Inka
-
Przy spotkaniu z tą książką można zastosować różne techniki. Czytać klasycznie: od początku do końca. Czytać z fantazją: wybierając co atrakcyjniejsze rozdziały. Albo „czytać” najpierw ilustracje. Materiał graficzny zgromadzony przez autora i Wydawnictwo Novae Res jest imponujący. Już sama soczysta, tytułowo „nostalgiczna” okładka kusi. A kilkustronicowe kolorowe wkładki ze zdjęciami zachęcają dodatkowo. Tekst przecinają również czarno – białe fotografie i szkice: budynków, ludzi, dokumentów życia społecznego, kościołów, cerkwi, dworów, cmentarzy, malowideł.
Książka Adama Wiesława Kulika nie jest literaturą stricte podróżniczą, choć autor zabiera czytelnika na rowerową wycieczkę po terenach dawnej Rzeczpospolitej, a sama publikacja ma kształt przewodnika turystycznego. Oprócz wiedzy historycznej dużo miejsca poświęcono na osobiste refleksje pisarza (absolwenta filologii polskiej UMCS, dziennikarza, poety, reżysera) i czasem gorzkie, a nawet kontrowersyjne uwagi dotyczące trudnych stosunków polsko – ukraińsko – rosyjskich.
Intencją Kulika jest odmalowanie wszelkich kolorów pogranicza, kresów. Stąd skupia się na terenach Zamojszczyzny, Roztocza. I dalej – Ukrainy, Litwy, Białorusi. Odsłania różnorodność historii, dorobku kultury, mentalności, języka. Ich ideologiczne, symboliczne oraz użytkowe znaczenia.
We wstępnych uwagach ubolewa także nad złym stanem zachowania zabytków, z których część, jeśli nie zniszczona całkowicie, to na pewno z wyraźnymi śladami zaniedbań. Głównie na poziomie administracyjnym. Cytując: „(…) gmina powinna o tym pomyśleć pierwsza. Ale jak znam urzędasów… nie pomyśli!”.
Wędrówka rozpoczyna się na pograniczu Zamojszczyzny. Konsekwentnie dominuje relacja pierwszoosobowa, w której znaleźć można sporo wątków autobiograficznych, cytatów literackich i naukowych świadczących o erudycji pisarza. Punkt wyjścia – pałac w Łabuńkach. Historia rodzinna właścicieli i budynku. Autor nie stroni również od wzmianek o mordach na Polakach dokonywanych przez ukraińskie oddziały UPA, choć wydarzenia te, jeszcze kilkanaście lat temu należały do kręgu tematów zakazanych.
Dosyć obrazowo przedstawia także trasę swoich peregrynacji: „Przy stacji benzynowej nie skręcamy ostro w prawo (…) lecz wjeżdżamy w drugorzędną drogę” lub: „Lubię woń nagrzanego przez słońce starego, poszarpanego asfaltu” – relacjonuje. Teksty wzbogaca wspomnieniami (często w formie dialogu) mieszkańców wybranej miejscowości oraz danymi statystycznymi.
Z Komorowa przenosi czytelnika do Siemierza, kreśląc przy okazji portret Bronisława Przyłuskiego, międzywojennego poety, dramatopisarza, aktora, ale i drukarza. Następnie galicyjskiego Wożuczyna, rozpisując obszernie dzieje majątku, zmieniających się właścicieli, kościoła datowanego na XIV wiek, młyna, czy cukrowni. Nie brak przy tym rozbudzających wyobraźnię anegdot przekazywanych z pokolenia na pokolenie, a także faktów z „trudnej” relacji polsko – sowieckiej.
W Grodysławicach odwiedzamy, z kolei, dobra brata Aleksandra Fredry, hrabiego Edwarda, a w Łaszczowie majątek Szeptyckich skoligaconych ze słynnym artystą Franciszkiem Starowieyskim, zniszczoną synagogę, kolegium jezuickie. I konsekwentnie autor książki przytacza kolejne przykłady bestialskich zbrodni ukraińskich „partyzantów” podczas II wojny światowej. Mierzy się z opiniami: „zbrodniom UPA na Polakach dorównują zbrodnie AK wobec narodu ukraińskiego”.
Nowosiółki i Poturzyn poznajemy dzięki interpretacji zachowanych zdjęć i dokładnie rozrysowanej topografii terenu oraz… wizycie Fryderyka Chopina, a Gródek nad Bugiem – za sprawą słynnych odkryć archeologicznych. To w pobliskiej Masłomęczy przez kilkanaście lat profesor Andrzej Kokowski prowadził badania nad kulturą Gotów.Hrubieszów, Chełm, Tomaszów Lubelski – kolejni świadkowie nacjonalistycznej polityki rosyjsko – ukraińskiej.
Dla urozmaicenia: cytaty z Mołotowa i Chruszczowa (którego – nota bene – żona pochodziła z Wasylowa położonego na ziemi zamojskiej). Myców – piękna cerkiew oraz kaplica, ale i porażające porównania banderowców do „wojowników ISIS”.
Tarnoszyn, Chłopiatyn, Budynin, Korczmin, Szczepiatyn – kolejne symbole Wołynia. Miejscowości z własną, wyjątkową historią i traumą wojenną odciśniętą na ludziach i na zabytkach. Ulików, Dyniska, Magdalenka, majątki Skolimowskich przedstawione są natomiast w kontekście twórczości malarza Artura Grottgera. Po wątku historycznym Kulik, dla odprężenia, wprowadza zawsze elementy obyczajowości, akcenty ze świata sztuki, literatury.
Podrozdział Na dawnej granicy. Pomiędzy Kongresówką a Galicją przytacza pobyt w Jarczowie, Jurowie, Żurawcach, Wierzbicy i Korniach. Przed oczami czytelnika przewijają się kolejne cerkwie, kościoły, archiwalia.
Roztocze: Hrebenne, o którym głośno ostatnio w kontekście wojny w Ukrainie jako przejściu granicznym, tutaj opisane przez pryzmat pięknych ikon „okien na świat niebiański”, dworu Sapiehów, fajansarni w Siedliskach i Lubyczy, manufaktury porcelany w Tomaszowie Lubelskim. Są też relacje z Bełżca naznaczonego obozowym piętnem. Kresy mają też smak Lipska w rozlewisku Tanwi. Roztocze – bardziej „polskiego” Suśca, Szczebrzeszyna czy Zwierzyńca. Tu spotykają się przedwojenni Żydzi, Polacy, Ukraińcy, choć ich relacje nie są łatwe i przyjazne. Prawosławie, judaizm, katolicyzm, różne wyznania, odmienne narodowości, język, kultura. Adam Kulik w swojej pracy znalazł miejsce dla wszystkich i na wszystko.
A gdzie są tytułowi unici, chrześcijanie pod chorągwią katolicko - prawosławną? Wszędzie!
Jedynym utrudnieniem podczas czytania tej obszernej, prawie sześciuset stronicowej publikacji jest brak spisu treści dającego poglądowy zarys chronologii opowiadania.