Aneta Sawicka
-
"Do roboty!" to książka dla dzieci, w której autorka Katarzyna Radziwiłł zabiera czytelników do fascynującego świata zapomnianych zawodów. Dzięki tej lekturze dzieci zdobędą nową wiedzę, ale również przekonają się jak ciekawy był świat bez komputerów i wszechobecnych maszyn. Dzięki tej książce dzieci samodzielnie lub w towarzystwie rodziców mają okazję odbyć prawdziwą podróż w czasie i poznać ludzi, których obecnie nigdzie już nie zobaczymy.
Na kartach książki autorka przedstawia dzieciom aż dwadzieścia różnych profesji, którymi trudnili się ludzie w zamierzchłych czasach. Czytelnicy dowiedzą się tutaj między innymi czym zajmowały się mamki, guwernantki, bartnicy, alchemicy czy zamiatacze ulic. Niektóre zawody, choć już nie wykonywane, są znane, inne zaś są kompletną ciekawostką. Wiedzieliście na przykład, że dawniej istniał zawód zbieracza pijawek, biczownika psów czy człowieka- budzika? A może jesteście ciekawi czym zajmował się żabi doktor i czy faktycznie korzystał w swojej pracy z żab? Dzięki tej książce dowiecie się nawet kto towarzyszył królom podczas korzystania z toalety i jak powstawały pierwsze książki. Jak widzicie jest to potężny kawałek historii. Opisane w książce zawody choć już wymarłe to często mogą być uznane za prototyp zajęć wykonywanych współcześnie. Oczywiście takie zajęcia są tu w mniejszości, bo większość profesji już dawno straciła jakąkolwiek rację bytu.
Czytając tą książkę dzieci mogą zobaczyć jak ciekawy był dawny świat i jak inaczej żyli kiedyś ludzie. Mali czytelnicy znajdą tutaj mnóstwo ciekawostek, które z pewnością zapadną im w pamięć oraz rozbudzą wyobraźnię. Takie nieoczywiste wiadomości o przeszłości mogą sprawić, że nasze pociechy będą chętniej uczyły się historii i będą miały ochotę na pogłębianie swojej wiedzy, także tej o dawnych czasach. Dzięki tej książce dzieci zyskają okazję do spojrzenia na świat z innej perspektywy.
W książce każdy zawód opisany jest lekkim językiem. Tekst nie jest długi, w dodatku autorka snuje swoją opowieść przytaczając wiele zabawnych treści. Sprawia to, że książka jest nie tylko interesująca, ale momentami nieco humorystyczna. Uroku tej lekturze dodają piękne, estetyczne ilustracje utrzymane w stonowanych kolorach z przewagą brązu. Ich autorką jest Sylwia Szyrszeń-Jaskierska. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Muchomor.
"Do roboty!" to publikacja, którą warto zaproponować dzieciom. Idealnie sprawdzi się szczególnie dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Dzięki dużej czcionce i lekkiemu językowi nadaje się na samodzielną lekturę dla dzieci, które potrafią czytać. Idealnie sprawdzi się również do wspólnego czytania z rodzicem. Zapewniam, że i dorośli znajdą w niej coś dla siebie i niejednokrotnie uśmiechną się podczas czytania. Uwielbiam takie książki dla dzieci, dzięki którym i my dorośli możemy dowiedzieć się czegoś nowego. Takie lektury sprawiają wiele przyjemności obu stronom, jednocześnie stwarzając okazję do wspólnego spędzania czasu z dzieckiem. O tym, że warto czytać dzieciom nie trzeba nikogo przekonywać, a ta pozycja nadaje się do tego wprost idealnie.
Książka zrobiła na mnie duże wrażenie. Z wielką przyjemnością sięgnęłam po nią razem z moimi dziećmi. Znaleźliśmy tutaj wszystko to, co lubię- troszkę nowych wiadomości, mnóstwo ciekawostek, ładne ilustracje i zajmującą treść. Polecam sięgnięcie po tą lekturę i razem z autorką zanurzenie się w świat, który już dawno przeminął. Przeczytajcie "Do roboty!" i przekonajcie się jak ludzie radzili sobie bez komputerów i techniki.
KIRA
-
„Do roboty” to napisana przez Katarzynę Radziwiłł i zilustrowana przez Sylwię Szyrszeń-Jaskierską książka dla dzieci. Autorki postawiły sobie za cel przybliżyć najmłodszym czytelnikom zawody, które istniały, zanim pojawiła się nowoczesność – przede wszystkim nowoczesna technologia oraz medycyna.
W ramach wstępu autorka zadaje młodym czytelnikom pytanie – czy zastanawiają się czasem, kim chcieliby być w przyszłości? I podsuwa kolejne – czy te zawody nadal będą wykonywane, kiedy dzieci dorosną? Zaprasza przy tym do pasjonującej lektury – sprawdzenia, w jaki sposób w dawnych czasach ludzie zarabiali na życie (czasem ciekawie, czasem nudno) i jak świat zmienił się od tamtej pory.
Na kolejnych stronach pojawiają się w ramach rozdziałów kolejne zawody. Układ książki jest taki, że na lewej, parzystej stronie pojawia się tekst, a na prawej mamy całostronicową ilustrację będącą jego uzupełnieniem.
No i autorce udało się zaskoczyć mnie już na stronie ósmej! Nigdy nie słyszałam o zawodzie bematysty (chociaż przecież sporo uczyłam się o świecie starożytnym). Bematyści byli prekursorami matematyków i zajmowali się liczeniem w krokach odległości od miasta do miasta. Nie było wówczas jeszcze używanych przez nas współcześnie miar odległości.
Z rozdziału o mamkach i bartnikach dowiedziałam się wielu interesujących ciekawostek. Naprawdę, okazało się, że każdy rozdział nasączony jest po brzegi ciekawymi informacjami, napisanymi w przystępny dla najmłodszych sposób. Myślę, że dzieci z prawdziwą frajdą i zaskoczeniem przeczytają na temat stołkowego, który zatrudniany był na angielskim dworze królewskim. I choć nie był to najbardziej apetyczny zawód świata – to naprawdę opłacało się być stołkowym, bo taka osoba otrzymywała od króla mnóstwo przywilejów (a także wspaniałych królewskich szat).
Niby rzecz oczywista, ale nie zastanawiałam się nigdy nad tym, jak przed epoką gazet, radia, telewizji czy internetu zwykłym ludziom przekazywano ważne informacje. I już wiem – istniał zawód krzykacza miejskiego. Była to osoba, która stawała pod ratuszem i wykrzykiwała do tłumu ważne komunikaty od króla, burmistrza czy dostojnika kościelnego. Oczywiście nie był to zawód zbyt bezpieczny – czasem wieści nie podobały się mieszkańcom tak bardzo, że krzykacz musiał czym prędzej uciekać konno przed rozwścieczonym tłumem, który właśnie dowiedział się o nałożeniu nowych podatków.
Przed wynalezieniem lodówek przechowywanie jedzenia wymagało sporo wysiłku i istniał zawód łamacza lodu. Była to osoba, która zimą wycinała na skutej lodem rzece wielkie bryły i przechowywała je w wielkich magazynach o grubych, izolacyjnych ścianach nawet do lata. W końcu właśnie latem lód był najbardziej potrzebny. Magazyny był tak sprytnie urządzone, że lód nie topił się w nich nawet w czasie pożaru. Oczywiście zwód ten wyginął wraz z rozpowszechnieniem się lodówek.
Fascynujący był opis pukaczy – czyli ludzi-budzików. Przed wynalezieniem budzika (pomimo, że zegary były już znane od bardzo dawna) ludzi budzili rankiem właśnie pukacze. Odczytywali oni na drzwiach porę, o której mieli być obudzeni mieszkańcy domu i stukali im w okna, albo rzucali w szyby drobnymi kamyczkami, żeby ich obudzić. Rewelacyjne, w jaki sposób ludzie potrafili sobie ułatwiać życie i zarobić właściwie na wszystkim. Tu też dobrym przykładem jest zawód zamiatacza ulic. Często było to dziecko lub starsza osoba – szła zabrudzoną ulicą przed spacerującą arystokracją i zamiatała ścieżkę, żeby nikt sobie nie pobrudził pantofelków ani falbanek.
Książka „Do roboty” to wspaniała lektura dla każdego dziecka, a i dorośli sporo się z niej dowiedzą. Na szczególne uznanie, oprócz świetnego tekstu zasługują również ilustracje – klimatyczne, bardzo dowcipne i czytelne. W tej książce wszystko splata się w jedną, cudownie interesującą całość. Czytałam z zapartym tchem. Wspaniała lektura, bardzo polecam.