Michał Lipka
-
Dziwne to było spotkanie. Dziwne zderzenie z książką, którą łyka się w sumie na raz, bo cienkie to to i niewymagające. Dlaczego? Bo są tu elementy, które powinny sprawić, że ta książka mi się spodoba, są rzeczy, które powinny mnie kupić, bo lubię, ale tu nie zagrały, nie kupiły i zabrakło w tym wszystkim jakieś takiej mocy, siły i przede wszystkim talentu, by to wszystko udźwignąć i ponieść przed siebie.
Lena ma jedenaście lat i jest dzieckiem, jakich wiele. Nic nie wskazuje na to, by w jej życiu zaczęło się dziać coś dziwnego, ale do czasu, kiedy na babcinym strychu znajduje pewną pozytywkę i… I tu w jej życie wkracza Elena, postać tragiczna. Wkracza przeszłość, której nikt nie powinien rozgrzebywać. I zaczyna się…
Dobra, zacznijmy od tego, co mi tu właściwie nie gra. Sporo tego by było, gdybym miał wszystko wymienić, nie będę ukrywać – choć nie jest tak, że to książka w ogóle niezjadliwa, ale o tym dalej – ale wszystko sprowadza się w zasadzie do braku wprawy. A co za tym idzie mam wrażenie także, że braku właściwej kolekty. S. J. Grochal się stara, doceniam to, ale tu spotykam się z takim specyficznym tworem, który zdarza się rzadko. O co konkretnie chodzi? Może zacznę od tego, że czytając podobne współczesne rodzime dzieła, ciągle narzekam, że są pisane za prosto, że ich autorzy nie popróbują nawet budować zdań wielokrotnie złożonych i wyciągam inne tego typu zarzuty. Tu tymczasem Grochal stara się, by jednak było inaczej, by były zdania dłuższe, bardziej złożone, rozbudowane, ale nie panuje nad tym. Więc mimo tej złożoności – co też nieczęsto się zdarzającej – operuje przede wszystkim bardzo prostym stylem, a kiedy już stara się coś skomplikować, rozbudować, czuć nieporadność, jakiś dysonans się tam wkrada, chaos, czasem nawet nie brzmi to zbyt poprawnie – a na pewno nie za dobrze – językowo. A fakt, że korekta tego nie wychwyciła, choć aż bije to po oczach, świadczy niestety tylko o jej poziomie.
I to dobrze obrazuje, jaka jest ta książka, jako całość. Jest pomysł – klasyczny, by nie rzec sztampowy – są momenty, ale jako całość nie gra to za dobrze. Czasem jest dobrze, jakby autorowi (autorce?) dobrze się to wszystko pisało, czasem ciężko się przez to brnie, jakby Grochal dany fragment pisał (pisała?) z musu, bo fabularnie było trzeba, ale jednak pisać się tego nie chciało. I tak skokowo leci przed siebie ta książka. Czasem ma klimat, czasem dziwnie go nie ma, czasem jest ciekawie, to znów za chwilę dziwnie płaskie się to okazuje. Nie jest tak, że lektura to tragiczna, że nic wartego poznania tu nie ma, bo czytałem masę o niebo gorszych książek, ale brakuje mi tu czegoś, co by naprawdę było udane. Żeby to wszystko przeredagować, a może pokombinować z tymi momentami, które najwyraźniej topornie szły w pisaniu i ugryźć je od innej, bardziej interesującej dla samego twórcy strony, byłoby lepiej, ale jest jak jest.
Ostatecznie przeczytać można. Gatunkowo to moja bajka, więc i lepiej mi to podeszło, dlatego kto lubi horrory / thrillery z dawką tajemnic i sekretów, może sięgnąć, jeśli coś go ciekawi. Reszta jednak raczej nie znajdzie tu nic dla siebie. Ale mogę się mylić.
Magdalena Szczepańska
-
To książka z gatunku grozy, ale oryginalna, bo napisana z perspektywy 11-letniej dziewczynki. Lena przyjeżdża w odwiedziny do babci. W jej domu czuje się nieswojo. Babcia dziwnie się zachowuje, a na dodatek dziewczynce śnią się bardzo rzeczywiste koszmary. Lena znajduje pozytywkę, która daje jej wskazówki dotyczące jej ciotki - Eleny. Elena to siostra bliźniaczka matki dziewczynki. Zmarła w dzieciństwie, od urodzenia była ciężko chora, niepełnosprawna fizycznie i psychicznie, bez nadziei na poprawę. Pozytywek jest w sumie 6, a w każdej tkwi cząstka duszy Eleny. Jeśli Lena znajdzie i zniszczy wszystkie, Elena zazna w końcu spokoju. Jeśli się jej to nie uda, Elena zawładnie jej ciałem w zemście za to, jak traktowała ją niegdyś Ella – matka dziewczynki i siostra Eleny. Ella zmarła kilka lat temu w wypadku samochodowym.
Ojciec Leny, Samuel, jest pisarzem. Dziewczynka ma bardzo rozbujaną wyobraźnię, ponieważ ojciec od najmłodszych lat pozwala córce czytać jego fantastyczne powieści. Dzięki temu sama również umie wymyślać niestworzone historie, ale też niestety często dręczą ją koszmary.
Podczas poszukiwań Lena ma wizje urywków dotyczących złego traktowania Eleny przez ojca, Ellę i jej koleżanki. Dziewczynka była bita, głodzona, traktowana jak zwierzę, poniżana. Odarto ją z człowieczeństwa. Czy to się tak różni od postawy niektórych ludzi w naszym świecie? Część ludzi uważa, że jeśli ktoś jest niepełnosprawny, to jest ciężarem dla rodziny. Nie zasługuje, by żyć. Nie zasługuje na szczęście, spokój, miłość. Przynosi rodzinie wstyd i jest ciężarem.
Podziwiam Lenę za odwagę i nieustępliwość. Ja bym pewnie zrezygnowała na sam widok wielkiego pająka. A Lena, wbrew jej młodemu wiekowi, z podniesioną głową i wiarą we własne siły prze naprzód. Nie boi się ciemności, widoku wisielca, skoku w odmęty głębokiej rzeki. Można ja tylko podziwiać i może trochę niedowierzać, że 11-letnia dziewczynka dokonała by tego wszystkiego sama. W tajemnicy przed dorosłymi. Ale przecież to wszystko dzieje się w powieści, a tam może dziać się cokolwiek autor wymyśli i poda na tacy czytelnikowi.
Niektórzy nawet zastanawiają się, czy większą zbrodnią jest zabicie takiej osoby zaraz po urodzeniu czy pozwolenie jej żyć i skazać na cierpienie, bez nadziei na jakąkolwiek poprawę. Co jest gorsze - zabicie nieuleczalnie chorej, niesamodzielnej osoby czy pozwolenie jej na egzystencję w bólu i ze świadomością krótkiego życia. To problem natury etycznej i egzystencjalnej. Każdy może mieć inny pogląd na tą sprawę, nie będę więc tutaj przekonywać do swoich racji. Niech każdy sam rozważy w duchu, co na ten temat myśli.
Lektura jest wciągająca, chociaż czasem można się zagubić w lekkim bałaganie fabuły. Książka mogłaby być nieco dłuższa niż te 147 stron, przy okazji wiele zdarzeń można by było opisać dokładniej, a tragiczne życie Eleny opisać większą ilością opisów sposobu traktowania jej przez innych ludzi. Chętnie na przykład dowiedziałabym się więcej o relacjach Eleny z matką. Z książki można wysnuć wniosek, że kochała córkę i nie chciała jej krzywdy. Dlaczego więc pozwalała, by ojciec krzywdził dziecko? Jakie były relacje małżonków? Czy żona bała się męża, dlatego mu się nie sprzeciwiała? Dlaczego w takim razie od niego nie uciekła razem z córkami? To jest bardzo ciekawe, a nie ma o tym słowa w książce.
Opisy świetne. Czasami wręcz tak obrzydliwe, że ma się odruch wymiotny. Jak na przykład opis pożerania żywcem Eleny przez szczury. Lepiej nie jest podczas czytania. Brawo za to dla autora, bo tworzy słowem żywe i dynamiczne obrazy, oddziałujące na wyobraźnię i odczucia czytelnika.
Czuję niedosyt na myśl o zakończeniu. Nie wiadomo, kto wygrał. Zło reprezentowane przez Elenę, czy dobro w postaci Leny. Ostatnia pozytywka nie została zniszczona. Jakie będą tego konsekwencje?
Może dziewczynka wszystko sobie wymyśliła? Nie ma nadmiernie rozbudowanej wyobraźni, tylko to choroba psychiczna?
A co jeśli wszyscy z jej otoczenia biorą udział w spisku, nawet ojciec i babcia? Może oni wszyscy rzucili Lenę na ofiarę dla Eleny, żeby dała spokój rodzinie i sama również zaznała ukojenia? I są tylko niemymi obserwatorami wydarzeń?
Jak widać, „Elena. Niechciane dziecię” bardzo smutna, wręcz tragiczna opowieść, która rodzi wiele pytań i możliwych rozwiązań. Pozostawia czytelnika z niedosytem i żądzą zaspokojenia ciekawości. To niezbite dowody na to, że S. J. Grochal stworzył naprawdę dobrą opowieść! Wzbudza emocje, zarówno te pozytywne, jak i negatywne. Cały czas utrzymuje czytającego w napięciu, aż chwilami jest się zmęczonym tak, jakby samemu walczyło się z demonicznymi siłami, a nie główna bohaterka książki. Pokazuje również, jak sekrety mogą zniszczyć życie całej rodziny oraz do czego może doprowadzić nienawiść i brak empatii już w kresie dzieciństwa.
Czekam z niecierpliwością na kolejne dzieła tego autora. Jeśli utrzyma poziom, rozbudowując bardziej fabułę, będzie to niemała gratka dla miłośników horroru. Polski horror ma szansę naprawdę zaistnieć.
Doris
-
To jest naprawdę niezła powieść. W dodatku debiutancka. Dużo grozy, trochę psychologii emocji, raz więcej jednego, innym razem drugiego… Historia lęku opisana z pozycji jedenastoletniej dziewczynki, półsieroty. Po tragicznej śmierci matki Lenę samotnie wychowuje ojciec z całą mocą swej miłości. Ojciec jednak nadal pozostaje w żałobie po ukochanej żonie, mimo upływu kilku już lat.
Co jest pożywką dla nocnych koszmarów Leny? Jej bujna wyobraźnia, historie opowiadane i wydawane drukiem przez jej tatę, często mroczne, zagadkowe, kryminalne. Pewnie też trauma utraty matki i tęsknota za jej obecnością. Dziewczynka jest raczej samotna, jej jedyna przyjaciółka to nieco dziwna, a nawet niepokojąca osoba. Lena rozmawia więc głównie z ojcem i otaczającymi ją pluszakami, dużo czytając i rozmyślając, snując własne opowieści.
Nadchodzą wakacje. Lena jedzie do niezbyt lubianej babci Ireny, zdziwaczałej, na wpół sparaliżowanej staruszki, mieszkającej samotnie w targanym wiatrami, podniszczonym domostwie. Nie jest z tego powodu zadowolona. Ma nieprzyjemne wspomnienia z poprzedniego pobytu u dziadków. Teraz zaś dodatkowo przeżywa trudny czas, a gdy wzmagają się koszmary i dręczący ją niepokój, zaczyna słyszeć i widzieć dziwne rzeczy, których nijak nie potrafi wytłumaczyć, a opowiadać o nich nie warto, ponieważ nikt i tak by jej nie uwierzył.
Znakomitym pomysłem jest tutaj oddanie przez autora głosu dziecku. Wrażenie, jakie odbiera czytelnik jest przez to silniejsze, podnosi to moc owych lęków i poczucia niesamowitości, które wkraczają w świat samotnej, bezbronnej i już bardzo doświadczonej przez los dziewczynki.
Przy czym napięcie też jest tu idealnie stopniowane, sytuacja rozwija się najpierw powoli, by stopniowo dramatycznie eskalować na tle zapuszczonego, koszmarnego domostwa. Zaczyna się od nieprzyjemnego, owianego horrendalną wręcz grozą dziecinnego pokoju w domu babki, który był „wypełniony po brzegi nietypowymi i straszliwymi zabawkami, które bardzo przypominały te ze sklepu Evalsa. Na ciągnącej się przez całą długość pokoju półce poustawiane były zniszczone i złowieszczo wyglądające lalki, które spoglądały na nią z widoczną niechęcią. Tuż pod sufitem zawieszone były figurki niebieskich oczu, bardzo podobne do tych wiszących na werandzie, jednak te wyglądały na niekompletne, bowiem nie miały źrenic, a tylko przekrwioną białą przestrzeń.” Potem jest już tylko gorzej. Siostra matki, Elena – istnieje rzeczywiście, czy jej się tylko śni? Przecież tak naprawdę od dawna nie żyje. Tymczasem zjawia się, zdeformowana, szalona niczym zmora, ziejąca nienawiścią i pałająca chęcią zemsty. Dzieją się rzeczy straszne i niewytłumaczalne. Lena nie sypia, dręczona złymi snami, w dzień zaś rozmyśla i snuje się po okolicy, próbuje szukać prawdy i rozwiązania. Jednak co jest tą prawdą, a co złym omamem, co wizjami, jakie generuje przemęczony, przerażony umysł małej dziewczynki?
Groza przybiera tutaj iście filmowy wymiar, fragmenty powieści to niemal gotowe kadry horroru, które nietrudno sobie wyobrazić. Na myśl przychodzi, nawiedzony, pusty hotel z filmu Lśnienie Kubricka. Dom babki Ireny również zdaje się poszerzać, powiększać, zmieniać nie tylko swoje rozmiary, ale też strukturę. Zupełnie jakby był żywym, krwawiącym organizmem. Czego dowiemy się na końcu, czy zagadka znajdzie swój finał, i jaki on będzie? Czy Lena odzyska spokój i poczucie bezpieczeństwa? Zapewniam, ze warto przeczytać, zagłębić się w ten mrok stworzony przez autora, poczuć dreszcz na plecach i nieodparty przymus zapalenia wszystkich świateł w pokoju, by upewnić się, ze nie wniknęliśmy do straszliwego świata Leny i do jej splątanego lękiem umysłu.