Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Włodkowic

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 3 votes
Postacie: 100% - 3 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 4 votes

Polecam:


Podziel się!

Włodkowic | Autor: Marian Grotowski

Wybierz opinię:

AdamTS

  Paweł Włodkowic. Jeśli ktoś nie drzemał na lekcjach historii, nazwisko to powinno poruszać jakieś – choćby i niejasne – wspomnienia. Stawiam jednak dolary przeciwko orzechom, że znajomość tej – ważnej dla polskiej historii – postaci oscyluje w granicach poziomu wiedzy jednego z posłów bodajże lewicy, który Powstanie Warszawskie datował na 1988 r. Znaczna część Polaków nie dysponuje szczątkową nawet wiedzą na temat ojców polskiej niepodległości sprzed wieku, a co dopiero na temat człowieka, który żył na przełomie XIV i XV wieku, a na dodatek nie walczył pod Grunwaldem. Tak, Włodkowic nie walczył z orężem w ręku, ale – w dużej mierze - to jego działaniom Polska zawdzięcza większość niemilitarnych korzyści grunwaldzkiej wiktorii. Niektórzy wręcz twierdzą, że gdyby nie Włodkowic, zwycięstwo pod Grunwaldem łatwo mogłoby zamienić się w klęskę wizerunkową i dyplomatyczną. Polska (i Litwa) wygrały tę wojnę zakończoną pokojem w Toruniu w 1411, jednak realne rozstrzygnięcie konfliktu z Krzyżakami miało miejsce cztery lata później, w trakcie procesu na soborze w Konstancji. Rolą polskich dyplomatów było udowodnienie, że Władysław Jagiełło (chrześcijański neofita) walcząc z zakonem krzyżackim postępował w zgodzie z prawem, mimo tego, że w walce z „obrońcami Jerozolimy” korzystał ze wsparcia pogańskich sojuszników.

 

Na potrzeby tego sporu z zakonem krzyżackim Włodkowic sięgnął po koncepcję wojny sprawiedliwej. To znane już od czasów starożytnych pojęcie (m.in. Arystoteles, Cyceron) zostało rozwinięte w duchu chrześcijańskim przez św. Augusta z Hippony, a potem przez św. Tomasza z Akwinu. W największym uproszczeniu: wojna mogła być uznana za sprawiedliwą bellumiustum jeśli decyzję o jej podjęciu podejmuje prawowita władza (legitimaauctoritatis), mając sprawiedliwy powód (causa iusta) i poprawną intencję (intentiorecta).

 

Włodkowic odwoływał się wprost do słów św. Augustyna, że jedynie wojna o przywrócenie pokoju może być uznana za wojnę sprawiedliwą. Wojna taka musi być prowadzona w celu obrony lub odzyskania ziem utraconych podczas wojny. Musi być prowadzona ze szlachetnych pobudek, niedozwolone są w jej trakcie wszelkie akty przemocy wobec ludności niebiorącej udziału w walkach, a szkody i krzywdy wyrządzone w jej trakcie mają być naprawione i wynagrodzone. Ponadto wojna sprawiedliwa może być wypowiedziana jedynie przeciw temu, kto narusza pokój, bez względu na to czy jest chrześcijaninem czy nie. Wspierając się prawem naturalnym Włodkowic argumentował, że każdy (bez względu na wyznanie) ma prawo do życia, do istnienia, bo owo istnienie „stanowi prawo właściwe każdemu stworzeniu”. A skoro ma prawoistnieć, ma prawo tego istnienia bronić i przeciwstawiać się przemocy.

 

Furda „awendżersi” wszelkiej maści! Na bok trolle, smoki i baboki! Ponad sześć wieków temu przedstawiciel polskiego króla stawający przed trybunałem, w którym pospołu zasiadali papież, cesarz i inne koronowane głowy Europy, postulował powołanie ponadnarodowego sądu dla rozstrzygania konfliktów pomiędzy narodami i państwami w oparciu o wynikające z prawa naturalnego przepisy prawa międzynarodowego.

 

Naprawdę nie trzeba było mi więcej zachęt, żeby sięgnąć po tę powieść, niźli tylko nazwisko w tytule książki. Oczekiwania miałem ogromne i… mam mieszane uczucia. Ciekawy, spiżowy niemal – a jednak mało znany - bohater, spotykający na swej drodze najważniejsze postaci epoki. Znane i znaczące wydarzenia historyczne, wokół których toczy się opowieść. To przecież elementy, niezbędne do „połknięcia powieści na jeden raz”. A jednak czegoś mi w niej brakło. Może mam zbyt wysokie wymagania po lekturze Gołubiewa, Kraszewskiego, Kossak-Szczuckiej czy Cherezińskiej? Może mam zbyt dużą wiedzę na temat wydarzeń, które stały się kanwą powieści? Może zbyt czepiam się szczegółów, takich jak „dorożki turkocące po krakowskim bruku” w początkach XV wieku, albo „diabeł Boruta latający po łęczyckim zamku w kontuszu”, który to przyodziewek pojawił się wśród polskiej szlachty jednak znacznie, znacznie później? Może niekonsekwentna i chyba niepotrzebna archaizacja? Momentami odnosiłem takie wrażenie, że gdybym czytał „Włodkowica” mając lat dwanaście byłbym pewnie zachwycony. Potem przychodziła refleksja, że może i byłbym zachwycony, ale miejscami pewnie niewiele bym rozumiał.

 

A może po prostu się czepiam, bo w sumie przeczytałem powieść Mariana Grotowskiego ze sporym zainteresowaniem i pewnie sięgnę po dwie pozostałe. I to nie tylko z szacunku dla autora, który musiał przebrnąć przez wiele materiałów źródłowych, żeby wiarygodnie odtworzyć na przykład przebieg wystąpień stron sporu na Soborze w Konstancji, rozmowy Pawła Włodkowica m.in. z Janem Husem, czy z Andrzejem Łaskarzem albo korespondencję ze Zbigniewem Oleśnickim. Podoba mi się bijący z kart tej powieści bardzo naturalny, żarliwy patriotyzm i wiara autora. Wykorzystując historyczny entourage Grotowski stawia stale ważne pytania: czym jest Ojczyzna? Jakie mamy względem niej obowiązki? Czym jest wiara? Gdzie szukać Boga? Ważne jest również to, że autor nie zostawia nas z tymi pytaniami, ale słowami bohaterów udziela jasnych, prostych odpowiedzi. „I stąd jest wyższość prawa naturalnego nad stanowionym, że prawo naturalne jest jak dwa dodać dwa jest cztery, a prawo stanowione każdy władca dopasowuje do swoich potrzeb”.

 

Prostota. To chyba jest klucz do tej powieści, która jednakowo trafić powinna i do dwunastolatków i dwudziestolatków i …. Latków. Równie prosto i przystępnie opisana jest konstrukcja mostu łyżwowego, dzięki któremu Jagiełło wywiódł w pole Wielkiego Mistrza Zakonu, obierając trasę prosto na Malbork, jak i – przywoływane już przeze mnie - tezy o wojnie sprawiedliwej, dzięki którym Sobór przyjął prezentowaną przez Włodkowica wizję rozszerzania wpływów chrześcijańskich przez sojusze, tolerancję i poszanowanie, a nie przez przemoc i pogardę, wcześniej stosowaną przez Krzyżaków. Być może Marian Grotowski znalazł właściwą drogę do popularyzowania naszych dziejów i ważnych, a nieznanych lub mało znanych postaci z historii Polski?

 

A wracając do postaci bohatera powieści Pawła Włodkowica. Warto poznać jego prace i koncepcje, które rozwijał, bo już tylko bardzo pobieżne przytoczenie ich pozwala zorientować się, że one funkcjonują do dziś w prawie międzynarodowym. I nie zaszkodziła im nawet ofensywa zwolenników pozytywizmu prawniczego, ponieważ te prawa i idee, na które powoływał się Włodkowic, mają bardzo uniwersalny, wynikający z samej natury charakter. Przełóżmy choćby jego uwagi o wojnie sprawiedliwej na to, co dzieje się dziś za naszą wschodnią granicą, na Ukrainie. Za „twórców” prawa międzynarodowego uznawani są członkowie tzw. Szkoły Prawa z Salamanki, tyle że oni swoje koncepcje formułowali ponad sto lat później, czerpiąc obficie z dorobku polskiej szkoły prawa międzynarodowego, której Paweł Włodkowic był czołowym reprezentantem. Naprawdę nie rozumiem ludzi, którzy „nie mówią po polsku za granicą”, bo mają jakieś kompleksy wynikające „Bóg wie z czego”.

Doris

„Cudze chwalicie,

Swego nie znacie,

Sami nie wiecie,

Co posiadacie.”

 

       Jakież te słowa Stanisława Jachowicza sprzed dwustu lat ciągle wydają się aktualne. Kto z nas słyszał o Pawle z Włodkowic? A przecież to dzięki temu znakomitemu prawnikowi króla Władysława Jagiełły zawdzięczamy fakt, że zwycięstwo pod Grunwaldem zostało nam bezapelacyjnie „przyklepane” na soborze w Konstancji. Inaczej być może nie zdołalibyśmy udowodnić, ze wojna ze Świętym Zakonem prowadzona w oparciu o sojusz z pogańską Litwą, była wojną słuszną i sprawiedliwą.

 

       Tak naprawdę, to Włodkowic właśnie w XV wieku podłożył podwaliny pod międzynarodowe przepisy prawa. Czemu więc tak niewiele mówi się o nim i pisze? Podobnie jak o polskim jezuicie, podróżniku i sinologu z XVII wieku – Michale Boymie, dowiedziałam się zupełnie przypadkowo, a to on przecież propagował chińską kulturę i medycynę w Europie i opisał swoje egzotyczne podróże.

 

       Dobrze więc, że Marian Grotowski uczynił Pawła w Włodkowic bohaterem swojej historycznej powieści, ukazując nam grunwaldzką wiktorię od nieco innej, mniej znanej strony, dyplomatyczno-prawnej. Czasy, w których umieścił autor akcję książki to nadzwyczaj barwny i jednocześnie burzliwy okres w dziejach Polski. Tym ciekawszy dla pisarza, który wprawiając w ruch swoją kreatywną wyobraźnię, może namalować doprawdy bogaty fresk.

 

       Już przyjmując Pawła z Włodkowic na studia we włoskiej Padwie ojciec Bartolomeo przewidział: „Mistrzowie krzyżaccy będą mieli z tobą nie lada orzech do zgryzienia.” I nie pomylił się ani trochę.

 

       Marian Grotowski powoli wprowadza nas w temat konfliktu polsko-krzyżackiego oraz trudnej sytuacji króla Władysława Jagiełły, zmuszonego lawirować pomiędzy bratem i swoim królestwem, a papieżem i zakonem krzyżackim. Jak by nie postąpił, będą kłopoty. A i schizma w kościele nie ułatwia politycznych negocjacji. Świetnym pomysłem była archaizacja języka, dzięki czemu wygodniej i przyjemniej jest się nam w tym średniowiecznym świecie poruszać.

 

       Jesteśmy świadkami rozmów toczonych przez króla z bratem Witoldem, ze Zbigniewem Oleśnickim, z kanclerzem Mikołajem Trąbą, negocjacji z wysłannikami Wielkiego Mistrza, a także tych, moim zdaniem najciekawszych dyskusji między Włodkowicem, a Janem Husem i Andrzejem Łaskarzem. W ten sposób orientujemy się nie tylko w bardzo wówczas skomplikowanej sytuacji politycznej, ale też poznajemy intelektualne rozterki tych, których nazwiska znamy ze szkolnych podręczników.

 

       Postać Pawła z Włodkowic budzi nie tylko podziw, ale i niekłamaną sympatię. To człowiek pewien swoich racji, które ma dokładnie przemyślane, ale wykładający je z dużą skromnością i spokojem. Nie daje się ponieść emocjom, ale też nie schodzi z raz obranej drogi. Jego argumenty są rzeczowe, potrafi je obrazowo przedstawić, i co ważne, wysłuchać drugiej strony. Okazało się to bardzo przydatne, gdy w Konstancji musiał bronić polskich racji.

 

       Tymczasem najpierw nasz konflikt z Krzyżakami nabiera rumieńców, nabrzmiewa niczym pulsująca od gorączki rana, by w końcu osiągnąć apogeum. Bitwa pod Grunwaldem nie oznacza jednak pełnego polskiego zwycięstwa. Musi zostać zawarty pokój, a później rzecz całą ma rozstrzygnąć sobór. I tu bez naszego mądrego i rozważnego Pawła w Włodkowic mogliśmy ponieść porażkę, albo odnieść co najwyżej wątpliwe zwycięstwo.

 

       Na zakończenie uczestniczymy jeszcze w podpisaniu trzeciej unii między Polską i Litwą, tzw. unii horodelskiej w 1413 roku i w cztery lata później w zakończeniu niesławnej schizmy i zgodnym wyborze nowego papieża Marcina V.

 

       Tak oto średniowiecze było naszpikowane ważnymi wydarzeniami, niemalże co roku działo się coś przełomowego, a Polska również miała w tych wydarzeniach swój udział. Autorowi udało się doskonale pogodzić sprawy polityki, obyczaju i idei, ukazać nam też Pawła z Włodkowic jako oddanego patriotę i chrześcijanina, którego myśl prawnicza po tyluset latach pozostaje wciąż żywa.

 

Panna Zuzanna

  „Włodkowic” to literacki hołd dla jednej z najważniejszych postaci w polskiej historii - Jana Włodkowica, wybitnego prawnika i filozofa, który w średniowiecznej Europie walczył o prawa i wolności ludzi. Autor, Marian Grotowski, zgrabnie ukazuje postać tego niezwykłego bohatera oraz przedstawia kontekst historyczny, w jakim działał Włodkowic.

 

Zarys fabuły skupia się na życiu i działalności Jana Włodkowica. Autor przybliża nam jego młodość, edukację, spotkanie z wielkimi myślicielami tamtych czasów oraz zaangażowanie w ważne wydarzenia polityczne. Grotowski umiejętnie oddaje atmosferę tamtej epoki, pokazując spory ideologiczne i konflikty, w jakie Włodkowic się angażował. Wykorzystując bogatą wiedzę historyczną, autor przedstawia rozwinięty portret postaci, ukazując jej złożone motywacje i pasje.

 

Warto zwrócić uwagę na sposób, w jaki Grotowski opisuje samą postać. Z jednej strony, bohater jest prezentowany jako wybitny myśliciel i mówca, który potrafił przekonywać innych swoimi argumentami. Z drugiej strony, ukazane są również jego wewnętrzne konflikty i chwile zwątpienia, co czyni postać bardziej ludzką i autentyczną.

 

Głębi opowieści o Włodkowicu dodaje doskonale opisany kontekst historyczny. Odpowiednio snuta opowieść o epoce wprowadza czytelnika w klimat średniowiecznych czasów, a opisy wyjęte rodem ze średniowiecznego życia umożliwiają wizualizację wydarzeń. Wzmacnia to wrażenie czytelnicze, dzięki czemu książka wydaje się bardzo ciekawa.

 

Warto zwrócić uwagę,czytając książkę, na sposób, w jaki Grotowski ukazuje zmieniający się kontekst polityczny i religijny, a także wpływ, jaki Jan Włodkowic wywarł na swoje czasy i przyszłe pokolenia. Widzimy dzięki temu doskonale, w jaki sposób bohater podejmuje trudne decyzje moralne i etyczne oraz jakie wartości kierują jego działaniami.

 

„Włodkowic” to bardzo ciekawa i pouczająca lektura dla osób zainteresowanych historią Polski oraz postaciami, które miały wpływ na jej rozwój. Grotowski przedstawia tę postać w sposób wielowymiarowy, ukazując jej znaczenie w kształtowaniu naszego dziedzictwa kulturowego. Książka ma potencjał przyciągnąć zarówno miłośników historii, jak i szeroki krąg czytelników szukających inspiracji w życiu wybitnych jednostek.Książka „Włodkowic” skłania do refleksji nad rolą jednostki w historii oraz wpływem, jaki można wywrzeć na otaczającą rzeczywistość. Ważny jest w niej kontekst polityczny i społeczny tamtych czasów a autor poprzez dogłębną analizę postaci, każe zastanowić się nad uniwersalnymi wartościami, jakie Włodkowic reprezentował.

 

„Włodkowic” to pasjonująca i pouczająca podróż do przeszłości, którą Marcin Grotowski umiejętnie kreuje. Jego zdolność do wplecenia elementów współczesnego myślenia w opowieść historyczną sprawia, że książka jest atrakcyjna zarówno dla miłośników historii, jak i szerokiego grona czytelników, poszukujących inspiracji i głębszych refleksji w literaturze. Grotowski oddaje hołd postaci Jana Włodkowica, ukazując go jako symbol walki o wartości i prawdy, które pozostają ważne także w dzisiejszych czasach.

Z_kultury_

  Czasy średniowiecza bywają często określanie „wiekami ciemnymi” i kojarzą się zwykle z długim, aczkolwiek mało interesującym okresem w dziejach ludzkości. Na szczęście nadal są tacy pisarze, którzy nie tylko obalają ten krzywdzący stereotyp, ale również udowadniają, że „wieki średnie” to wyjątkowo burzliwe i niezmiernie interesujące czasy, zwłaszcza w historii Królestwa Polskiego. Do takich twórców należy również Marian Grotowski, autor powieści historycznych, który w swojej najnowszej książce pt. „Włodkowic” zdecydował się przedstawić losy jednej z ciekawszych postaci polskiego średniowiecza na tle trudnych czasów, w których przyszło jej żyć, a które przypadły na okres panowania króla Władysława Jagiełły.

 

Paweł Włodkowic z Brudzenia – tytułowy bohater powieści Grotowskiego to jeden z wielkich umysłów tamtych czasów. Od pierwszych stron lektury jawi się on czytelnikowi jako miłośnik wiedzy, pobierający nauki w Pradze i Padwie, biegły w dziedzinie teologii i prawa, niewątpliwie wyprzedzający swoją epokę. Jednocześnie jest jednak Włodkowic skromnym człowiekiem i oddanym sługą Bożym, dla którego wiara jest najważniejsza. To właśnie w czasie, w którym ów duchowny przebywa poza granicami Królestwa Polskiego, Nasi przodkowie zmagają się w ojczyźnie z największym wrogiem Polaków w dobie średniowiecza – z Zakonem Krzyżackim. Czy uda im się raz na zawsze rozwiązać konflikt z rycerzami krzyżowymi i jaką rolę w tym sporze odegra Paweł Włodkowic? Odpowiedzi na te pytania znajdziemy na kartach książki autorstwa Mariana Grotowskiego.

 

Niewątpliwą zaletą powieści pt. „Włodkowic” jest fakt, że jako czytelnicy nie potrzebujemy szczególnie rozległej wiedzy historycznej, by przeniknąć do literackiego świata i odnaleźć się w realiach wykreowanych na kartach tego utworu. Wystarczy, że podążymy śladami tytułowego bohatera, a w nagrodę staniemy się świadkami tak doniosłych wydarzeń w historii średniowiecznej Europy jak: Wielka Wojna z Zakonem Krzyżackim, sobór w Konstancji czy wreszcie stracenie na stosie słynnego czeskiego reformatora – Jana Husa. Dowiemy się również, na czym polegała koncepcja wojny sprawiedliwiej i w jaki sposób tytułowy bohater wykorzystał ją w sporze polsko-krzyżackim. A to wszystko za sprawą znakomicie prowadzonej narracji, prostej i kunsztownej zarazem, która sprawia, że wprost nie sposób oderwać się od przygód Naszych średniowiecznych przodków.

 

Na wyjątkowość tej powieściowej narracji składają się rozmaite wtrącenia literackie, w postaci cytatów z pism Ojców Kościoła, wystąpień Jana Husa czy wreszcie fragmentów nauk głoszonych przez tytułowego bohatera. Wszystkie te wprowadzone do utworu elementy zdają się być efektem dokonanej przez autora rozległej analizy tekstów źródłowych z epoki i czynią tę książkę jeszcze bardziej atrakcyjną dla wprawnego czytelnika, który zamiast pędzić za nabierającą rozmachu opowieścią losach duchownego i jego ojczyzny, co i rusz zwalnia tempa, by wraz z książkowymi przedstawicielami kleru, poświęcić czas na kontemplację i głębsze zrozumienie ukazanych w powieści problemów. I chyba to właśnie te filozoficzno-religijne odniesienia świetnie skorelowane z opisywanymi wydarzeniami historycznymi sprawiają, że lektura tej książki to nie tylko przyjemne, ale również niezwykle pouczające doświadczenie.

 

Jako historyk z wielkim zainteresowaniem sięgnęłam po najnowszą powieść Mariana Grotowskiego i z jeszcze większą satysfakcją zgłębiałam powieściowe losy Pawła Włodkowica i pozostałych bohaterów tej książki. Jedynym dostrzeżonym przeze mnie słabym punktem recenzowanej pozycji jest chyba utrzymana w stonowanej kolorystyce, nieco ascetyczna okładka tej książki, która co prawda znakomicie koresponduje z wizerunkiem skromnego, tytułowego bohatera tego utworu, jednak nie skupia na sobie uwagi czytelnika, przez co mogłaby niesłusznie zostać pominięta na księgarskich półkach, które uginają się od kolorowych, bogato zdobionych opraw. A może właśnie w tym szaleństwie tkwi metoda? Może to prosty wizerunek wędrującego w nieznanym kierunku mnicha pobudzi Waszą wyobraźnię i sprawi, że, podobnie jak ja, zechcecie podążać szlakiem Pawła Włodkowica i poznawać realia życia w Europie XV wieku. Jeśli jesteście gotowi odbyć tę czytelniczą podróż w czasie, to nie pozostaje mi nic innego jak gorąco zachęcić Was do lektury tej szczególnie wartościowej pozycji.

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial