Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Luizjańskie Gumbo

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Luizjańskie Gumbo | Autor: Artur Owczarski

Wybierz opinię:

Szyszka

  Artur Owczarski, podróżnik przez duże P, oddaje w ręce czytelnika swoją trzecią książkę, która opowiada o jego podróżach po Stanach Zjednoczonych. Obok Chin drugiego ukochanego kierunku autora. Tym razem obiecuje zabrać czytelnika do niezwykle barwnego i różnorodnego stanu - Luizjany. Dzięki legitymacji dziennikarskiej udało mu się ominąć obostrzenia związane z pandemią koronawirusa, a wynikiem tej podróży jest książka Luizjańskie gumbo. A że Stany Zjednoczone, w tym też szczególnie Luizjana, są na mojej liście marzeń, to nie mogłam zostać obojętna.

 

Książka podzielona jest na siedem rozdziałów, w których autor zgrabnie pogrupował najważniejsze aspekty życia tego terenu: oryginalną na skalę światową kuchnię, życie na bagnach, problemy rasowe i grupy etniczne, budzące grozę voodoo i na koniec wisienka na torcie – wielki karnawał, który wcale nie odstaje od tego w Rio de Janeiro. A całość okraszona jest licznymi fotografiami, które swoją zwyczajnością, czyli brakiem ulepszaczy rodem z broszur reklamowych, idealnie oddają istotę rzeczy. I co najważniejsze, naprowadzają wyobraźnię i ewentualne oczekiwania na właściwe tory.

 

Luizjańskie gumbo niczym bagna wciągnęło mnie od pierwszej strony. Styl autora jest bardzo płynny, zrozumiał i przyjemny w odbiorze. Zdecydowanie nie jestem fanką historii, co wydaje mi się, że jest wynikiem nudnych wykładów tłuczonych w szkole, ale Arturowi Owczarskiemu udało się to odczarować. Jego opisy nie były nużącym ciągiem dat, faktów i nazwisk. To było jak opowieść, która na tyle pobudziła mój apetyt, że z emocjami opowiadałam domownikom.

 

Największe wrażenie zrobiła na mnie liczba osób, z którymi spotkał się autor, by lepiej poznać i zrozumieć dany temat. Gdy pisze o gumbo, na jego literacką scenę wchodzą najbardziej cenieni kucharze na świecie. Gdy tematem przewodnim jest niewolnictwo czy rasizm, spotyka się z osobami, których rodziny zostały bezpośrednio doświadczone tymi zjawiskami. A gdy chce poczuć prawdziwy smak bagien, pakuje się w reklamówkę i w towarzystwie obcych facetów płynie tam, gdzie aligatory mówią dobranoc.

 

Czytając Luizjańskie gumbo czułam, że autor nie tylko świetnie się tam czuje, ale przede wszystkim jest mocno zaangażowany w temat. Jego dociekliwość podczas spotkań, fakty uzupełniające i zbaczanie z utartych szlaków sprawiły, że mój apetyty na Luizjanę zrobił się jeszcze większy.

 

No cóż, jeśli chcecie wiedzieć, jak się łowi aligatory, jaki związek ma ryba rozdymka z zombi, lub ile średnio kosztują stroje i platformy przygotowywane na wielki karnawał, to Artur Owczarski odpowie Wam na te pytania. A tych ciekawostek i smaczków jest dużo więcej.

 

Książka pochłonęła mnie na tyle, że nie poczułam jak wystygła woda w kąpieli. Zatem, miłośnicy podroży, fani Stanów Zjednoczonych, wszyscy ci, którzy są ciekawi świata – zarezerwujcie sobie czas, uzupełnijcie zapas płynów i ruszajcie w podróż z Arturem Owczarskim!

żuczek75

  Czym jest tytułowe gumbo? To potrawa, rodzaj gęstej zupy czy też rzadkiego gulaszu, która rozsławiła kuchnię luizjańską. Co wchodzi w jej skład? Jest to taki miks smaków, że może składać się niemal ze wszystkiego, co kucharka ma pod ręką, od owoców morza, przez ryby, drób, inne mięsa, po warzywa, przyprawy, ryż lub ziemniaki. To mieszanka kuchni europejskiej (z różnych krajów, chociaż prym wiedzie kuchnia francuska), afrykańskiej (pojawiła się wraz z niewolnictwem) i miejscowej indiańskiej. I taka jest też cała Luizjana, to jeden wielki tygiel narodowościowy, który wraz z kolejnymi wydarzeniami na świecie wzbogaca się o co raz to nowe kultury.

 

Autor opisuje swoją podróż po Luizjanie w sposób, który wręcz zachęca do ruszenia jego śladem. Ponieważ jeszcze nie odwiedziłem tej części Stanów Zjednoczonych, poczułem się zachęcony i chętnie się tam kiedyś wybiorę. Może nie od razu taką trasą jak w książce, ale Nowy Orlean znalazł na jednym z czołowych miejsc na mojej liście „must see”.

 

Jeżeli lubicie książki, które oprócz dobrej rozrywki, dają możliwość zdobycia dużej dawki wiedzy, to jest to właśnie książka dla Was. Oprócz przedstawienia życia codziennego i zwyczajów mieszkańców Luizjany, autor w sposób bardzo przystępny przedstawia ogromnie skomplikowaną historię tego stanu, nie pomijając trudnych tematów takich jak niewolnictwo, któremu został poświęcony osobny rozdział. Bardzo ciekawe są też rozdziały opowiadające o religii Voodoo (co ma wspólnego Voodoo z Częstochową😊) i o święcie Mardi Gras, czyli odpowiedniku naszych ostatków, które przyciąga do Nowego Orleanu rzesze turystów z całego świata… Zresztą, mam wrażenie, karnawał w Nowym Orleanie trwa cały czas. W tej książce nie ma słabych punktów, wszystko jest na najwyższym poziomie, łącznie z fotografiami, które Autor wykonał osobiście, a także samo wydanie książki - twarda okładka i dobrej jakości papier to w dzisiejszych czasach to rzadkość. No dobra, jeden minus. Książka mogłaby być dłuższa 😊

 

Podsumowując. Jest to książka, która powinna się znaleźć na półce każdego miłośnika podróży.

 

P.S. Na rynku są dostępne jeszcze dwie książki tego Autora: „Teksas to stan umysłu” i „Droga 66. Droga matka”. Obie wskakują na listę moich książek do przeczytania.

Beata Szwajdych

  Kiedy wzbiera we mnie bunt życiowej rutyny, ale z różnych powodów nie mam możliwości wybrać się na realną wyprawę po bezdrożach świata, wtedy sięgam po książki podróżnicze. Pozwalają mi one choć na moment, choć w wyobraźni, wyrwać się z tej naszej buro-burej, polskiej rzeczywistości i dać mi namiastkę swobody, którą zapewnia tylko zwiedzanie egzotycznych, w moim odczuciu, miejsc. Tego typu literaturę czytam zwykle podczas okresu jesienno-zimowego, gdy już od samych jego początków, czyli gdzieś w okolicy października, zaczynam z wielką niecierpliwością wypatrywać tych słonecznych, gorących chwil spędzanych w pięknych okolicznościach przyrody. Po "Luizjańskie gumbo" sięgnęłam z ogromną ciekawością, chcąc chłonąć historię tego regionu Ameryki Północnej, o którym dotychczas wiedziałam naprawdę niewiele. Książka mnie nie zawiodła, a Pan Artur Owczarski prowadził mnie, stopniowo podając kolejne informacje i przedstawiając następne osobistości, do takich miejsc, które skutecznie nasyciły mój apetyt podróżnika na jakiś czas.

 

Jak już wspomniałam o apetycie, to muszę Was ostrzec, że ten fizyczny może się stopniowo nasilać podczas czytania o przysmakach kuchni cajuńskiej i kreolskiej, opisywanych w tej publikacji. Autor wielokrotnie podkreśla, że Luizjana jest regionem, będącym tyglem wielu narodów. Przez stulecia i burzliwą historię tego miejsca, powstała tam kompilacja ludności złożona z Francuzów, rdzennych Indian, Afrykanów, Hiszpanów i przedstawicieli jeszcze kilku innych narodowości. Każda z nich dokładała latami swoją cegiełkę w wyjątkowość niepowtarzalnego rejonu i nie inaczej jest też w kwestii samych potraw. Liczne wpływy kulturowe mają ogromne znaczenie w sprawie tego, co ląduje na talerzach mieszkańców i turystów tam trafiających.

 

Publicysta zdecydował się na pokazanie nam istoty różnorodności kulturowej, na przykładzie najbardziej trafiającym do wyobraźni - jedzenia. Społeczeństwo Luizjany jest niczym to ich luizjańskie gumbo. Wachlarz smaków tej gęstej, sycącej zupy, w różnych regionach tworzony jest z innych komponentów, które łączą się w łatwo rozpoznawalną całość. Moim zdaniem ten tradycyjny luizjański kociołek składników, można porównać odrobinę (ale tylko z zasady powstawania!), do naszego rodzimego bigosu na winie: "wrzucamy do garnka co się nawinie" i w każdym polskim województwie potrawa smakuje całkiem inaczej, choć każdy dalej rozpozna w niej tenże bigos. Gumbo, choć z reguły wszędzie tam podobne, to w każdym domu jest przygotowywane inaczej, używa się do niego całkiem różnych lokalnych dodatków - jedni jako bazę wykorzystują na modłę francuską zasmażkę, inni na afrykańską - ochrę. Autor w sposób genialny przytacza to jakże trafne porównanie, patrząc na historię i współczesność tamtejszej ludności. 

 

"Luizjańskie gumbo" jest publikacją szalenie ekspresyjną i przyciągającą uwagę. Książka okraszona jest wybornymi, wielobarwnymi zdjęciami, niebywale oddziałującymi na Czytelnika i uruchamiającymi wyobraźnię. Już pierwszy rzut oka na okładkę wzbudził we mnie nieprawdopodobną wręcz chęć zanurzenia się w jej kolorowych stronach, jednocześnie wypełnionych też sporą ilością tekstu. Wydanie jest naprawdę piękne, solidnie wykonane, z papieru dobrej jakości. Sposób przedłożenia Czytelnikowi historii i współczesności Luizjany oraz jej mieszkańców, jest bardzo przystępny, zrozumiały i wzbudzający zaciekawienie.

 

Jest też, niestety i przygnębiająca strona przedstawionej opowieści o życiu Cajunów i Kreoli. Historia opowiadana przez zapominanie, wypieranie i nieuchronną zmianę spowodowane globalizacją, morderczynią odrębności. Smutne jest zanikanie tradycji, która odchodzi wraz ze starszymi pokoleniami. Przykładem może być tutaj mówiony francuski, jakiego używano w kulturze Cajun. W połowie XX wieku całe pokolenie przestało używać tego języka, gdyż był uważany za język biedoty. Dopiero stosunkowo niedawno francuski wrócił tam do szkół, ale to już jest język współczesny, a nie ten używany dawniej. To jedna z ogromnej ilości ciekawostek, o których możecie przeczytać w tej książce. Czy wiedzieliście, że w Luizjanie domy są budowane na palach, aby chronić je przed częstymi powodziami? Czy znacie historię Akadyjczyków? Jak myślicie, czy kraby są kanibalami? Co jeszcze kryją luizjańskie bagna? Na te i na wiele innych pytań, odpowiedzi szukajcie w "Luizjańskim gumbie". Jest to jedna z lepszych książek z tego gatunku, które przeczytałam!

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial