SKAZANI NA CZYTANIE
-
Nie często sięgam po te książki, o których krzyczy się najgłośniej. Hity Instagrama/Tiktoka, bestsellery Empiku czy „New York Timesa" nie dla mnie, ale chociaż ta pozycja trafiła do mnie losowo, rozumiem zachwyt nad nią.
Gotycka opowieść o ambicji, miłości i sekretach – nie tylko tych zakopanych głęboko pod ziemią. Edynburg, 1817. Hazel to dobrze urodzona, lecz postępująca na przekór konwenansom dziewczyna, która marzy o tym, by zostać chirurgiem. Jack jest rezurekcjonistą – złodziejem cmentarnym. Zarabia na życie, sprzedając naukowcom i studentom medycyny ciała, na których mogą przeprowadzać sekcje. Kiedy ich drogi się skrzyżują, Hazel i Jack będą musieli współpracować, aby odkryć tajemnice zakopane nie tylko w nieoznaczonych grobach, ale i w samym sercu edynburskiego społeczeństwa, gdzie kryć się mogą ciemne moce.
Był czas, że o Anatomia. Love story było wszędzie. Nie mogłam wejść na żadne media społecznościowe, aby nie widzieć opinii na jej temat. Ale czy warto było tyle zachodu wydawnictwa, aby ją wypromować?
Początkowo opis skojarzył mi się potężnie z inną, mocno popularną książką tego czasu - "Jak podejść Rozpruwacza" serii Stalking Jack the Ripper od Kerri Maniscalco. Podobny czas i miejsce akcji, niemalże ten sam główny watek, miłość i śmierć w tle... trudno sobie nie porównywać.
Tymczasem dostałam historię, która całkowicie mnie zaskoczyła. Nie miałam chwili na to, aby myśleć czy przypomina mi jakąś inną powieść, czy wątki są zbyt podobne, po prostu całkowicie się jej oddałam. Uwielbiam obraz kobiety XIX-wiecznej i wyzwolonej i nic a nic nie ukrywam, że ostatnimi czasy co raz częściej sięgam po książki, filmy czy seriale z takimi postaciami. Hazel idealnie wpisuje się w ten obraz - nauka jest dla niej niemożliwie ważna, chce zostać chirurgiem mimo narzuconych odgórnie standardów. Ale przecież nie da się tego osiągnąć znając jedynie teorię, a na żywych ćwiczyć nie można... logiczne się wydaje, że prędzej czy później nasza bohaterka musi poznać Jacka. Wtedy dopiero historia nabiera ostrego tępa.
Fabuła i opisy to jest normalnie coś wspaniałego i genialnego za razem. Takie trzymanie się rzeczywistych obrazów (a tak przynajmniej przypuszczam, bo na anatomii i medycynie za bardzo się nie znam) jest piękne. Chciałabym, aby każdy autor tak bardzo zżywał się z własną opowieścią i robił dobry research. Oczywiście osoby, które przyszły tu dla romansu, a nie horroru czy innego dreszczowca, mogą być zniesmaczone, ale moim zdaniem to wszystko nadaje historii tylko klimatu.
Myślę, że to za to kocham tę książkę. "Anatomia. Love Story" nie jest słodko-różowym romansem, gdzie wszystko jest oczywiste od pierwszych stron powieści. To historia inna, niż te które obecnie wyskakują nam "z lodówki". Chcesz ją czytać, bo nie wiesz, czego się spodziewać i pragniesz więcej. Nie jest to romans, nie jest to thriller, nie do końca młodzieżówka. Dana Schwartz dostarcza nam dziwny, emocjonalny miks, który wie w jaki czuły punkt uderzyć.
Ale żeby nie było tak kolorowo i chociaż już tyle się nachwaliłam na temat tej pozycji, jest jeden mankament, który nie tyle co mnie denerwował, co drażnił - strasznie wolno rozwijający się początek. Jeżeli ktoś nie ma cierpliwości - to jest gwóźdź do trumny. Ale obiecuję wam, że warto - dla tego zakończenia warto przetrwać.