Pani M.
-
Lubiliście się uczyć w szkole? Ile pamiętacie z lekcji na przykład historii? Szczerze – nienawidziłam się uczyć, już w czasach szkolnych wiedziałam, że do niczego nie przyda mi się to, o czym mówią nauczyciele. Oni uczyli mnie, jak zdać egzamin, wstrzelić się w klucz, zabijając jednocześnie moją kreatywność. Przez to praktycznie nic nie pamiętam ze szkoły. Miałam za to szczęście do nauczycieli języka angielskiego, dzięki którym nie wpadam w panikę, jeśli zapomnę jakiegoś słówka, bo doskonale wiem, jak wybrnąć z sytuacji. Jeśli chodzi o niemiecki, to nie miałam tyle szczęścia. Radek Kotarski w swojej książce pokazuje nam, że nauka wcale nie musi być nieprzyjemnym obowiązkiem. Że na naukę nigdy nie jest za późno. Tyle że w szkole nikt nie uczy nas tego, jak mamy się uczyć. Ale na szczęście są książki, takie jak ta, które mogą sprawić, że nauka stanie się przyjemnością.
W kilku rozdziałach autor pokazuje różne techniki uczenia się. Pokazuje, na czym polegają, na końcu rozdziałów są krótkie podsumowania. Całość jest podana w przejrzysty sposób, jeśli jesteście wzrokowcami, na pewno znajdziecie coś dla siebie. Po zapoznaniu się z poszczególnymi technikami można wybrać te, które najbardziej nam odpowiadają. Nie każda technika podejdzie każdemu. Musimy znaleźć sposób, który jest dla nas optymalny. Jedni lubią być odpytywani, drudzy uczą się na fiszkach, a jeszcze inni zapamiętują informacje na zasadzie skojarzeń.
Nieco obawiałam się tego, że ta książka będzie trudna do przejścia. Znałam autora z jego programów, wiedziałam mniej więcej, czego mogę się spodziewać, ale jednak perspektywa czytania o uczeniu się nieco mi mroziła krew w żyłach. Niepotrzebnie. Całość jest napisana bardzo przystępnym językiem, nie brakuje tu żartów, które rozładowują treść, także nie musicie obawiać się tego, że dostaniecie podręcznik napisany w suchy sposób i zaśniecie, czytając go. Ta książka intryguje. Teoretycznie każdy wie, jak ma się uczyć, ale czy na pewno? Czy znalezienie sobie spokojnego miejsca do nauki jest dobre? Czy trzeba czytać treść po kilka razy, żeby ją zapamiętać?
Każdy z nas był kiedyś w sytuacji, gdy uczył się na ostatnią chwilę. Przerabiałam to zwłaszcza na studiach. Przerażał mnie ogrom wiedzy, którą trzeba było przyswoić. Czy zaskoczy kogoś, jeśli powiem, że niewiele już z tego pamiętam. Chyba że pisałam sobie śmieszne wierszyki, żeby zapamiętać, który autor co napisał albo o czym dana książka była – to pamiętam do dzisiaj. I wystukiwanie zasad gramatyki historycznej w rytm piosenek też siedzi w mojej głowie.
Po lekturze tej książki zapamiętałam, co znajduje się na banknocie 100 zł. Tyle razy miałam go w ręce, ale nie wiedziałam, co na nim gdzie jest (króla i nominał ogarniałam, aż tak źle nie było). Wiem też, gdzie rodzą się małe wieloryby, ile potrzebują mleka. Zapamiętałam także schemat serca, a i parę szwedzkich słówek w głowie mi zostało. Pamiętam też, jaki człowiek wsiadł do samochodu.
To była bardzo ciekawa przygoda. Nie spodziewałam się, że książka o uczeniu się może być tak przyjemna w odbiorze. Jeśli jesteście głodni wiedzy, otrząsnęliście się po szkolnej traumie i nauka wam niestraszna, to myślę, że ta książka jest dla was. Polecam ją też, jeśli chcecie nauczyć się obcego języka.