Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Dzieci Solych Pól

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Dzieci Solych Pól | Autor: Suh Fen Tsai

Wybierz opinię:

Doris

       Powieść „Dzieci solnych pól” to moje pierwsze spotkanie z literaturą tajwańską. Mała rybacka wioska, gdzie ludzie w pocie czoła pracują albo przy połowie ryb i ostryg, albo też jako poławiacze soli. Stąd też zamiast pięknego, cieszącego oko krajobrazu, dookoła mamy rozległe, puste saliny. Mieszkańcom nie potrzeba wiele, wystarczy im to, co sami wyhodują lub złowią. Jedynym, który wybiera pracę w mieście, by wyżywić liczną rodzinę, jest Chih-hsien.

 

       To życie niełatwe, monotonne i zgodne z tradycją. Od dawna nic się tu nie zmieniło. O małżeństwie dzieci decydują rodzice. Dobrze, gdy ma się synów, natomiast córki wyfruwają z domu i nie ma z nich pożytku. „Mówiło się, że młode dziewczyny były jak porwane przez wiatr nasiona – gdzie wylądują, tam będą rosły.

 

       Powolutku i tutaj zaczyna docierać cywilizacja. Przyjeżdżają ciężkie maszyny, by wreszcie woda mogła dopływać rurami do domów, a nie musiała być noszona w koromysłach godzinę drogi do wioski. Ciężka praca jest codziennością, nikt się przeciw niej nie buntuje: „Urodziliśmy się na tych solnych polach, praca tutaj jest tak samo częścią naszego życia, jak jedzenie trzech posiłków w ciągu dnia i nie może jej zabraknąć. To tu mieszkamy, na tym skrawku ziemi, to od tych salin zależy nasze życie. Nie ma wymówek dla lenistwa.”

 

       Czy ludzie tak zajęci obowiązkami, często ponad ich siły, posłuszni zwyczajom, które odbierają im dużą część sprawczości, inicjatywy, w zamian podsuwając gotowe schematy zachowań, czy znajdują oni w swoim życiu choć odrobinę miejsca na miłość?

 

       Wobec wszystkich, dla nas obcych, ale tutaj rygorystycznie przestrzeganych zasad, kulturowych kodów i poszanowania niepisanego, zwyczajowego prawa, spontaniczność uczuć wydaje się niemożliwa. Byliby nią zaskoczeni nawet sami bohaterowie. A jednak… Tylko, podobnie jak wszystko inne, również miłość napotyka tutaj same trudności.

 

       Bo to jest jednak opowieść o miłości. O różnych jej obliczach. Jednak jakże inaczej ją odbieramy w tej egzotycznej, azjatyckiej oprawie. Przede wszystkim jest to miłość pozornie pozbawiona impulsywności, choć nie mocy i intensywności. To wszystko, co my natychmiast uzewnętrzniamy, nasi bohaterowie chowają w sercu, innym pokazując spokojną twarz. Jednak właśnie dlatego, że uczucia pielęgnowane są w sercu i nierzadko są zmuszone już tam pozostać, są nawet dojrzalsze, bo wrośnięte w najskrytsze „ja”.

 

       Nie myślcie sobie, że wszyscy Tajwańczycy są jednakowi. Chłodni, uprzejmi i opanowani. Owszem, tak się ich wychowuje, tego wymaga ich kultura. Autorka jednak potrafi tak fantastycznie pokazać indywidualne cechy każdego z nich, że maska ogłady i dobrego obyczaju nie daje rady przesłonić ich prawdziwej natury.

 

       Wiecznie rozdrażniona, zrzucająca winę na wszystkich wokół A-she, jej łagodny mąż – Chih-hsien, rodzice Ming-yueh, dziewczyny zaradnej, pogodnej, pracowitej i mądrej. Jeśli dołożymy w pakiecie nie byle jaką urodę, to dziewczyna marzenie. Jak na Tajwan bardzo przebojowa i nowoczesna, choć nadal, jak się domyślacie, skrępowana obowiązującymi regułami.

 

       A reguł jest tu sporo i większość zupełnie dla nas obca. Życie w tajwańskiej wiosce jest dla czytelnika prawdziwą przygodą, a nawet wyzwaniem. Tyle tu rzeczy nie tylko niepojętych, ale wprost trudnych do zaakceptowania. Panujący wszechwładnie patriarchat, aranżowane małżeństwo, na które córka może co prawda nie wyrazić zgody, ale przecież w grę wchodzi tu jeszcze wpajane od dziecka posłuszeństwo, będące istotną oznaką szacunku. Tak więc jednego się kocha, za drugiego zaś wychodzi za mąż. Spełnienie obowiązku, odpowiedzialność za rodzinę, czy pójcie własną drogą, za głosem serca, co tutaj oznacza potępienie i wstyd nie tylko dla osoby, która tak wybrała, ale dla wszystkich jej bliskich. Trudny wybór, prawda? Co zrobi nasza bohaterka?

 

       Jeśli zapomnieć o kulturowym garniturze, to są tacy sami ludzie, jak każdy z nas. Tylko nie wszystko widać na pierwszy rzut oka. Są podatni na zranienia, spragnieni miłości, odpowiedzialni lub wcale nie, leniwi albo pracowici, uzależnieni od hazardu i skłonni do przemocy. Tylko znajdują dla swoich czynów i wyborów odmienne wytłumaczenie.

 

       Język „Dzieci solnych pól” po prostu mnie urzekł. Oszczędny i bardzo rygorystyczny, prosty i w tej prostocie kunsztowny i elegancki. Mamy pewność, że nie chcielibyśmy niczego tu zmienić, każde słowo jest na właściwym miejscu, a tych słów jest akurat tyle, ile potrzeba. To literatura wyważona i perfekcyjna, ale, czuję to całą sobą, że gdyby tylko pozwolić jej poluzować sznurki, to dynamika uczuć, trzymana dotychczas pod kontrolą, rozsadziłaby swą siłą wszystkie ramy.

 

       To nowa jakość w literaturze, która otworzyła mi oczy na tajwańską kulturę i zachęciła do poszukiwania kolejnych wrażeń z tajwańską książką, w czym z pewnością pomoże mi Wydawnictwo Dialog i jego tajwańska seria.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial