Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Kwitnące Pomarańcze

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 4 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 5 votes
Postacie: 100% - 3 votes
Styl: 100% - 3 votes
Klimat: 100% - 3 votes
Okładka: 100% - 4 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Kwitnące Pomarańcze | Autor: Zuzanna Samolik

Wybierz opinię:

Agnesto

 Są książki, które każą na siebie czekać. Są, widzisz je, magnetyzują cię prostotą okładki ale jakoś odsuwasz je od siebie, bo coś ci w nich nie pasuje i nawet nie wiesz co. Czasem czujesz, że to nie jest ich czas, że to nie ich dzień, albo w tobie brak nastroju na nią. Czasem instynkt podpowiada, że czytanie teraz nie da ci odczuć tego smaku, jaki ona faktycznie ma. Że nie odbierzesz jej należycie i skreślisz niesłusznie. Dlatego każde odsuwanie po coś jest. Lecz powieść nie byłaby sobą, gdyby się skrzętnie skryła. Książka bowiem wyłazi zawsze na wierzch, jak literacka oliwa. Nie inaczej było u mnie z „Kwitnącymi pomarańczami” Zuzanny Samolik. Prosta okładka i oszczędność rysunków przyciągała mnie swoim kunsztem, dosłownie, a na siebie ta powieść musiała ... zasłużyć.

 

I zaczyna się wspaniale. Jest ona, Lia, dorastająca dziewczyna u progu dorosłości. Jest najbliższy przyjaciel od siedmiu lat, Emilio, dobry niczym brat. I pojawia się ona, zjawisko w ludzkiej postaci – Sienna. Dziewczyna znikąd, ulotna, jak mgła, choć twardo stąpająca po ziemi. Koło tej trójki toczy się fabuła „Pomarańczy”. Jest o ich marzeniach, smutkach i lękach. Jest ich przekraczanie progu między dzieciństwem, a dorosłością. Jest też i o uczuciach, czasem tych skrytych i nigdy niewyjawionych. I na początku zachłystujesz się tą powieścią. Dajesz się porwać autorce i czujesz w sobie jakieś literackie szczęście, bo odpoczywasz. Dosłownie, przy czytaniu tuli cię do siebie spokój i wyciszenie...

 

Ale, zawsze jest jakieś ale... Zabrzmi to nieco przewrotnie, ale ta powieść jest dwulicowa. Dlaczego? Trzymasz ją w dłoniach i głaszczesz przed czytaniem, bo i oprawa ładna i zachwyca oko i pokładasz w niej swe czytelnicze zapędy, bo w końcu płyniesz po jej stronach z rozkoszą ale to ... sukienka skrywająca brzydkie ciało. Im bardziej się zagłębiasz, tym... gorzej. Toniesz w niepotrzebnych słowach i dywagacjach, które nie mają zbyt wiele wspólnego z treścią i zastawiasz się, po co autorka je tu umieściła.

 

Do sześćdziesiątej strony zachwyca i porywa - bezsprzecznie. Jesteś urzeczony lekturą "Kwitnących pomarańczy", bo oto nagle okazuje się, że książka polskiej autorki jest tak osadzona we włoskim klimacie, że czujesz się niemalże Włochem. Czujesz atmosferę tej swobody i gorąca i rozsmakowanych w życiu i potrawach ludzi. Lecz po setnej stronie wszystko blednie i marnieje, jak nieprzyprawiane i mdłe danie. To słońce znad Sardynii i Palermo i Bolonii - staje się chłodne i nie grzeje. I podobnie dzieje się z tą książką. Męczysz się.

 

Po setnej stronie staje się... trywialna i nudna, wręcz przegadana, a treść zapychana jest filozoficznymi dysputami autorki, które wrzuca w usta swoich bohaterów. Dywagacje, które przechodzą przez ciebie i czasem zastanawiasz się nad ich sensem, którego kompletnie nie rozumiesz. Nie mają nic wspólnego ani z tekstem, ani z życiem. I muszę powiedzieć szczerze, że jak mój zachwyt na początku osiągał zenit, tak potem emocje szybko opadły do poziomu zero. Autorka próbuje ciekawić fabułą. Wrzuca tajemniczą osobę, Siennę, która wydaje się być nie do końca realną dziewczyną, która zachwyca i zaskakuje jednocześnie, lecz - jak dla mnie - to marny zabieg literacki. Jej postać mierzi, naiwność Lii też, a zaślepionego Emilio czasem nie tolerujesz. Zagadkowa Sienna niczego nie wnosi i nawet jej odejście staje się przewidywalne. Uczucia Lii wobec Emilia też da się przeczuć.

 

I czar prysł.


Do tego w książce korekta prosi się o KOREKTĘ. Przykry fakt, ale jak można nie widzieć TAK WIELE literówek, brak przecinków, albo ich nadmiar w niepotrzebnych miejscach. Nad tekstem trzeba byłoby ponownie popracować i to solidnie.

 

To moja opinia, która pewnie na ochy i achy innych recenzentów przepadnie z kretesem, a ja zostanę skazana na lincz. Ale nie będę pisać superlatyw o książce, która na nie nie zasługuje - a szkoda. Nie ma to, jak mieć nadzieje i szybko się ich wyzbyć.

Beata Szwajdych

  Człowiek, jako istota odczuwająca, z natury dąży do komfortu i bezpieczeństwa. Niezwykle łatwo przyzwyczajamy się do pewnych rzeczy, rutyny i utartych schematów, które stanowią dla nas swoistą oazę spokoju. Zwykle nie chcemy zmieniać tego, co udało nam się wypracować, bo boimy się nieznanych sytuacji i ich skutków. W końcu gruntowne zmiany mogą wydawać się niezwykle trudnym i ryzykownym przedsięwzięciem i często, pomimo ciekawości co mogłyby przynieść - rezygnujemy z nich.

 

Mimo tego, że w naszej psychice zapisane są tendencje do unikania ryzyka i zmian, niektóre jednostki odkrywają w sobie ducha pioniera, gotowość do eksploracji i postępu. To właśnie dzięki takim ludziom świat się rozwija, wynajdują się nowe technologie, osiąga się postęp w różnych dziedzinach. Jednakże, dla przeciętnych ludzi, zmiana jest postrzegana jako coś trudnego i wymagającego wysiłku, wyjścia ze strefy komfortu.

 

Jednym z takich wyzwań jest dorastanie i stawienie czoła rzeczywistości dorosłego życia. Dla wielu młodych ludzi, moment, w którym muszą porzucić dotychczasowy styl życia i przystosować się do nowych wymagań jest niezwykle trudny. To rzeczywiście początkowo może być przerażające, zwłaszcza że zazwyczaj towarzyszy temu wiele zmian i nieznanych sytuacji. Należy przewartościować swoje nastawienie do życia, dostosować się do innych norm i oczekiwań, zacząć podejmować samodzielne decyzje i ponosić odpowiedzialność za swoje czyny.

 

W swojej (prawie) debiutanckiej książce "Kwitnące pomarańcze", młoda autorka Zuzanna Samolik opowiada o tych lękach, przerażeniu i trudnościach, z jakimi borykają się młodzi ludzie w momencie konieczności porzucenia świata dzieciństwa.

 

Poznajemy Lię i Emilia, dwoje siedemnastolatków, przyjaźniących się przez większość ich świadomego życia. Właśnie trwają ich ostatnie wakacje, taka umowna granica, przed podjęciem życiowych decyzji, które powiodą ich ścieżki w różne strony, choć dotychczas wszystkiego doświadczali wspólnie. Zanim to jednak nastąpi, niespodziewanie w ich życiu pojawia się Sienna, równolatka nastolatków, która "spędza wakacje" u swojej babci zamieszkującej w okolicy. Nowa znajomość burzy dotychczasowy porządek panujący między tą dwójką, pojawia się wiele niechcianych emocji, a na pierwszy plan wysuwa się zazdrość. Jak młodzi ludzie poradzą sobie w tej sytuacji? Każde z tej trójki jest osobną historią, każde ma swoje lęki, przeżycia i oczekiwania, które łączą się w nieoczekiwany sposób. W tańcu tej powieści nie jeden raz potkną się o własne stopy, wytrącając tym samym pozostałych z ich choreografii.

 

Autorka pisze w sposób bardzo głęboki, nasączony mnóstwem filozoficznych przemyśleń. Aż dziw bierze, że tę książkę mogła napisać tak młoda osoba, bije z niej wiele dojrzałej mądrości. Jest wypełniona pięknym, bardzo bogatym słownictwem, mnóstwem przymiotników, niespodziewanych porównań, zwrotów, wartościowych myśli. Jednak...Czegoś mi w tej powieści zabrakło, bo historia mnie nie porwała bez reszty... Początek był bardzo obiecujący, śmiem sądzić, że założeniem Autorki mogło być właśnie zachwycanie sentencjami, przemyśleniami o nieuchronnej zmianie i przemijaniu. Niestety ten pierwszy zachwyt nad wszystkim co zostało mi podane od razu na tacy, przez brak ciekawej akcji niejako ulegał wyblaknięciu z każdą kolejną stroną, przerzucaną coraz szybciej, aż w pewnym momencie wkradła się nuda. 

 

Powieść opowiada po trosze o wszystkim, a przez to i o niczym jednocześnie. Może nie trafiła u mnie na odpowiedni czas, bo rozterki dorastania mam już dawno za sobą. Być może przemówi ona głębiej do przedstawiciela młodzieży, kogoś kto dopiero wychodzi z dziecięcej codzienności i może utożsamić się ze skomplikowanymi przeżyciami bohaterów publikacji. Uważam, że jest to książka skierowana raczej do rówieśników Autorki. Ludzi stawiających pierwsze, niepewne kroki w dorosłość, jednocześnie zafascynowanych możliwościami, jakie niesie ze sobą ta obietnica swobody i przerażonymi zostawianiem znanego, bezpiecznego kokonu w przeszłości. Czas poszukiwania życiowej drogi, to moment ogromnych niepokojów. Kiedy zaczyna się samodzielność, to z jednej strony cały świat stoi u stóp i człowiek wierzy, że tak, może dokonać "tego wszystkiego", równocześnie bojąc się porażki. Autorka w doskonały sposób potrafiła uchwycić te niepokoje. Uważam, że o dalszą twórczość Pani Zuzanny martwić się nie trzeba. Skoro poczyniła tak poważne dzieło w wieku zaledwie siedemnastu lat, to naprawdę, nawet nie umiem sobie wyobrazić czego możemy się spodziewać za jakiś czas.

love_book_passion

  "Kwitnące pomarańcze " To debiutancka książka szesnastoletniej dziewczyny, która podczas pisania wykazała się ogromną dojrzałością. 

 

Zuzanna Samolik przedstawiła w książce historię dwójki siedemnastoletnich przyjaciół Lia i Emilio, którzy znają się od lat I tworzą parę. Teraz nieubłaganie zbliża się czas rozstania, gdyż każde z nich ma w planach rozpoczęcie studiów. Dlatego też postanawiają te ostatnie dwa letnie miesiące spędzić razem, ciesząc się sobą, wracają do wspomnień z dzieciństwa i wspólnie spędzonych chwil. To rozstanie ma być ich pierwszym od wielu lat, tak naprawdę przyjaźń, która ich połączyła nie była rozdzielana nigdy. 

 

Zapowiadały się dwa cudowne miesiące, które jeszcze bardziej miały wypełnić kartę ich wspólnych wspomnień oraz przywołać minione wspólne lata. 

 

Wszystko jednak się zmienia, a całe plany Lia i Emilia zostają zburzone przez pojawienie się Sienny. Jest to również młodą dziewczyna, która pojawia się po drugiej stronie jeziora. Sienna to dziewczyną, którą wyróżniają złociste loki, ale również jej skrytość. Jest ona pogodna i uśmiechnięta, ale właśnie pod tą maską skrywa cały swój ból, który dotknął ją w życiu. Sienna mimo młodego wieku została w życiu bardzo przez Los doświadczona, a to co przeżyła odcisnęło znaczące piętno na jej życiu. Przeszłość, której nie da się ani wymazać, ani zapomnieć, strata, która wciąż ciąży w sercu i doświadczenia o których nie sposób nie pamiętać. To wszystko na zawsze zmieniło życie Sienny. Teraz przypadkowe spotkanie tej trójki siedemnastolatków już na zawsze odmieni ich życie i nic jie będzie już takie jak kiedyś. 

 

Wszyscy bohaterowie książki są inny, ale ja od razu polubiłam ich wszystkich, jak również każdego z osobna. Bo każde z nich to zupełnie inna osoba, każda z nich boryka się z własnymi dylematami.

 

Książka to wulkan emocji, który wzrusza, porusza i zostaje w pamięci. Autorka w książce porusza bardzo wiele niezwykle ważnych i aktualnych tematów. Tematów i problemów, które w znacznym stopniu w dzisiejszych czasach dosięgają młodych ludzi. Chociażby anoreksja, czy depresja. To niejednokrotnie tematy tabu, jakby to był wielki wstyd, a to choroba, która trzeba leczyć i o której należy rozmawiać. Niestety młodzież w dzisiejszych czasach jest niezwykle okrutna i bezwzględna, a to jedynie potęguje problem.

 

Książka przepełniona jest emocjami, życiową prawdą, wieloma przemyśleniami i życiowymi trudami. Nie jest łatwo zmierzyć się z tym wszystkim nastolatkom. 

 

Dla mnie to naprawdę wyjątkowa Książka, która w mojej pamięci zostanie na długo. Pierwsze strony totalnie mnie porwały, później akcja nieco zwolniła i znacznie więcej życiowych przemyśleń, które autorka nam przedstawia. Niemniej jednak w dalszym ciągu pozostajemy w intrygującym klimacie. 

 

Momentami zastanawiałam się skąd tak młoda autorka czerpała inspiracje do napisania tak trudnej i emocjonalnej powieści... Dla mnie nie sposób było przeczytać tą książkę nie robiąc morza łez. Każde kolejne strony wywoływały ich jeszcze więcej. U mnie potok łez nie miał końca i myślę, że nie byłam jedyną która płakała podczas czytania.

 

Z całego serca polecam wszystkim tą wyjątkową książkę, która nie jest lekkim I przyjemnym romansem, ale może być życiową lekcją dla wielu czytelników. Sięgając po ten tytuł spodziewałam się włoskich klimatów i najlepszego wydania lekkiego romansu. Otrzymałam coś zupełnie innego, ale zdecydowanie lepszego. Byłam pozytywnie zaskoczona, choć przy tym również bardzo poruszona. Mnie Książka zachwyciła! 

 

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję portalowi sztukater.pl 

Tulliana

Obiecująca wiele książka o trudach dorastania

,,Kwitnące pomarańcze” to powieść nieznanej mi wcześniej młodej autorki Zuzanny Samolik. Książka zwraca uwagę swoją piękną okładką i zachwyca intrygującym opisem bardzo zachęcającym do jej przeczytania. Nie mam dobrych doświadczeń związanych z lekturą współczesnych polskich powieści obyczajowych, ale tym razem skusiła mnie właśnie zapowiedź ,,Kwitnących kwiatów”, zgodnie z którą ma to być powieść o żegnaniu się
z beztroskim dzieciństwem, szukaniu sposobów na odnajdywanie siebie w skomplikowanym świecie dorosłych. Sam temat jest już w literaturze mocno wyeksploatowany, ale miałam nadzieję, że subtelny i poetycki opis ,,Kwitnących pomarańczy” to tylko przedsmak tego, co mnie czeka podczas lektury tej książki. Niestety muszę przyznać, że niniejsza powieść Zuzanny Samolik nie spełniła moich oczekiwań i jestem raczej rozczarowana jej treścią. ,,Kwitnące pomarańcze” to w mojej opinii nie do końca udana realizacja świeżego, młodzieńczego projektu na typowo kobiecą powieść z wątkiem miłosnym osadzoną we włoskim klimacie. Początkowe sześćdziesiąt stron ,,Kwitnących pomarańczy” czytało mi się bardzo przyjemnie i byłam bardzo ciekawa, jak potoczą się dalej losy uroczej dziewczyny
o imieniu Lia i jej przyjaciela – rozważnego i romantycznego Emilia. Niestety w miarę czytania książki Zuzanny Samolik spadało moje zainteresowanie recenzowaną tutaj publikacją. W powieści niewiele się dzieje, bohaterzy przedstawieni są dość pobieżnie, nie do końca podoba mi się też sposób prowadzenia fabuły – książka przepełniona jest pseudofilozoficznymi przemyśleniami, które niewiele wnoszą, a są bardzo nużące i niezbyt zrozumiałe dla czytelnika.

 

Losy trojga dorastających dzieciaków, które nie bardzo wiedzą, czego chcą od życia

 

,,Kwitnące pomarańcze” uważam za obiecującą powieść z niewykorzystanym potencjałem, być może autorce zabrakło doświadczenia literackiego, a może styl jej pisania wynika przede wszystkim z młodego wieku (Zuzanna Samolik urodziła się w roku 2006). Jeśli lubicie książki o trudach dorastania, dylematach moralnych, z jakimi muszą często borykać się dojrzewający młodzi ludzie i macie słabość do powieści z akcją osadzoną we włoskich realiach życia, być może prezentowana tutaj powieść wam akurat przypadnie do gustu. ,,Kwitnące pomarańcze” jest niewątpliwie powieścią wzruszającą, pełną nostalgii, skłaniającą do wielu przemyśleń na temat zmian towarzyszących nam na różnych etapach życia. Ciekawym zabiegiem autorki było wprowadzenie do książki nieoczywistej, kontrowersyjnej postaci Sienny, której obecność i problemy potęgują poczucie zagrożenia, niepewności co do przyszłości, jakie zaczynają coraz mocnej przeżywać Lia i Emilio. Recenzowana przeze mnie powieść to próba pokazania, jak złożony jest proces dorastania, rozumienia swoich potrzeb psychicznych i fizycznych. W ,,Kwitnących pomarańczach” poruszanych jest wiele trudnych tematów związanych nie tylko z etapem dojrzewania – autorka pokazuje np. czym jest zazdrość, strach przed odrzuceniem, nieumiejętność nazywania swoich emocji, przeżywanie stanów zakochania. Nie znam bliżej twórczości ani życiorysu Zuzanny Samolik, ale przypuszczam, że ,,Kwitnące pomarańcze” zawiera jakieś wątki autobiograficzne. Być może ta powieść to zbiór intymnych przemyśleń autorki związanych z wkraczaniem w dorosłość, być może stanowi ona rodzaj podsumowania tego, co zdarzyło się dotąd w jej życiu. Jest wielce prawdopodobne, że ,,Kwitnące pomarańcze” to literacki pomnik dzieciństwa wystawiony przez Zuzannę Samolik i chęć pokazania innym młodym ludziom, że problemy,
z jakimi się właśnie borykają - są typowe dla zmian związanych z dojrzewaniem psychicznym i fizycznym. ,,Kwitnące pomarańcze” to powieść, którą polecam uwadze przede wszystkim młodzieży kończącej szkołę średnią i rodzicom takich nastolatków. Dzięki niej można przypomnieć sobie, jak trudne i pełne emocji jest życie młodego człowieka. ,,Kwitnące pomarańcze” to wielowątkowa opowieść o urokach życia, o prawdziwej miłości,
o utracie, o przyprawiającej o płacz, trudnej do ukojenia nostalgii za latami dzieciństwa.

 

Joanna Kidawa

  „Kwitnące pomarańcze” Zuzanny Samolik to niezwykła powieść o dorastaniu. O pożegnaniu swojego dzieciństwa i o ostatnimlecie przed wyjazdem na studia i wyprowadzką z rodzinnego domu. Nastoletnia Lia bardzo intensywnie przeżywa koniec beztroskich lat, wspierana przez rodzinę i przyjaciół. Chodź, zapraszam Cię dzisiaj do świata młodości. Gotowi? No to zaczynamy!

 

KIM JEST AUTORKA?

 

Zuzanna Samolik, autorka powieści „Kwitnące pomarańcze” ma zaledwie 17 lat… Dziewczyna wychowała się na klasycznych powieściach dla młodych osób, takich jak „Mary Poppins” czy Małe kobietki”. Odkąd pamięta, jej wielkim marzeniem było napisanie książki. Pierwsza z nich powstała, kiedy to Zuzanna miała tylko 8 lat. Nie została ona jednak nigdzie oficjalnie opublikowana, jedynie przedstawiona na klasowym forum.

 

„Kwitnące pomarańcze” to zatem debiut tej młodziutkiej autorki. Powiem Ci, że jestem pod wrażeniem powieści. Chcesz się dowiedzieć, co mnie w niej urzekło? Zapraszam!

 

KWITNĄCE POMARAŃCZE

 

Rozsiądź się wygodnie i posłuchaj o „Kwitnących pomarańczach”. Przenieśmy się do Bergamo. To właśnie tam, wraz z rodzicami i babcią, mieszka 17-letnia Lia. Najbliższym sąsiadem rodziny jest rówieśnik i jednocześnie bliski przyjaciel dziewczyny – Emilio, który mieszka ze swoim tatą oraz pomocą domową.

 

Powieść rozpoczyna się świętowaniem urodzin Lii. Rozpoczynają się również wakacje, ostatnie przed rozpoczęciem studiów i opuszczeniu rodzinnego gniazdka. Korzystając z pięknej pogody, Lia wraz z Emiliem przesiadują nad pobliskim stawem. Pewnego dnia dziewczyna widzi, przyglądającą im się z oddali, inną dziewczynkę. Lia znajduje naszyjnik, który z pewnością zgubiła tajemnicza nieznajoma. Nie znając jej adresu, para przyjaciół szykuje ogłoszenie o znalezieniu naszyjnika i przyczepia je do drzewa. I tak oto zgłasza się do nich Sienna.

 

Lia jest oczarowana nową koleżanką, która mieszka z babcią. Okazało się, że dziewczyna przyjechała do Bergamo z Wenecji, gdzie po śmierci jej mamy mieszkała sama z ojcem. Niestety te relacje rodzinne są dość skomplikowane, wdarła się przemoc domowa, pobicia…

 

W tym czasie Emilio oddala się od wieloletniej przyjaciółki, nie za bardzo rozumie fascynację Sienną. A w międzyczasie zarówno Lia, jak i Emilio planują swoją dalszą przyszłość. Dziewczyna wybiera się do szkoły plastycznej w Mediolanie. Natomiast Emilio marzy o karierze pianisty. Niestety jego ojciec zaplanował całkowicie inną przyszłość dla swojego syna, związaną z prowadzeniem warsztatu stolarskiego.

 

Jak potoczą się losy tej trójki? Czy Emilio zaakceptuje Siennę? A czy Lia dostanie się na wymarzone studia? A może jeszcze coś innego się wydarzy w ich życiu? Jeśli zaciekawiło Cię którekolwiek z powyższych pytań, zachęcam do sięgnięcia po powieść Zuzanny Samolik.

 

NA ZAKOŃCZENIE SŁÓW KILKA

 

Przyznam Ci się, że jestem oczarowana powieścią „Kwitnące pomarańcze”. A jak sobie pomyślę, że napisała ją nastolatka… To mój podziw i szacunek jeszcze rośnie.

 

Książka opowiada o Lii oraz jej rodzinie i przyjaciołach. Pozornie zwykłe życie młodego pokolenia. Jednak autorka porusza również bardzo trudne tematy, które dotykają Lię i jej bliskich, takie jak przykładowo anoreksja, fascynacja seksualna osobami tej samej płci, czy też próby samobójcze. Jak można sobie poradzić w takich sytuacjach? Zobacz, jak zrobili to bohaterowie powieści „Kwitnące pomarańcze”.

 

Osobiście bardzo lubię sięgać po debiuty literackie. W takich momentach towarzyszy mi dreszczyk emocji, czy trafię na perełkę, czy wręcz przeciwnie. Tym razem miałam szczęście i trafiłam na to pierwsze. Zuzanna, wielki szacunek za powieść i pokazanie pewnych, często trudnych tematów z pozycji nastolatki. No cóż, jednym słowem – polecam gorąco.

KIRA

  Debiutancka powieść młodej autorki, Zuzanny Samolik przenosi czytelnika w sam środek gorącego, włoskiego lata. Lata pachnącego dojrzewającymi pomarańczami, smakującego słodko jak kremowe włoskie lody, lata pełnego przyjaźni, miłości, ale także tęsknoty i obaw.

 

Główna bohaterka powieści, Lia, ma siedemnaście lat i jest wrażliwą, uczuciową, ale też zagubioną dziewczyną. Jak sama o sobie mówi, „z wrodzoną tendencją do dramatyzmu”. Trwają wakacje – Liaspędza je wraz ze swoim przyjacielem i jednocześnie sąsiadem Emilio na błogiej beztrosce. Organizują pikniki, kąpią się w Sekretnym Stawie, a wieczorami tańczą na przyjęciach organizowanych przez ich znajomych. Wydawałby się mogło, że korzystają z życia w pełni: dni płyną jeden za drugim na dobrej zabawie i niczym nieograniczonej swobodzie. Ale przez tę sielskość przebija się niespokojne, mroczne drugie dno: to obawy i wątpliwości, które mącą spokój młodych bohaterów. Oboje są świadomi, że znajdują się właśnie w przełomowym momencie życia. Bezpowrotnie kończą się ich spokojne, dziecięce lata, dojrzewają, zmieniają się, stają się dorosłymi ludźmi. Ta refleksja jest osią fabuły, wokół niej koncentrują się wszystkie następujące po sobie wydarzenia. W tekście znajduje się mnóstwo przemyśleń na temat nieuchronności dorastania. Bohaterka dostrzega w sobie nawet fizyczne zmiany: „Kiedyś lubiłam to [lustrzane] odbicie bardziej. Wydawało mi się, że z dnia na dzień, gasło w nim coś, co zawsze uważałam za swój największy atut.” Obawia się, że jej ciało, które staje się coraz mniej dziewczęce, a coraz bardziej kobiece, przestanie być „własne”. Dodatkowo przygnębia ją świadomość, że procesu tych zmian nie jest w stanie zatrzymać. To dzieje się samo. Refleksje na temat dorastania, pożegnania z dzieciństwem są bardzo przemyślane, ciekawe i z przyjemnością się je czyta. Zazwyczaj młodych ludzi cechuje pęd do dorosłości i niecierpliwość, chęć bycia już pełnoletnim i decydującym o sobie człowiekiem. Zupełnie inna perspektywa, która pojawia się w „Kwitnących pomarańczach” jest dużym atutem. Ujęły mnie też piękne rozważania na temat ludzkiej samotności. Są bardzo dojrzałe.

 

Byłam zaskoczona rozwinięciem akcji, kiedy w dobrze funkcjonującej damsko-męskiej, przyjacielskiej relacji pojawił się ktoś trzeci. To rówieśniczka Lii i Emilio – Sienna. Dziewczyna, która od pierwszych chwil intryguje i nie daje o sobie zapomnieć. Dziewczyna, przez którą nic już nie będzie takie samo, jak dotychczas.

 

Powieść napisana jest ładnym, plastycznym językiem – zwłaszcza we fragmentach bardziej refleksyjnych, filozoficznych, w przemyśleniach bohaterów. Niestety, czar zupełnie pryska w partiach dialogów, zwłaszcza między Lią, a Emilio. Rozmowy, które toczą ze sobą są albo infantylne, albo pełne sztucznego patosu. Podczas lektury całej powieści czułam więc nieustanny dysonans, jakiś zgrzyt: zachwycałam się, wgłębiając w przemyślenia Lii, a potem czułam zawódśledząc rozmowy między dwójką młodych przyjaciół.

 

Akcja przez trzy czwarte książki toczy się niespiesznie, wręcz leniwie i chwilami jest to na duży plus, ale miejscami robi się nudno, wydarzenia opisane są w zbyt rozwleczony sposób. A potem niespodziewanie następuje nagłe przyspieszenie. Robi się dramatycznie i fabuła z każdym kolejnym rozdziałem przesuwa się o kilka miesięcy, a nawet lat do przodu. Przez ten zabieg trudno zdobyć się na współczucie, emocje są powierzchownie oddane, nie czuje się więzi z bohaterką, choć została bardzo doświadczona przez los. Tragiczne wydarzenia następują po sobie jedno po drugim i wydaje się, że to za dużo jak na jedną młodą osobę.

 

Powieść jest słodko-gorzka. Z jednej strony zachwyca opisami włoskiego życia, sielskości gorącego lata, czułymi rodzinnymi więziami, z drugiej – zaskakuje pesymistycznymi wątkami (zaburzenia odżywiania, alkoholizm, przemoc, lęki związane z przyszłością: „Nawet nie skończyłam siedemnastu lat, a wydaje mi się, że przede mną niczego już nie ma.”).

 

Tym, co wyjątkowo mnie raziło podczas lektury była ogromna ilość różnego rodzaju błędów niewyłapanych przez korektora. Błędy stylistyczne, językowe, składniowe, o interpunkcji nawet nie chcę wspominać. Przecinki żyją swoim własnym życiem, bez jakichkolwiek zasad. Zdarzało się, że zdanie zaczynało się od małej litery. Ilość tych błędów była zatrważająca i znacznie umniejszała przyjemność czytania.

 

Na ogromne uznanie zasługuje okładka. Jest przepiękna – butelkowa zieleń z kontrastującą gałązką pomarańczy sprawia, że nie da się od niej oderwać wzroku. Oczywiście pomarańcza nawiązuje i do tytułu, i do treści powieści. Okładka jest minimalistyczna, a jednocześnie niezwykle dekoracyjna. Prezentuje się pięknie i to ona sprawiła, że sięgnęłam po tę powieść.

 

Książkę polecam głównie młodzieży oraz osobom lubiącym niespieszne historie, pełne pięknych, malowniczych opisów.

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial