Agnieszka Fox
-
Tytułowe cztery tysiące tygodni (4000!) to nasz przeciętny czas życia. Nie wszyscy z tego czasu skorzystają właściwie. Część w ogóle nie dożyje a inni będą po prostu go marnować. Książka jest o czasie, o jego zarządzaniu, mylnym postrzeganiu produktywności, czerpaniu z przyjemności, perspektywy jakościowego życia.
Okładka jest prosta, skromna, nienachalna. Podoba mi się, bo nie jest prowokacyjna. Wartość zawartości książki jest bardzo wysoka i mogę się domyślać, że wiele osób niezachęcona okładką niestety nie skorzysta z niej, bo po prostu ją pominie pod względem wizualnym. Mnie zachęcił podpis a nie sam tytuł: „Czas na twoje życie. Przestań próbować robić wszystko i zajmij się tym, co się liczy". W dobie nadmiaru bodźców i pokus może to być idealna wskazówka do tego, żeby przystopować. Trafna uwaga autora o tym, że nigdy nie przybędzie czasu a gromadzenie spraw i funkcjonowanie z planem wcale nie spowoduje, że lepiej będziemy nim zarządzać. Luki czasowe i tak zostaną wypełnione innymi zobowiązaniami lub po prostu relaksem (różnie pojmowanym) – te uwagi sprawiły, że zaczęłam książkę czytać partiami i poddawać się refleksji.
Oliver Burkeman to felietonista popularnego magazynu The Guardian, autor trzech książek, osoba wielokrotnie cytowana na łamach popularnych czasopism. Jest eseistą w tematach psychologii i rozwoju osobistego. Nie znałam go wcześniej, ale dzięki „Czterem tysiącom tygodni" sięgnęłam do jego biogramu. Uważam, że Burkeman ma trafne spostrzeżenia, do tego poparte badaniami naukowymi, co zwiększa jego wiarygodność.
Co mi się podoba? Książka wydana przez Insignis, które mnie nie zawodzi, jeśli chodzi o walory wizualne i praktyczne (papier, czcionka). Do tego wartość merytoryczna, która skłania do refleksji. Autor ma rację, pędzimy za czymś nieuchwytnym. Media społecznościowe pochłaniają nasz cenny czas a zjawisko nieustannego rozwoju osobistego jest mitem. Życie przemija przez palce, a dzień, dwa a nawet tydzień tzw. nicnierobienia wcale nie powoduje, że coś tracimy. Potrzebujemy odpoczynku i odpuszczenia. Gonimy za czymś, czego nie ma. Często w życiu mamy bardziej szczęście niż to, czego oczekujemy. Czasami musimy na coś zapracować, ale bywa i tak, że „to coś" po prostu nie istnieje.
Uważam, że książka jest skierowana do osób w okolicy 30. lat i więcej. Dlaczego? Młodsi są na etapie zabawy, budowania kariery, zarabiania pieniędzy. Uczą się, doświadczają, mają przed sobą wizję, że życie dopiero się zaczyna. Refleksja przychodzi z czasem, bo sama tego doświadczyłam. Pęd za rozwojem osobistym, zarabianiem pieniędzy, których wiecznie brakuje, pozycją zawodową i społeczną w początkowych fazach wypalenia zawodowego i połatania tego wszystkiego z prowadzeniem życia rodzinnego i wychowaniem dziecka lub dzieci. Polecam każdemu, bez względu na wiek, po sięgnięcie tej pozycji. Im wcześniej tym lepiej, aby uniknąć błędów.
Przekazów jest kilka: opamiętanie się, aby zacząć w końcu żyć świadomie, w tu i teraz, a nie w przyszłości; docenić to, co się ma, zadbać o swoje zdrowie, jakościowy sen i relacje z rodziną; stawianie sobie realistycznych celów, ale w sposób rzetelny, uwzględniający posiadane kompetencje i zobowiązania; eliminowanie z życia niepraktycznych zadań. Jest tutaj poruszany wielokrotnie wątek podejmowania decyzji, sztuki wyborów. Ja dzisiaj wybieram spokój, mimo, że mam mnóstwo zaplanowanych działań i niezrealizowanych celów.