Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Uwięziony

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Uwięziony | Autor: Katarzyna Cholewa

Wybierz opinię:

Inka

  Oj, nieładnie się ta książka zaczyna, nieładnie. Tak, jakby Katarzynie Cholewie zabrakło dostatecznie mocnego akcentu na prolog i wybrała najpopularniejsze przerywniki ze słownika wulgaryzmów współczesnej polszczyzny. Ba! Nawet angielszczyzny. Niestety, jeśli chodzi o warstwę językową, dalej wcale nie jest lepiej. Bohaterowie nawet się nie silą na literackie dialogi, konwersując bez skrepowania na poziomie stadionowych kiboli, bądź osiedlowych fanklubów piwnych.

 

Dajmy jednak szansę fabule. Główna postać – Remigiusz Pastor, wskutek błędu systemowego (co sugeruje powieść science fiction) budzi się pewnego dnia w innym ciele (konkretnie w ciele homo sapiens), ze świadomością posiadania innej tożsamości, niż ta zapamiętana. Z zaprogramowanym przez autorkę książki wdziękiem, snuje monologi posiłkując się wspomnianą już wcześniej terminologią i niewyszukanymi metaforami. Katarzyna Cholewa nie oszczędza czytelnikowi szczegółowych opisów przebiegu dnia bohatera podsuwając przy tym różne hipotezy co do przebiegu minionych zdarzeń. Pewnymi wskazówkami są wyróżnione grubszą czcionką leady i oznaczenia czasowe, organizujące całość kompozycji. Dzięki temu rekonstruujemy, punkt po punkcie, rzeczywistość Remka. Jego pracę w agencji reklamowej (jako człowieka), która podlega ludzkim prawom oraz prozaiczne zaspokajanie potrzeb ciała, wyraźnie pogardzane przez nadludzką tożsamość. Niczym u Nietzschego nasuwa się skojarzenie z nadczłowiekiem z nieprzebranymi zasobami mocy wolnej woli. Nasz bohater, co prawda, czuje się wyjątkowym duchem, ale duchem ograniczonym fizycznością. Istotą pragnącą wyjaśnić swoje położenie, rozszyfrować tajemnicę. W końcu – uwolnić się z cielesnej powłoki.

 

I kolejne filozoficzne tropy. Tym razem ukłon w stronę Zygmunta Freuda i jego pojęciom ego, id, superego. Na co zdecyduje się bohater Uwięzionego? Ulegnie instynktom, czy podda się logice nadrzędnych norm? I na tym ambitne porównania się kończą. Zresztą, okładkowy kolaż również nie zachęca do tego specyficznego śledztwa i podejmowania wyzwań. Mimo wszystko lekturę czyta się wyjątkowo szybko. Niewyszukany styl języka, przyjemna czcionka, przywoływanie popularnych topików i motywów (chociażby Króla Lwa, Shreka, Thora, czy Simpsonów) sprzyja odbiorowi na poziomie masowej konsumpcji. Transcendentny Bóg dostaje tutaj imię Malcolma zarządzającego „innobytem niebytów”. Dzięki temu możemy spojrzeć na Remigiusza Pastora jak na egzemplarz powystawowy. Pochylić się z pobłażliwym uśmiechem nad jego naiwnym odkrywaniem ludzkiej cielesności („Powłoki trzeba myć, bo inaczej śmierdzą, co nie sprzyja dobremu samopoczuciu”). Organoleptycznym eksplorowaniem świata i próbą jednoznacznych kategoryzacji.

 

Nie da się zaprzeczyć, że jest w tym wszystkim pewna doza dowcipu i humoru. Zwłaszcza, że – jak w Dniu świstaka – kolejne dni rozpoczynają się tym samym refrenem. Ale kwestie wykraczające poza granice bytu potraktowane są zbyt swobodnie. Żeby nie powiedzieć – sprośnie. Dla przykładu: rozmowa głównego bohatera z księdzem przypominająca nie dialog, a raczej historię rodem z przypowieści o wieży Babel. Dwa podmioty posługujące się kompletnie różnymi kodami komunikacyjnymi. Nie inaczej przebiegają rozmowy z matką, byłą dziewczyną, czy psychoterapeutą, co nasuwa czytelnikowi na myśl schizofreniczne stany Remigiusza, jako główne wytłumaczenie pokrętnej logiki, którą stosuje. Trudno nadać temu chociażby znikomy pierwiastek sytuacyjnego prawdopodobieństwa. Następujące po sobie zdarzenia, przetykane przemyśleniami głównego bohatera, są zbyt abstrakcyjne.

 

Z drugiej strony uczucia czytelnika mają prawo być totalnie ambiwalentne. Bowiem styl, w jakim pan Pastor dokonuje wiwisekcji gatunku ludzkiego jest wielce pociągający. Podchodząc do tych analiz zupełnie obiektywnie i chłodno można wysnuć wiele ciekawych wniosków. Homo sum, zdaje się mówić Remek i nic, co ludzkie, nie jest mu obce.

 

Trzeci dzień „zesłania” rozpoczyna się następująco: „Pod wpływem nadmiarowym bodźców, które otoczyły mnie zewsząd i ściskały swoją materią, udało mi się powstrzymać świadome przetwarzanie informacji”. Cytat wprost przepiękny, jako metafora do wieczornej wyprawy do baru i jej skutków. W książce Cholewy podobnych sformułowań jest więcej, co tylko uwypukla nierówny styl autorki. Od trywialnych wulgaryzmów i infantylnych porównań, do naprawdę ciekawych spostrzeżeń, chociażby o atomach i materii, czy stworzeniu świata w ujęciu biblijnym oraz darwinowskim.

 

Biorąc pod uwagę obrazoburczy sposób opisywania rzeczywistości, niejakiej kpiny wobec uczuć religijnych, nie jest to raczej lektura dla konserwatywnego czytelnika. Zbyt duże stężenie czarnego humoru, w którym pytanie retoryczne: „Kto tak naprawdę wrobił Jezusa i zarabia na krzyżach?” jest jednym z najdelikatniejszych. Równie ambiwalentnie wygląda kwestia listy sposobów popełnienia samobójstwa. Z jednej strony – temat poważny, z drugiej – w Uwięzionym potraktowany z daleko idącą nonszalancją i ironią. Kto się zaśmieje, kto wykrzywi z niesmakiem nad rozważaniami o korpochrześcijaństwie? Bo o ile satyra w Żywocie Briana, dziecku grupy Monty Pythona, traktowała historie biblijne w szokujący sposób, ale z podwójnym dnem, o tyle w Uwięzionym sens danego ustępu podany jest w zbyt obrazowym, dosłownym stylu.

 

Ciekawym zabiegiem zastosowanym w książce jest obserwacja stopniowej resocjalizacji Remigiusza. Główny bohater, w miarę upływających dni trwania w cielesnej powłoce, staje się coraz bardziej ludzki. Podobny zwykłym śmiertelnikom realizującym piramidę potrzeb Maslowa. Od najprymitywniejszego instynktu zaspokajania głodu po wewnętrzny przymus samorealizacji. Katarzyna Cholewa „uczłowiecza” Remka, niczym Pacio Chmiel komiksowego Tytusa. Dzięki autorce staje się czymś więcej, niż osobnikiem potrafiącym wyartykułować: proszę, dziękuję, przepraszam. Osobnikiem zdolnym do empatii, a nawet miłości. I tym optymistycznym akcentem kończy się powieść zapowiadająca się na początku na poważne sf.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial