mmichalowa
-
Fenomen autora stał mi się znany w momencie rozpoczęcia pracy w księgarni, co miało miejsce kilka lat temu. Gatunek, w jakim specjalizował się Dick, zupełnie mnie jednak wtedy nie interesował. Zresztą i obecnie nie jest nam ze sobą po drodze. Jednak, gdy przeczytałam opis zawarty na okładce pomyślałam, że "Klany księżyca Alfy" będą odpowiednie do rozpoczęcia wspólnej przygody. Któż nie chciałby zgłębić tajemnicy trzeciego księżyca w układzie Alfy, który przez x lat był wykorzystywany jako szpital psychiatryczny? Teraz po czasie zastanawiam się czy faktycznie byłam gotowa na to, by się z nią zapoznać.
Autor przez wielu uznawany za dziwaka, a jednocześnie będący wizjonerem i przejawiający wyjątkowy geniusz zbudował historię, która nie wszystkim jest w stanie pomieścić się w głowie. Na jego koncie znajduje się kilkadziesiąt powieści science fiction oraz kilka mniej znanych i zdecydowanie mniej popularnych powieści obyczajowych. W swojej twórczości wykorzystywał między innymi doświadczenia płynące z eksperymentów z narkotykami. Ciekawe czy bez tego, jego wyobraźnia byłaby równie barwna? Również w Polsce grono wielbicieli jego pióra stało się z czasem coraz liczniejsze, dzięki czemu pojawiają się nowe przekłady (a tym samym wydania) książek.
Lektura, z którą przyszło mi się mierzyć, stawia wiele pytań. Nie jestem jednak przekonana, że chciałabym poznać odpowiedź na nie wszystkie. Zastanawiające jest jednak, czy społeczeństwo utworzone z osób ze zdiagnozowanymi zaburzeniami psychicznymi, jest w stanie przez lata wykształcić naprawdę sprawnie funkcjonujący system? Właśnie wokół tego zagadnienia w większości opiera się ten tytuł.
Powstała między pacjentami szpitala a jego personelem wojna spowodowała, że osoby potrzebujące pomocy zostały pozostawione same sobie. Co ciekawe udało im się stworzyć nietypowe społeczeństwo. Doszło tam do podziału na grupy, a każdą z nich definiowały konkretne zaburzenia psychiczne np. grupa schizofreników czy paranoików. Przyznaję że ten wątek okazał się naprawdę intrygujący i dotychczas nie spotkałam się z czymś podobnym w literaturze.
Jednocześnie autor rozwija tutaj dodatkowy wątek agenta CIA Chucka, przebywającego na Ziemi. Mężczyzna jest w trakcie burzliwego rozstania z żoną Mary, co mocno oddziałuje na jego emocje i zachowania. Zawodowo zajmuje się pisaniem scenariuszy symulacji oraz programowaniem. Wydawałoby się, że akurat jest to ta "normalniejsza" część historii. Jednak sytuację komplikuje fakt, iż kobieta zgłasza się do akcji, której docelowym miejscem jest księżyc Alfy. Ostatecznie okazuje się, że mężczyzna będzie programistą symulakra towarzyszącego jego żonie. Ta sytuacja spowoduje, że wątek ten obrośnie w wiele napięć potęgowanych dodatkowo przez wspomniane już rozstanie.
Bardzo ciekawym doświadczeniem było dla mnie obserwowanie wydarzeń, z perspektywy różnych osób. Dzięki temu czytelnik może zanurzyć się w często niejasnych motywacjach każdego z bohaterów.
Z jednej strony powieść ta podobała mi się ze względu na wyróżniającą się fabułę. Osobiście jednak nie byłam gotowa na tak liczne przeskoki. Lektura była ciekawym doświadczeniem, jednak z perspektywy czasu dochodzę do wniosku że do Philip'a Dick'a trzeba dojrzeć. A być może dla niektórych czytelników na zawsze pozostanie on niezrozumiały.
Muszę jednak podkreślić, że samo wydanie zupełnie porwało moje serce. Dawno nie miałam do czynienia z tak pięknie ilustrowaną pozycją. W tym wypadku to zasługa Wojciecha Siudmaka. I nawet jeżeli treść nie do końca mi odpowiadała, to jednak czuję się usatysfakcjonowana tą lekturą.