Kozel
-
Mam za sobą lekturę dwóch tomów Galerii Romana Telecha i, niestety, nie jestem w stanie uznać tej lektury za szczególnie udaną. Tym bardziej dziwi zatem, że autor pokusił się o stworzenie jeszcze dwóch kolejnych części, opartych na identycznej konwencji i tak naprawdę nie wprowadzających kompletnie niczego nowego do tematu.
Opis wydawniczy deklaruje, że czytelnik staje przed podróżą w nieznane. Mogę się z tym stwierdzeniem zgodzić o tyle, iż rzeczywiście Telech wprowadza nas w swego rodzaju eksperyment oparty na przeskokach w czasie i miejscu. W jednym momencie, wraz z bohaterami, rozkoszujemy się urokami Lwowa, by za chwilę przenieść się do pociągu, który stację końcową ma… w Toronto.
Jeśli ktoś miał okazję zapoznać się z moimi recenzjami dotyczącymi Galerii 1 i Galerii 2, ten wie, pozostałym zaś wyjaśnię, że nie jestem fanką chwytu literackiego, na który zdecydował się autor i z którego konsekwentnie korzysta przez wszystkie części napisanego cyklu. Galeria stanowi zbiór krótkich obrazków, scenek, fragmentów w życia, zestawionych obok siebie i w żadnym momencie ze sobą nie powiązanych. Jedyną zgodność stanowią bohaterowie, którzy sporadycznie powracają, mimo czasoprzestrzennych przeskoków.
Autor chciał – prawdopodobnie, gdyż nie dotarłam do żadnej jego wypowiedzi – zaskoczyć formą, nawiązać do swoich literackich mistrzów z Cortazarem na czele, popisać się warsztatem pisarskim. W moim odczuciu nie udało się osiągnąć żadnego z tych celów. Otrzymaliśmy w zamian za to opowieść chaotyczną, sprawiającą wrażenie nieprzemyślanej, zwyczajnie męczącą czytelnika. Poza kilkoma interesującymi zdaniami w pamięci nie pozostaje nic poza wspomnieniami nudy i zmęczenia przy lekturze. Mam wrażenie, że Galeria jest praktycznie o niczym.
Aby jednak nie pozostawić autora i czytelników recenzji z samymi negatywami, wskażę dwa plusy. Po pierwsze, pod względem pisarskim Galeria 3 jest jednak na odrobinę wyższym poziomie niż dwie pierwsze części tego cyklu. Przy odrobinie dobrej woli można tu dostrzec zalążek jakiegoś planu – podróży, przez którą chciał czytelnika poprowadzić Telech. A że zamierzenie to, przynajmniej moim zdaniem, nie powiodło się, to już inna kwestia.
Po drugie, po raz kolejny wypada wspomnieć o niezłej sprawności językowej autora. Udowadniają ją różnego typu wstawki językowe, zabawy składnią oraz wielka lekkość słowotwórstwa, czerpiąca z kilku źródeł. Szczególne miejsce zajmuje wśród nich, rzecz jasna, język łemkowski. Autor jest członkiem Zjednoczenia Łemków w Polsce i wielkim orędownikiem relacji polsko-ukraińskich. Co ciekawe, Galeria ukazała się początkowo w dwóch tomach i właśnie w języku ukraińskim. Roman Telech ponadto przez pewien czas mieszkał w Kanadzie. O tych aspektach biograficznych piszę nie bez powodu. Rzutują one bowiem – i to bardzo pozytywnie – na język, którym posługuje się pisarz.
Czy wobec tego, reasumując wszystko, o czym napisałam wyżej, mogę polecić lekturę Galerii? Mimo wszystko, nie. Sądzę, że napisanie całkiem sporej objętościowo książki o niczym naprawdę może stanowić wyzwanie. Oczywiście, gusta są różne i nie przeczę, że w bardzo szerokim gronie moli książkowych znajdą się i tacy, którzy uznają omawiany tytuł za inspirujący, odkrywczy, zagadkowy. Dla mnie jest to po prostu szczególna forma pamiętnika, strumień świadomości, szczególnego rodzaju esej. Krótkie opowiastki nie wprowadziły mnie jednak w stan intelektualnej zadumy, a raczej zmęczyły i znużyły.
Dopowiem tylko, że nie sądzę, aby to była kwestia przyjętej konwencji literackiej, gdyż choćby twórczość Cortazara, do której tak często odwołuje się Telech, bardzo lubię i cenię. Mój kłopot z przyswojeniem treści dotyczy więc tej konkretnej pozycji.
Monika
-
Wprowadzając się w drugą część "Galerii" Romana Telecha, nie mogłam się oprzeć uczuciu ciekawości i niepewności. Już pierwsza część była nietypowym wyzwaniem, ale teraz oczekiwania były jeszcze wyższe, a zarazem obawiałam się powtórki z frustrującej doświadczenia poprzedniego tomu. "Galeria 2" zapowiadała się jako kontynuacja oryginalnej podróży w umysł autora, pełna inspiracji Julio Cortazara i jego słynnej "Gry w klasy".
Pierwszym spojrzeniem na tę książkę jest oczywiście podobieństwo do swojej poprzedniczki. To nadal zbiór krótkich scenek, obrazów i rozważań, a nie spójnej fabuły. Jednak tym razem odczuwa się pewien stopień bardziej spójnego przewodnictwa. Roman Telech zdecydowanie bardziej przykuwa czytelnika swoją myślą przewodnią, odwołując się do Cortazara w sposób bardziej bezpośredni.
Cortazar był mistrzem gry z czytelnikiem, a to doświadczenie polegało na prowadzeniu go przez historię w oryginalny sposób, gdzie fabuła była wyznaczona przez samą formę tekstu. Telech, przywołując to podejście, eksperymentuje z jeszcze większą dawką surrealistycznego zamieszania. Jakby Cortazar dostąpił wpływu od kogoś, kto dostąpił wpływu od niego samego.
Pozostając w duchu Cortazara, Telech nadal kieruje nas w głąb psychiki ludzkiej. W "Galerii 2" mamy wciąż mnogość tematów i refleksji, zaczynając od kobiet, poprzez naturę, aż po głębokie zagadnienia filozoficzne i egzystencjalne. Te scenki, choć pozornie oderwane od siebie, tworzą bardziej spójny obraz w porównaniu z pierwszym tomem. Możemy dostrzec, że autor bardziej celowo prowadzi nas przez swoje rozważania, choć nadal wymaga to od czytelnika pewnej elastyczności i otwartości na surrealistyczną narrację.
To co wciąż nasuwa się podczas lektury to pytanie o intencje samego autora. Czy Telech chciał jedynie zanotować swoje prywatne myśli i uczynić je dostępnymi dla publiczności, czy też próbował naśladować Cortazara i jego eksperymentalną formę? Wciąż pozostaje to zagadką. "Galeria 2" jest nadal chaotyczna, ale mniej frustrująca niż poprzednik. Pozostaje wyzwaniem, które niekoniecznie skierowane jest do każdego czytelnika.
Jednak warto zauważyć, że Telech ma niezwykłą zdolność tworzenia nowych słów i wyrażeń. Ta mieszanka języków, od polskiego po ukraiński, tworzy fascynujący i bogaty tekst. Znajdziemy tu elementy, które pobudzają nasze zmysły i pozostawiają wyraźne wrażenie, choć kontekst jest nie zawsze jasny.
"Galeria 2" to z pewnością wyzwanie intelektualne i literackie. Dla niektórych może to być nieodgadniony rebus, ale jednocześnie jest to literatura, która zachęca do refleksji i poszukiwania sensu w chaosie. Roman Telech kontynuuje swoją eksplorację wewnętrznego świata, zostawiając nas z pytaniami, które nie zawsze doczekają się odpowiedzi. To literatura dla tych, którzy cenią niekonwencjonalność i otwartość na eksperymenty w literackim świecie.