Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Faceci W Gumofilcach

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 5 votes
Akcja: 100% - 3 votes
Wątki: 100% - 4 votes
Postacie: 100% - 3 votes
Styl: 100% - 3 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Faceci W Gumofilcach | Autor: Andrzej Pilipiuk

Wybierz opinię:

Michał Lipka

  Jakubowi stuknęła dycha. Znaczy dycha tomów, bo na rynku jako postać to istnieje od dobrego ćwierć wieku i przez ten czas podbił trochę tego i owego, bo i komiks był, i karcianki, kubki jakieś, festiwale… No sporo tego było, a teraz mamy ten jubileuszowy dziesiąty tom. Tom złożony z samych opowiadań, różnorodnych, acz spójnych. Fajnych ogólnie, bo gdzie, jak gdzie, ale w „Wędrowyczuu” Pilipiuk radę daje. I śmieszy nas, potrafi rozbawić, odstresować. Niewymagająco, czasem prostacko, ale jakże przyjemnie.

 

Jakub Wędrowycz, egzorcysta, najtwardszy w gminie zakapior, nieprzeciętny moczymorda, awanturnik, kłusownik, który niejednego psa sąsiadom zjadł, złodziej drewna, bimbrownik, seryjny morderca Bardadków – choć czy zabić Bardaka to morderstwo? – który przy okazji córki bardackie bałamucił… Długo by wymieniać. No ktoś taki we wszelkie kłopoty ciągle się pakuje, jakieś przygody wciąż przeżywa, zmaga się z tym i owym. A to jakieś dziecko, wisielec chyba na jego drzewie, okazuje się mieć zawiązek z czymś zwanym child alert, a to śnieg spada na Świętego Marcina, jak za dawnych lat, a chyba nie tak powinno być, to znów ktoś chce na śmieciach zbić interes, ale o co mu chodzi w tej jego ofercie darmowej utylizacji odpadów? I dużo, dużo więcej, bo choćby dowiemy się, czy Jakub zęby myje, a jeśli tak, to jaką alternatywną metodą i co to wszystko ma wspólnego z druga wojną światową…

 

Jakuba albo się lubi, albo nie. Ja lubię. Bywa, że nie po drodze mi z jakimiś tekstami, bo te powieściowe przygody naszego egzorcysty często wiele do życzenia jednak pozostawiają, ale opowiadania cenię sobie. Nie za literacką wartość, przesłanie, głębię i niebanalne wrażenia, bo nie o to tu chodzi. Cenię za ten humor, który jest prostacki, o wysublimowaniu nawet nie ma w nim nawet mowy, Pilipiuk nie bawi się w subtelności, tylko wali nas tym przez łeb, jak sztacheta na wiejskim weselu, ale tak ma być. Chcemy pośmiać się z tej zaściankowości i zacofania, a jednocześnie odnaleźć tu sentyment, uronić łezkę za wiejską – wieśniacką? – prostotą, swojskością, tym odetchnięciem od miejskiego powietrza pachnącego spalinami – co z tego, że w tym oddechu czuć gnojówkę i opary pędzonego samogonu? I to tu mamy.

 

A mamy też przygody, mamy fantastykę, czasem horror, czasem wszystko inne, mamy wątki obyczajowe, a przede wszystkim mamy tego charakternego dziada, który w gumofilcach przemierza wojsławickie drogi i pokazuje nam komu mordę obić, z kim można spokojnie się napić i co czai się tu i ówdzie. A czai się wiele, oj wiele, bo malownicza to okolica, a ludność jeszcze bardziej barwna. Zresztą co tam ludność, tu potrafi czaić się coś więcej. I bywa niebezpiecznie, ufać bardzo nie ma komu, mentalność z czasów komuny ma się dobrze, ale warto tu zajrzeć. Bo można poczuć się jak w domu. Też dzięki pisarstwu Pilipiuka, takiej swojskiej, kumplowskiej gawędzie, snutej gdzieś przy ognisku, na którym piecze się… no mięso się piecze, mrok już zapadł, chłód wieczoru, a tu ogień nas grzeje i ten kumpel Andrzej tymi swoimi historiami bawi.

 

Fajna rzecz. Fajnie napisana, fajnie bawiąca. Nic to z wyższej półki, ale też nie literacka nizina. Ot rozrywka środka, specyficzna, sympatyczna, jeśli tylko taką lubicie – i przyjemnie zilustrowana, jak zawsze, brawa dla Łaskiego, którego kreska idealnie tu pasuje, a tym razem zadbał nawet o mapkę – i charakterystyczna. Bo i Jakub Wędrowycz, i „Jakub Wędrowycz” to takie nasze dobro narodowe, wsioskie, nieokiełznane, zajeżdżające wątpliwego pochodzenia alkoholem, ale charakterystyczne i niepowtarzalne. Życzmy mu – i sobie – by był z nami jeszcze długo, tak przynajmniej kolejne dziesięć tomów. Patrząc na to, co Pilipiuk robił z „Panem Samochodzikiem”, może ich wystukać na klawiaturze zdecydowanie więcej nawet.

Ul.książek

Dziesięć książek, ponad sto opowiadań i dwadzieścia lat obecności na scenie polskiej literatury - tak przedstawia się w liczbach bestsellerowy cykl Andrzeja Pilipiuka pt. „Oblicza Wędrowycza”, przedstawiający niezwykłe i przezabawne losy największego ochlapusa na polskiej (i nie tylko) ziemi - Jakuba. Dziś mamy przyjemność uczcić ten jubileusz spotkaniem z najnowszą odsłoną tej serii, powieścią pt. „Faceci w gumo filcach”, która ukazała się rzecz jasna nakładam Wydawnictwa Fabryka Słów.

 

 Na tytuł ten składa się jedenaście mini opowieści z Jakubem Wędrowyczem i jego nieodłącznym towarzyszem - Semenem, w roli głównej. I tak też będzie im m.in. dane spotkać się z pewną uroczą dziewczynką z innego świata, stanąć w szranki z obcym, który rzuci im wyzwaniem względem wytrzymałości głowy na alkoholowe trunki, czy też wreszcie zmierzyć z pewnym niepokornym duchem, któremu miłosne figle w głowie... Oczywiście to tylko szczypta z ogromnej porcji przygód, wątków i scen, które znaczy humor, fantastyka i zawsze cenna lekcja życia.

 

 Świat się zmienia, pędzi w nieznane i nie pozwala odetchnąć..., ale oto właśnie mamy jeden stały punkt, który pozostaje wciąż taki sam - opowieści o Jakubie Wędrowyczu! Otóż mimo poznania tak wielu historii z jego udziałem wciąż mamy ochotę na więcej, wciąż ciekawią nas jego współczesne i retrospektywne losy, jak i wreszcie wciąż bawi nas ten specyficzny, niekoniecznie najbardziej elegancki, ale zawsze udany humor Andrzeja Pilipiuka, który w celny sposób wyśmiewa naszą rzeczywistość oraz akcentuje to, co w tradycji naszego narodu jest tak mocno zakorzenione.

 

 Różnorodność zaoferowanych nam tu opowiadań sprawia, że każdy czytelnik znajdzie tu coś idealnego dla siebie. Jeśli chodzi o moją skromną osobę, to zachwyciła mnie tu m.in. innymi klimatyczna historia pt. „Globalne ocieplenie”, ukazująca kolejny, tym razem związany z pogodą, etap odwiecznego konfliktu Jakuba z klanem Bardaków...; kolejno rozbudowana opowieść pt. „Wajcha”, ukazująca zaskakujące okoliczności spotkania Jakuba i Semena z samym Mikołajem Kopernikiem, które to może zakończyć się końcem świata...; dalej niezwykle urokliwa, wojenna i mająca w sobie coś z „Bękartów wojny”, znakomita relacja o tytule „Dentystyczny Batalion Karny”, która opowiada o losach pewnego młodego folksdojcza na wschodnim froncie II wojny światowej i jego spotkaniu ze stomatologicznym piekłem...; czy też wreszcie mini opowieść pt. „Trzy damy i warchoł”, czyli klasyczna historia o egzorcyzmach z udziałem Jakuba i Semena względem upartego ducha, które nie pójdą do końca tak, jak powinny...

 

 Oczywiście pomiędzy samą akcją i przygodą mamy przyjemność cieszyć się spokojną codziennością życia Jakuba i Semena, czyli ich rozmyślaniami nad współczesnym światem, rozpamiętywaniem barwnej przeszłości, jak i oczywiście korzystaniem z darów natury, które tak pięknie przemieniają w legendarny już samogon. I jest w tym niezwykły urok, porządek i spokój, który ma w sobie coś iście magicznego. To również ciekawe spojrzenie na współczesną Polskę, zachodzące w niej przemiany oraz ich wpływ na życie naszych bohaterów - uwaga, Semen ma nawet komputer i Internet, a Jakub telefon! 

 

 Tradycyjnie też poznajemy w większym stopniu Jakuba i Semena - tak, jest to możliwe. I mam tu na myśli nie tylko kolejne sekrety z ich burzliwej przeszłości, które zawsze zaskakują i wnoszą coś nowego..., ale też i ich współczesne oblicze, gdzie uczą się oni wielu nowych rzeczy, przekonują się do nowych technologii (w granicach rozsądku), czy też przełamują swoje wewnętrzne opory, by wspomnieć o wspólnym spożyciu alkoholu z kimś, z kim nie powinno to się nigdy zdarzyć. 

 

 Barwnej akcji, ciętego i niezwykle polskiego humoru oraz tego niepowtarzalnego, fantastyczno-wiejskiego klimatu dopełniają tu również wspaniałe ilustracje Andrzeja Łaski, który w iście genialny sposób obrazuje nie tylko kolejne sceny tej opowieści, ale i oddaje urok tego literackiego świata oraz charaktery Jakuba i Semena. To wszystko przekłada się na znakomitą, intrygującą i porywającą lekturę, która upływa nam w iście błyskawicznym tempie.

 

Książka Andrzeja Pilipiuka pt. „Faceci w gumofilcach”, to kolejna udana odsłona tej serii, która oferuje nam sobą dokładnie wszystko to, czego tylko moglibyśmy oczekiwać -  przygodę, stricte fantastyczne motywy z podróżami w inne wymiary i duchami na czele, moc rubasznego humoru oraz ten niezwykle prowincjonalny, polski, ujmujący klimat. To godny jubileusz Jakuba Wędrowycza, który warto uczcić sięgnięciem po tę pozycję. Polecam.

 

AdamTS

  Życzyłbym sobie poczytać kiedyś taki cykl: „Jakub w Ameryce”. Ale nie w pasie rdzy, w Alabamie, czy w jakimś innym Ohio, tylko gdzieś w zafajdanej lewackością Kalifornii albo w jakimś Nju Jorku. To byłoby coś – jak sądzę, choć na początek mogłoby być spotkanie z jakimś klonem Grety Thunberg.

 

On – praktyk i znawca wszystkiego - żyjący na co dzień w zgodzie z naturą i pełnymi garściami czerpiący z jej dobrodziejstw i ona, odklejona od rzeczywistości, uzależniona od mediów społecznościowych i energii elektrycznej – teoretyczka i znawczyni wszystkiego. To paradoks, ale o ileż bardziej żywy i prawdziwy jest Pilipiukowy Jakub Wędrowycz od żyjących przecież realnie idoli i akolitów nieustannego postępu (progresywizmu).

 

Tak się jakoś poukładało, że „Faceci w gumofilcach” stali się dla mnie okazją do wypróbowania pojęcia emigracji wewnętrznej i z radością ogłaszam, że eksperyment zakończył się pełnym sukcesem. Nie tylko udało mi się odizolować od atakującej zewsząd sieczki medialnej i podłego nastroju po ostatnich wydarzeniach związanych z biernym i czynnym prawem wyborczym, ale dodatkowo – a może przede wszystkim – zyskałem nową pasję.

 

Przyznaję, z niejakim wstydem i zażenowaniem, że to moja pierwsza przeczytana książka Andrzeja Pilipiuka. Tak, wiem – niewiarygodne, żałosne, poniżej krytyki itd. itp. Proces samobiczowania w trakciei jedynym pocieszeniem dla mnie jest to, że cała ta fantastyczna przygoda, której miałem przyjemność zakosztować obcując z „Facetami w gumofilcach” dopiero się dla mnie zaczyna.

 

Ogromnej rzeszy fanów nie muszę do niczego zachęcać ani przekonywać, przeciwników nie zamierzam namawiać, ale tych, którzy z różnych przyczyn nie zaliczyli jeszcze żadnej przygody z Jakubem Wędrowyczem i Semenem Korczaszko, gorąco zachęcam: to już ten czas, to właśnie ten moment! Nie mam porównania, więc odpadają mi ewentualne rozterki na temat czy wcześniejsze przygody wojsławickich superbohaterów są lepsze czy gorsze, bardziej czy mniej zajmujące. „Faceci w gumofilcach” będą dla mnie punktem odniesienia, a jest to – w mojej opinii – punkt zawieszony całkiem, całkiem wysoko.

 

Generalnie nie przepadam za opowiadaniami, wolę powieści. Jednak w tym przypadku „wspólny mianownik” zaklęty w postaciach głównego bohatera i jego wiernego druha jest tak wyrazisty i charakterny, że te kolejnych 11 odrębnych przecież historii czyta się niemal jak powieść. Dla mnie to zaleta. Czytałem po kolei, ale równie mógłbym skakać sobie po tym zbiorze na chybił trafił i efekt byłby taki sam. Oczywiście nie żyłem w próżni i słyszałem niejedno o Jakubie Wędrowyczu, ale co innego „słyszeć”, a co innego stanąć „oko w oko” z prawdziwym zaiste człowiekiem renesansu. Żaden język nie ma dla niego tajemnic (no, może poza językami programowania), żadna siła nadprzyrodzona nie budzi w nim lęku, żadna władza nie ma nad nim władzy, a żaden dar natury, który kwitnie i owocuje nie jest niezdatny do tego, aby upędzić z niego samogon. Pola dzielnie dotrzymuje mu sprawdzony w boju i zabawie, wzmiankowany już Semen Korczaszko, kozak - nie wiem jeszcze doński, kubański czy zaporoski – weteran carskiej armii. Prawdopodobieństwo kazałoby mi obstawiać, że Semen służył Mikołajowi II, ale po przeczytaniu tych 11 opowiadań, w których pojawili się Kopernik, Król Szczurów i XVII-wieczna, polska wersja Vlada Tepesa nie zdziwiłoby mnie, gdyby chodziło o innego cara.

 

Dla mnie „Faceci w gumofilcach” to soczysta rozrywka z najwyższej półki i na dodatek podana w ulubionej, książkowej formie. Różnorodność będąca efektem nieskrępowanej wyobraźni autora, świetny, dosadny język, dynamiczne dialogi, niejednokrotnie przy pozornie błahej okazji trącające struny znacznie poważniejszych tematów. Ja jestem po tej lekturze w czytelniczym niebie, bo mam przed sobą, do nadrobienia, pokaźny dorobek literacki Andrzeja Pilipiuka. Seks, drugs i rock and roll? Nuuuuda, weźcie się za „Facetów w gumofilcach”.

P.S.

A i jeszcze jedno. Gdzieś przeczytałem, że ktoś się czuje „za stary na takie bzdury”. Bardzo mu z tego powodu współczuję, bo ja się za stary nie czuję, a mój PESEL i doświadczenia przeżytych lat determinują ogromne problemy w próbach rozumnej komunikacji z pokoleniem wspomnianej na początku, sfrustrowanej szwedzkiej „późnej nastolatki”.

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial