Michał Lipka
-
„Aurora w mroku”. No nie spodziewałem się wiele po tej książce, miałem tylko nadzieję, że nie będę się zbytnio męczył, a tymczasem okazało się, że to całkiem do rzeczy powieść. Nic wybitnego, ale jednak udało się autorce zaserwować nam całkiem przyjemnie napisaną lekturę z dreszczykiem, z nieźle skrojoną bohaterką i udaną akcją. Więc choć to thriller / kryminał (na dodatek współczesny thriller / kryminał), o dziwo jestem na tak i całkiem przyjemnie spędziłem ten czas poświęcony na „Aurorę”.
Aurora Scalviati to włoska policjantka zajmująca się profilowaniem przestępców, którą śmiało można nazwać kobietą po przejściach. Po tym, co niedawno stało się jej udziałem, kobieta zostaje przeniesiona do Spravary, spokojnej mieściny, gdzie nic nie powinno się dziać, a jednak… Kiedy Aurora tylko się zjawia, dochodzi tu do morderstwa. Ginie pewna mieszkanka okolicy, jej maż znika, a córka zostaje porwana przez zabójcę. Aurora musi więc zacząć działać, czas ucieka, a, jak szybko się okazuje, społeczność mieściny skrywa swoje tajemnice, do których nie chce wracać. Jakby tego było mało sama policjantka też ma swoje problemy, z którymi musi sobie radzić, by jakoś funkcjonować...
Jedna ze złotych zasad współczesnego kryminału mówi, że bohater powinien być złamany, z problemami, traumami i w ogóle. Niektórzy się wyłamują, ale ogólnie sięgając po wszelkiej maści dreszczowce czy opowieści kryminalne, dokładnie tego możemy się spodziewać i to prawie zawsze dostajemy. Nie inaczej jest tutaj, zresztą bohaterka skrojona jest jak wiele postaci w takiej literaturze, ale za to całe jej radzenie sobie ze swoimi problemami, metody, którymi osiąga cel i w ogóle wypada całkiem fajnie i ma w sobie pewien drobny powiew świeżości, a to docenić trzeba.
Doceniam też fakt, że powieść skupia się na temacie profilowania, a zatem i psychologicznej stronie opowieści. Nie powiem, żeby tak była jakoś szczególnie głęboka, nikt i nic nie pobije już chyba prozy Harrisa, który zgłębiając umysł szaleńców potrafił zrobić to tak, by wyjaśniając wszystko słownie, jednocześnie nie popaść w przesadę czy łopatologię. Miał też fajny zmysł co przedstawić dokładniej, a co pozostawić pełne niedomówień, tak, jak to życiu przecież jest. Tu wszystko jest wyłożone dość prosto, ale na szczęście całkiem dobrze, autorka stara się zgłębić te aspekty i chociaż robi literaturę stricte rozrywkową i nie celuję w wyższa półkę – a więc i te wątki też w pewnym stopniu upraszcza, dostosowując do całej reszty – dba, by jednak zawodu nie było.
A rozrywkowa strona opowieści, czyli sama zagadka (choć ta akurat jakaś szczególna nie jest) i akcja, też dają radę. Jest tu klimat, czasem udaje się zbudować fajne napięcie, czasem pojawiają się sceny, które w pewnym stopniu wręcz się odczuwa. Tempo jest tu odpowiednie, doceniam to, że mamy też takie spokojniejsze momenty, gdzie możemy wczuć się we wszystko. Może to wszystko już było, bo książek o małej mieścinie, zbrodni i sekretach lokalnych jest na pęczki, ale jakoś tym razem udało się to nieźle uchwycić. Poza tym pisarsko też jest całkiem do rzeczy, poprawna robota, którą czyta się bez zgrzytania zębami, bez bólu, a przy okazji szybko i całkiem przyjemnie. Sięgnąć więc można, bo jak na współczesny thriller jest całkiem dobrze (choć mamy też obecnie i lepsze serie, jak choćby ta pisana przez Grahama Mastertona). Bardziej rozrywkowy, niż stricte psychologiczny, do poziomu zagłębienia się w ludzi, jaki prezentują np. książki Donny Tartt (że jeszcze dorzucę jedno nazwisko do tego wspomnianego już Harrisa), która w zasadzie też pisze thrillery, a jednak elementy gatunkowe służą jej za nośnik czegoś więcej, a nie cel sam w sobie – tu jest odwrotnie. Niemniej „Aurora w mroku” weszła mi całkiem przyzwoicie i nie żałuję sięgnięcia po nią. Lepsze to chociażby od prozy Alex Kavy, która, też opowiadając o profilarce, od dawna już nie pamięta czym w książkach powinna zajmować się jej bohaterka.
upupa_epops
-
Książka Aurora w mroku to pierwsza część serii o błyskotliwej profilerce – Aurorze Scalviati. Główna bohaterka to policjantka dźwigająca bagaż trudnych wydarzeń z przeszłości, w efekcie których również przez pewien czas była leczona w szpitalu psychiatrycznym. Przeprowadzka do małego, sennego wydawałoby się miasteczka na nizinie padańskiej, miało pozwolić jej wrócić do pracy zawodowej. Liczyła na to, że senna atmosfera, niewielkiej miejscowości nie przysporzy jej zawodowo wielu spraw obarczonych dużym ładunkiem stresu, niebezpieczeństwa czy, co szczególnie ważne dla jej psychiki – trudnych, silnych emocji.
Tymczasem już w trakcie przejazdu do nowego miejsca pracy dowiedziała się, że w Sparvarze, bo tak nazywa się cel jej podróży, doszło do tragicznej zbrodni. W sposób wyjątkowo okrutny, we własnym domu została zamordowana kobieta, a jej mąż i mała córeczka zniknęli bez śladu. To właśnie tam, na miejscu przestępstwa profilerka poznała kolegów z nowego zespołu, przy czym jak się okazało, nie wszyscy przywitali ją entuzjastycznie, a ona sama usłyszała że jest morderczynią policjantów. O co chodzi? To wyjaśnia sama bohaterka w dalszej części książki.
Aurora w mroku, czy już sam tytuł nie brzmi przewrotnie?
Słowo aurora pochodzące z języka łacińskiego oznacza „jutrzenkę”, zatem w zderzeniu ze słowem „mrok” uważnemu czytelnikowi zapali się lampka oznaczająca ciekawość. I słusznie. Bo książka warta jest tego by być jej ciekawym. To jeden z lepszych kryminałów, jakie moim zdaniem pojawiły się w ostatnim czasie, a szczególnie zachwyca fakt, że wyszedł spod pióra Włoszki, która znakomicie wkomponowała brutalną historię w sielskie krajobrazy przepięknej Italii.
Nie czytałam wcześniej niczego co napisała Barbary Baraldi, teraz jednak już wiem, że będzie to jedna z moich ulubionych pisarek kryminalnych z południa Europy. Po kolejne książki sięgnę już z całkowitą pewnością, że czeka mnie ciekawa historia, z dobrą narracją, umiejętnie budowanym napięciem, wielowarstwowa, z dobrze nakreślonymi charakterystykami głównych bohaterów i zaskakującymi zwrotami akcji. To dla mnie kluczowe kwestie jeśli chodzi o definicję dobrego kryminału. Autorka nie zapomniała o niczym. Jest i niesłychanie ciekawa historia kryminalna, która w zasadzie rozgrywa się na przestrzeni kilkunastu lat i co istotne jest opowiedziana w sposób znakomity, tak więc, czyta się tę prozę lekko, mimo, że materia, której dotyczy jest ciężka niczym ołów.Opowiadana historia jest wciągająca, trzyma w napięciu, zarówno jeśli chodzi o chęć czytelnika by dowiedzieć się co wydarzyło się w przeszłości, jak i o to, jak potoczy się sprawa prowadzona przez policjantkę Scalviati. Co ważne zarówno ona, jak i inne postaci, które pojawiają się na kolejnych kartkach książki to osoby „jakieś”. Z przeszłością, która warunkuje ich aktualne zachowania, z cechami, które sprawiają, ze albo te postaci zyskują sympatię czytelnika, albo wręcz przeciwnie. Co również kluczowe dla stworzenia dobrego kryminału – brak oczywistości.
Po drodze dzieje się wiele zaskakujących wydarzeń, które sprawiają, że czytelnik zaczyna podejrzewać kolejnych bohaterów o to, że są uwikłani w opisywaną sprawę kryminalną. A koniec przynosi jednak pewnego rodzaju zaskoczenie. Ale może to mnie zaskoczyło? Bo dałam się ponieść historii, przestałam analizować fakty i przesłanki na poziomie logiki. To w takim razie też świadczy o kunszcie pisarki i o tym, że historia jest naprawdę interesująca.
Kupujcie i czytajcie.Książka jest świetnym wyborem na lekturę plażową, ale jeszcze lepszym na klimatyczny czas jesiennego czytania książek w towarzystwie ciepłego kocyka, herbaty z sokiem z leśnymi malinami i najlepiej jeszcze ciepłego mruczącego kota. I jeszcze jest to doskonała propozycja na prezent dla wymagającego konesera kryminałów.
ALICE
-
„Aurora w mroku” to najnowsza powieść Barbary Baraldi, która przenosi nas do Włoch w zupełnie nieszablonowym ujęciu. Zapomnijcie o słonecznej i wakacyjnej atmosferze Italii! To pełna grozy, trzymająca w napięciu książka o błyskotliwej profilerce policyjnej – Aurorze Scalviati. Niebanalna bohaterka z ciętym językiem i traumatyczną historią, a do tego tajemnica małego miasteczka i nietypowe morderstwo to przepis włoskiej pisarki na interesującą opowieść w mrocznym klimacie…
Aurora, po trudnych przejściach, rozpoczyna nowy etap życia w Sparvarze. Młoda policjantka powraca do pracy po wymuszonej przerwie, podczas której próbowała poradzić sobie z dramatycznymi wydarzeniami ze swojej przeszłości... Zagubiona dziewczyna jest negatywnie nastawiona do nowego miejsca, wszak małe miasteczko kojarzy jej się z wszechogarniającą nudą! Przeniesienie tutaj traktuje jako degradację, a może nawet karę… Zupełnie nie spodziewa się, że już pierwszego dnia natrafi na zaskakującą sprawę, która pochłonie ją bez reszty...
Morderstwo w Sparvarze to niecodzienne zdarzenie i pewnie dlatego, gdy odkryto zwłoki kobiety nie przypuszczano, że sprawcą może być seryjny zabójca. Podejrzenia bardzo szybko padają na męża ofiary, który znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Przypisuje się mu także porwanie kilkuletniej córki… Nikt nie zwraca jednak uwagi na rytualny charakter mordu, co zdaje się wykluczać działanie w afekcie, po rodzinnej kłótni czy pod wpływem silnych emocji… Jedynie Aurora poddaje w wątpliwość oficjalną wersję wydarzeń i uparcie wierzy, że zaginiona dziewczynka wciąż żyje i nadal można ją odnaleźć. Czy ma rację? Czy mała Aprile czeka na pomoc? Czy intuicja i doświadczenie Aurory są w stanie przekonać współpracowników do zmiany kierunku śledztwa? Niestety tragiczna przeszłość kobiety nie daje o sobie zapomnieć, wywierając niekorzystny wpływ nie tylko na jej reputację i wiarygodność, ale także zdrowie psychiczne…
Barbara Baraldi sięgnęła po dobrze znane motywy w powieściach kryminalnych. Chyba każdy z nas czytał (albo przynajmniej słyszał) o głównym bohaterze zmagającym się z widmami przeszłości, a przy tym wyróżniającym się bystrym umysłem i osobliwym podejściem do prowadzonego dochodzenia. Taka jest Aurora Scalviati – uparta, charakterna kobieta, która wciąż próbuje wyjść na prostą po traumie, jaka ją spotkała. Musi przy tym walczyć nie tylko ze swoimi wewnętrznymi demonami, ale także z ostracyzmem otoczenia, wszak nie pomagają jej nie tylko plotki, ale też cięty język. Wydaje się, że taka kreacja postaci nie należy do zaskakujących i jest często stosowana w tym gatunku literackim, dokładnie tak jak schemat przeprowadzki do nowego miejsca, szczególnie małego miasteczka z zamkniętą społecznością i swoimi sekretami. Nie da się jednak ukryć, że autorka dzięki swojemu niebanalnemu stylowi nadała tym standardowym motywom całkiem oryginalnego charakteru. Udało jej się stworzyć mroczny, ciężki klimat i wzbudzić ciekawość czytelnika zarówno poprzez miejsce akcji, tajemniczą fabułę, jak również osobowość bohaterów, którzy sprawiają wrażenie, że nie da się ich poznać w całości. Atmosfera pełna niedopowiedzeń, domysłów i pytań kreuje naprawdę wciągającą powieść, dlatego trudno ją odłożyć przed rozwikłaniem zagadki zabójstwa i rozszyfrowaniem tożsamości sprawcy. Czy jest to seryjny morderca jak przewidywała Aurora? A może jej przypuszczenia okażą się błędne?
„Aurora w mroku” to pierwsza część serii powieści kryminalnych Barbary Baraldi, która zdecydowanie zachęca do sięgnięcia po kolejne tomy. Lekkie pióro włoskiej pisarki i jej oryginalny styl są powiewem świeżości wśród pozycji tego gatunku literackiego, pomimo zastosowania dość dobrze znanych schematów. Tylko czy jest sens zmieniać coś, co się sprawdza? Co wzbudza ciekawość i ma swoich zwolenników? Autorka widocznie wie, co powinien zawierać prawdziwy kryminał i jak utrzymać czytelnika w napięciu. „Aurora w mroku” to zdecydowanie trafny wybór na powoli rozpoczynający się jesienny sezon książkowy. Bardzo polecam.