Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Okowy Przeznaczenia. Tom I. Armia Cieni

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Maria Tomczak
  • Cykl: Armia Cieni
  • Gatunek: Fantasy
  • Liczba Stron: 432
  • Rok Wydania: 2022
  • Numer Wydania: I
  • ISBN: 9788366533509
  • Wydawca: AlterNatywne
  • Oprawa: Miękka
  • Ocena:

    5/6

    5/6

    5/6


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 4 votes
Akcja: 100% - 3 votes
Wątki: 100% - 4 votes
Postacie: 94% - 4 votes
Styl: 100% - 3 votes
Klimat: 100% - 4 votes
Okładka: 100% - 4 votes
Polecam: 100% - 3 votes

Polecam:


Podziel się!

Okowy Przeznaczenia. Tom I. Armia Cieni | Autor: Maria Tomczak

Wybierz opinię:

Agnieszka Nowak

  Jako wielbicielka klasycznej fantastyki, nie mogłam przejść obojętnie obok książki „Armia cieni. Okowy przeznaczenia" autorstwa Marii Tomczak. Bardzo zaintrygował mnie opis fabuły, w której świat wykreowany przez pisarkę wydawał się niezwykle mroczny. Główną rolę w powieści odgrywała kobieta, co dodatkowo zachęciło, gdyż nie jest to częste w książkach klasycznego fantasy. Na szczęście się nie zawiodłam. Trudno uwierzyć, że powieść Marii Tomczak to debiut autorki, gdyż napisana jest znakomicie. Ale od początku...

 

Akcja powieści toczy się w Issilion – stolicy Królestwa Sargetii – które zdaje się być spokojnym miejscem. Każdy tu zna przydzieloną mu rolę i stara się ją wypełnić jak najlepiej – dla wspólnego dobra. Jednak i nad to miasto w końcu nadciągają ciemne chmury. Czy bogini Nehebe przemówi do swych wyznawców? Czy Bahal upomni się o dusze nieszczęśników? Ogromną rolę w wojnie odgrywa Selene – nowy Dowódca Wojsk Królewskich i pierwsza w historii kobieta na tym stanowisku. Czy niespotykane dotąd moce, które ujawniły się w niczego nieświadomej Nidriel, doprowadzą dziewczynę do zguby? Czy paladyni są w stanie stawić czoła złu? Czy Issilion przetrwa? Na te wszystkie pytania otrzymamy odpowiedź w „Okowach przeznaczenia".

 

Główna bohaterka historii Selene jako kobieta nigdy nie była brana pod uwagę do objęcia ważnych funkcji państwowych czy wojskowych i zawsze musiała upominać się o swoje. Po śmierci swojego ojca zostaje jednak mianowana przez króla nowym dowódcą oddziału łuczników. Dziewczyna przeżywa wówczas ogromny szok i na początku ani myśli podjąć się takiego wyzwania. W jej głowie kłębią się wątpliwości, tym bardziej, że wiedziała, jaki stosunek do kobiety-dowódcy będą mieli żołnierze. Ostatecznie jednak Selene postanawia podjąć się wyzwania i zostaje pierwszą w historii kobietą na tym stanowisku. Bohaterka imponuje siłą, zaradnością i sprytem. Nie odejmuje decyzji, a w swoich działaniach zawsze kieruje się rozwagą. Jej umiejętności i wiedza w końcu sprawiają, że otrzymuje od żołnierzy i innych mężczyzn na ważnych stanowiskach szacunek na jaki zasługuje. Selene jest postacią wybijającą się ponad resztę, także swoim charakterem. Należy do bohaterów, którym po prostu kibicuje się od samego początku. Selene wzbudziła moją sympatię, a w wielu momentach także wywołała podziw. Autorka podjęła się trudnego tematu równości płci w dawnych czasach oraz trudnej sytuacji kobiet w armii, a więc problemów uniwersalnych, obecnych także w dzisiejszych czasach. Co ważniejsze, zrealizowała je znakomicie.

 

Ważnych postaci w książce jest jednak więcej. Luthian właśnie złożył śluby, po których stał się paladynem i egzorcystą odpowiedzialnym za wypędzanie złych bytów z ludzkich ciał. Teraz dużo częściej będzie widywał młodszą siostrę Nidriel, która niedługo rozpocznie naukę w Gilmiarze. Oboje są nietuzinkowymi postaciami i pełnią w książce nietuzinkowe role. Fragmenty ich dotyczące są bardzo ciekawe i wprowadzają do powieści jeszcze więcej tajemnic. Nie można także zapomnieć o Jarme Ranyere– Kapitanie, który jest bardzo niezadowolony, z tego, że armią będzie dowodzić kobieta. Autorkawykreowała oryginalnych bohaterów i do każdego z nich przywiązała wiele uwagi. Nie ma tu postaci niepotrzebnej – każda wnosi do książki kolejne intrygi i tajemnice. Widać, jak wiele starań autorka włożyła w kreacje bohaterów i jak bardzo skupiła się na szczegółach.

 

Książka pisana jest w narracji wieloosobowej, co moim zdaniem jest dużą zaletą. Możemy bowiem zobaczyć świat oczami wszystkich bohaterów, poznać ich myśli oraz zrozumieć motywacje. Świat stworzony przez autorkę jest utrzymany w rocznym klimacie pełnym tajemnic. Czytając kolejne rozdziały, byłam coraz bardziej pochłonięta fabułą i nie potrafiłam odłożyć książki na bok. Bardzo podobało mi się to, że choć powieść jest wielowątkowa, losy wszystkich bohaterów się ze sobą łączą. Dzięki temu nie miałam problemów ze zrozumieniem akcji i nie gubiłam się w niej. Powieść mimo małej czcionki i dużej objętości czyta się naprawdę szybko, gdyż akcja jest dynamiczna, a w książce wiele się dzieje.

 

Bardzo się cieszę, że dzięki Stowarzyszeniu Sztukater dostałam możliwość przeczytania dzieła Marii Tomczak. Mimo tego, że „Okowy przeznaczenia” to debiut pisarski, są bardzo dojrzałą literaturą, z którą aż chce się spędzać kolejne wieczory. Dobrze, że jest to tylko pierwsza część serii, bo bardzo chętnie poczytam o dalszych losach bohaterów. Zakończenie także nie zawiodło i sprawiło, że kiedy tylko zobaczę, że ukazała się druga część na pewno po nią sięgnę.

Grażyn_a_czyta

„Okowy przeznaczenia” to kolejny debiut, po który miałam okazję sięgnąć tego lata, choć ten swoją premierę miał w sierpniu zeszłego roku. Jest to pierwszy tom serii Armia Cienia, autorstwa Marii Tomczak, która jeszcze nie doczekała się wydania kontynuacji. Równocześnie jest to dla mnie pierwsze spotkanie z Wydawnictwem Alternatywnym, po którego publikacje nie miałam jeszcze okazji sięgnąć. Jakie są po nim moje wrażenia? Przekonacie się w dalszej części recenzji.

 

Selene otrzymuje propozycję objęcia stanowiska, które przed śmiercią zajmował jej ojciec, Dowódcy Wojsk Królewskich. Po raz pierwszy tak ważną pozycję ma zajmować kobieta. Mimo początkowym obawom, przyjmuje ją, chcąc ratować pozostałości tego, co tak kochał jej ojciec oraz przywrócić świetność Królewskim. W tym samym czasie do Gilgmaru, miejscowej akademii magii, trafia Nidriel. Dziewczyna, która niewątpliwie skrywa w sobie moce, nie będąc ich nawet świadomą. Nad Issilion nadciągają jednak ciemne chmury, a pradawne moce budzą się z uśpienia by okryć mrokiem nie tylko stolicę ale całe królestwo. Palladyni, Królewscy oraz magowie będą zmuszeni stanąć do walki ze złem.

 

Ta pozycja, jest przede wszystkim historią wielowątkową. Znajdziemy w niej kilka głównych postaci, które na początku lektury wydają się nie być ze sobą powiązane. Z każdym czytanym rozdziałem zaczyna się to jednak zmieniać. Poznajemy ich przeszłość, powiązania rodzinne, a także sporo sekretów. Zostali ciekawie wykreowani. Najbardziej przypadła mi do gustu Selene, która wykazała się siłą, sprytem oraz potrafiła wypracować sobie posłuch i ugruntować swoją pozycję jako Dowódca, w świecie w którym bez wątpienia królują mężczyźni. Przez ilość głównych postaci trudno mi się było z nimi zżyć, obdarzyć głębszymi uczuciami, co dzieje się w przypadku większości czytanych przeze mnie książek. Relacje między poszczególnymi osobami zostały raczej pobieżnie opisane więc również trudno mi się było w nie wczuć.

 

Pomysł na fabułę autorka miała niezwykle ciekawy i bardzo przypadł mi do gustu. Wykreowany przez nią świat, Królestwo Sargetii, gdzie ma miejsce akcja, został dobrze przemyślany oraz szczegółowo dopracowany. Bez problemu przeniosłam się na strony tej książki i z zaciekawieniem śledziłam losy bohaterów. Intrygi, zdrady tajemnice dostarczają zadań Królewskim oraz Paladynom. Byłam ciekawa co kryje się za działaniami Generała, który starał się sabotować działania Selene, oraz jakie tajemnice skrywa Shael, przyrodni brat Nidriel. Żałuję, że niezbyt dokładnie zostało wyjaśnienie pochodzenie mężczyzny, lecz może bardziej zostanie zgłębione w kolejnym tomie. Akcja toczy się na kilku frontach, w trakcie których nie zabrakło zwrotów, które mnie zaintrygowały i utrzymały moje zainteresowanie w trakcie całej lektury.

 

Dość długo zbierałam się za przeczytanie tej książki, jednak już po przeczytaniu początkowych rozdziałów bardzo się wciągnęłam i pochłonęłam ją dość szybko, zwłaszcza, że mowa o 430 stronach do przeczytania. Autorka ma przyjemny styl, a fragmenty podzielone są tak abyśmy równocześnie mogli śledzić losy niemal wszystkich bohaterów.

 

Mimo iż sama fabuła mnie wciągnęła to nie wywołała we mnie większych emocji i z tego też powodu raczej nie sięgnę po kontynuację tej serii. To jedyny mankament, ale dla mnie dość istotny bo lubię przeżywać całą treść książki, która czytam, oraz dzielić uczucia z postaciami. Nie zarzekam się jednak bo być może i drugi tom trafi w moje ręce. Zachęcam mimo wszystko do sięgnięcia po tę pozycję być może Wam przypadnie bardziej do gurtu.

AdamTS

  I właśnie dlatego uwielbiam bombonierki. Jedną z ich zalet jest to, o czym mówił Tom Hanks w roli Forresta Gumpa, umilając sobie oczekiwanie na autobus przegryzaniem dobywanych z pudełeczka pomadek. Sięga sobie człowiek do takiego pudełeczka i nigdy nie wie, co mu się trafi. Drugą – nie ostatnią – jest to o czym śpiewał Grzegorz Turnau w duecie z Basią Stępniak-Wilk, mianowicie możliwość „żeby tak nasycić się, ale wciąż w zapasie mieć”.

 

Zdaję sobie sprawę, że zestawienie bombonierkowych skojarzeń już choćby z tytułem powieści, która wyszła spod ręki Pani Marii Tomczak, może budzić pewien niepokój o kondycję psychiczną twórcy tego zestawienia, ale co ja poradzę, że tak mi się skojarzyło.

 

„Okowy przeznaczenia” to nazwa cyklu, a „Armia cieni” to tytuł tomu otwierającego cykl, czyli absolutny początek wszystkiego, co ewentualnie ma się potem wydarzyć. Siłą rzeczy, przygoda z pierwszym tomem powieści oznaczała wielki znak zapytania, tym bardziej, że i o autorce nie słyszałem wcześniej nic a poszukiwania w sieci przyprawiły mnie o dodatkową konfuzję.

 

Najpierw trafiłem na pozycje w stylu: „Duch i władza”, „Ewolucja terroryzmu” i „Terroryzm w RFN i Berlinie Zachodnim”, z którymi jedna z oficyn zestawiła „Armię Cieni” w jednym miejscu, jako książki tej samej autorki. Prawie cztery dekady, dzielące wydanie pierwszej z nich od ostatniej, plus różna tematyka sprawiły, że uznałem to za mało prawdopodobne, żeby chodziło o jedną osobę. A potem było jeszcze lepiej, bo trafiłem na pochodzącą z Tychów mieszkankę Opola, specjalizującą się w haiku!I kiedy wydawało mi się, że to kolejny ślepy trop, przeczytałem w notatce sprzed lat, że „ta” Maria Tomczak jest grafikiem komputerowym i mamą kilkuletniego chłopca, dla którego chciałaby napisać kiedyś książkę. A potem przeczytałem jeszcze kilka wersów haiku:

 

„zimowe pole
kruki pochłaniają
ostatnie światło”

„mroźna noc
słyszę jak światło księżyca
skrzypi w ogrodzie”

i przypomniałem sobie ten sam nastrojowy klimat w czasie czytelniczej podróży po Isilionie.

 

Kiedy zaczynałem czytać, kompletnie nie wiedziałem czego się spodziewać po „Armii cieni” - już choćby z tego powodu uważam za uzasadnione odwołanie się do bombonierki Foresta Gumpa. Smaki pierwszych czekoladek zaskakiwały, choć wydawały mi się znajome. A to gdzieś wyczułem nutkę „Zwiadowców” Flanagana, a to lekko wyczuwalną wytrawność Sandersona, a to delikatne akcenty J.K. Rowling, ale wogóle mi to nie przeszkadzało.Wręcz przeciwnie, przecież najbardziej podobają nam się te melodie, które już znamy. Natomiast nieco obawiałem się, że wraz z kolejnymi porcjami tej bombonierki dominującym stanie się smak wszechobecnej ostatnimi czasy „girls power”.Bardzo przyjemnie się rozczarowałem.

 

Główna bohaterka – Selene Releri – jest dumną, samodzielną i twardo stąpającą po ziemi, pewną swych umiejętności, atrakcyjną dziewczyną, a na dodatek nie nienawidzi mężczyzn i nie uznaje ich za ograniczających się do zaspokajania fizjologicznych potrzeb półgłówków. Jest „normalna” w najlepszym tego słowa znaczeniu, a zostaje rzucona na naprawdę głęboką wodę. Jej ojciec był legendarnym dowódcą elitarnej jednostki Królewskich Łuczników, a teraz -po wielu latach od jego śmierci – ona ma zająć jego miejsce, na wyraźne życzenie władcy Królestwa Sargetii i przy życzliwej aprobacie Przewodniczącego Rady Wojennej, Generała Ammona Pramma. Wkrótce panna Releri przekona się, że „nie ma darmowych obiadów”, a „polityka, to w krysztale pomyje” - że pozwolę sobie zacytować Witkacego na tę okoliczność.

 

Oczywiście – jak można się domyślać – również podkomendni świeżo upieczonego Dowódcy Królewskich Łuczników, z charyzmatycznym i zabójczo uwodzicielskim Kapitanem Jerme Ranyere na czele, nie zapałali specjalnym entuzjazmem na wieści o nominacji Selene, a to zaledwie początek atrakcji, które przygotowała dla nas autorka.

 

Niepoślednie role w tej historii odgrywa również bardzo specyficzne rodzeństwo. Szkolący się na paladyna Zakonu Nehebe Luthian, rozpoczynająca naukę w akademii Gilmyaru (takim miejscowym Hogwarcie) Nidriel i pełen tajemnic niepokorny Shael, są dziećmi Namiestnika Rinvale, samodzielnego niegdyś królestwa podbitego przed laty przez Sagreti. Młodzi Rinvalczycy stają się figurami w odwiecznej partii szachów rozgrywanej przez moce Dobra i Zła. Zabrzmiało groźnie? Bo tak miało brzmieć. Zabrzmiało zachęcająco? Mam nadzieję, bo ja, jak już dorwałem się na dobre do tej „bombonierki”, to połykałem kolejne karty powieści tak łapczywie, jak smok wawelski kolejne przyprowadzane mu dziewice, a jednocześnie rozkoszowałem się smakiem niczym z najlepszej wytwórni oryginalnych belgijskich pralinek.

 

I kiedy nagle uświadomiłem sobie, że do końca zostało jakieś żałosne kilkadziesiąt stron, w miejsce Forresta Gumpa pojawili się Pan Turnau i Pani Wilk, a w głowie mi kołatało „żeby tak nasycić się, ale wciąż w zapasie mieć” i radosna świadomość, że to przecież dopiero pierwszy tom i – mam ogromną nadzieję – że będą kolejne.

 

Dobra, dosyć tych porównań bombonierkowych. Jeśli kogoś męczyły te wywody, niech zacznie czytać teraz. „Armia Cieni” to świetnie napisana, doskonale czytająca się powieść fantasy. Rwąca wielowątkowa akcja, ciekawe postaci, sporo zaskakujących (ale nie szokujących) zwrotów akcji i konkretna jatka na koniec – jak w każdej dobrej powieści tego gatunku. A że autorka korzysta z dorobku innych autorów? A kto nie korzysta?! Ważne, że Pani Maria Tomczak potrafiła z wielu - czasem doszczętnie ogranych już - wątków i motywów wykrzesać coś nowego, coś świeżego i nadać temu swój własny charakter. Przeczytałem to w półtora dnia i chcę więcej.

 

I jeszcze dwie rzeczy na koniec.

 

Pierwsza: nie mam pojęcia skąd pisarze fantasy czerpią inspiracje do wymyślania tych wszystkich nazw krain, królestw, bóstw, imion i nazwisk, dla mnie to chyba byłoby trudniejsze niż wymyślanie samej historii. Czasem mocno utrudnia to czytanie, ale nie w przypadku „Armii cieni”.

 

Rzecz druga: autorce należy się nagroda w postaci całej ciężarówki bombonierek, a na tę nagrodę powinny złożyć się wszystkie panie. Dlaczego? Otóż dzięki Pani Tomczak można wreszcie odpowiedzieć na pytanie, które w 1974 roku zadała Danuta Rinn, dramatycznie śpiewając: „Gdzie Ci mężczyźni!!!? Gdzie te chłopy!!!? Gdzie!!!?

 

Szanowni Państwo! Prawdziwe chłopy, mężczyźni z krwi i kości, „orły, sokoły, bażanty” są na kartach powieści Pani Marii Tomczak!

 

P.S.

 

Jeśli ta powieść rzeczywiście została napisana dla syna autorki, to jej się prezent udał!

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial