle jaka podróż. A już na pewno nie przewidywalna i nie nudna. Marika Cybulka jest młodą, dość roztrzepaną, jak jej blond włosy, kobietą. Dla niejednej jej rówieśniczki wyprawa w tak odległe kulturowo miejsce, jak Tajlandia, z plecakiem- ok, z dwoma plecakami, byłaby nie lada szaleństwem. Marika nie widzi w tym żadnego problemu i postanawia po prostu to zrobić... Sama. I udowodnić tym samym, że kobieta jest w stanie pojechać w samotną podróż do odległej Tajlandii, bo... czemu nie? Wystarczy się spakować, kupić bilety i zaplanować podróż. Zwiedza samotnie Tajlandię, poznaje jej kulturę, mieszkańców i zwyczaje. I opisuje je. Robi to w naprawdę bardzo ciekawy i nietuzinkowy sposób. Zdaje sobie jednak sprawę z niebezpieczeństwa całej tej sytuacji, jest przygotowana na różne okoliczności, które i tak się po drodze zdarzają. Opisuje niebezpieczne momenty, których nie brakowało podczas tej wyprawy, ale czy mimo tych wszystkich trudniejszych chwil żałuje swojej decyzji? Po przeczytaniu książki śmiem wątpić.
Książka napisana jest z ogromnym dystansem i humorem. Cybulka śmieje się sama z siebie, ze swoich przygód i... jednocześnie dodaje odwagi. Czasem naprawdę wystarczy się odważyć i po prostu coś zrobić. I w kwestii podróży- okazuje się, że to naprawdę takie proste, ale też tak po prostu... W życiu codziennym. Ta książka jest małym kopniakiem w tyłek, żeby zawalczyć o siebie, o swoje marzenia. W najlepszym wydaniu. A przy okazji całkiem niezłym przewodnikiem po Tajlandii. Usiadłam z tą książka i z każdą jej stroną coraz bardziej mnie nosiło. Z jednej strony chciałam wstać z kanapy i coś zrobić... Natychmiast, żeby rozładować te pozytywne emocje, które książka u mnie wywołała, z drugiej strony, byłam ciekawa dalszych przygód Cybulki, bo w tej książce naprawdę ciężko jest cokolwiek przewidzieć. Potrafi zaskoczyć. Ostatecznie przeczytałam książkę jednym tchem i naprawdę poczułam przypływ energii.
I przy okazji dowiedziałam się sporo ciekawostek o Tajlandii. Nigdy wcześniej nie leżała ona w kręgu moich zainteresowań. Ta książka to zmieniła. Nie wiem, czy odważę się kiedykolwiek spakować w plecak i wyruszyć do Azji, ale teraz przynajmniej wiem, że jest to możliwe. Może gdybym od razu po przeczytaniu, albo najlepiej w trakcie, kupiła bilety lotnicze? Naprawdę ciekawa, zabawna, wartościowa książka. Nie spodziewałam się, że czas z nią spędzony, będzie aż tak udany i przyjemny.
Polecam każdemu, a właściwie powinnam napisać- polecam każdej. Bo to książka głównie (choć oczywiście nie tylko) skierowana do kobiet. Poczułam z niej prawdziwe girl power i poczucie, że mogę wszystko. Także, jako kobieta. Skoro Cybulka przeżyła samotną podróż po Tajlandii, to każda z nas ma siłę by zawalczyć o siebie, o swoje szczęście i swoje marzenia. Bez znaczenia jest to, ile mamy lat, czy jesteśmy postrzegane jako roztrzepane i chaotyczne, może infantylne? Każda z nas jest w stanie znaleźć tą energię, odwagę i siłę, aby zrobić to, na co ma ochotę. Nawet jeśli komuś wydaje się to irracjonalne i niemożliwe. Tak, jak wyjazd Mariki Cybulki do Tajlandii. Bo czemu nie? Taki jest właśnie morał z tej książki, który wyciągnęłam i mam nadzieję, że taki sam wyciągnie każda kobieta, która po nią sięgnie. Bardzo polecam każdej z nas!
Joanna Kidawa
-
Wyobraź sobie szczupłą blondynkę z kręconymi włosami. Wyposażoną w dwa różowe plecaki. To właśnie Marika, która zdecydowała się na samotną podróż po Azji. W ciągu trzech tygodni odwiedziła Tajlandię, Wietnam oraz Bali. Jak poradziła sobie w pierwszej samotnej podróży? Co zwiedziła? Gdzie nocowała? Chodź, dzisiaj zapraszam Cię w azjatycką podróż śladami Mariki.
KIM JEST AUTORKA?
Jak już wspomniałam we wstępie, Marika Cybula jest z wyglądu całkiem niepozorną kobietą. Niespełna czterdziestoletnia, szczupła blondynka z burzą loków na głowie kochająca podróże. Pewnego dnia postanowiła spełnić swoje marzenie i odwiedzić Azję. Niestety, nie znalazła nikogo, kto by jej mógł towarzyszyć w tej wyprawie. Dlatego też, pomimo licznych rozterek i wątpliwości, zdecydowała się na samotną podróż… Dodatkowo warto podkreślić, że w tym czasie jeszcze szalała na świecie pandemia, dlatego też autorka musiała zadbać o wykonanie testów i posiadanie na lotniskach aktualnych certyfikatów covidowych, bez których podróż byłaby po prostu niemożliwa.
CYBULKA W AZJI.
W ten oto sposób Marika wylądowała w Azji, w której spędziła 3 tygodnie. Wyposażona w plan wyprawy, zapakowana w dwa, dość charakterystyczne, różowe plecaki, wylądowała w Tajlandii, gdzie spędziła kilka dni na plaży oraz pozwiedzała okolicę. Zaskoczyło mnie to, że samotna kobieta nocowała w hostelach w wieloosobowych pokojach. To właśnie w Tajlandii miała okazję uczestniczyć w święcie Full Moon Party.
Chcąc zwiedzić okolicę nasza odważna podróżniczka wynajęła skuter. Pokonując strach, przyzwyczajając się do ruchu lewostronnego, wyruszyła pooglądać otaczający ją świat…
Następnym krajem, do którego zajrzała Marika, był Wietnam. W gąszczu atrakcji moją szczególną uwagę przykuł tak zwany trainstreet. Otóż wąską uliczką, pomiędzy budynkami przejeżdża pociąg, podziwiany przez ludzi, którzy zasiadają specjalnie z tej okazji w okolicznych knajpkach… No cóż, co kraj to obyczaj.
Ostatnim miejscem, do którego trafiła dziewczyna, było Bali. Kiedyś już tam była i obiecała sobie, że powróci. Jako że znała już te miejsca, postanowiła poświęcić czas na naukę pływania na desce surfingowej.
Urzekło mnie, że praktycznie w każdym odwiedzonym miejscu, Marika fundowała sobie masaże, zarówno stóp, jak i całego ciała. Fantastyczna sprawa i to za niewielkie pieniądze. Niezmiernie przydatna wskazówka na relaks w czasie podróżowania.
NA ZAKOŃCZENIE SŁÓW KILKA.
Przyznam się szczerze, że podziwiam Marikę. Pomimo strachu i wielu obaw postanowiła zawalczyć o swoje marzenia podróżnicze. Nocowała w hostelach, gdzie miała okazję poznać całkiem sporo ciekawych ludzi. Posiłki spożywała w lokalnych niewielkich knajpkach z dala od ruchu turystycznego. Dziewczyna pokazuje, że podróżowanie w pojedynkę wcale nie oznacza samotności. Książka „Cybulka w Azji. Tajlandia. Wietnam. Bali” to nie tylko dziennik z podróży, opisujący odwiedzone miejsca i poznanych ludzi. Zawiera bowiem również szereg wskazówek, niezwykle istotnych dla backpackerów– osób podróżujących z plecakami przez świat.
Niestety ogromną przyjemność przebywania z książką zakłóciła mi jedna kwestia. A mianowicie, jest tam całkiem sporo interesujących zdjęć. Małych i czarno-białych, czyi takich, na których niewiele widać. Na szczęście istnieją social media. Odnalazłam profil Mariki na Instagramie. Ku mojej wielkiej radości znajdziesz tam sporo ciekawych zdjęć i wspomnień podróżniczych.
Dla mnie książka Mariki to opowieść o niezwykłej odwadze. O pokonaniu bariery strachu i sięganiu po swoje marzenia. Jeśli zatem planujesz podróż w kierunku Azji, bez względu na to, czy wyruszysz w pojedynkę czy w towarzystwie, polecam Ci gorąco „Cybulkę w Azji”.
Ola1977
-
Należę do osób, które wprawdzie zwiedziły kawałek świata, ale zawsze w sposób zorganizowany, podporządkowany przewodnikowi czy grupie turystycznej. Bałabym się ruszyć w nieznane, polegać tylko na sobie i stawiać czoła niespodziewanym problemom. Dlatego z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po książkę „Cybulka w Azji”, w której autorka opisuje swoją samodzielną podróż do Tajlandii, Wietnamu i Bali. Azja mnie nęci i kusi, dlatego liczyłam, że dowiem się czegoś ciekawego, a moja chęć wyjazdu tam zostanie dodatkowo podkręcona. Oczekiwania zostały zaspokojone połowicznie.
Cybulka przedstawia siebie jako 38-letnią blondynkę z różowym plecaczkiem. To jakoś wtłacza ją w pewien stereotyp, nie wiem, czy potrzebnie. O Azji marzyła od dawna, gdy zdecydowała się na podróż, szyki pokrzyżowała jej pandemia COVID-19. Faktyczna podróż też do tej choroby nawiązuje – pozostały obostrzenia, Cybulka musi się testować, by w ogóle móc przemieszczać się po Azji.
21 dni, trzy kraje, czyli Azja w wersji ekspresowej. Cybulka, biorąc sobie do serca motto „Wszystko, czego pragniesz, jest po drugiej stronie strachu”, rusza w nieznane. Na pierwszy ogień idzie Tajlandia – z drinkami w wiaderkach, jedzeniem, którego azjatycka ostrość znacznie przewyższa ostrość europejską, lewostronną jazdą różowym motorowerem czy atrakcją Full Moon Party. Zaskoczeniem były dla mnie hostele, w których pokoje bez klucza, serwują stan przedzawałowy na samą myśl o tym, że można zostać pozbawionym całego bagażu. Na szczęście cenne rzeczy (paszport!) chowało się w sejfach u recepcjonistów. Autorka ma łatwość nawiązywania znajomości, znajduje więc szybko ekipę do towarzystwa, także podczas spożywania napojów wyskokowych z wiaderek. Te towarzyskie wtręty najmniej mnie interesowały, nic istotnego nie wnosiły do opowieści o Azji, a było ich, niestety, sporo.
Wietnam to kawa z żółtkiem, horror przy przechodzeniu przez ulicę, bo motocykle pojawiają się znikąd, pokoje również bez kluczy i w dodatku bez szafek w roli sejfów, świątynie do zwiedzania i kolorowe lampiony. Zaskoczeniem był dla mnie pomysł na wykorzystanie aplikacji randkowej do znalezienia towarzystwa do zwiedzania, a nie do spraw erotycznych. Ciekawe, nie ukrywam. Dorzucę jeszcze opisy masażu stóp, z której to przyjemności autorka z lubością korzysta.
Bali, czyli podobno raj na ziemi. Gdyby mierzyć to wyglądem domku, w którym Cybulka się zatrzymała, skłonna jestem uwierzyć w ten raj. Na schodkach kawałek liścia z ryżem i kwiatem jako darowizna dla bogów, w środku wszystko, czego strudzony wędrowiec potrzebuje, a w dodatku widok, który zapiera dech w piersiach. Z atrakcji na Bali wspomnieć można o zwiedzaniu świątyń i nauce surfingu. W drodze powrotnej jeszcze Bangkok, ale tak ekspresowo, że w pamięci czytelnika zostaje niewiele.
Na końcu książki jest bonus, czyli zbiór rad dla kogoś, kto pierwszy raz wybiera się do Azji. Niestety są to rady dość oczywiste (pamiętaj o klapkach, nie pij wody z kranu), więc nie dowiedziałam się niczego nowego. Chociaż nie, jedna rzecz mnie zaskoczyła – Cybulka zakładała czapkę z daszkiem pod kask motorowerowy, by ochronić się przed ewentualnymi pozostałościami po poprzednim użytkowniku.
W książce są też zdjęcia, ale ich jakość i rozmiar sprawiają, że wydają się w tej publikacji zbędne.
Nie żałuję czasu poświęconego na lekturę, ale czuję niedosyt. Mam wrażenie, że autorce nie udało się oddać w pełni piękna Azji, wystarczająco zachęcić do podążania jej śladami. Wierzę, że dla niej była to wspaniała przygoda, a książka pozostanie równie wspaniałą pamiątką. I żeby nie było – serio podziwiam jej odwagę.