Aneta Sawicka
-
Magdalena Kordel została okrzyknięta "ukochaną autorką Polek". Absolutnie mnie to nie dziwi, gdyż jej powieści cechuje niezwykła atmosfera i ciepło. Sama również bardzo chętnie sięgam po powieści obyczajowe tej autorki i z radością witam każdą kolejną premierę. Nie inaczej było z książką "Zagubiony anioł". Przyciągnęła mnie ona nie tylko nazwiskiem autorki i tytułem kojarzącym się ze świętami Bożego Narodzenia, ale także piękną okładką. Rozpoczęłam lekturę z nadzieją na piękną czytelniczą przygodę i historię chwytającą za serce. Niestety choć książka ma bardzo wysokie opinie wśród recenzentów, mnie odrobinę rozczarowała. Podczas czytania nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że autorka powiela już stałe schematy, a każda kolejna powieść nie wyróżnia się niczym szczególnym od swoich poprzedniczek. I o tyle, o ile naprawdę uwielbiam pierwsze serie książkowe autorstwa pani Kordel ("Malownicze" i "Uroczysko"), o tyle mam coraz bardziej mieszane uczucia co do ostatnio wydawanych powieści.
"Zagubiony anioł" to książka, która jednocześnie urzekła mnie ciepłą świąteczną atmosferą i rozczarowała całą fabułą. Poznajemy tutaj losy Michaliny, która wiedzie szczęśliwe życie u boku męża i córeczki. W opiece nad małą Klarą młodym pomaga ekscentryczna starsza pani Nela, która ma serce na dłoni, oryginalne spojrzenie na życie i cięty język. Akcja powieści rozgrywa się u schyłku listopada oraz w kolejnych dniach grudnia. Jest to czas pełen świątecznych cudów, których pełno w tej opowieści. Jednak nie dla wszystkich grudzień jest radosnym czasem. W książce poznajemy również Haśkę, która razem z małą córeczką ukrywa się przed człowiekiem, który chce ją skrzywdzić. Oczywiście losy Haśki i Michaliny krzyżują się. Michalina w spotkaniu ze smutną nieznajomą upatruje znaku od anioła, dlatego też postanawia pomóc samotnej dziewczynie, która przypomina jej własną przeszłość. Niestety Haśka niezbyt chce zaufać osobom, które wyciągnęły do niej pomocną dłoń.
Oczywiście jak to u pani Kordel bohaterowie książki uwielbiają pomagać innym i robią to całkiem bezinteresownie. Wszystko zawsze dobrze się kończy, wrogowie zostają przyjaciółmi, a biedne samotne dziewczyny spotykają księcia z bajki. Trochę to już wszystko cukierkowe i mdłe, bez elementu zaskoczenia czytelnika. Zawsze jest postać starszej pani, która skrywa sekrety z przeszłości i młodej dziewczyny, która zbawia świat. Czytając "Zagubionego anioła" cały czas miałam w myślach "ale to już było...". To nie jest tak, że ta książka mi się nie podobała. Bardzo lubię takie ciepłe, pozytywne historie jednak brakuje mi tych emocji, które towarzyszyły mi podczas czytania pierwszych książek autorki. Największą radość w całej opowieści sprawił mi niewielki wątek "Malowniczego", do którego pojechali bohaterowie powieści oraz element wspomnień Neli. Przyjemność czytania psuła mi natomiast postać Haśki, która irytowała mnie od samego początku aż do końca.
Czy poleciłabym książkę "Zagubiony anioł" innym czytelnikom? W zasadzie tak. Jeśli lubisz powieści świąteczne to jest duże prawdopodobieństwo, że ta książka cię zachwyci. Jeśli jesteś fanem pióra pani Kordel to raczej nie pomijaj tej nowości. Moja opinia jest bowiem całkowicie subiektywna i wierzę, że większość czytelników ta powieść chwyci za serce. Ja po prostu miałam nadzieję na coś nowego, mniej schematycznego, coś, co mnie zaskoczy i wywoła większe emocje. Co prawda książka mnie nie zachwyciła, ale mimo wszystko czytało się przyjemnie. A ponieważ pewne wątki nie zostały tu domknięte, to z pewnością skuszę się i na kolejne tytuły.