Helluo_librorum
-
„Dopóki na świecie będzie istniał człowiek, będą też wojny”. To stwierdzenie Alberta Einsteina jest tyleż prawdziwe, co niezwykle smutne. Choć niemal każdy człowiek zdaje sobie sprawę, jaką tragedią jest wojna i jakie spustoszenie sieje w miejscach, w których się toczy i ludziach, którzy biorą w niej udział, w historii świata nie było bodaj dekady, w której nie doszłoby do przynajmniej jednego konfliktu zbrojnego. Setki tysięcy ludzi – synów, córek, matek i ojców, traci życie w imieniu garstki owładniętych pragnieniem władzy elit, pozostających w bezpiecznych ścianach swoich willi. Historia ludzkości jest naznaczona krwią ofiar megalomanii, żądzy dominacji i chęci bogacenia się za wszelką cenę, a lista tych ofiar stale rośnie.
„Przerzut” Phila Klay'a jest świadectwem tego, co dzieje się na frontach wojen w Iraku i Afganistanie. Stanowi zbiór opowiadań, których narratorami są żołnierze, próbujący uporządkować w swojej świadomości to, w czym uczestniczyli. Choć ten, kto nie był na misji, nie będzie w stanie zrozumieć, z czym muszą się mierzyć bohaterowie książki, autor próbuje mimo wszystko przybliżyć cywilom realia wojny i tego, co następuje po powrocie z frontu.
Na afgańskie i irackie fronty patrzymy oczami kilkunastu bohaterów, pełniących na misjach różne funkcje – od kapelana, poprzez pracownika administracyjnego, aż po tych, którzy brali czynny udział w walce. Niezależnie od pracy, jaką wykonywali podczas misji, ich powrót do domu był jednak w podobnej mierze trudny. Z miejsca, w którym prawo praktycznie nie istnieje, a jedynym imperatywem jest walka o życie, zostają na powrót przeniesieni do normalnego życia, w którym już nie umieją się odnaleźć.
Phil Klay, sam będący weteranem piechoty morskiej, czerpie z własnych doświadczeń i dokładnie wie, o czym mówi, a co więcej, wie, jak to robić. W wojenną rzeczywistość przenosi czytelnika przede wszystkim za pomocą języka, jakiego używa. Jego książka jest przepełniona wulgaryzmami, wojskową terminologią i skrótami, które dla przeciętnego czytelnika nie będą zrozumiałe, z pomocą przychodzi jednak wykaz skrótów z końca książki. Widać, że język ten jest autorowi dobrze znany, a jego zastosowanie sprawia,że książka pozwala czytelnikowi jeszcze głębiej zanurzyć się w żołnierskiej rzeczywistości. Nie byłoby to jednak możliwe bez doskonałego przekładu Krzysztofa Cieślika, który znakomicie oddał klimat, o który chodziło autorowi.
Klay nie owija w bawełnę, w jego sposobie opisywania wojny nie ma egzaltacji ani rozczulania się. Jest tylko twarda rzeczywistość, w której pełni zapału chłopcy zaciągają się do wojska i jadą na misję, która zmienia ich na zawsze w złamanych, zniszczonych mężczyzn. To rzeczywistość, w której śmierć może dopaść w każdej chwili, w której obrazy z przeszłości dopadają znienacka wiele lat po misji, a do uszu docierają informacje o kolejnych kolegach, którzy polegli na froncie lub wrócili i sami zakończyli swoje życie. To także rzeczywistość, w której w równym stopniu duszą zarówno wyrzuty sumienia, że się kogoś zabiło, jak i niepewność, czy się to zrobiło, a to, co jest przyczyną poczucia winy, jest jednocześnie źródłem podziwu, pochwał i poklepywania po plecach.
Opowieść Klay'a to z jednej strony historia weteranów i tego, z czym się mierzą, a z drugiej opowieść o amerykańskim wojsku samym w sobie. Autor wytyka problemy amerykańskiej armii, jej biurokrację, bezsensowność niektórych działań i czynienie dowódcami ludzi, który nie powinni nimi być. Opowiadania Klay'a nie są jednak przy tym wyłącznie depresyjne i smutne. Choć umie on zawrzeć w krótkiej formie wiele emocji, sięga też często po dowcip. Nie próbuje jednak uczynić ze swojej książki manifestu ani odpowiadać na pytanie o sens wojny, choć jego bohaterowie się nad nim zastanawiają. Skupia się tylko na tym, aby z niemal reporterskim zacięciem, przedstawić historie zwykłych chłopców, którzy stali się żołnierzami.
Książka Klay'a przeczy wizerunkowi żołnierza, jaki Amerykanie znają ze spotów zachęcających do zaciągania się do armii. Przypomina też, że za patetycznymi hasłami o obranie ojczyzny stoją dramaty pojedynczych ludzi, kładzionych na ołtarzach w imię partykularnych interesów. Autor zdecydował się odsłonić emocje tych, którzy zwykle nie chcą ich pokazywać. Tym samym zaś jeszcze dobitniej pokazał, jak ogromne szczęście mają ci, którzy żyją w czasach pokoju.