Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Mali Tułacze

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 3 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 3 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 3 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Mali Tułacze | Autor: Wojciech Lada

Wybierz opinię:

Doris

       Wojciech Lada napisał poruszający reportaż o losach Polaków wywiezionych na początku wojny z terenów Kresów Wschodnich w głąb Rosji, na Syberię. Trafiło tam wówczas wiele polskich dzieci. To jeden wątek, niesamowicie wciągający – pobyt polskich rodzin na wysiedleniu. Drugim jest formowanie polskiej armii przez generała Andersa. Armia ta miała pomóc Związkowi Radzieckiemu w walce z Niemcami, gdy nagle z sojuszników stali się oni wrogami. Dodatkową klauzulą dodaną do podpisanego wówczas dokumentu był warunek uwolnienia wszystkich Polaków, jacy zechcą wyjechać z terytorium ZSRR.

 

       To nie była więc jedna ogromnie uciążliwa podróż, ale co najmniej dwie. Jedna, gdy przemocą wyciągnięto ich z domów rodzinnych, wsadzono do wagonów i powieziono w nieznane. Z Ukrainy na Syberię to bardzo długa jazda, w tłoku, smrodzie, głodzie i w lęku. W jej trakcie wielu ludzi straciło życie. W książce nie brakuje drastycznych scen. Duże wrażenie robi kompletna obojętność strażników. Widzimy scenę, gdy Polacy znajdują zamarznięte zwłoki upchnięte byle jak, na stojąco, w dworcowej toalecie.

 

„ - Dlaczego na stojąco? – zapytała przerażona wciąż kobieta.

- A dlaczego na leżąco? – odpowiedział pytaniem lejtnant i odszedł.

Nasz major Grodziecki wyjaśnił: obliczyli, że na stojąco więcej się zmieści.”

 

       Ludzie całymi dużymi grupami przemieszczali się na południe, by jak najszybciej skorzystać z tej amnestii, bojąc się, że może zostać odwołana. I też utrudniano im wyjazd, jak się dało. W końcu żal pozbywać się darmowej siły roboczej. Jedni otrzymywali miejsce w wagonach, inni zaś musieli chyłkiem uciekać. „Jechali z łagrów, mieli zielone, obrośnięte twarze, chude ręce i nogi pokryte ranami. „Szkorbut”- mówili, pokazując jeden drugiemu smętny dorobek, szkorbut – choroba nędzy północy.”

 

       Pocieszające jest to, że dzieci dostrzegały całe to surowe piękno północy. Jedno z nich stwierdza po latach: „Ze wstydem i skruchą muszę przyznać, ze były okresy, kiedy cieszyłem się życiem.” Ów późniejszy, niecierpliwy, bardzo wyczekiwany exodus na południe to był kolejny morderczy wysiłek: pchły, wszy, głód, zmęczenie…

 

       Mamy w książce informacje o tworzeniu się armii Andersa, początkowo przy pomocy rosyjskiej, później już własnymi siłami. Mężczyźni szli walczyć, kobiety zostawały z dziećmi. Zdarzało się nierzadko, że dzieci były w tej wędrówce zupełnie same. Bałagan, wręcz chaos, jaki wśród podróżnych panował, niespójne przepisy albo po prostu niestosowanie się do nich, to wszystko było niewyobrażalne. Polacy, nie mając o tym pojęcia, byli kierowani do kołchozów, by tam niewolniczo pracować. Nie znając terenu, błądząc po omacku, łatwo dawali się oszukać.

 

       Informacje autora reportażu opierają się głównie na wspomnieniach ludzi, którzy to wszystko przeżyli. Nie dziwi, że do dziś pamiętają tak wiele szczegółów, choć minęło 80 lat. Dziwi jednak, że wielu z nich wspomina dzisiaj ten czas z sentymentem. Południe, Azja, to kojarzyło im się z baśniami z 1001 nocy, z dżinnami, czarodziejską lampą Alladyna, magią i ciepłem. „I choć latem słońce wysuszyło step i wysuszyło trawy, to jak okiem sięgnąć aż do samego horyzontu zmieniał się w barwach, to żółtoczerwony, to brunatnoszary, w dali stawał się żółtoniebieski, potem przechodził w złoty i ciemniał.(…) Było to piękno. Poznałam krainę najpiękniejszych baśni.” Sierotami w Taszkiencie opiekowała się Hanka Ordonówna, z wielkim powodzeniem i oddaniem.

 

      Książka nie zawiera statystyk i wykresów. To nie praca naukowa, ani popularnonaukowa. To historia życia wysnuta z głębi pamięci, często bolesna, wiele rzeczy nas dziwi, równie wiele nami wstrząsa. Opowiadają swoje historie ludzie, będący wówczas dziećmi, które musiały szybko dorosnąć, by móc uporać się z rzeczywistością i przetrwać. Wiele spośród tych dzielnych dzieciaków nie zdołało przeżyć. Pokonały je choroby i głód. Te, które przeżyły, wiele wycierpiały. Nie takiego dzieciństwa pragną rodzice dla swoich pociech.

 

       Książka Wojciecha Lady opowiada o pojedynczych historiach, połączonych z konkretnymi osobami. Autor stara się też podsumowywać zebrany materiał, korzysta z innych źródeł niż wspomnienia, by go rozszerzyć i pokazać kontekst wydarzeń. Wyciąga wnioski. Snuje też interesujące dygresje, zbaczając trochę z głównej ścieżki narracji. To, że wiele dzieci przeżyło i po pobycie w obozach przejściowych mogło udać się dalej, zawdzięczają wolontariuszom, osobom o dużym sercu. Rozproszyły się wówczas po świecie, część z nich po zakończeniu wojny wróciła do Polski, ale te wczesne, trudne lata nadal są zapisane w ich pamięci. To ważne, by o tym pisać, przypominać, szczególnie, że dzisiaj z kolei ukraińskie dzieci są tysiącami przemocą wywożone w głąb Rosji.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial