Inka
-
Z klasykami i kanonami literatury, wbrew pozorom, sprawa nie do końca wydaje się jasna i klarowna. Niby ich strukturę i znaczenie ustalają wyższe reguły dogmatyczne, a jednak wrażenia mogą być ambiwalentne. Jak w przypadku odbioru każdego komunikatu. Wojna światów to przykład tej lektury, która wzbudza emocje do dziś. Mimo, że od czasu publikacji minęło ponad sto lat, tematyka poruszona przez Herberta George’a Wellsa i przetworzona przez filmowe adaptacje, nadal jest żywa, a forma zasługuje co najmniej na uwagę.
„Niezmiernie zadowoleni z siebie kręcili się ludziska po kuli ziemskiej (…) przejęci bowiem pewnością, że panują nad materią. Być może wymoczki obserwowane pod mikroskopem myślą tak samo”.
To profetyczne stwierdzenie otwierające fabułę dowodzi stylu, w jakim utrzymuje się jeden z pionierskich tekstów science fiction celujących w wykazanie skutków osiągnięć technologicznych, często połączonych z inwazją Obcych. Katastrofizm bez wątpienia widoczny jest i w Wojnie światów. Wykorzystał go również w 1938 roku Orson Welles w słynnych słuchowisku radiowym relacjonującym rzekomo autentyczny najazd kosmitów, którego emisja wywołała przerażenie. Z motywu przewodniego zaczerpnął także Steven Spielberg. TEN Steven Spielberg od E.T. i Bliskich spotkań trzeciego stopnia. Jego wersja Wojny światów z 2005 roku przenosi odbiorcę do czasów współczesnych i zmienia miejsce akcji z Wielkiej Brytanii na Stany Zjednoczone. Posługuje się całą paletą efektów specjalnych i nazwiskiem Toma Cruise’a.
Wracając do Wellsa. Powieść została podzielona na dwie części: Najazd Marsjan oraz Ziemię pod panowaniem Marsjan. Polski czytelnik warstwę fabularną poznaje za sprawą przekładu Stefana Barszczewskiego. Wszelkie archaizmy wynikają z dbałości o zachowanie pierwotnej formuły i konstrukcji tekstu. Stąd mała ilość dialogów, manieryczna stylizacja na ustępy paranaukowe, filozoficzne, kronikarskie, pamiętnikarskie i reportażowe. Takie zabiegi, z jednej strony – skracają dystans osobistymi spostrzeżeniami i monologami, z drugiej – wprowadzają obiektywny dokumentalizm. O wydarzeniach informuje pierwszoosobowy narrator: „(…) jestem człowiekiem o charakterze niezwykłym” – mówi główny bohater. I dopowiada: „My zaś, ludzie (…)”. Brak personaliów, nakreślenia konkretów ułatwia identyfikację czytelnika z postacią. Daje większe pole do interpretacji i oceny fabularnych rozwiązań.
Autor serwuje bardzo obrazowe, pełne konstrukcji przymiotnikowych, opisy. Bardziej lub mniej przekonujące, jak w charakterystyce Obcego: „(…) Były to ciała, a raczej tylko głowy (…). Każde z nich posiadało z przodu twarz, pozbawioną zupełnie nozdrzy (…)”. Czy w sugestywnie odmalowanym nastroju grozy, śmierci.
Oto na Ziemi, w okolicach Londynu, ląduje tajemniczy obiekt, z którego wydostaje się czarny dym i promienie gorąca. Pierwsza reakcja tłumu: ciekawość i zdziwienie. Marsjanie atakują i wysysają krew z ludzi. Wybucha panika na ulicach, dworcach, w porcie. Wszyscy rzucają się do histerycznej ucieczki. Zaczyna się walka o przetrwanie.
Wells, jak w innych swoich książkach: Wyspie doktora Moreau i Wehikule czasu pokazuje kondycję człowieka wobec zagrożenia i własnych słabości. Nakreślone przez niego sytuacje kryzysowe demaskują słabe punkty ludzi i są sprawdzianem człowieczeństwa. I nie jest to optymistyczna diagnoza. A raczej alegoryczna wizja socjologiczna społeczności samotnej, kruchej, która z pozycji kolonizatorów wykorzystujących słabszych, sama staje się zwierzyną łowną dla Marsjan. Wells odnosi się do pierwotnych zasad walki o przetrwanie. Dyskretnie nawiązuje do ekspansji białego człowieka w XIX wieku, wojen światowych w XX wieku i przyszłości ogarniętej nowymi technologiami niszczącymi tradycyjne układy i osiągnięcia cywilizacyjne.
Ten profetyczny ton utrzymany jest w kontynuacji, autorstwa Stephena Baxtera pod tytułem Masakra ludzkości, w której akcja toczy się czternaście lat od wydarzeń z Wojny światów.