Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Markon

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 4 votes
Akcja: 100% - 5 votes
Wątki: 100% - 5 votes
Postacie: 100% - 5 votes
Styl: 100% - 3 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 5 votes
Polecam: 100% - 3 votes

Polecam:


Podziel się!

Markon | Autor: Kacper Haraburda

Wybierz opinię:

Klaudia Bacia

  Nigdy nie byłam wybrednym czytelnikiem i kompletnie nie miało dla mnie znaczenia, czy autor jest debiutantem, książkowym starym wyjadaczem czy osobą, która na koncie ma napisanych powieści tylko dwie. Czytałam książki każdego, byle miały one interesujący opis

 

i przyciągający tytuł (okładka była na dalekim miejscu, choć aktualnie przyznaję się do bycia okładkową sroką). Przyznam jednak, że od jakiegoś czasu dość mocno selekcjonuję książki, które czytam, bo szkoda mi czasu na słabe lektury, jeśli w kolejce czeka tyle interesujących nowości. Mimo wszystko od czasu do czasu daję szansę debiutantom i ich pierwszym książkom, ale nie jestem dla nich specjalnie pobłażliwa.

 

Akcja książki siedemnastoletniego Kacpra Haraburdy dzieje się głównie w mieście Varnol w Czechach. I trup ściele się w niej gęsto, a przy rzeczonych trupach zostają odnalezione karty. Bohaterowie „Markona” muszą wybierać pomiędzy prywatnym szczęściem a sprawami narodu. Markon, Hertek, Putter, Hanna, Grymir, Celina, Leon, Daniel, Ersen, Kajom, Sabrianna, Jorasz, Farkin – każde z nich musi zdecydować, co będzie dla nich priorytetem.

 

„Markon” liczy sobie 144 strony, ale czyta się tę książkę bardzo szybko, ze względu na to, iż przyjęła ona formę scenariusza. Czy to dobrze? Niekoniecznie. Akcja, która opiera się w 99% na dialogach sprawia, że nie byłam w stanie dobrze poznać żadnego z bohaterów, a co za tym idzie – żadnego polubić. Nie byłam w stanie wyobrazić ich sobie także jako zwykłych ludzi, tego, jak wyglądali czy jak się poruszali. Do tego ciężko było czasem rozróżnić kto jest kim, choć na plus jest to, że na początku książki został umieszczony spis postaci. Miałam od czasu do czasu wrażenie, że Kacper Haraburda inspirował się współczesnymi postaciami znanymi nam głównie z telewizji. Czy to było słuszne? Nie wiem, mam nadzieję, że kiedyś się dowiem. Szkoda też, że nie został zrobiony żaden opis miejsc, które odwiedzamy np. sala tronowa, jadalnia czy okolice zamku. Może niektórzy nie lubią tego typu opisów, ale to właśnie one sprawiają, że czytelnik jest w stanie zwizualizować sobie wszystkie wydarzenia, a nie mieć wrażenia, że słucha czyjegoś opisu rozmowy obcych ludzi.

 

Mam problem z językiem tej książki. Mając w głowie, że autor jest siedemnastolatkiem dziwnie brzmiały próby odwzorowania archaicznego języka. Bardzo sztucznie i nienaturalnie, nie podobało mi się to.

 

Nie chcę być bardzo krytyczna, w końcu autor wchodzi dopiero w literacki świat, a niewielu takich młodych ludzi wychodzi ze swoimi utworami dalej poza szufladę, jednak zastanawiam się, czy nie byłoby lepiej, gdyby Kacper Haraburda najpierw skorzystał z serwisów do publikowania tekstów albo pisał bloga. Fajnie, że (jak sam w podziękowaniach wspomina) rodzice wsparli jego pasję i spełnili marzenie o wydaniu książki, ale myślę, że lepiej najpierw podszlifować warsztat i poznać opinię szerszego grona czytelników, a dopiero później wydawać je w papierowej formie. Mimo to, gdybym jeszcze kiedykolwiek (a zgaduję, że tak właśnie będzie) jeszcze kiedyś trafiła na jakąś jego książkę to przeczytam, choćby po to, by zobaczyć postęp, jaki zrobił, ponieważ jestem pewna, że takowy będzie.

 

Nie wiem, czy mogę polecić tę książkę, ale na 100% Wam jej nie odradzam. Warto ją przeczytać, choćby po to, żeby się przekonać, że nastolatkowie mają pasje i dążą do spełnienia marzeń.

Litera T

  Zapraszam na podróż do czeskiego zamku w którym za sprawą tali kart( i nie tylko) ważą się losy bohaterów, ich ojczyzny oraz wyznawanych ideałów. Po komnatachoprowadzi nas młody, debiutujący autor, Kacper Haraburda. Jak sprawdził się w roli pisarza i dlaczego praca recenzenta bywa nieprzyjemna? Tego wszystkiego dowiecie się z tekstu.

 

Jako miłośnik książek, filmów, seriali, gier, muzyki, obrazów, kobiet oraz w zasadzie wszystkiego co można skonsumować za pomocą zmysłów, zawsze gdy rozpoczynam przygodę z nowym dziełem, życzę sobie jak najlepszej zabawy! Po części wynika to z egoistycznej potrzeby, przyjemnie spędzanego czasu, a po części z szacunku do twórców. Wierzcie, bądź nie, ale gdy w książce znajduję znacznie więcej minusów niż plusów, tracę zapał do pisania. Tym bardziej należy docenić każdą krytyczną uwagę na jaką natraficie. Zaczynamy!

 

„Markon” to dramat o problematyce typowej dla gatunku. Tytułowy bohater zmagając się z własnym sumieniem postanawia zemścić się, wymierzyć „sprawiedliwość” wszystkim zdrajcom ojczyzny, niezależnie od poziomu spokrewnienia… Do czego krwawa krucjata zaprowadzi buntowniczego młodzieńca, tego naturalnie dowiemy się z książki.

 

Otrzymujemy mnóstwo pytań o honor, ojczyznę, zbrodnie, karę, rodzinę, zdradę i wiele innych zagadnień, które od wieków inspirowały pisarzy. Niestety autorowi nie udało się przenieść ciężaru poruszanych tematów. Postacie rdzewieją archetypami, w książce nie znajdziemy niczego świeżego. Jakby tego było mało wszyscy wysławiają się w ten sam sposób. Niezależnie od wieku, posady czy płci bohaterowie jak jeden mąż przemawiają do nas niczym nastolatkowie, sztucznie stylizowani na postacie z książki. Autor próbował braki warsztatowe oraz ubogie słownictwo przykryć losowo wrzuconymi do dialogów „niegdysiami” „bysiami” i innymi słówkami kojarzącymi się dawną, wyniosłą mową, ale w moim odczuciu, ów zabieg wyszedł fatalnie. Na przestrzeni kilku wersów obok siebie stoją zwroty z korytarzy szkolnych oraz pseudo patetyczne, klejone na siłę pojedyncze zdania. Przez cała lekturę zastanawiałem się, dlaczego żaden redaktor nie odradził pani Kacprowi formy dramatu. Gatunek, którego siłę stanowią pisane z pasją monologi, odzwierciadlające emocjonalne burze postaci, nie należy do najprostszych, ba! Wymaga pisarskiego kunsztu oraz nieuchwytnego dla wyrobników polotu. Pytam raz jeszcze, gdzie był korektor? Zanim przejdę dalej, wspomnę jeszcze o wierszach. Cechują się brakiem rytmiki, wynikającym z „rymowania na siłę”.

 

Pomysł na fabułę oceniam na dobry, niestety wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Bohaterowie podejmują mnóstwo niedorzecznych decyzji. Dochodzi do wielu bezsensownych zdarzeń, co więcej postaci w okrutnie sygnalizowany sposób, lubią przypominać czytelnikom, co robią i dlaczego, tłumacząc w dialogach aktualne wydarzenia. Za dużo ekspozycji.

 

Próby budowania napięcia, próby zaproszenia do dramatu patosu, nieudolne. Po części winę ponoszą infantylne dialogi, po części bezpłciowe postacie. Fabuła nieprzejmująca, akcja bez tempa. Realia historyczne potraktowane po macoszemu. Osoby zwracające uwagę na pieczołowitość z jaka pisarz tworzy swoje dzieło wyłapią ogrom nieścisłości.

 

Na koniec zostawiłem plusy, którymi chce zakończyć. Przede wszystkim gratuluje napisanie książki w tak młodym wieku. W tekście znalazłem potrzebę literacką, wynikająca ze sporej wrażliwości, a od tego zaczynał każdy pisarz! Udało się też przechwycić kilka zgrabnych wątków. Dla przykładu: Kajom za zło, które spotkało córkę obwinia sztylet. Zupełnie nie zauważając, iż czynnikiem decydującym o losie córki były jego przekonania. Pięknie napisane! Co więcej „Markon” ma przebłyski, świadczące o talencie autora.

 

Gorąco zachęcam do dalszego pisania, z chęcią przeczytam kolejna książkę, zaś instynkt podpowiada mi, że kolejną recenzję napiszę w dużo lepszym nastroju.

Mamaczyta

  Potrzeba sporo odwagi by wyciągnąć tekst z szuflady i pokazać go światu. Tym większej odwagi jeśli ma się siedemnaście lat. Tyle właśnie liczy sobie autor książki, którą miałam okazję ostatnio przeczytać, Kacper Harabuda. Niewielki format, zaledwie 123 strony dramatu, a jednak sporo treści. I to treści bardzo krwawej.

 

Problem władzy to temat, który dotyka ludzi wszystkich epok. Walka o władze zawsze będzie okupiona czyimś cierpieniem. A walka o wolność wymaga ofiar. Bohaterowie tego dramatu muszą ocenić czy są w stanie złożyć ofiarę z siebie czy też wykorzystają swoją przebiegłość by tylko zyskać na zaistniałej sytuacji, a może ich działanie to rzeczywiście miłość do ojczyzny?

 

Główny bohater dramatu to tytułowy Markon, syn przywódcy czeskiego miasta Varnol. Przez całe życie chłopaka trwa wojna, nauczony on został patriotyzmu i oddania się ojczyźnie. Wie, że dla Czech poświęciłby wszystko, nawet... cudze życie. Markon to bohater tragiczny, musi dokonać wyboru, tym trudniejszego, iż ma świadomość, że od raz podjętej decyzji nie będzie odwrotu.

 

Mieszkańcy zamku są różni mamy tutaj dowódcę miasta, jego rodzinę, podległych mu żołnierzy, służących. W dialogach jednak zupełnie nie wyczuwa się hierarchii, postacie rozmawiają ze sobą jak równy z równym. Użyte słownictwo odpowiednie jest raczej do nastoletnich przepychanek, takie dosłownie przerzucanie się zdaniami i wyzwiskami, które w odbiorcy budzą zażenowanie, a nie emocje. Brak tutaj wystylizowania języka by był odpowiedni do epoki, w której została obsadzona akcja.

 

Autor główny nacisk położył na dialogi, wszakże są one podstawą dramatu, ale warto przy wyborze tego gatunku rozbudować didaskalia. To one pobudzają wyobraźnię, są sugestią, pomagają lepiej zrozumieć treść. To one osadzają bohaterów w przestrzeni. Dialogi są, ale dramat charakteryzuje się też licznymi monologami, w których główny bohater próbuje zmierzyć się z rozterkami, dwoma równorzędnymi racjami. Tutaj mamy tylko jedną taką dłuższą wypowiedź, ale nie wzbudza ona oczekiwanych emocji. Wynurzenia bohatera zostały przedstawione w formie rymowanej co nieco popsuło efekt. Tempo akcji nie zostało rozłożone równomiernie, przez co przez niektóre fragmenty się brnie, a inne czyta się bardzo szybko.

 

Myślę, że dla czytelników, którzy są w wieku autora wprowadzający rys historyczny byłby na prawdę pomocny. Określenie epoki, sytuacji politycznej (nawet jeśli fikcyjnej), po prostu jasne określenie czasu byłoby dobrą wskazówką do interpretacji utworu. Oczywiście możemy mówić o pewnej ponadczasowości ale w odniesieniu do konkretu pewne zachowania byłyby bardziej zrozumiałe. Wybór dobra jednostki czy dobra narodu? Mając w ręce całą talię kart, którą wręczył ci los możesz decydować.

 

A karty są tutaj ważnym elementem fabuły. Pomagają wymierzyć karę za grzechy przeciwko ojczyźnie. Samozwańczy sędzi i kat podkreśla swoją role powtarzając zdanie „wina wystąpiła, kara wyrównała”. Jednocześnie samemu nie dostrzegając, że nie ma usprawiedliwienia dla jego czynów.

 

Okładka wpisuje się w obecny trend, osobiście sama uwielbiam graficzne okładki. Do treści pasuje idealnie. A żółty kolor z pewnością ją wyróżnia i przyciągnie wzrok w księgarni czy bibliotece.

 

Autor postawił pierwsze, może niepewne, nieidealne kroki w świecie literatury, ale myślę że ma potencjał. Kacper Haraburda ma mnóstwo czasu by podszkolić warsztat, jestem zdania, że jeszcze o nim usłyszymy. Życzę powodzenia przy pracy nad kolejnymi utworami.

Uleczkaa38

 Pisać każdy może - i dobrze, bo to coś pięknego, magicznego, wyjątkowego. Jednakże pojawia się pytanie, czy należy od razu wydawać swoją twórczość, czy też być lepiej nieco poczekać - tak z korzyścią dla odbiorcy, jak i dla samego autora. Tak myśl naszła mnie po lekturze książki Kacpra Haraburdy pt. „Markon”, która ukazała się nakładem Warszawskiej Firmy Wydawniczej.

 

 To książka w niezwykle specyficznej, przypominające sceniczny dramat lub scenariusz, formie. Całość fabuły rozgrywa się w czeskim mieście Varnol, w który mieszka i żyje również główny bohater książki - tytułowy Markon. To właśnie on, jak i też kilkoro innych mieszkańców miasta i znajdującego się w nim zamku, będą musieli odnaleźć się w serii zagadkowych zabójstw, których sprawa pozostawia przy ofiarach karty... Tym samym rozpoczyna się gra, która będzie wymagać od bohaterów najtrudniejszych wyborów i największych poświęceń...

 

 Autor książki ma 17 lat... i to bardzo widać. Widać w sposobie formułowania tej opowieści, nieprzekonujących dialogach, czy też chociażby naiwności spojrzenia na to, czym jest życie i czym są ludzkie emocje. I to nie jest niczyją winą, gdyż po prostu do pewnych rzeczy - również i dobrego pisarstwa, trzeba po prostu dojrzeć. Jednakże jest to smutne, że oto po poznaniu tej książki wielu osób nie sięgnie już po kolejne dzieło tego młodego autora, które z pewnością będzie lepszym, dojrzalszym, ciekawszym...

 

 Problematyczną jest z pewnością sama konstrukcja tej opowieści, oparta na krótkim zarysie miejsca rozgrywania się danego aktu oraz tylko i wyłącznie dialogach. I choć z założenia taki koncept jest ciekawym i czymś nowym..., to jednak wywołuje on u czytelnika pewne poczucie chaosu, zagubienia, ale też i wspominanej już nienaturalności. Bo naprawdę trudno jest zbudować intrygę - z zabójstwami, zdradami i namiętnościami w tle, która opiera się na samych rozmowach bohaterów, po prostu trudno.

 

Jednakże nie jest też tak, że książka ta jest całkowicie i absolutnie złą. Otóż z pewnością warto docenić fabularną historię, która ma w sobie coś z klimatycznego kryminału, historycznego dramatu oraz obyczajowej opowieści, w której pojawiają się najmocniejsze z ludzkich odczuć. To ma prawo się podobać, aczkolwiek być może nie w takiej formie i takiej postaci, jaką zaproponował nam tutaj autor. I tu znów chciałoby się powiedzieć, że nieco więcej czasu, doświadczenia, być może kilka przydatnych uwag bardziej obeznanych z pisarstwem osób… i opowieść ta mogłaby być naprawdę lepszą. Czasami pośpiech popłaca, ale chyba jednak nie w pisarstwie…

 

Jeśli zapytalibyście mnie, czy poleciłabym wam sięgnięcie po ten tytuł, to mimo moich krytycznych uwag odpowiem, że tak. Poleciłabym z tego względu, iż każdej książce trzeba dać szansę, poznać ją samemu i wyciągnąć właściwie wnioski i przemyślenia po tym, gdy już dobrniemy do jej ostatniej strony. Wszakże nie wykluczone, że komuś z was opowieść ta się naprawdę spodoba i przyniesie mu wiele czytelniczej satysfakcji. W moim przypadku tak nie było, ale jak doskonale wiemy, o gustach się nie dyskutuje.

 

Książka Kacpra Haraburdy pt. „Markon”, to w mej ocenie pozycja rozczarowująca, niedojrzała i nie do końca przemyślana względem tego, jak ją przedstawić odbiorcy. W mej ocenie debiut autora wydaje się po prostu za wczesnym, gdyż siedemnastoletni człowiek zbyt mało wie o życiu i świecie, by mógł opowiadać o nim językiem literatury.

Literatka

  Dramat we współczesnej literaturze nie zajmuje miejsca na piedestale. Niewiele dramatów się wydaje, bo i niewiele się ich sprzedaje. Nic dziwnego, w końcu nie jest to najprzyjemniejsza w lekturze forma. Mimo to, zaskoczyło mnie, gdy zorientowałam się, że w ciągu ostatnich miesięcy przeczytałam co najmniej trzy tego typu utwory (zwykle wydawane w formie selfpublishingu lub przez niewielkie wydawnictwa) napisane przez młodych, zupełnie nie znanych pisarzy. Markon to debiut młodziutkiego autora – Kacpera Haraburdy. Założeniem było, jak mi się wydaje, stworzenie klasycznej intrygi w historycznej, zamkowej scenerii.

 

Autor, jak zapowiada okładka, w Markonie chce poruszyć temat władzy. Akcja skupia się wokół tytułowego bohatera – syna włodarza czeskiego miasta, który buntuje się przeciw swoim rodzicom oraz otaczającym go samozwańczym bohaterom i w imieniu ukochanej ojczyzny postanawia wymierzać sprawiedliwość.

 

Już sama sceneria i tematyka jasno dają nam do zrozumienia – mamy oto przed sobą współczesnego (choć historyzującego) Szekspira. Morderstwa, intrygi, rządza władzy… No właśnie. Pomimo zapowiadanego na okładce poruszenia tej tematyki, nie znalazłam jej tam zbyt wiele. Prawdopodobnie dlatego, że wszystkie wydarzenia osnute były wokół postaci Makrona, który, delikatnie mówiąc, nie wzbudził mojego zaufania osądami i któremu do końca nie ufam.

 

Siłą dobrego dramatu są postaci. No i tutaj niestety się zawiodłam – jedyną postacią, którą mnie zainteresowała był tytułowy bohater. Reszta skonstruowana była raczej bez polotu i na zasadzie dobierania odpowiednich dla zamysłu fabularnego klisz. Charakteru nie przydawał też im język, którym się posługiwali. Wszyscy wypowiadali się dokładnie tak samo (jedna z osób zaczynała co prawda swoje wypowiedzi wzywając Syna Bożego na daremno, jednak oprócz tego – zupełny brak zróżnicowania) i – co tu dużo mówić – kiepsko. Autor ewidentnie próbował stylizować język na ten używany w epoce, do której się odnosił (XV w.), jednak jedynym zabiegiem, jaki w tym celu zastosował, był szyk przestawny. I to często używany zbędnie lub nieprawidłowo. Niestety, językowo „Markon” mnie nie zachwycił. Dialogi często są sztywne i nienaturalne. I z tą nienaturalnością dochodzimy do kolejnej bolączki – ekspozycji.

 

Dobra ekspozycja to dla początkującego pisarza ogromne wyzwanie. Jak zasugerować relacje między postaciami, wydarzenia sprzed czasu akcji i sekrety bohaterów w ten sposób, by czytelnicy się domyślili? To nie jest łatwa sztuka. Poziom trudności rośnie jeszcze, kiedy poruszamy się w płaszczyźnie scenariusza lub dramatu. Autor nie może sobie pozwolić na najbardziej standardowe chwyty prozaików taki jak retrospekcja czy introspekcja narratora. Trzeba sobie radzić poruszając się jedynie w płaszczyźnie wymiany zdań między bohaterami. I na tym niestety młody autor poległ – ja, jako czytelniczka, już po pierwszych stronach wiedziałam jedno – że ludzie nie rozmawiają ze sobą w taki sposób, jak bohaterowie „Markona”.

 

Pojawiło się też niestety kilka nieścisłości – czy to jeśli chodzi o motywacje bohaterów, czy też o związki przyczynowo - skutkowe pomiędzy wydarzeniami. Najbardziej jaskrawym przykładem jest chyba moment, w którym jeden z bohaterów wchodzi do pomieszczenia, w którym siedzi dwójka zupełnie mu obcych ludzi. Jeden z nich wita go po imieniu i ściska, po czym zauważa, że nie mieli okazji spotkać się jeszcze osobiście. Skąd więc witający wiedział, kim jest przybysz? Albo coś mi umknęło, albo w XV wieku ludzie też wrzucali fotki na media społecznościowe…

 

Mimo wszystko, w tym dramacie widać bardzo duży potencjał – liczne odniesienia popkulturowe i kulturowe świadczą o tym, że autor bardzo wnikliwie obserwuje, a to pierwszy krok do wypracowania pisarskiego warsztatu. Spodobało mi się też zakończenie, które, mimo że dość sztampowe, na swój sposób było, cóż… niebanalne.

 

„Markon” pozostawił mnie z mieszanymi odczuciami. Bo choć próbowałam wyobrazić sobie, jak wyglądałby na scenie (bez tego trudno o rzetelną ocenę dramatu), to… nie mogłam. Wiele w tym tekście jest mankamentów i niedociągnięć i choć można by zrzucać to na karb młodego wieku autora, to lektura ta pozostawiła mnie z pewną refleksją: czy ten młody debiut nie był aby na pewno literackim falstartem?

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial