Olga Piechota
-
Inteligencja, wiara, by coś zmienić, zawiść, zemsta, piękno… Co tak naprawdę odpowiada na pytanie, jak doszło do tego, że w Polsce zostało zamordowanych tak wiele kobiet pod pretekstem, że są czarownicami? Nasuwa mi się po prostu słowo głupota, ale to byłoby zbyt duże uproszczenie i mam też wrażenie, że wytłumaczenie. Kobiety (choć też mężczyźni, ale w mniejszości) płonęły na stosach, topiły się w rzekach, umierały w skutek zaawansowanych tortur. Dlaczego? Skąd to się wzięło i jak można było do tego dopuścić?
Pochodzę z miasta, gdzie w swoim czasie na stosie spłonęło kilkanaście czarownic. Pamiętam, gdy miałam z dziesięć lat i posiadłam tę wiedzę, ucząc się na konkurs o Płońsku. Był to dla mnie totalny szok i nie rozumiałam, jak do tego doszło. W sumie to nadal nie rozumiem. Kolejne dziesięć lat później dowiedziałam się, że o moim mieście uczą na uniwersytetach jako przykład tego zjawiska. Stąd moje głębokie zainteresowanie całą tematykę. Nie jestem osobą, która spędziła setki godzin, zgłębiając ten temat, ale już troszkę się tym interesowałam. Dlatego moją uwagę zwróciła książka „Czarownicom żyć nie dopuścisz. Procesy o czary w Polsce w XVII-XVIII wieku”. Jak przypadła mi do gustu?
Styl książki był dla mnie dość trudny. Nie dlatego, że wyróżniał się jakimś specjalistycznym słownictwem, bo większość rzeczy jak najbardziej rozumiałam, tylko dlatego że wymagał ode mnie dość dużego skupienia i oddania się historii. A czytając, odkryłam, że poza zaintrygowaniem, poczuciem potrzeby zrozumienia, pojawia się też we mnie złość, co w pewnym sensie utrudniało lekturę książki, ale dawało też możliwość lepszego wglądu we wszystko.
W książce znajdują się opisane konkretne przypadki i każdy z nich jest opatrzony pewnym omówieniem, co jak najbardziej przypadło mi do gustu i przede wszystkim cenię takie opisowe podejście. Konkretność przypadków dawała pewnego rodzaju namacalność, po którą dało się sięgnąć w głąb siebie. Zarazem miałam dzięki temu konkretne wyobrażenie niektórych aspektów i poczucie, że to działo się naprawdę. To nasza własna historia. Gdybym cofnęła się w czasie, to bym mogła być tego świadkiem. Albo jak zawsze ironicznie się śmieję – sama bym spłonęła na całkowicie niemetaforycznym stosie.
Doceniam też sam fakt, że w ostatnich czasach powstają takie książki, które przypominają ludziom o naszej własnej przeszłości i czynach. Od dawna wierzę w powiedzenie, że historia lubi się powtarzać. Może nie jest to tak dosłownie przekładalne jeden do jednego, ale wystarczająco, by mieć obawy, że niektóre aspekty tych historii mogą się powtórzyć. Może kiedyś będziemy palić kosmitów, choć w moim przypadku to całkowicie oddzielny temat. Jako ludzie niekoniecznie wyciągamy wnioski z własnych błędów, ale próbować zawsze można.
Niezmiernie cieszę się, że ta książka trafiła w moje ręce i doceniam pracę samego autora, który musiał wykazać się sumiennością i pracowitością. Polecam tę książkę każdemu, by pamiętać, by poczuć dziwny rodzaj zaintrygowania i by choć podjąć próbę zrozumienia, co się wtedy wydarzyło.