Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Smutny Ambasador

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Smutny Ambasador | Autor: Ananda Devi

Wybierz opinię:

Doris

       Ananda Devi, choć tym razem nieco inna. Dla wielbicieli talentu maurytyjskiej pisarki Wydawnictwo w Podwórku  przygotowało zbiór jedenastu jej opowiadań. Łączy je miejsce akcji, Indie, a także bohaterowie.

 

       To biali ludzie zszokowani zderzeniem z hinduskim zgiełkiem, biedą, tłokiem i brakiem wszelkich zasad. To kulturowy nokaut, całkowita niemal nieprzystawalność tych dwóch kultur – Wschodu i Zachodu. Inne smaki, zapachy, temperament i mentalność ludzi. W pracy miejscowi dokonują cudów, by efekt końcowy oddalić, spowalniają, piętrzą trudności. Spróbujcie tylko sprawnie załatwić jakąś sprawę urzędową. Nie da się i już. Za to gdy tylko wyjdą, lub nie daj Boże wyjadą, na ulice, dostają nagłego przyspieszenia, włączają jakieś ukryte turbodoładowanie i gnają przed siebie, jakby ich coś goniło. Prawą czy lewą stroną, bez znaczenia, byle naprzód, byle wyprzedzać.

 

       Wszystko tu wydaje się nadmierne. Jazda samochodem, karkołomna i frenetyczna, uruchamia w bohaterce jakąś nową świadomość, pogłębioną jeszcze przez, z początku niechętny, kontakt z małym, wymizerowanym hinduskim żebrakiem. Jakby z każdym kilometrem drogi i z każdym spojrzeniem na zaniedbane, chore dziecko, tajało w jej sercu coś, co nazwałabym chłodną obojętnością i wyższością zachodnioeuropejskiej turystki.

 

       Co z początku zbiło mnie całkiem z pantałyku? Świadomość, że w tych opowiadaniach objawiła się odmienna Ananda Devi. Ananda Devi z kpiącym poczuciem humoru, bystra obserwatorka, jak zawsze, ale tym razem konsekwentnie wyśmiewająca wszelkie paradoksy, zakłamania oraz zarozumiałość, która puszy się zanim bezradnie nie skonfrontuje się z miejscową mądrością. To dowcip delikatny, nienachalny, niemniej jednak dostatecznie widoczny i piekielnie inteligentny.

 

       No właśnie, wydawałoby się, że Ananda Devi i dowcip to dwa krańcowo różne bieguny. W tych nowelach spotykają się jednak, tworząc nową, fenomenalną jakość. Wyjątkowo podobało mi się opowiadanie „Great America”, będące ironicznym podsumowaniem dobroczynności opartej na pogardzie, a nie na empatii i zrozumieniu. Czy filantropia, która ma przynieść zadowolenie i poczucie sprawstwa dobroczyńcy, nie nakierowana na najważniejsze potrzeby obdarowywanych, którzy tych działań po prostu nie rozumieją, ma sens? Widać tu ze strony przyjezdnych kompletny brak rozeznania i zarazem zero ochoty na naprawę tego błędu. Oni są wpatrzeni w siebie, nie w ludzi, którym mają pomóc. Zachowują się niczym słoń w składzie porcelany. Nasz smutny ambasador świadomie, z pełną premedytacją naraża zdrowie i życie pary młodych więźniów dla poprawy własnego samopoczucia. Scena, w której recepcjonista zjada podarowane mu sto dolarów mówi właściwie wszystko. Rozdawnictwo z miną władcy na prawo i lewo pieniędzy, obrażanie przy tym lokalnych mieszkańców i patrzenie na nich z pobłażaniem, z wysokości swych zachodnich standardów, to pogardliwa jałmużna, nie filantropia.

 

       Ananda Devi spogląda na Indie, tę wyjątkową mieszankę „królewskiego błękitu, żółtego szafranu i różowozłotego” z podziwem i zachwytem, co chyba najpiękniej wyraziła w noweli „Końskie okulary (Hawa Mahal)” Możemy tam, oczyma hinduskiej maharini, która zaplątała się w czasie, śledzić zmiany, jakim podlegała hinduska codzienność. Być może, jak to przedstawiła autorka, Indie są magiczną krainą, żyjącą sobie według własnych praw i puszczającą porozumiewawczo oko do obcych.

 

       I jeszcze jedno zaskoczenie, jeśli chodzi o Anandę Devi. Połączenie gatunków, które pozwala obdarzyć te opowiadania mianem realizmu magicznego. Mieszają się tu bardzo pięknie to, co rzeczywiste z fantastyką, to, co smutne i gorzkie ze śmiechem i prawdziwym wzruszeniem (tutaj mam akurat na myśli nowelę „Po przygodę”). Magię wyczuwa się tu wszędzie, choć chyba najbardziej wyraźna jest ona w „Bogini”, kiedy to bohaterka, nastoletnia dziewczyna, stopniowo, pod wpływem hinduskiej ulicy, kolorytu, egzotycznych fluidów, jakimi emanuje powietrze Puduczerry, coraz bardziej owładnięta zmysłowością, erotyzmem, kołysana tańcem, przybiera postać hinduskiej bogini Parwati.

 

       Gorycz i niezgodę na niesprawiedliwość także w tym tomiku odnajdziemy. Często pod warstwą hinduskiego kolorytu i obyczajowości, mocno nią przykryte, choć czasami wydobywane na sam wierzch, jak w „Orchidei”. Ananda Devi nie unika bowiem upominania się o kobiety, o ich prawa i szacunek dla nich, o równouprawnienie, by nie musiały, jak owa maharani, oglądać świata zza szyby, zniewolone zakazami.

 

       Zauroczyła mnie różnorodność zagadnień poruszonych w opowiadaniach Anandy Devi. A także rozmaitość form ich przedstawienia. I to często widoczna nie tylko w całym zbiorze, ale też w pojedynczej noweli. Szkieletem, na którym autorka rozpina swoje historie zawsze jest przeciwstawienie Wschodu Zachodowi. Czyni to w doskonały i czasami przewrotny sposób, starając się, przynajmniej w moim rozumieniu, wykazać, że żadna z tych kultur nie ma prawa czuć się lepsza, są po prostu inne, zaś intencje białych turystów i różnego rodzaju „dobroczyńców” są nieszczere, a w każdym razie niewłaściwe.

 

       Opowiadania pełne są hinduskiego klimatu, feerii kolorów i woni. To Indie cudownie rozbuchane hałasem, pośpiechem, ostrością przypraw, nadmiarem, erotyką, a jednocześnie brudne, biedne, żebrzące, z jednej strony pełne godności, poszanowania dla tradycji i wierzeń, z drugiej uniżone i szczwane wobec obcych. Owa pogarda przyjezdnych wynika z niezrozumienia, z przykładania własnych standardów do zupełnie odmiennej rzeczywistości. A największą winą jest odrzucenie możliwości wejrzenia bliżej w ten całkowicie niepojęty świat. Świat, w którym bogowie i magia są codziennością, splecioną ciasnym węzłem z racjonalnością i autentyzmem. Nie zmienili tego kolonizatorzy, nie zmienią więc z pewnością zachodni turyści.

 

       Język, jakim posługuje się autorka jest wyważony, nie przytłacza metaforyką i nadmierną ilością przymiotników. Jak ona to robi, że zarazem tak wyraźnie oddaje atmosferę i natężenie uczuć; lęku, nienawiści syna do ojca, która nabrzmiewa, by w końcu znaleźć swój finał, beznadziejnej, szalonej miłości matki do córeczki, której nie może przy sobie zatrzymać, czy też rodzącego się poczucia mocy u mężczyzny obsługującego dźwig. Stopniuje je, pokazuje ich rodzenie się i dojrzewanie, zupełnie jakby rozkrawała serca bohaterów na pół, by je przed nami obnażyć. Przy czym nie wszystkie opowiadania mają domknięte zakończenia. Są też takie, które możemy sobie w myślach uzupełniać o kolejne puzzle.

 

       Chciałoby się powiedzieć, że są tu opowiadania lepsze i gorsze, ale nie, każde jest znakomite, choć zupełnie inne. Od niespiesznego tempa wydarzeń do galopującej akcji, od pełnego (no, może niemal pełnego) realizmu do baśniowości rodem z „Tysiąca i jednej nocy”. To Ananda Devi w jedenastu, czy nawet więcej, odsłonach. Myślę, że właśnie ten niewielki tomik opowiadań ukazał nam autorkę i jej możliwości literackie, jej wrażliwość, w całej, wielorakiej krasie.

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial