Mmichalowa
-
Przyznaję, że coraz częściej w ramach relaksu sięgam po fantastykę. Lubię zwłaszcza te pozycje, które w jakikolwiek sposób odnoszą się do mitologii. Daję jednak też szansę innym tytułom, a wśród nich znalazło się "Królestwo Trzech Śmierci". Kolejny raz na moją decyzję znaczący wpływ wywarł opis na okładce. Nie sposób nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że mało jest przecież książek, w których główna bohaterka pracuje w klubie ze striptizem. A może raczej: jest całkiem sporo takich książek, ale niewiele z nich można zakwalifikować jako fantastykę. Sam pomysł mi się spodobał, ale czy realizacja była równie dobra?
Całą historię poznajemy z perspektywy głównej bohaterki, Marabel. Dziewczyna tańczy w klubie i pewnie też przez to wykreowana została na silną postać kobiecą. Zdecydowanie " nie daje sobie w kaszę dmuchać". Już od pierwszych stron czytelnik ma możliwość zapoznania się z jej ciętym, sarkastycznym językiem. Od razu daje się także odczuć, że dziewczyna jest typem wojowniczki, która zdecydowanie zna swoją wartość. Rodzi to sporo konfliktów, bo niekiedy Marabel wchodzi w utarczki z własnym szefem, odmawiając występu dla niektórych z gości. Jedna z takich sytuacji jest zaczątkiem tej opowieści. Szef wymaga od niej, by wykonała taniec dedykowany dla grupy ważnych gości. Chociaż trzej mężczyźni, dla których miała zatańczyć naprawdę robią na niej wrażenie, dziewczyna odmawia wykonania zadania. Tym samym przypieczętowuję utratę pracy. W drodze do domu przytrafiają jej się, co najmniej dziwne zbiegi okoliczności. Ponownie trafia na mężczyzn, przed którymi miała wystąpić.
Nie chcę zdradzać najciekawszych elementów fabuły, natomiast muszę powiedzieć, że niemal na samym początku książki główna bohaterka ginie. I to jest moment, w którym zaczyna się według mnie ta ciekawsza część. Marabel trafia do wykreowanego przez autorkę świata pełnego fantastycznych istot. A w roli jej przewodników i towarzyszy występują trzej mężczyźni z klubu. Okazuje się, że są oni elfami. Co więcej, spokrewnionymi ze sobą. Jednakże świat, w którym obecnie znajduje się główna bohaterka, rządzi się nieco innymi prawami. Granice moralności można tam przekroczyć na wiele sposobów…
Momentami pozycja ta naprawdę mi się podobała. Były jednak chwilę, gdy zastanawiałam się, czy czytam fantastykę, czy może nieco oklepany erotyk? Generalnie seks w książkach mnie nie razi, ale chyba nie byłam przygotowana na to, że pojawi się w świecie skrzatów, elfów itp… na szczęście scen jest na tyle mało, że da się jakoś przeskoczyć te opisy. To również ta część książki, w której najbardziej odczuwalne jest zdezorientowanie bohaterki. Nie potrafi ona jeszcze do końca zrozumieć sytuacji, w jakiej się znalazła. W trakcie lektury daje się odczuć wypełniający ją strach. Chwilami wpada wręcz w przerażenie. Zwłaszcza wtedy, gdy zostaje świadkiem brutalnych sytuacji i krzywdy wyrządzanej innym mieszkańcom Królestwa.
Historia Marabel, a później również jej życia z elfimi braćmi, (którzy zresztą byli przystojnymi mężczyznami, co miało wpływ na wzajemnie relacje) była dla mnie literacko intrygująca. Oceniając całość mam jednak mieszane odczucia. Zastanawiam się, czy wszystkie elementy wykreowanego świata były naprawdę potrzebne? Trochę kusi mnie ponowne przeczytanie tego tytułu, ale z ominięciem relacji erotycznych. A jednocześnie teraz sięgając po każdą kolejną fantastykę, będę przygotowana na to, że być może autor zechce pomieszać wspomniane dwa gatunki…