Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Gogolowe Disco

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 3 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Gogolowe Disco | Autor: Paavo Matsin

Wybierz opinię:

Doris

       „Gogolowe disco” nie jest pierwszą książką Marpressu, która zostawia mnie w pełnym podziwu pomieszaniu. Znów coś innego, niespotykanego, przypominającego swoją narracją do pewnego stopnia Bułhakowa, z jego magią i drugim oraz trzecim dnem kryjącym się w opowieści.

 

       Już od pierwszych stron urzeka atmosfera miasteczka, w którym rozgrywa się akcja, to prowincjonalne, estońskie Viljandi. Jego „cała ulica Lossi wyglądała jak zatroskana, posiwiała mamoczka-mamasza, która opierając się o okienny parapet jak o wieczność, czeka bezustannie na swojego dawno już skazanego na śmierć i straconego syna.”

 

       Proza Paavo Matsina to prawdziwa wirująca w szalonym tempie kula disco, która za każdym swym obrotem rzuca snop rozjarzonych świateł na nową, coraz to bardziej oryginalną postać. Kogóż my tutaj nie spotykamy? Konstantin Opiatowicz to doświadczony kieszonkowiec, szukający natchnienia na żydowskim cmentarzu, „jako dawny sydent (nie mylić z dysydentem!), a obecnie w miarę możliwości, stiliaga (a więc gość z wyczuciem stylu), nie musiał zmagać się z depressnieniem (tak ulubionym przez żyjących tu niegdyś Estończyków zamartwianiem się), lecz czynił wciąż to, co potrafił najlepiej.” Do towarzystwa przydano mu antykwariusza, posiadacza Naszynal Dżeografików ze zgniłego Zachodu, rozmiłowanego nie tylko w książkach, ale i w ezoteryce, , a także dwóch przyjaciół: Adolfa Izrailewicza Szelta, wielbiciela Presleya i teatru oraz Arkaszę, żywiącego się muzyką zamiast obiadów. Nie możemy pominąć bitelmaniaka Wasi, ol-ju-nid-is-law zakręconego, którego mieszkanko „samo wyglądało jak łódź podwodna albo poświęcone Beatlesom muzeum.” A to jeszcze nic. Spotkanie tego szacownego i arcyekscentrycznego towarzystwa zaszczyca powstały z martwych i sam tym nieźle zaskoczony, Nikołaj Wasiljewicz Gogol, dla przyjaciół Mikoła. Sytuacja faktycznie niczym z futurystycznej gogolowskiej opowieści, indywidua podobnie.

 

       Estonia, tak jak pozostałe dawne republiki bałtyckie czyli Litwa i Łotwa, znów wchodzi w obręb imperium rosyjskiego, w dodatku ponownie carskiego i potężnego. Kolejna dystopia – zapytacie? Owszem, ale zupełnie odmienna od reszty.

 

       Nasuwa się zasadnicze pytanie: czemuż to w rzeczywistości, gdy imperialna potęga Rosji umacnia się i krzepnie po pokonaniu krajów NATO, krzak gorejący zapowiada zmartwychwstanie, i to Gogolowe właśnie? I widzimy, że historia uwielbia się powtarzać, nigdy się tym nie nudzi. Przecież to wszystko już kiedyś było. Niby nowe, a stare porządki. Pewne książki zostają zakazane. Kiedyś palono je publicznie na stosach pośrodku miejskiego rynku, teraz zaś służą jako papier w toaletach. Podobnie zakazuje się języka ojczystego, tu akurat estońskiego, aby ojczystym uczynić język najeźdźcy. Podobnie też kultura, literatura, muzyka pełnią rolę mentalnego schronienia, nadającego życiu chociaż trochę sensu. Świątynia Bitlesów – nikogo ten pomysł nie dziwi. Nie wszystkim bowiem pasują obecne porządki. Grupka niepokornych marzycieli, przyjaciół o nietypowych pasjach, zbiera się pod dachem antykwariatu zwanego „Antykwariatem” i cieszy się swoim towarzystwem, dyskusją na temat idei miłości i muzyką gitarową, której wykonawcą jest jeden z nich. Dostrzegają dookolną bylejakość, cofanie się cywilizacyjne, jakąś niestarannie łataną codzienność, nie mającą wiele wspólnego z imperialną wielkością. Wiele zamkniętych na głucho obiektów, nieczynny teatr lalek, w których „straszy” postać byłego właściciela. Powrót tandetnych symboli sprzed lat, o których podczas swego niezależnego istnienia Estonia zdążyła już zapomnieć, jednych irytuje, zaś innych cieszy, jak żonę Grigorija, która kompulsywnie wypełnia mieszkanie niepoliczalną ilością kryształów i figurek niedźwiedzi.

 

       Skoro więc wszystko to już było, czemuż nie miałoby powtórzyć się i zmartwychwstanie? Tyle, że aby pasowało do tego absurdalnego, groteskowego świata, rolę współczesnego Chrystusa pełni jeden z największych prześmiewców wielkiej Rosji – Mikołaj Gogol.

 

       Dzieją się rzeczy nie do wytłumaczenia, wszystko staje na głowie. Przed oczami płynie japońska oślepiająca piękność, zagadkowy włościanin znika w trakcie rozmowy niczym zły duch, a dziwny śmiech niesie się jeszcze dłuższy czas, pomarszczona staruszka trzyma na rękach dziecko-karła o znajomych rysach pana Muschki…

 

       Mamy tutaj historie biblijne zmieszane z żydowską legendą i kabałą, Adama i Ewę oraz Szechinę i Hekhalot, drzewo poznania i drzewo życia, mistykę kobiecości, czterech rabbich, którym dane było wejść do nieba oraz niewolę egipską. Nawiązań do religii, tych bezpośrednich i tych zaledwie aluzyjnie zarysowanych, można dostrzec wiele. Inną rzeczą jest trafne ich odczytanie, które nie jest ani trochę proste. Tutaj również można, podobnie jak przy okazji wielości interpretacji politycznych i zapożyczeń kulturowych w tej książce, zdejmować poszczególne warstwy niczym z cebuli, by odkrywać kolejne, głębsze, a pod nimi jeszcze następne… To żmudna praca, jakże jednak odkrywcza i satysfakcjonująca.

 

       Na oddzielne omówienie, a nawet cały esej, zasługuje język powieści, zawoalowany, z takim rosyjskim duchem, kompozycją melancholii, ironii i mistycyzmu, połączeniem elementów XX wiecznej popkultury, ku której czuć tu ogromny, nostalgiczny sentyment, starych pojęć z dawnej rosyjskiej literatury, rosyjskich i angielskich wyrażeń i zwrotów oraz nazw własnych w transkrypcji fonetycznej, tworzący przebogaty w znaczenia stare i zupełnie nowe, także słowotwórczo, obraz, któremu trudno się oprzeć. Sprawia to wrażenie istnego wariactwa, które raz puszczone w ruch nie może się już zatrzymać póki nie zginie albo nie przeistoczy się.

 

       Na ile prorok Gogol wpłynie na świat? Z pomocą czworga swoich wiernych ewangelistów (trzech mężczyzn i jednej kobiety), z których każdy w ewangelicznej relacji przekazał swoją własną prawdę, jaką wysnuł z gogolowych nauk. Żadne ukazy, szpitale psychiatryczne i przesłuchania nie są bowiem w stanie wyrwać z ludzkiego serca potrzeby wiary w coś lub kogoś, na co warto czekać, by życie miało sens.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial