Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Przeprowadzki

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 3 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Przeprowadzki | Autor: Jola Czemiel

Wybierz opinię:

Doris

       „Przeprowadzki” Joli Czemiel to kolejna ze wszech miar interesująca minipowieść od wydawnictwa Seqoja. Lena i Patryk są małżeństwem, któremu szczęścia i zgodności charakterów zazdroszczą wszyscy znajomi i chętnie grzeją się w cieple ich uczucia. Para idealna. Okazuje się jednak, że istnieje prawda zewnętrzna i ta, prawda prawdziwsza, nieudawana, wewnętrzna, którą nie zawsze w porę dostrzegają nawet sami zainteresowani.

 

       Pewnego dnia Lenka ma dość niedomówień, tajemnic, jakiegoś biernego zawieszenia w związku, w którym zbyt wiele kwestii odkładanych jest na później, a „zagłaskiwanie kota na śmierć” przestało działać. Wyjmuje zza szafy dwie rodzinne, pamiątkowe walizki i bez pożegnania, bez jakiegokolwiek wcześniejszego ostrzeżenia, po prostu wyjeżdża. Zdaje się na żywioł, jedzie przed siebie, chcąc zatrzeć za sobą ślady i zacząć wszystko od nowa. Właśnie między innymi tej radosnej spontaniczności brakowało jej w życiu z Patrykiem. Do tej pory powieść zdaje się być niezłą co prawda, ale zwykłą obyczajówką, do jakich już przywykliśmy. Teraz dopiero zacznie się prawdziwe zawirowanie, zaskoczenie i pomieszanie gatunków literackich. Dla nas zaś ból głowy i niezła próba ogarnięcia całości.

 

       Autorka, Jola Czemiela, nie kryje, że opowieść jest współczesną wersją mitu o Orfeuszu i Eurydyce. Daje nam też wyraźne doń odniesienia, zarówno jeśli chodzi o losy bohaterów, przeróżne nazwy własne i ogólne przesłanie. Patryk nie ustaje w poszukiwaniach żony. Gdy policja nie daje mu wiary, zatrudnia prywatnego detektywa o cudnym pseudonimie – Cogito. I fakt, detektyw Cogito myśli analitycznie i dynamicznie działa, co przekłada się oczywiście na wyniki.

 

       Czemuż ta miłość nie mogła trwać, czemu nie przetrzymała kryzysu? I tutaj współczesny wątek wybrzmiewa bardzo mocno i daje nam do myślenia. Czyżby małżonkowie znali się już tak dobrze, osiągnęli taki stan symbiozy, że rozmowa stała się zbędna? Ich życie przebiega w ciszy albo wśród utartych, codziennie powtarzanych frazesów i gestów. Zawsze miłych, zawsze słodkich, no, może oprócz jednego razu, który wymknął się Patrykowi spod kontroli… A mogliby tyle jeszcze sobie opowiedzieć, na tyle sposobów się poznać. Bo nie wiedzą o sobie nic więcej, ponad to, co w pełnej świadomości i po starannym ocenzurowaniu sobie przekazali.

 

       Przed czym więc ucieka Lena/Eurydyka? Może nawet nie zdaje sobie sprawy, że przed nieuchronnym obnażeniem się właśnie, przed pokazaniem wszystkich swoich ran i blizn z dzieciństwa, o których z całych sił pragnie zapomnieć, przykryć je świeżą skórą. Podobnie Patryk nie wspomina o tym, co go najbardziej boli, czego nie może sobie darować. Jakie więc szanse ma związek dwojga ludzi, których rozmowa nie była, bo i nie mogła być szczera? Można więc zrozumieć i ucieczkę Leny, i pogoń Patryka za żoną, jego miłość i poczucie winy.

 

       Ponieważ sama Lena boi się otworzyć pewne sekretne, pozakluczane szuflady, musimy zajrzeć do nich w inny, przemyślny sposób. I tak zaczyna się najciekawsza i najbardziej inspirująca część książki, przez którą po prostu płyniemy, skacząc niekiedy zgrabnie z jednego podrzuconego nam kamyka na drugi, czasami zaś myląc trop i machając bezładnie rękoma, zwiedzeni przez autorkę. To surrealizm pomieszany z horrorem, thrillerem i powieścią sensacyjną. Przemykają tu dilerzy, zachowujący się nader podejrzanie kelnerzy, dziewczyny wyrwane ze szponów sekty, porwani ludzie, dzieci poddane przemocy i kobiety wykorzystywane seksualnie. Tajemniczy Hades, miejsce uwięzienia Leny i innych, drzwi, lustra przez które przechodzi się dalej i dalej… korytarze niczym labirynty i pokoje bez okien. Co z tego jest prawdą, a co iluzją wygenerowaną przez zmęczony lub też zainfekowany umysł, czy podświadomość, pragnącą wyrzucić z siebie niechciane treści?

 

       Sny to miejsce, gdzie może zadziać się wszystko, co tylko uwolni nasz niepilnowany, odpoczywający umysł, a czego sami nigdy nie spuścilibyśmy ze smyczy. Tak też dzieje się i tutaj. Sen naturalny, śpiączka farmakologiczna, odurzenie narkotyczne – cokolwiek to jest, daje nam mnóstwo nowych wskazówek i tropów. Jednak to plątanina obrazów, często symbolicznych, związanych z mitologią, nadnaturalnych, nie do wytłumaczenia zgodnego z naszą wiedzą i logiką. Dlatego też łatwo tu zabłądzić, o co stara się też Jola Czemiel, która niczego nam nie ułatwia.

 

       Czym jest więc ów Hades, dokąd prowadzą ukryte drzwi, cóż tam robi Persefona owinięta w miękki szal. Pytań dużo, o odpowiedzi zaś niełatwo. Jednak wciąga nas ten oniryczny, szalony świat, w którym niewiele rzeczy jest oczywistych, część z nich rozmywa się, przemienia w coś zupełnie innego. Czuć wokół zagrożenie, które stale narasta, czuć też przenikanie się światów, a niekiedy nawet ich synergię. W końcu piekło istnieje też tu, na ziemi i czasem jesteśmy na nie skazani, jak grecka Persefona, ale, jak i ona, od czasu do czasu możemy je opuścić, odetchnąć świeżym powietrzem i miłością. Pakujemy więc symboliczne walizy i rozpoczynamy przeprowadzkę. Nie dla nas jednak niespokojne życie w drodze. Czy do podobnych wniosków dojdą też Lena i Patryk, czy uda im się wspólnie wepchnąć walizki głęboko za szafę?

 

       Wszyscy znamy zakończenie historii o Orfeuszu i Eurydyce. To jednak tylko inspiracja. Autorka może zrobić co tylko zechce, nie musi ściśle trzymać się mitu. Nie wiadomo, co postanowi, nie wiadomo, czy da parze jeszcze jedną szansę. Za to nam na pewno poddała wiele tematów do rozmyślań. Sprawdźmy więc, co kryją nasze walizki i zróbmy z nimi porządek.

enlili

  Ojej, jak mnie ta książka zmęczyła – to pierwsze, co przychodzi mi na myśl, gdy pomyślę o „Przeprowadzkach” autorstwa Joli Czemiel. Książeczka to niewielka, gdyż ma około stu pięćdziesięciu stron i w publikacji użyty został naprawdę duży font (co z kolei powoduje znaczące problemy przy składzie, i to niestety widać), więc teoretycznie lektura powinna zająć jeden wieczór, ale przeczytanie „Przeprowadzek” zajęło mi znacznie, znacznie dłużej. Nie była ona w stanie utrzymaćmojej uwagi na więcej kilka minut, skutkiem czego nie potrafiłam przeczytać więcej niż kilku stron, po czym zwyczajnie znudzona i nieusatysfakcjonowana odkładałam „Przeprowadzki” na później, by wszystko przy okazji owego „później” zacząć od nowa i powtórzyć błędne koło.

 

Ale, ach, jak ta książka mnie zachęciła swoim opisem: „Tajemnicze zaginięcie, Hades, skrzypce, stare walizki, prywatny detektyw, narkotyki oraz zwykła kawiarnia, która okazuje się być czymś zupełnie innym. Takie są karty, którymi gra się w wymyślną grę […]. Gra ma to do siebie, że czytelnik zawsze w niej wygrywa”. Musicie przyznać, że brzmi to wszystko zachęcająco. I to nie jest tak, że tego w książce nie ma, otóż przeciwnie – wszystko to dostajemy, tylko podane to zostało w jakiś mdły sposób, który zupełnie nie przypadł mi do gustu. O pomieszaniu narracji nie wspominając.

 

Faktycznie mamy dwoje głównych bohaterów, Lenęi Patryka, którzy z pozoru są udanym małżeństwem, parą idealną, której zazdroszczą wszyscy.Kobieta jednak czuje, że dusi się w związku, ma dość wypełniania schematu, ale ma też dość tajemnic i niedomówień, biernego trwania, zwyczajnej egzystencji.Wszystko jest w porządku do czasu, gdy kobieta znika bez żadnego wyjaśnienia. Zabiera ze sobą dwie walizki. Znika najpierw z życia Patryka, a potem ze świata.Oczywiście pojawia się tutaj wątek mitycznej pary – Orfeusza i Eurydyki – których nasi bohaterowie mają być uwspółcześnieniem. Ten koncept akurat na plus. Realizacja trochę gorsza.

 

Dodatnio ocenić mogę także problemy z dopasowaniem książki do określonego gatunku. Publikacji, które nie dają się skategoryzować, wrzucić do jednego gatunkowego worka w dwudziestym pierwszym wieku powstaje całkiem sporo (co sprawia, że mam dodatkowe tematy do nauki na zajęcia z teorii literatury, wielkie dzięki), lecz nie zawsze wychodzi do książce na dobre. Tutaj mamy do czynienia po części z kryminałem, po części z obyczajówką, po części z surrealistyczną opowieść, przetkaną nićmi oniryzmu, a po części – jak powiedziałam wyżej – z wariacją mitu o Eurydyce i Orfeuszu. Czy wychodzi to „Przeprowadzkom” na dobre? Cóż, tak, gdyby tylko – i powracam do clou całej sprawy – było to wszystko zaprezentowane w inny sposób.

 

Widziałam dość sporo pozytywnych opinii o tej książce, właściwie prawie wszystkie. Czy mogę krytykować książkę, która każdemu siępodoba? Pewnie, że mogę, ba, nawet powinnam. Ile ludzi, tyle opinii, a czytelnicy mają prawo poznać różne zdania. O to przecież chodzi w recenzjach. Tak więc: doceniam jeśli komuś publikacja się podobała, mnie ona nie potrafiła zachwycić i przekonać do siebie.

 

PS Książka stanowi idealne ćwiczenie do wyłapywania błędów, gdyż liczba zarówno błędów korektorskich, jak i błędów składu, jest zaskakująco wysoka, zwłaszcza biorąc pod uwagę niewielką objętość pozycji. Szukanie błędów było największą atrakcją.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial