Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Słowodzicielka

Kup Taniej - Promocja

Additional Info

  • Autor: Anna Szumacher
  • Gatunek: Fantasy
  • Liczba Stron: 352
  • Rok Wydania: 2022
  • Numer Wydania: I
  • ISBN: 9788367341257
  • Wydawca: Mięta
  • Oprawa: Miękka
  • Ocena:

    6/6

    6/6

    3,5/6

    5/6

    3/6


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 3 votes
Akcja: 100% - 3 votes
Wątki: 100% - 3 votes
Postacie: 100% - 3 votes
Styl: 100% - 3 votes
Klimat: 100% - 3 votes
Okładka: 100% - 3 votes
Polecam: 100% - 3 votes

Polecam:


Podziel się!

Słowodzicielka | Autor: Anna Szumacher

Wybierz opinię:

MagLaw

  A gdyby tak któregoś dnia bohaterowie pisanej przez Was książki stanęli u progu Waszych dni domagając się zmian w fabule, czy dalibyście się przekonać wytworom Waszej własnej wyobraźni i podążyli ścieżką jaką życzą sobie postaci? Ci co nie biorą się za kreowanie literackiej rzeczywistości mogą spać spokojnie, pozostali – muszą mieć się na baczności, gdyż jako pokazuje świeżo wznowiona powieść fantasy Anny Szumacher, zaopatrzona w przepiękną okładkę przez Wydawnictwo Mięta, żaden autor nie może czuć się bezpiecznie, bo nie zna się dnia ani godziny, kiedy z fabularną reklamacją zgłoszą się literaccy milusińscy.

 

Taki właśnie los spotkał właśnie tytułową Słowodziciekę. Zanim jednak czytelnik będzie miał przyjemność się o tym przekonać cała opowieść zacznie się dość klasycznie, jak na niejedną przygodę fantasy przystało. Gdzieś w średniowiecznych czasach los zetknie ze sobą urodziwego Agni - mistrela, który swą urodą mógłby władać niczym orężem podbijając serce niejednej wybranki, Hidrę – tajemniczego zabójcę, o złowieszczym obliczu i zamiłowaniu do wszelkiego rodzaju narzędzi ostrokrawędzistych oraz Jona, rycerza-arystokratę o gołębim sercu, który jednak jak trzeba sprawnie potrafi posłużyć się mieczem. Problem tej specyficznej kompanii braci z wyboru, a raczej z przypadku, tkwi jednak w tym, że sami zagubili się w fabule, bo jak to zazwyczaj bywa, każda drużyna ma swego przywódcę, a oni zostali porzuceni sami sobie jak dzieci we mgle. Aby zapobiec jednak tragicznym skutkom braku możliwości zawiązania się wątków akcji podejmują odważną decyzję, aby na własną rękę odszukać tego, który poprowadzi ich przez kolejne wątki w powieści. I tu z pomocą przychodzi im równie nieogarnięty jak nasze główne postaci Szuk-acz, który wskaże im drogę ku pożądanemu liderowi. Gdzie ich jednak te ścieżki zaprowadzą, czy współtowarzysze podróży odnajdą upragniony cel, a może zamiast niego trafią na zupełnie nowy wątek lub wręcz wywrócą fabułę do góry nogami? Musicie przekonać się sami.

 

Przyznam szczerze, że warto. Słowodzicielka to napisana z dużą dawką humoru opowieść fantasy inna niż wszystkie. Już sam pomysł na to, aby postacie drugoplanowe opowieści wzięły sprawy w swoje ręce i poszukiwały bohatera pierwszoplanowego, zaskakuje, ale i budzi zainteresowanie, jak rozwinie się realizacja tego zamierzenia i czy sam w sobie godna uwagi idea na niekonwencjonalną fabułę będzie się bronić w czasie jej dalszego prowadzenia. I tu ciekawy zabieg został wykorzystany, gdyż Autorka posiłkując się Słowodzicielką odrobinę zdradziła czytelnikowi kulisy pracy autora nad tekstem i jego zmagania z budowaniem ciekawej opowieści, w której wszystkie jej elementy będą się składać  jedną spójną całość. Chaos jaki wdać się może w proces twórczy skutkować może pułapkami w fabule, z których czasami nie będzie się można wydostać.

 

Co do samej warstwy językowej, to warto podkreślić, że autorka nie sili się na jakieś wyszukane metafory, nie używa górnolotnych porównań, i chwała jej za to, gdyż dzięki temu otrzymujemy rozrywkę na wysokim poziomie, ale napisaną w sposób bardzo przystępny, a przy tym dowcipny. Nie brak tu sarkazmu, wręcz czarnego humoru, który ja osobiście lubię, więc tym bardziej zachęcało mnie to do czytania. Jeśli zatem nie jesteście skostniałymi fanami fantasy i lubicie eksperymenty literackie, a przede wszystkim nie boicie się zbaczać z utartej drogi i z ciekawością otwierać się na nowe, świeże spojrzenie na klasyczne formaty, to serdecznie polecam Wam Słowodzicielkę, gdyż z pewnością przypadnie Wam ona do gustu. Jeśli nie, to nie namawiam, gdyż nieprzekonanych i tak nie da się przekonać.

Klasykiemjestem

  Co może nam zaoferować fantastyka? Czy jest w stanie dać od siebie coś więcej, coś ponad to, co otrzymaliśmy do tej pory? Odpowiedź jest i to bardzo intrygująca. Wpierw jednak w tym przypadku, powinno się doprecyzować pytanie. Tak więc, co może nam zaoferować Polska fantastyka? Jeszcze jakiś czas temu powiedziałabym, że niewiele. Wręcz nie chwyciłabym za książkę polskiego autora, przede wszystkim dlatego, że styl naszych pisarzy do mnie nie przemawia. Lecz człowiek może zmienić zdanie, czyż nie? Ja zmieniłam, a powód jest właściwie jeden, „Słowodzicielka”, debiut Anny Szumacher. Książka, która przywróciła mi wiarę w polską twórczość. 

 

Zacznę od stylu autorki ponieważ jest on w moim mniemaniu godny pochwały. Lekki, płynny, bez udziwnień. Nie lubię polskich książek, ponieważ są one zazwyczaj nadto przemyślane, taki przerost formy nad treścią. U Anny Szumacher tego nie ma. Pisze ona prosto, lecz ze smakiem. Potrafi zainteresować czytelnika i sprawić, że od książki nie może się on oderwać. A jest to ogromny plus, nie da się zaprzeczyć.

 

Najciekawsza we wszystkim jest jednak fabuła książki, lub jakby się nad tym dłużej zastanowić, jej brak. Otóż wszystko polega na tym, że fabuły i głównego bohatera nie ma, zaginęli, są oni poszukiwani przez, tu uwaga, postacie drugoplanowe. Jak dla mnie nowość. Choć z tego co kojarzę taki motyw w polskiej literaturze już obecny był. Lecz w tym akurat przypadku nie ma to znaczenia. Dla mnie jest nowatorski i wyjątkowy. Godna pochwały jest też nieprzewidywalność, akcja jest jednym wielkim rolercosterem, a czytelnik doświadcza jazdy bez zabezpieczeń. Tej książce towarzyszą po prostu emocje, emocje, które targają czytelnikiem. Raz przeżywamy coś niezwykle mocno, napięcie nie opuszcza. Innym razem śmiejemy się do stron książki i bohaterów, którzy akurat nam towarzyszą.

 

To pozycja pełna zaskakujących rozwiązań, często sprawiających, że czytelnik nie wie, co ze sobą zrobić. Zabiegi, którymi posługuje się autorka zachwycają za każdym razem i przenoszą nas w różne sfery czytelniczego świata, nawet w te realne rejony, które powinny teoretycznie pozostać nietknięte i pominięte na stronach książki. A jednak tam są i nie wiedzieć czemu pasują do siebie jak dwa puzzle. Czasem, gdy czytałam nie mogłam wyjść z podziwu dla fantazji autorki, jakże nietuzinkowej. Jakże niespotykanej i świeżej. Może gdybym słyszała o tym, co się dzieje w historii od kogoś innego, pomyślałabym, że to nie dla mnie, taki miszmasz fabularny i pełnia chaosu. Z tym, że jest to kontrolowany chaos, w dodatku taki, który do mnie przemawia i sprawia, że chciałabym więcej.

 

Sama w to nie wierzę, ale właśnie znalazłam drugą ulubioną książkę polskiego autora, którą mogę z całego serca polecić. Jej lektura to czysta zabawa. Wspaniały pomysł na prezent szczególnie dla nastoletniego czytelnika, który nie może się odnaleźć w lekturach książek. Może właśnie coś tak niekonwencjonalnego jak „Słowodzicielka” pokaże naszej młodzieży jak wspaniale można bawić się słowem i jak wiele można przy jego pomocy osiągnąć. Annie Szumacher się to udało. Dlatego też polecam, polecam polecam. Wszystkim, tym starszym również. Po prostu wszystkim. W tym przypadku pozostaje mi życzyć jedynie przyjemnie spędzonego czasu i dobrej zabawy.

YodaHulk

  Obecnie coraz więcej tworów kultury jest samoświadoma. Postacie zdają sobie sprawę z tego, że uczestniczą w pewnej fabule, dochodzi do burzenia czwartej ścianie oraz dochodzi do wszelkiego rodzaju nawiązań do innych dzieł kultury. Idealnym przykładem tytułu, który zawiera w sobie te wszystkie składowe jest serial animowany „Rick i Morty”. Choć wydaje się to wszystko stosunkowo łatwe we wprowadzaniu do fabuły jest dokładnie odwrotnie i bardzo łatwo się na tym przejechać. Zatem czy poniekąd opierająca się na tych założeniach „Słowodzicielka” poradziła sobie, czy też nie?

 

Zaczynamy naszą historię od poznania trójki bohaterów, którzy nie potrafią sobie za bardzo przypomnieć szczegółów o samych sobie, co robili wcześniej, oraz generalnie wielu innych rzeczy. Podejmują więc dosyć logiczne w założeniu działania, aby znaleźć swojego dowódcę. I tu pojawia się po raz pierwszy samoświadomość fabuły oraz samych bohaterów, bo ci wielokrotnie wspominają o wybrakowanych wątkach, zabiegach fabularnych czy narracji. Nie będę ukrywał, że początkowo jest to niezwykle konfundujące, a sam uważam się za fana mrugania okiem do widza/czytelnika. W ramach samej fabuły spotkamy sporo postaci pobocznych, które albo będą swego rodzajami nawiązaniami lub przełamaniem standardowych archetypów w fantastyce. Najlepszym tego przypadkiem jest cały wątek smoków, który mnie zaskoczył początkowo i to w sposób jak najbardziej pozytywny.

 

Jeśli chodzi o samych protagonistów to mamy wspomniane już przeze mnie trio, czyli Jorda, Hidrę i Agniego. Sami panowie zarysowani są w miarę prosto, ale zarazem niekoniecznie prostacko. Aczkolwiek w tym równaniu brakuje nam jeszcze jednej, wręcz z perspektywy świata przedstawionego najważniejszą, czyli niebieskowłosej Cyan. Interakcje pomiędzy postaciami zostały bardzo realnie rozpisane, co było stosunkowo ciężkie biorąc pod uwagę główny zwrot fabularny jaki następuje. Cyan pomimo początkowej niechęci, po pewnym czasie wzbudziła moją sympatię. Z zalet jeszcze dialogów pomiędzy postaciami bardzo fajnie ograno różnice w mentalności pomiędzy naszą bohaterką, a resztą drużyny wynikającą z pochodzenia postaci. Było to o tyle świeże, że nie spotkałem się wiele razy z podobnymi dialogami w tytułach dziejących się przy analogicznych założeniach.

 

I tu zacznę trochę narzekać. Bardzo istotne w kontekście fabuły jest to, że Cyan nie do końca pochodzi z tej samej okolicy co nasza poprzednia trójka i wynikają z tego nieporozumienia. Oczywiście z racji konwencji często oznacza do mruganie okiem do czytelnika, bo hej nawiązuję do czegoś co pewnie jest przez czytającego znane i lubiane to pewnie to doceni. Z tym niestety różnie wypada. W pewnym momencie następuje też zmiana motywacji jednej z postaci, co powoduje wprowadzenie nowego wątku, który mi nie wybrzmiewa szczerze powiedziawszy. Na koniec mamy kwestię zakończenia, a właściwie to zakończeń bo mamy aż dwa. Autorka podjęła decyzję aby powieść zakończyły aż dwa cliffhangery, żeby było jeszcze ciekawiej to drugi wiąże się z kompletną zmianą settingu na potrzeby epilogu, co wypada strasznie sztucznie i szczerze powiedziawszy mi się nie za bardzo podobało. Jakkolwiek by to chaotycznie nie brzmiało, nie chcę zdradzać bardzo o co chodzi, bo to dosyć istotne dla całego wydźwięku fabuły. Sam jestem trochę uczulony na spoilery. No i trochę mnie irytuje matowa okładka, która strasznie się brudzi i palcuje, ale to kwestia bardzo personalna, więc prawdopodobnie nie zwrócicie na to w ogóle uwagi.

 

Czy zatem autorka poradziła sobie z wybraną przez siebie konwencją? Cytując klasyka: „Tak średnio bym powiedział, tak średnio”. Ta pozycja jest debiutem jeśli chodzi o powieści, i Anna Szumacher rzuciła się na dosyć ryzykowny pomysł. Tak jak czytało się w miarę przyjemnie, dialogi były dobrze rozpisane, a postacie stosunkowo sympatyczne, to się strasznie rozłazi fabuła. A i konwencja strasznie może dezorientować czytelnika. Nie jestem w stanie stwierdzić na ile polecam, a na ile nie. Jeśli ktoś jest świadom ewentualnych problemów to śmiało niech skorzysta, reszcie radzę się jeszcze raz zastanowić.

Grażyna_a_czyta

  Zastanawialiście się kiedyś, jak by to było spotkać w prawdziwym życiu bohaterów ze swojej ulubionej książki? Jak byście zareagowali, gdyby w Waszym domu pojawili się na przykład Gandalf albo sam Harry Potter? Jak myślicie, jaka była reakcja Marcjanny, gdy otworzywszy drzwi swojego mieszkania, napotkała spojrzenie stworzonych przez siebie postaci?

 

Po „Słowodzicielkę” autorstwa Anny Szumacher sięgnęłam z olbrzymią ciekawością. Kilkukrotnie, jak to mówią, rzuciła mi się w oczy, przyciągając oko przepiękną okładką oraz pozytywnymi komentarzami. Jako że jestem otwarta na nowości oraz gatunek fantasy postanowiłam nadrobić zaległości, gdyż książka swoją premierę miała w listopadzie 2022 r. 

 

Rycerz, pieśniarz i zabójca… spotykają się w środku lasu, przeczuwając, że coś ich łączy… wspólna historia. Wiedzą, że czegoś brakuje im by ułożyć pełny obraz układanki – potrzebują Głównego bohatera. Podróż jaką rozpoczynają jest pełna przygód. Poszukiwania doprowadzają ich do zupełnie odmiennego świata by tam spotkać samą autorkę tekstu, która nie do końca zapanowała nad swoją książką i jej postaciami. Do czego doprowadzi ich to nietypowe spotkanie i chęć kontynuacji pełnej pytań fabuły? Co zrobi Marcjanna, gdy u progu jej mieszkania staną wymyśleni przez nią bohaterowie książki i próbując ją wciągnąć w pełną niebezpieczeństw podróż?

 

Książka już od pierwszych stron była dla mnie miłym zaskoczeniem. Bohaterowie, którzy mają świadomość bycia częścią fabuły, większej całości, byli niespotkaną przeze mnie nowością. Było to nietypowe doznanie śledzić ich losy, obserwować myśli, mając poczucie jakby byli tuż obok. Komentowali, zastanawiali się nad brakami w treści, poszukiwali brakujących wątków czy istotnych fragmentów fabuły. Ich samoświadomość była rozbrajającą. Postać naszej autorki, na którą niczym grom z jasnego nieba spada pojawienie się wymyślonych przez nią postaci, została świetnie ukazana. To niezwykle sympatyczna, pewna siebie kobieta, która nie traci rezonu nawet po spotkaniu trzech nietypowych gości. Jednak nic nie może przebiec prawidłowo… jak kobieta odnajdzie się w wymyślonym przez siebie świecie?

 

Nie zabrakło tu zwrotów akcji, które napędzają całą fabułę, zaskakując niemal każdorazowo swoim finałem. Podróż między rzeczywistością a wymyślonym przez Cjan światem dostarcza zarówno humoru jak i napięcia, gdy bezpieczeństwo bohaterów stoi na granicy życia i śmierci.

 

Zaklęta księżniczka, obiecane w opisie od wydawcy smoki, rycerze, wojownicy. To tylko nie które z rzeczy na jakie traficie czytając tę pozycję. Pióro autorki jest bardzo przyjemne. Przeplecione ze sobą języki tego starodawnego, naznaczonego czasami rycerzy i królów, z tym potocznym, współczesnym, nie raz wywoływało uśmiech na mojej twarzy. Połączenie dwóch światów, mitycznego, fantastycznego z naszymi realiami bardzo mi się podobało. Zwłaszcza, że miałam do czynienia z rycerzem, bardem i zabójcą, którzy znaleźli się w zwyczajnym nam świecie. Z drugiej strony, Cjan przeniesiona do pełnej mitycznych stworzeń krainy magii, próbująca się w niej odnaleźć. Zestawienie tych wątków zostało świetnie dopracowane.

 

Komedia fantasy? Te słowa mogłyby opisać "Słowodzicielkę" bo czytanie jej sprawiło mi sporo radochy. Żałuję, że tak długo zwlekałam z jej przeczytaniem, bo czas spędzony na tej lekturze minął mi niezwykle szybko i przyjemnie, jedynie niektóre momenty miałam wrażenie, że nieco mi się dłużyły. Ta pozycja z pewnością Was zaskoczy. Jest nieszablonowa, dosłownie powiew świeżości wśród gatunku. Część treści przesłucham w wersji audiobook, którego słucha się rewelacyjnie więc zachęcam miłośników takiej formy czytelnictwa do sięgnięcia po nią. Z pewnością umili Wam czas i pozwoli na oderwanie od szarej rzeczywistości.

Pyciaaa

  Niektóre opowieści potrafią zaintrygować jednym elementem. Od chwili, gdy usłyszy się o nim, chce się poznać daną historię. Taka sytuacja przydarzyła mi się w przypadku Słowodzicielki. Przeczytałam opis i byłam pewna, że muszę jak najszybciej przeczytać książkę. Niestety, już po poznaniu kilku początkowych rozdziałów zyskałam pewność, że nie będzie to książka dla każdego, a na pewno – nie dla mnie.

 

Każda powieść potrzebuje fabuły. Co się stanie jednak, gdy główny bohater zniknie, a postaci drugoplanowe zgubią wątek? Co zrobią w sytuacji, gdy znikąd pojawią się w jednym miejscu i będą musieli wypełnić misję, której celu sami nie znają? To pytanie, a także wiele innych zadają sobie Hidra, Jord oraz Agni – troje nieznajomych, którzy w jednej chwili muszą rozpocząć podróż przez luźne wątki, by znaleźć głównego bohatera. Stale jednak dzieje się coś, co komplikuje ich poszukiwania, czasami jest to księżniczka w opałach, kiedy indziej– problemy realnej rzeczywistości.

 

Tym, czym mnie zachwyciła Słowodzicielka, jest sam koncept. To książka, która wykorzystuje różne elementy budujące powieści, takie jak: bohaterowie, świat przedstawiony, narracja czy podział na rozdziały. Autorka bawi się tymi rzeczami, zacierając granicę (dosłownie i w przenośni) między realnym światem czytelnika a fikcyjną rzeczywistością postaci.

 

Anna Szumacher niszczy przysłowiową czwartą ścianę, robi to jednak w oryginalny, nietypowy sposób. Nie sprawia, że bohaterowie przemawiają do czytelników, jak to ma chociażby miejsce w komiksach o Deadpoolu, lecz postaci samie są świadome swojej książkowości. Uwidacznia się to zwłaszcza, gdy przychodzi im zmierzyć się ze światem realnym.

 

Na tym jednak kończą się rzeczy, które mnie w tej książce oczarowały. Powieść jest specyficzna również pod względem humoru. Znaleźć w niej można wiele elementów satyrycznych czy groteskowych, które nie potrafiły trafić w mój gust. Chwilami zbyt kojarzyły mi się z humorem pokazywanym w między innymi w takich produkcjach jak Big Mouth czy Rick i Morty. Doceniam kreatywność tych seriali, a także wiem, że wielu one śmieszą. Mnie samą intrygują, aczkolwiek nie są czymś, co oglądam z przyjemnością.

 

Podobne odczucia miałam w przypadku Słowodzicielki. Powieść może intrygować, wiele osób także rozbawi, ja jednak nie zaliczam się do tego grona. Zachowanie bohaterów, ich infantylność i przerysowanie wywoływały we mnie lekką irytację. Przez to też trudno było mi przebić się przez książkę. Nie twierdzę jednak, że jest to zła powieść. Bo nie jest. Powiedziałabym raczej, że została napisana w charakterystyczny sposób i skierowana do konkretnej grupy odbiorców, do której ja się nie zaliczam.

 

Problematyczny okazał się również styl autorki i sposób przedstawienia przez nią konkretnych wydarzeń. Początkowo w powieści panował całkowity chaos. Wyrażony on był prostymi zdaniami i krótkimi opisami, co mi się podobało, mimo że chwilami wydawało się sztuczne. Kiedy jednak pojawiła się Cyan i fabuła zaczęła się porządkować, mnie samej coraz trudniej przychodziła lektura. Uporządkowanie lektury wcale nie odebrało sztuczności dialogom, postaciom czy wydarzeniom. Przez to nie byłam w stanie w pełni cieszyć się lekturą.

 

Słowodzicielka nie jest złą książką i jestem pewna, że wielu spośród tych, którzy zdecydują się na lekturę, podczas czytania będą się świetnie bawić. Do mnie jednak nie trafiają ten typ humoru i sposób przedstawienia świata, jakie serwuje autorka.

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial