MagLaw
-
Są takie książki, które przywołują wspomnienia, które wywołują nostalgię, które sprawiają, że z nutką melancholii spoglądamy w przeszłość wspominając stare, dobre czasy. Właśnie w taką sentymentalną podróż do wspomnień sprzed lat zabiera czytelnika Grażyna Kamyszek w swej książce "Krawężnikowe dzieci" wydanej nakładem Wydawnictwa Literackiego Białe Pióro.
Trzeba autorce oddać, że w istocie już sam tytuł wywołuje westchnienie i odrobinę żalu, że czas nie stoi w miejscu, a zabawy na trzepaku, skakanie przez skakankę czy właśnie beztroskie przesiadywanie na krawężniku przed blokiem już dawno przeszły do historii.
W książce w taką podróż śladami własnych wspomnień wybiera się Pani Władysława, zwana również Adą, przy wsparciu swej dość osobliwej opiekunki Kseni. Oprócz tego, że kobiety różni przynajmniej kilka pokoleń, a co za tym idzie zupełnie inne spojrzenie na życie, to każda z nich w tej wzajemnej współpracy, a także we wspólnej podróży, ma swój własnej, osobisty cel. Dla każdej oznacza on coś całkowicie odmiennego, a mimo wszystko obie odnajdą we wzajemnym egzystowaniu wartości, które je zaskoczą.
Nie ma co jednak ujawniać więcej fabuły, żeby zostawić czytelnikowi miejsce na własne przemyślenia. Ja po lekturze „Krawężnikowych dzieci” z pewnością kilka własnych mam. Nie mam wątpliwości, że jest to chwytająca za serce i przejmująca książka, która skupiając się na głównych bohaterkach nie zapomniana o tytułowych postaciach i również im poświęca gro miejsca. Można wręcz powiedzieć, że to historia dorastania pewnej grupy dzieci gdzieś w małej wiosce w latach 50. XX wieku, odciśnie swe piętno na współczesne losy zarówno Ady, jak i Kseni. Ukazuje ona kontrast między niewinnością i prostotą dzieciństwa, ale także surowymi realiami życia każdego z krawężnikowych dzieci, które pod przykrywką beztroskiej zabawy, kryło w sobie głęboko skrywane tajemnice.
Autorka umiejętnie przelata współczesne wątki a powrotami do przeszłości, w dość dynamiczny sposób prowadząc narrację, tak by oddać motywację każdej z postaci i ukazać ich zmianę. Dodatkowo posługuje się nieszablonowym sposobem budowania zdań, pełnym odniesień i metafor. I tu pojawił się dla mnie mały zgrzyt. Czasami mimo precyzyjnie i czytelnie zbudowanych zdań, mimo prowadzenia fabuły do przodu miałam takie poczucie przytłoczenia. Jakby odrobinę za dużo, trochę momentami zbyt przeciągle, przez co niektóre fragmenty po bardziej wartkiej akcji, stawały się przydługie, wręcz nudnawe, co sprawiało, że nie dało się przeczytać „Krawężnikowych dzieci” jednym tchem, tylko wymagały one chwili przestoju i powrotu ze świeżym spojrzeniem do lektury.
O ile też z sympatią podchodziłam do Pani Władysławy i jej życiowej mądrości, a jej dość uszczypliwy charakter i umiejętność ciętej riposty bardzo mi odpowiadały, o ile opowieści o życiowych perypetiach samych „Krawężnikowych dzieci i kolei ich los chwytały za serce i budziły złość, a czasem współczucie, o tyle postać Kseni mnie irytowała i nie potrafiłam ani się wczuć w jej położenie, ani ją zrozumieć. Rozumiem konieczność zbudowania kontrastu, ale ani przed zmianą, ani po zmianie mnie ona nie przekonała, podobnie jak jej życiowe wybory.
Pomimo tych drobnych niuansów "Krawężnikowe dzieci" to wartościowa opowieść i pięknie napisana powieść, która oddaje zarówno radości, jak i zmagania dzieciństwa, jak i trudy dorosłej codzienności, a wreszcie blaski i cienie starości. Książka jest świadectwem odporności i siły ludzkiego ducha. Polecam tę książkę każdemu, kto lubi fikcję literacką, odrobinę historycznego ujęcia fabuły lub opowieści o dojrzewaniu. A czy Wam przypadnie ona do gustu – przekonajcie się sami.