Cassiopeia
-
Nie wiedziałam, na co się pisze, kiedy zaczynałam czytać „How to Make Friends with the Dark”. Wiedziałam tylko, że powieść ma fantastycznie pozytywne recenzje i otagowana jest gatunkiem young adult. I ze glówna bohaterka będzie doświadczona przez los. Nie zwróciłam nawet uwagi na inne tagi, ale oczywiste dla mnie było, że - jak to przy young adult, w którym głównej postaci dzieje się źle – będzie jakiś element czarodziejski, może coś o superbohaterach?
Otóż nie, bardzo daleko powieści Kathleen Glasgow do fantastyki a Tiger Tolliver do superbohaterki odkrywającej swoje moce. Jest wręcz przeciwnie – Tiger odkrywa, jak straszne może być życie i jak szybko wszystko może posypać się w drobny mak.
Ale może od początku.
Grace Tolliver, na która każdy mówi Tiger (i nie waz się mówić do niej inaczej), jest przeciętną szesnastolatką. Ma ukochana przyjaciółkę Cake, wzdycha do swojego dobrego kolegi i marzy o pierwszym pocałunku. Wychowywana jest przez samotna matkę, młodą kobietę o złotym sercu i dobrych chęciach, ale roztrzepaną i niekiedy nieodpowiedzialną. Codziennością dziewczynki jest chodzenie w starych i niemodnych ciuchach z drugiej ręki, które są stałym punktem zaczepek nieprzyjaznych rówieśniczek. Codziennością jest też budzenie rano matki, robienie jej kawy i przypominanie jej, że musi ja zawieźć do szkoły. Codziennością jest wsłuchiwanie się rano i wieczorem w burczenie brzucha i zastanawianie się, czy mama da rade opłacić rachunki w tym miesiącu. Co innego ma czuć czytelnik, jak nie smutek? A to dopiero pierwsze kilka stron rozdziału pod tytułem "Przedtem", który opisuje jeszcze pozytywne, pełne miłości życie Tiger. Pełne miłości, bo pomimo biedy i nieodpowiedzialności rodzica, jej dom jest jej bezpiecznym miejscem, w którym mama ją wspiera i robi wszystko, aby nastolatka miała lepsze życie niż ona sama.
To, co całkowicie niszczy bohaterkę, to śmierć jej mamy - śmierć nieoczekiwana i rozdzierająca, o której dowiaduje się w najszczęśliwszym jak do tej pory momencie swojego życia. Tak po prostu, z dnia na dzień, traci jedyne oparcie i zostaje wciągnięta w amerykański system opieki zastępczej. Jako że nie ma ojca ani żadnej dalszej rodziny, pozostaje na świecie kompletnie sama. Od tego momentu będzie tuląc się od jednego domu do drugiego, od jednej placówki do kolejnej, od jednej rodziny zastępczej do drugiej. A czytelnik razem z nią, obserwując z łamiącym się sercem warunki i zasady systemu, ale przede wszystkim jego ciężar i wpływ na psychikę kształtującego się młodego umysłu.
„How to Make Friends with the Dark” to książka bardzo smutna, ale bardzo piękna. Nie spodziewałam się, że styl pisarki zrobi na mnie takie wrażenie. Glasgow opisuje przemyślenia nastolatki pozostawionej samej sobie i cierpiącej z żałoby i szoku, jakby spisywała czyjeś słowa z dyktafonu. Powieść jest przez to autentyczna i tym bardziej zasmuca. Ale smutek ten nie zmusza do odłożenia książki na bok, wręcz przeciwnie - nie jest problemem zawalić terminy albo zaliczyć nieprzespana noc z powodu pragnienia poznania, co jeszcze się wydarzy. Czasami pojawia się wszak iskierka nadziei na happy end, której kurczowo jako czytelnicy się trzymamy i koniecznie chcemy dowiedzieć się, jaki będzie finisz.
Książka pozostanie ze mną na całe życie.