Beata Szwajdych
-
Maurice Leblanc to francuski pisarz i nowelista, którego lata życia przypadły idealnie na przełom wieków. Jednak nie chodzi mi o ten ostatni przełom, pamiętany przez sporą grupę współczesnych ludzi, ale o jeszcze wcześniejszy. Autor wielu poczytnych powieści kryminalnych i opowiadań urodził się w 1864 roku, a zmarł w 1941. Poza “Straszliwym zdarzeniem” nie czytałam żadnej książki spod jego pióra, choć był pisarzem wielce płodnym. Kojarzę za to jeden z cykli jego powieści. Myślę, że jest on na tyle popularny, że nie tylko mnie ten tytuł obił się o uszy. Mam na myśli serię o włamywaczu- dżentelmenie o nazwisku Arsene Lupin. Ta seria doczekała się nawet ekranizacji i na jednej z popularnych platform streamingowych można obejrzeć serial na jej podstawie.
Wróćmy jednak do naszej dzisiejszej gwiazdy - “Straszliwego zdarzenia”, czyli do książki zaliczanej do klasyki literatury francuskiej. Cóż, nie sposób się nie zgodzić, że ta powieść należy do grona tych napisanych już dosyć dawno temu. Pierwszy raz została opublikowana w 1920 roku, a na polski rynek wydawniczy została wypuszczona w 1928 roku. Co za tym idzie jest ona napisana właściwym dla tamtych lat słownictwem. Muszę przyznać, że ostatnio czytam niezwykle mało takich powieści i drobny dyskomfort sprawiło mi przestawienie się z zakończonej jeszcze tego samego dnia książki na wskroś współczesnej (gdzie YOLO, ziko itp były na porządku dziennym) na literaturę o wysublimowanym, teraz już archaicznym słownictwie. Kontrast jest uderzający i mocno we mnie trafił. Uważam, że każdy szanujący się Czytelnik od czasu do czasu powinien sięgnąć właśnie po jakiegoś klasyka, aby nabrać ogłady. Przedstawiony w “Straszliwym zdarzeniu” świat jest niesamowicie malowniczy dzięki słowom i wyczuciu smaku, jakie towarzyszy autorom sprzed stu lat. Kiedyś świat był bardziej dżentelmeński, a literatura bardziej wymagająca.
Głównym bohaterem tej sensacyjno-fantastycznej książki jest Szymon Dubosc. Dwudziestodziewięcioletni młodzieniec chce poślubić Izabelę Bakefield, córkę Lorda. Z racji niższego urodzenia młody mężczyzna otrzymuje od ojca dziewczyny niebagatelne warunki do spełnienia, aby mógł pojąć ją za żonę. Mianowicie ma dokonać jakiegoś heroicznego czynu na skalę światową, na który wyznaczono mu, bagatela, dwadzieścia dni. Zdarza się niesamowite zrządzenie losu i dzięki (lub przez) niespodziewane, tytułowe straszliwe zdarzenie, dochodzi do katastrofy geologicznej, w której na Kanale La Manche ginie wiele osób znajdujących się w tym czasie na statkach. Jakimś cudem Szymon i Izabela uchodzą cało. Niespotykana osobliwość w postaci dziwnych ruchów tektonicznych ziemi doprowadza do utworzenia się nowych ziem - z głębin morza wyłania się teren dziki i niezamieszkany. Staje się on schronieniem dla wszelakiej maści włóczęg i przestępców. Pojawia się szansa na to, aby Szymon mógł się wykazać. Na drodze Szymona do ręki ukochanej kobiety staje nagle konkurent. Kim jest ów tajemniczy jegomość, który przygarnął dla siebie dowództwo nad nowo powstającą społecznością? Tego drogi Czytelniku musisz dowiedzieć się sam z tej krótkiej powieści.
Książka ma zaledwie 200 stron formatu nieco większego od kieszonkowego. Nie jest to lektura na długie dni, raczej na jeden, czy dwa wieczory. Muszę przyznać, że całość jest ciekawa, fabuła poprowadzona zgrabnie, a bohaterowie wyraziści. Bardzo podobał mi się motyw oparcia akcji o wydarzenia fantastyczne, co w ówczesnej literaturze zdarzało się stosunkowo rzadko. Wtedy gatunek dopiero zaczynał się rozwijać i dzięki tej swoistej podróży w czasie można przyjrzeć się ewolucji fantastyki i tym ciekawszą można przeżyć przygodę.