Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Tętniące Życie

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Tętniące Życie | Autor: Kim Ae ran

Wybierz opinię:

Doris

       Daesu i Mira to dwoje południowokoreańskich szesnastolatków, ich pierwsze zauroczenie i chwile bliskości owocują ciążą. Sytuacja po prostu książkowa, można by rzec, że już literacko wyeksploatowana. A jednak nic bardziej mylnego. Takiego wzruszającego dramatu dawno nie było mi dane przeczytać, a nazwisko pisarki z Korei Południowej podkreślam sobie gwoli zapamiętania, gdyż „Tętniące życie to dopiero pierwsza jej powieść wydana w Polsce. Liczę na to, że pojawią się kolejne.

 

       „Tętniące życie” jest opowieścią „o najmłodszych rodzicach i najstarszym dziecku.” Okazuje się bowiem, że Areum cierpi na progerię, rzadką chorobę powodującą szybkie starzenie się komórek. Od czasu Benjamina Buttonam którego znakomicie zagrał Brad Pitt, wszyscy już chyba wiedzą, co to za schorzenie.

 

       Areuma poznajemy, gdy ma 16 lat. Być może jest to jakaś ważna cezura dla autorki, owe 16-e urodziny. Tyle mieli też jego rodzice, gdy musieli wkroczyć w dorosłe życie. Jednak 16-letni Areum przypomina 80-letniego starca i przy swoim 33-letnim ojcu wygląda bardziej na jego dziadka niż syna. Całą historię poznajemy właśnie z jego perspektywy. Choć metrykalnie jest jeszcze dzieckiem, przeszedł już tyle, oswajając się z nieuchronnie nadchodzącym końcem, że nie tylko z wyglądu przypomina starca – ma również duszę mędrca.

 

       Od początku rzuca się w oczy jego wewnętrzny spokój i pogoda. Nie mogąc z racji licznych słabości i ograniczeń zajmować się całym mnóstwem ekscytujących rzeczy, jakie przynależą szesnastolatkowi, znajduje sobie zastępcze pasje: „człowiek jest zdolny do naprawdę wielu rzeczy, jeśli tylko wystarczająco długo będzie sam. Nie dlatego, że przybywa mu wtedy zapału, ale tylko dlatego, że trzeba czymś wypełnić czas.” Dla Areuma taką namiastką utraconego świata stały się książki. Pochłaniał wszystkie, od Flauberta przez Homera, na podręcznikach do nauki japońskiego skończywszy. Nie wszystko rzecz jasna pojmował. „Filozofia była dla mnie oczywiście za trudna i nadal nie rozumiem wielu fragmentów książek, ale potraktowałem je jak bardzo długie i piękne wiersze. Pomyślałem, że kwestie, których nie potrafię pojąć, któregoś dnia odnajdą mnie na mojej ścieżce życia i przywitają mnie ponownie.” To właśnie cały Areum. Dla niego zawsze szklanka jest do połowy pełna.

 

       Jego przyjście na świat wszystko zmieniło. W książce mamy próbkę doświadczenia rodzicielskiego, obraz rodziców i dziecka przeglądających się nawzajem w swoich oczach i uczących się od siebie wszystkiego, co najlepsze. „Dorastałem na wsi, wśród ludzi, którzy kochali, nie wiedząc, że to miłość, i troszczyli się o siebie, nie wiedząc, że to troska.

 

       Areum opowiada nam o sobie i o swojej rodzinie w specyficzny sposób, jakby z pozycji wszechwiedzącego narratora. Sceny z przeszłości rodziców, sprzed jego poczęcia, sceny z życia płodowego, których przecież nie można pamiętać. Być może autorka obdarowała go tak szerokim zrozumieniem i wiedzą, gdyż znajduje się on już na krawędzi życia i śmierci. Przy tym cierpienie uwrażliwiło go na człowieka, stworzyło jakąś dodatkową czakrę w jego chłonnym umyśle, która pozwala mu widzieć więcej i czuć mocniej.

 

       Areum wie, że musi się spieszyć, by zdążyć poznać historię swojej rodziny. Inni mają całe długie życie, by ją odkrywać, on zaś nie ma już czasu, musi rozgościć się w niej od razu. Zadaje więc pytania, często niewygodne, drąży, porównuje relacje obojga rodziców: „Ja nie stałem po żadnej stronie, ja stałem po stronie samej opowieści.” A opowieść musi być zupełna i prawdziwa, bo to ją chce chłopiec pozostawić po sobie rodzicom. Co czuje człowiek czekający już tylko na śmierć? A jeśli do tego jest zaledwie nastolatkiem? Areum wie, że z każdym miesiącem staje się starszy co najmniej o rok, wiedzą o tym także Mira i Daesu. To dla całej trójki ciężar ponad miarę. A jednak dźwigają go dzielnie.

 

       Tak więc „Tętniące życie” jest historią o miłości, o starości, umieraniu, o godzeniu się z losem. To odchodzenie przedwczesne, porażające swą nieuchronnością i cierpieniem. I samotnością rodziny w tym bolesnym procesie, nie ma bowiem grup wsparcia dla chorych na tak rzadkie schorzenia. Temat bardzo trudny i w przekazie i w odbiorze. Łatwo tu o przekroczenie pewnej granicy, uczynienie historii przegadaną, czułostkową, banalnie powielającą schematy. Autorce udało się tego uniknąć, wzrusza, ale daje też sporo do myślenia, pokazuje ogromną dojrzałość chłopca, w którym jednak niespodziewanie odnajdujemy w pewnych momentach wiele z dzieciaka. To taki młody dorosły, który wie, że musi stać się oparciem dla rodziców, by poradzili sobie z jego odchodzeniem, sam jednak też próbuje gonić swoje wygasające życie. Tyle jeszcze chciałby zrobić, tylu rzeczy doznać… Próbuje naczytać się na zapas, zasmakować alkoholu, z sukcesem dojść do ostatniego poziomu gry komputerowej i systematycznie spisuje rodzinną historię.

 

       Zaciskamy pieści, patrząc, jak rodzina nie ma wyjścia i musi sprzedać swoją prywatność, wystawić najbardziej intymne uczucia na widok publiczny, niczym klauni w cyrku, by zdobyć środki na dalsze leczenie chłopca. Robią to z wielkiej miłości, o której przed narodzinami Areuma nie mieli pojęcia, że w ogóle istnieje i może być tak wszechogarniająca.

 

       Podkreślona jest też rola literatury w życiu Areuma. To ona jest w dużej mierze jego nauczycielką, odkrywającą przed nim rozmaite aspekty życia, pokazującą mu świat, którego sam zwiedzić już nie będzie mógł, ale także odskocznią, miejscem, w którym się chroni. To jednak tylko chwilowa ucieczka, a przeznaczenie musi się dopełnić:

 

„Tata spogląda w moją twarz osiemdziesięciolatka.

Ja patrzę w trzydziestotrzyletnią twarz taty.

Naprzeciw siebie stają przyszłość, która nie nadchodzi,

i przeszłość, której nie można udźwignąć.

Pytamy siebie nawzajem:

Czy szesnaście lat to odpowiedni wiek, żeby zostać rodzicem?

Czy trzydzieści trzy lata to odpowiedni wiek, żeby stracić dziecko?”

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial