Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Wyspa Ø

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 4 votes
Klimat: 100% - 4 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Wyspa Ø | Autor: Peter Balko

Wybierz opinię:

Masło

  „Wyspa Ø” słowackiego pisarza, Petera Balko, to chyba moje największe zaskoczenie, jeśli nie odkrycie, literackiego 2022 roku.

 

Opowieść zaczyna się typowym psychologicznym wątkiem – oto historia Jakuba Bazy, alkoholika i dziwaka, zamieszkującego opustoszały, rozlatujący się niebieski dom, gdzieś na krańcu świata, w ostępach słowackiego Czerhatu. Towarzyszy mu syn, Cichomir. Ojciec, „postać wyjątkowa i fascynująca”, „odludek i fałszywy prorok”, sprowadza do domu kobiety, żłopie hektolitry palenki, a nade wszystko jest ikoną literatury słowackiej. Samotny, pozbawiony towarzystwa rówieśników, żyjący w cieniu wielkiego pisarza i zupełnie zagubiony młodzieniec, prowadzi Czytelnika przez gorsze i lepsze dni apy – gdy zdarzają się te pierwsze, Jakub znika w Wietrznym Lesie, wraca po zmroku, z kamieniami, niewypałem albo „parchatym kotem”, gdy nastają te drugie – wpada w pisarski szał, pisze, nie znając dnia i nocy. „Otaczał się żywymi stworzeniami, tylko nie ludźmi”, mówi o nim syn.

 

I historia snuje się, niczym opowieść norweskiego autora posępnych kryminałów lub zimnokrwistych psychodram, których scenerią mogłaby być samotna wyspa na lodowatych wodach Morza Północnego. Tyle że Peter Balko ma wobec nas, niewiniątek, inny plan. Gdy dowiadujemy się, że Cichomir zabił ojca, zaczyna się prawdziwa historia Wyspy Ø…

 

Dlaczego druga w pisarskim życiu Petera Balko książka jest tak wyjątkowa? Bo, pozwolę sobie na pożyczenie słów od jej tłumacza, Miłosza Waligórskiego, Balkostworzył „powieść przecięć”, wielce skomplikowaną literacko, a jednocześnie doskonale bawiącą się formą i gatunkowymi stylami. Począwszy do niejasnych wariactw apy, po smutne życie Cichomira i przyglądaniu się jego pisarskiemu debiutowi, nagle zostajemy zaskoczeni leżącym w śniegu, nieprzytomnym karłem. Na kartach powieści, jak gdyby nigdy nic, pojawiającą się zjawy, złodzieje książek, rękopisów i… Ile tu odnośników, ile mrugnięć okiem! Narracja jest nietypowa, bo w drugiej osobie. Autor zarzuca wiwisekcyjnymi opisami ciężkiej, wręcz katorżniczej pracy pisarzy oraz, o zgrozo, pisarzy-grafomanów. Prztyczek w nos dostają wydawcy i wielkie księgarnie, a gdy trafiamy na cmentarzysko maszyn do pisania, znów mamy wrażenie, że przeskoczyliśmy do zupełnie innej książki. W połowa objętości „Wyspy” rozumiemy, że została już tak nasączona tajemnicami i zagadkami, że sami nie wiemy, w jakim kierunku Balko mógłby jeszcze podążyć. I znów czeka na nas kolejne zaskoczenie – w dłoniach bohatera pojawia się pamiętnik apy, który wyjaśnia wszystko i… i jeszcze bardziej gmatwa. Później, niczym w najczarniejszym z czarnych kryminałów, tropimy ślady i cienie (gdzieś po drodze miga nam znajomy Kraków, kąpiel w Bałtyku i Stanisław Lem), podążamy z Cichomirkiem przez korytarze podziemnych miast, kąpiemy się w wątkach prosto z powieści grozy, spotykamy się – że powtórzę okładkowy opis – z „nazi eksploatation”, by wreszcie dosłownie wejść do świata twórcy. Karuzela niespodzianek i absurdów ciągle się jednak rozkręca – gdy bohater trafia do pewnej kawiarni i oznajmia że „jest autem”, dostaje w pysk od oburzonego kelnera...

 

„Wyspa Ø” jest więc czystym panoptikum rozrywki i humoru, myśli filozoficznych i niebagatelnych, poezji wielkiej i ścisłej prozy, gdzie wyobraźnia jest zakazana, a jednocześnie staje się ona prawdą i wybawieniem. Kompulsywne poszukiwanie tytułowej wyspy, staje się przekleństwem i ratunkiem, tak samo jak tworzenie i praca nad dziełem – jak pisanie i praca nad tekstem. „Wyspa” jest zatem opowieścią o literaturze, o prawdziwej miłości do niej. O miłości wyjątkowej, niełatwej i wydaje się równie skomplikowanej jak uczucie do drugiego człowieka. Wreszcie, jak sądzę, o najtrudniejszej z miłości – miłości ojcowskiej.

 

Osobne ukłony ( i to jak najgłębsze) należą się tłumaczowi książki – Miłoszowi Waligórskiemu. Dzięki niemu dostajemy takie smaczki jak „Elizę Orieškovą” i „Jiřiego Pilcha”, „księgarnię Empička”, zdania: „będzie jeszcze błagał o rolę paproci w Kawie czy herbacie” i moje ulubione: „Natenčas Vojský, lat 46; słynny waltornista (…), gatunek: poemat dygresyjny; autor: Adam. M. Sloboda”. Brawa!

*

Wprawdzie słyszałeś, jak jeden z bohaterów krzyknął, że „nie wolno wierzyć we wszystko, co piszą w książkach”, a mimo to gdy tylko wróciłeś do domu, wrzuciłeś do maszyny czystą kartkę papieru i zacząłeś pisać. Teraz dopiero „było tak, jak powinno być”.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial