Atypowy
-
Nie wiem czy to kryzys wieku średniego mnie dopada, czy może już powoli demencja – jednak z coraz większą lubością sięgam po literaturę dla dzieci. Zaczynam nawet myśleć, że autorzy książek dla najmłodszych starają się znacznie bardziej niż ci, którzy kierują swoje powieści do starszych odbiorców. Opisana przez Kate Milford przygoda jest zabawna, przemyślana i wiemy, że skończy się dobrze. Polecam literaturę dziecięca wszystkim tym, którzy są umęczeni złem i wulgarnością, które atakują nas coraz brutalniej nie tylko z ekranów telewizorów, ale również ze współczesnych kryminałów i thrillerów. Nie mogę wyzbyć się wrażenia, że pisarze prześcigają się w tym by wymyślić coraz bardziej pokręcone zbrodnie i wykreować jak najbardziej przerażających zwyrodnialców. Drogi czytelniku, jeśli podobnie do mnie zaczynasz być tym zmęczony, rozwiązanie jest proste – dział z książkami dla dzieci.
Okazuje się, że nie są to banalne historie. Niedawno miałem okazję przeczytać „Księgę Ludensona” autorstwa Zofii Staneckiej i byłem zachwycony. Ośmielony tym miłym zetknięciem z dziedziną literatury, którą dotychczas omijałem szerokim łukiem, postanowiłem po raz kolejny spróbować powieści dla dzieci i… kolejny raz jestem zachwycony.
Kate Milford wcześniej tworzyła scenariusze teatralne i telewizyjne. Postanowiła jednak „przebranżowić się” i pisać dla młodszych czytelników. Była to świetna decyzja, ponieważ jej powieści zyskują coraz większe grono fanów. Również ja zaliczam się do tych, którzy chętnie sięgną po koleje tomy Greenglass House. Dotychczas ukazało się 5 części, a „Przygoda w Greenglass House” otwiera cały cykl. Wydawnictwo Dwukropek zadbało o przepiękne wydanie. Choć nie pokuszono się o ilustracje wewnątrz książki, to sama okładka przykuwa wzrok i pozwala nam wyobrazić sobie tytułowy zajazd, gdzie rozgrywa się akcja powieści.
Poznajemy tu losy dwunastoletniego Milo, który mieszka w Greenglass House. Jest synem gospodarzy zajazdu, i cieszy się na perspektywę „nicnierobienia” przez całe ferie, ale dość szybko musi zrewidować swoje plany słodkiego lenistwa. W książce dzieje się naprawdę dużo – pojawia się gama dziwnych gości, którzy początkowo wydają się nie mieć ze sobą nic wspólnego – ale z czasem Milo odkrywa, że jest zupełnie inaczej. Do tego rozwikłać musi zagadkę znikających przedmiotów, a we wszystkim pomaga mu córka kucharza. Wraz z Meddy mają ręce pełne roboty – zamieniają się w śledczych, którzy po nitce do kłębka, zmierzają do rozwikłania tajemnicy niespotykanych zdarzeń.
Cała narracja toczy się wokół tej dwójki – Milo i Meddy. Są to sympatyczne dzieciaki – ciężko ich nie polubić. Milo charakteryzuje się sprytem, a przy tym systematycznie dąży do tego by zebrać wszystkie puzzle potrzebne do rozwikłania zagadki. Świetnie uzupełnia go Meddy, która jest może mniej rezolutna, ale za to nadrabia pewne braki Milo. Również jest niezwykle sympatyczna i posiada w sobie energię, która ubarwia całą przygodę.
Świetnie śledzi się losy Milo i Meddy, ponieważ Kate Milford pisze w sposób niezwykle angażujący czytelnika. Ciężko się oderwać od lektury, i piszę to jako dorosły czytelnik, który nie jedną powieść już połknął. Uważam, że jeśli chcecie rozkochać najmłodszych w książkach, to należy podsuwać im właśnie tego typu lektury. Historia jest zabawna, a przy tym po prostu dobra. I mam tu na myśli zarówno styl pisania, jak i aspekt edukacyjny. Najmłodszy czytelnik wyciągnie z tej historii morały – a to jest przecież w książkach najcenniejsze.
Dla mnie „Przygoda w Greenglass House” była przede wszystkim relaksująca. Jak dobrze było sięgnąć w końcu po książkę, która nie sprawiła, że chcę się rozpłakać. Na co dzień czytam wiele reportaży, które są przybijające. Po lekturze powieści Kate Milford utwierdzam się w przekonaniu, że powinienem częściej sięgać po literaturę dla dzieci. Ona naprawdę nie jest pisana tylko dla najmłodszych!