Inka
-
Nieczęsto się zdarza, by okładkowy blurb książki oddawał prawdziwą wartość, ale w przypadku Izraela bez cenzury Esther Fuerster-Ashkenazi nie ma wątpliwości, że słowa rekomendacji: „osobista, szczera i pełna humoru opowieść o Izraelu widzianym oczami współczesnej Żydówki” są w pełni uzasadnione.
Autorka w interesujący i nieszablonowy sposób prowadzi czytelnika przez niuanse tradycji i zwyczajów, praw i obowiązków przypisanych społeczności żydowskiej, szeregując rozdziały według czasu odmierzanego kolejnymi, starozakonnymi świętami. Zwieńczeniem publikacji jest przytoczenie jedenastu, typowych dla kuchni hebrajskiej, przepisów: od gefiltfisz, przez tahini, schenę, do ryb, słodkich wypieków i marynowanych skórek z arbuza.
Nieoczywiste podejście do zagadnienia podkreśla także przewrotnie ironiczna okładka stylizowana na kartę do gry. Dwie figury (góra – dół) to kolaż sylwetek kobiety i mężczyzny. Skostniałego ortodoksa i nowoczesności ubranej w czerwone szpilki. Nie bez powodu. Tytuł Izrael bez cenzuryi podtytuł:: O tradycji, feminizmie i seksie dokładnie odzwierciedla śmiałe i nierzadko trudne zagadnienia. Autorka nie unika konfrontacji i czyni to z inteligentną (auto)ironią, przez co książka zyskuje zdecydowanie na atrakcyjności.
A sama pisarka to osoba na właściwym miejscu, znająca społeczność żydowską od podszewki. Urodziła się bowiem w Polsce, ma polskich przodków, a mieszkając obecnie w Izraelu, aktywnie działa na rzecz budowania relacji polsko – izraelskich.
Zatem, po kolei. Tiszrei, marcheszwan, kislew, tewet, sz’wat, adar, nisan, ijar, siwan, tamuz, aw, elul – nazwy miesięcy ułożonych od numeru siódmego do szóstego. W pierwszym miesiącu hebrajskiego roku kalendarzowego autorka wskazuje trzy ważne święta: Rosz Haszana, Jom Kippur i Sukkot. Ale zaczyna nie od patetycznych, starotestamentowych reguł, a od dowcipu o polskich kobietach, zwanych polanija. I ten sarkastyczny ton utrzymuje się już do końca książki. Elementy pełne powagi, ustępy o żydowskich tradycjach, prawie i obyczajowości przeplatają się z ironicznym, osobistym komentarzem. Suma tych kombinacji daje niesztampowo wyglądającą propozycję, która jest, po prostu, ciekawą lekturą. Uświadamiającą, jak wiele kontrastów kryje w sobie Izrael. Nie tylko jeśli chodzi o krajobrazy, ale także przekrój społeczny, stosunek do religii, czy nowoczesności.
W kolejnych rozdziałach rozpoznajemy ten sam schemat: dowcip, anegdota z życia codziennego jak wstęp do opisania wybranego kazusu, często w kontekście filozoficzno – religijnym, rozwijanym w przypisach na dole stron. Ashkenazi z równą swobodą dialoguje z odbiorcą: „wyobraź sobie, Czytelniku (…)”, jak i Bogiem: „Mamy do porozmawiania, B-że”.
Ciekawie prezentują się fragmenty, w których autorka dokonuje analizy porównawczej chrześcijańskich oraz żydowskich świąt. I raczej doszukuje się podobieństw, niż podkreśla różnice. Bez pruderii naszkicowane są również rytuały randkowe, przypadki rozwodów albo samotnych „babskich” wyjść do klubów, by przykładowo, potańczyć. A „uprawianie” feminizmu w Izraelu, jak sama autorka przyznaje, nie jest łatwe. Co nie oznacza, że niemożliwe. Bo Żydówki mają szansę na karierę, uznawane są za zorganizowane liderki, ale zdecydowana większość (jeszcze?) wybiera skupienie uwagi na domu i wychowaniu dzieci. Zmienia się również pozycja mężczyzn, zakres ich praw i obowiązków. Większe zaangażowanie w życie rodziny.
Kolejne interesujące zagadnienie związane jest z postrzeganiem rosyjskich i polskich Żydów, którzy zdecydowali się (a głównie zostali zmuszeni przez okoliczności historyczne) na emigrację, tak zwaną aliję. I mimo, że Izrael porównuje się do tygla, w którym wrze od różnych kultur i narodowości, zostać pełnoprawnym obywatelem jest naprawdę trudno.
Esther Fuerster-Ashkenazi z dużą swobodą porusza się w każdej opisywanej materii. Robi to w tak naturalny sposób, że lektura jej spostrzeżeń i komentarzy to czysta przyjemność.