Doris
-
Wspaniały jest ten niewielki tomik Miłosza Biedrzyckiego. Bo choć uniwersalny, to na wskroś nowoczesny. Bo nieoczywisty, mogący oznaczać wiele, w zależności od wrażliwości i doświadczenia odbiorcy. Bo w końcu nie nadęty powagą, patosem i pomnikowo sztywny, a przekłuty żądłem ironii, zdystansowany. Nie powiem więc: „nasza współpraca nie układa się tak, jak sobie wymarzyłyśmy, panie Miłoszu.” Powiem – jest świetnie i cieszę się, że pana poznałam poprzez pańskie wiersze.
Poezję każdy czyta inaczej, poprzez siebie. Twórca zamarłby ze zdumienia, gdyby dane mu było zapoznać się z różnorodnością odbioru jego wierszy. Dlatego też i ja podzielę się moimi, bardzo osobistymi wrażeniami, jakie, przyznam, kłębią się we mnie trochę po lekturze „Wiosny ludzi”.
Do kogo autor kieruje swoje słowa? I nie mam tu na myśli nas, czytelników, lecz jakąś osobę, siłę, emanację mocy. Pozostaje ona dość niedookreślona, może więc być dla każdego tym, co sobie pomyśli: Bogiem, miłością, natchnieniem, nieskończonością, absolutem…
„O ile w ogóle jesteś osobą.
Twoja specyficzna amorficzna osobowość
przyjmuje bez pytania o przyczynę
i oddaje bez pytania o skutek.”
To poszukiwanie, tęsknota, są nam znane, odczuwane, przeczuwane. Chcemy czegoś ponad rzeczywistość dosłowną „Karta – stół, lampa – nos, cześć!” W „Wiośnie ludzi widać dążenie do poznania, do zrozumienia, doczekania „pewnego abulafijnego dnia”, gdy powiodą się próby i eksperymenty zostaną przekute w nową jakość zbudowaną na starych, poprzestawianych fundamentach. Autor wciąż penetruje nowe przestrzenie języka, sonduje, przeinacza, śledzi.
Elementem wyjściowym wiersza może być cokolwiek: jazda tramwajem, krach na giełdzie, zupa w talerzu sąsiada. Dokąd nas to jednak zaprowadzi, co przywiedzie na myśl, to już zależy nawet nie od poety, który stwarza tylko przestrzeń, ale głównie od czytelnika, jaką wrażliwą strunę w nim poruszy.
Nie wszystko od razu zrozumiemy. Może nawet do końca nie pojmiemy całości, a ledwie ją przeczujemy, wsłuchując się w klimat i rytm wiersza. I dobrze, gdyż nie grozi nam nuda, a te same treści z czasem ujawnią nam to, co kryją w swojej głębszej, jeszcze głębszej i najgłębszej warstwie. A jeśli nawet nadpiszemy je własnymi pierwiastkami, osnujemy osobistą materią, której znaczenie czytelne będzie tylko dla nas, nie wstydźmy się tego. Taka też jest rola poezji, otwierania w nas nowych wrażliwości, dawania asumptu do refleksji, do marzenia, budzenia nas z marazmu, z lenistwa i wygodnictwa, gdy poczujemy, że jest coś jeszcze, po co warto sięgnąć, co warto poznać.
„Życie świadome jest
niekończącą się anegdotą
interesującego nudziarza.”