Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Nędznicy. Tom 1. Wersja Ilustrowana

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Nędznicy. Tom 1. Wersja Ilustrowana | Autor: Victor Hugo

Wybierz opinię:

Atypowy

  Dzieło Victora Hugo to jedna z tych książek, o której słyszeli chyba wszyscy, niezależnie nawet od tego czy można ich zaliczyć do miłośników literatury. Odniesienia do „Nędzników” można znaleźć wszędzie. Poczynając od tzw. „kultury wysokiej” (nawiązania w sztukach, literaturze), a kończąc na pewnych motywach, które przeniknęły do powszechnego języka. To opowieść wysoce ceniona, wielokrotnie nagradzana i kochana przez wielu. Również ja darzę tę monumentalną lekturę ciepłym uczuciem, dlatego z radością postanowiłem do niej po latach wrócić. Skąd zatem moja niewysoka ocena tej pozycji? Nie wynika ona z wartości dzieła Victora Hugo, ale z tego co z książką tą postanowiło zrobić wydawnictwo MG. O tym jednak nieco dalej…

 

Sama powieść była pomyślana przez Victora Hugo w ten sposób, by dać pełen obraz całego społeczeństwa francuskiego. Brzmi ambitnie? Mam wrażenie, że w obecnych czasach coraz trudniej o autorów, którzy stawialiby sobie tak wysoko poprzeczkę. Jednak w XIX wieku, kiedy tworzył Victor Hugo, literatura stawiała sobie właśnie tak ambitne cele. Autor odważnie zabiera głos w kwestiach nierówności społecznych, a także wzywa do walki z biedą i wykluczeniem. Wstawia się za tytułowymi „nędznikami”, których było nie mniej w jego czasach niż obecnie. Choć opisywana rzeczywistość XIX wieku w wielu aspektach różni się od tego co widzimy w XXI wieku, to jednak trzeba też przyznać, że pewne kwestie wciąż pozostają niezmienne i wymagają reakcji.

 

Już w pierwszym tomie tej opowieści wyraźnie widzimy, że jest to też swoisty manifest polityczny Victora Hugo. Czytając „Nędzników” nie powinniśmy być zaskoczeni, że w późniejszych latach stał się on nawet bardziej politykiem niż pisarzem. Gdy wydawano omawianą tu powieść, Victor Hugo znajdował się na dobrowolnym wygnaniu w Brukseli, właśnie ze względu na swoje demokratyczne poglądy. Spędził tam blisko dwadzieścia lat, w tym czasie orędując (nie tylko piórem) za tymi, którzy zmuszeni byli prowadzić swoje życie w skrajnej nieraz nędzy.

 

Początek powieści przenosi nas do roku 1815, do niewielkiego miasteczka w Prowansji. Spotykamy tu postać symbolizującą czyste dobro – biskupa Myriela, który świadomie wyrzeka się przysługujących mu wygód i zaszczytów, by prowadzić proste życie, nakierowane na dobro innych. Pełen skromności i najzwyczajniejszej dobroci, każdą okazję wykorzystuje by wspierać ludzi w potrzebie. W ten sposób jego droga krzyżuje się z losami galernika Valjeana. Ten w haniebny sposób okrada biskupa, jednak ten postanawia okazać mu serce, nawet w sytuacji gdy bez trudu może wydać go policji. To przyczynia się do tragicznej autorefleksji Valjeana, który wykrzykuje w pewnym momencie: „Jestem nędznikiem!”. To jeden z przełomowych momentów tej lektury.

 

Później akcja przenosi nas do Paryża. „Nędznicy” to powieść romantyczna, ale rozgrywa się w czasach rewolucji przemysłowej. Widzimy to również w fabule dzieła Victora Hugo. Paryż przeżywa rozkwit! Madeleine – przemysłowiec z krwi i kości – udoskonala swój zakład produkujący szkło, stając się niebotycznie wręcz bogatym. Szczęśliwie część z zarobionych pieniędzy łoży jednak na potrzeby paryskiej społeczności. Finansuje szkoły, przytułki i ochronki dla „nędzników”. Ta filantropijna działalność pomaga mu stać się koniec końców merem miasta. Czy jednak Madeleine jest tym za kogo się podaje? A może jego przeszłość jest zupełnie inna? W książce pojawiają się przesłanki, które pozwalają nam łączyć jego osobę ze spotkanym we wstępie galernikiem.

 

Powieść jest doskonała i zasługuje na jak najwyższą ocenę. Niestety działanie wydawnictwa MG woła w tym przypadku o pomstę do nieba, i nie jest to niestety pierwszy raz. Bynajmniej! Podobnie było w przypadku wydanych niedawno „Braci Karamazow” Fiodora Dostojewskiego. Wydawnictwo MG postanawia wyrzucać z klasycznych dzieł „zbędne” fragmenty. Rzecz jednak w tym, że nie nam oceniać dziś co jest potrzebne, a co nie. To przywilej autora danej książki, że decyduje co wchodzi w jej skład, a co sam odrzuca na poziomie redakcji. Jestem rozgoryczony faktem, że również „Nędznicy” stanowią znacznie okrojoną wersję, względem oryginalnego dzieła Victora Hugo. Przykłady zmian podaję w recenzji drugiego tomu tej powieści.

 

O ile z całego serca polecam „Nędzników”, to jednak dobrze bym się zastanowił przed zakupem tej „wersji” tego arcydzieła. Cieszę się, że wydawnictwo MG regularnie odświeża klasykę światowej literatury, dbając o naprawdę ładne wizualnie wydania. Również „Nędznicy” wzbogaceni są o świetne ilustracje i wspaniale prezentują się na półce – jednak nie mogę przeboleć tego, że w tym wypadku „odświeżanie” oznacza również wycinanie dużych porcji tekstu.

Beata Szwajdych

  Nie od dziś zachwycam się urokiem i estetyką książek wydawanych przez Wydawnictwo MG. Jestem nimi szalenie urzeczona i z wielką pasją kolekcjonuję wszystkie, które wpadną w moje ręce. Kiedy tylko pojawiła się możliwość zrecenzowania obu tomów "Nędzników", arcydzieła stworzonego przez Victora Hugo, zgłosiłam się po nie bez wahania i zbędnej zwłoki. Dzisiaj skupię się na przekazaniu moich odczuć po lekturze pierwszego tomu.

 

Na wstępie koniecznie muszę zwrócić uwagę na pewną kwestię, o której sama nie miałam pojęcia, wchodząc w posiadanie tego konkretnego wydania. Otóż nie jest ono pełne, o czym informuje nas jedynie krótki zapis na stronie redakcyjnej (tej na odwrocie tytułowej) w książce. Jest to wersja skrócona, zgodnie z wydaniem Iskier z 1954 roku, z przedwojennego tłumaczenia przez Bibliotekę Arcydzieł Literatury. Jak podają autorzy różnych porównań czy recenzji, które można znaleźć w Internecie, to tekstu w tym wydaniu jest prawie o połowę mniej niż w innych tłumaczeniach. Prawdopodobnie stało się tak przez to, że w tym właśnie przekładzie omijano wiele kwestii związanych z wiarą i religią. Nie czytałam "Nędzników" w innych wydaniach, więc nie śmiem też się wypowiadać, czy w porównaniu z nimi było dobrze, czy nie. Mogę jedynie ocenić własne odczucia, nieukierunkowane znajomością wersji bliższych oryginałowi. Uważam, że najgorsza jest właśnie taka nieświadomość jak moja, ponieważ Czytelnik może poczuć, że coś stracił, zapoznając się z tym dziełem w tak okrojonej wersji. Choć teraz znam przecież ogólny zamysł fabuły pierwszego tomu, to czuję, że coś mnie jednak omija i drugi tom będę czytać już z góry odczuwanym poczuciem niedosytu.  W przyszłości, za jakiś czas, będę chciała wrócić do pełnej wersji. Teraz już wzbogacona o tę wiedzę ostrożniej podchodzę do każdej książki z Wydawnictwa MG i wiem, że nie będę miała na przykład "Braci Karamazow" w swojej kolekcji pięknych okładek, bo poczyniono z tą książką to samo co z "Nędznikami". Szczerze liczę na to, że kolejne wydawane przez MG  klasyki będą dostępne w całości, bo wielu ambitnym Czytelnikom na tym zależy.

 

Dodam słów kilka o samej fabule powieści, choć zakładam, że jest ona dosyć znana, a podsumowania wydźwięku całości podejmę się po przeczytaniu drugiego tomu, w osobnej recenzji.

 

Akcja opowiadanej historii zaczyna się w drugiej dekadzie XIX wieku w małym, francuskim miasteczku Digne. Poznajemy biskupa Myriela, nazywanego Bienvenu (czyli "mile widziany"), który jest uosobieniem dobra. Wspiera biednych, sam żyjąc bardzo skromnie, pomimo swojego wysokiego statusu. Pewnego wieczoru pod jego dach trafia człowiek upadły, były galernik Jean Valjean, którego każdy inny w miasteczku przepędzał, nie chciał go wspomóc posiłkiem i marnym nawet legowiskiem na jedną noc. Jean wiedziony nabytymi przez dziewiętnastoletnie uwięzienie instynktami, wykorzystuje wspaniałomyślność księdza i gdy wszyscy śpią, wykrada srebra znajdujące się na plebanii. Nie udaje mu się ujść - zostaje schwytany i doprowadzony do właściciela kosztowności. Tam spotyka go niesamowite szczęście, duchowny zapewnia przedstawicieli sprawiedliwości, że sam mu te drogocenne przedmioty podarował. Valjean otrzymuje w ten sposób szansę na przemianę i niejako odkupienie duszy. Jak i czy w ogóle ją wykorzysta?

 

Drugą ważną postacią tego tomu jest Fantyna. Kobieta przez pewien czas  mieszkała w Paryżu jako utrzymanka wiecznego, bo już trzydziestoletniego studenta, jednak porzucona przez niego, wraca wraz ze swoją córką Kozetą do rodzinnego miasteczka  Montreuil-sur-Mer. Miasto pod nieobecność kobiety niebywale się rozwinęło dzięki interesom pewnego tajemniczego przedsiębiorcy, Madeleine'a, który w rezultacie swoich dobroczynnych działań zostaje jego merem. W tym czasie Fantyna ukrywa przed opinią publiczną fakt posiadania nieślubnego dziecka, pozostawiając je u przypadkowych ludzi, którzy podejmują się opieki nad dziewczynką, a sama zaczyna pracę. Niedługo później zostaje z niej wyrzucona za sprawą wyjścia na jaw informacji o posiadaniu córki. Nędza doprowadza ją do upadku moralnego i kobieta zostawiona samej sobie, zmuszona jest ostatecznie sprzedawać swoje ciało, aby przeżyć i utrzymać dziecko. W tym tomie poznajemy jeszcze inspektora policji, Javerta, który nie ufa merowi. Podejrzewa, że nie jest on tym, za kogo się podaje i ma ku temu solidne przesłanki. Kim tak naprawdę jest Madaleine i w jaki sposób połączą się życiowe ścieżki jego i Fantyny? Tradycyjnie po odpowiedzi na pytania zapraszam do książki, nawet tej w okrojonej wersji.

Agnesto

  Niektórym wydawać się może, że klasyka jest marną lekturą. Że samo sięganie po nią bliskie jest desperacji, bo w zalewie nowości jest tyle bestsellerów rankingowych, że jest w czym wybierać. Ale, jak się okazuje przy głębszym zainteresowaniu, owe nowości są marnizną w kontakcie z wiecznie żywą klasyką. Ta często towarzyszy nam od lat, począwszy od dzieciństwa, gdy wkraczamy w świat „Alicji w Krainie Czarów”, czy w krainę baśni braci Grimm. Potem są inne dzieła czytane z przymusu lub z własnej ochoty i wówczas, gdy jesteś starszym odbiorcą, okazuje się, że owa klasyka jest perłą pośród zalewu niczego. Że klasyka ma niepodważalną wartość, sens i piękno. Klasycy zachwycają i stylem pisania, i ujęciem i postrzeganiem tematu, a także – co najważniejsze – tworzeniem fabuły.

 

Tak zachwyciłam się „Nędznikami” Viktora Hugo.

 

Zaczęłam czytać bez jakiegoś zaangażowania, lecz w miarę odwracanych kartek, zostałam magicznie omamiona pięknem treści i historią. Odnalazłam się we Francji w 1815 roku, w miasteczku prowansalskim   Digne. A tu, przeinaczając słowa dobrodusznego biskupa Myriela owej mieściny, ta powieść to dzieło Jezusa. Jej okładki nie pytają pojawiającego się bohatera, jak się zowie, ale co mu dolega. Czytelnik może cierpieć i chcieć więcej szczegółów, więcej wiadomości o tym kimś, więc autor zaprasza. Wejdź, mówi, usiądź, posil się. Zaprasza do wygodnego fotela stojącego tuż obok rozgrzanego pieca i mówi, czytaj strudzony wędrowcze. A ty, z „Nędznikami” w dłoniach, zaczytany, oszołomiony, czujesz się tu, jak u siebie w domu. Bardziej niż sam Viktor Hugo, twórca owego dzieła.

 

Cokolwiek jest tutaj, jest twoje.

 

Viktor Hugo daje nam do rąk, ba, wręcza niemalże jak trofeum swoją literacką pracę. To powieść wszech czasów.

 

„Nędznicy” to wspaniała lektura. Według mnie idealnie skomponowana, mistrzowsko nakreślona historia nie tyle jednego człowieka, ile wielu ludzi. W powieści bohaterowie pojawiają się, jak aktorzy na scenie. Wchodzą, schodzą, powracają. Każdy jest potrzebny, bo ich role rozpisał Hugo do samego końca.

 

Najpierw w prowansalskiej mieścinie Digne poznajemy księdza wraz z siostrą. Pojawiają się mieszkańcy, karczmarze, przejezdni goście. Przychodzi też strudzony Jean Valjean, którym każdy gardzi. Są Fantyna i Kozeta. Jest inspektor policji Javert. Tych ludzi jest sporo, ale każdy do tej powieści coś wnosi, coś w niej buduje, coś zmienia. Viktor Hugo perfekcyjnie rozpisał osobowość każdej z nich. To wachlarz ludzkich charakterów. Plastyczne ujęcie tego, co widzą oczy i przeniesienie tego na strony powieści.

 

Czytanie „Nędzników” jest rozkoszą, jest przywilejem. Bytowanie z takim dziełem to czas bezcenny.

 

Do tego piękne detali rysunki, które przyciągają wzrok. Sprawiają, że zatrzymujesz się i oglądasz te pełne detali szkice. Łapiesz się na tym, że uśmiechasz się do nich, choć sama treść powieści ma niewiele wspólnego z radością. Jest smutna, do tego pełna biedy, ludzkiej nędzy i upodlenia. Ale to tak oszałamiająca powieść, że jesteś nią urzeczony.

 

I buntuję się nagonce na Wydawnictwo MG. „Nędznicy” I tom już na początku ma adnotację o wersji skróconej zgodnej z wydaniem z 1954 roku, z przedwojennego tłumaczenia, jakiego dokonała Biblioteka Arcydzieł Literatury. I wielu recenzentów czepia się tego i wytyka Wydawnictwu MG takie okrojenie. Ale nie zwrócą uwagi na siebie i do siebie nie kierują pretensji, że sami tego nie doczytali. Przy okazji nadmienię, że ta wersja powieści na wersję taką, jak jej wersja z 1954 roku. Jakby nie było, nie jest to nic nowego. To nie jest trzecia wersja trzeciego przekładu. Sam sobie czytelniku wytykaj własną opieszałość i niedopatrzenie. Pretensje miej do siebie. Nie czytałam innej – pełnej – wersji, ale ta jest bardzo dobra. Nie porównuję jej, a oceniam. Po rozszerzoną sięgnę... ale dzięki temu, że ta wersja mnie do tego zachęciła. A warto, bo „Nędznicy” to ponadczasowa klasyka.

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial