Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Grona Gniewu

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Grona Gniewu | Autor: John Steinbeck

Wybierz opinię:

Atypowy

  Cóż to jest za powieść! John Steinbeck potwierdza tym arcydziełem, że słusznie po lekturze „Na wschód od Edenu” szybko awansował do wąskiego grona moich ulubionych autorów. Pisze w sposób bardzo przenikliwy, łącząc w swojej prozie niezwykły zmysł obserwacji z umiejętnością wyrażania i budzenia głębokich emocji.

 

„Grona gniewu” są bardzo smutne. W dużej mierze to powieść tragiczna, zanurzona w przejmującej beznadziei. To powieść, która domaga się reakcji, choć tak naprawdę wiemy, że na niewiele się to zda.

 

WĄSKA GRANICA MIĘDZY GŁODEM A GNIEWEM

 

John Steinbeck zabiera nas w sam środek wielkiego kryzysu. Znacznie większego niż ten, który dziś spędza nam sen z powiek. Ale być może wcale nie tak odległego jakby mogło się wydawać. Trwa wielka migracja. Ludzie tabunami przemieszczają się na zachód do raju. Tak przynajmniej mniemają, zwabieni kolorowymi ulotkami, obiecującymi pracę w słonecznej Kalifornii. Zderzają się jednak z brutalną rzeczywistością – wyzyskiem i niechęcią ze stroną lokalnych przedsiębiorców.

 

„I nagle maszyny wyparły tych ludzi z ziemi, zaroiło się od nich na szosach. Ruszyli przed siebie, a szerokie autostrady, obozowanie w przydrożnych rowach, głód i lęk przed głodem dokonały w nich przemiany. Spowodował ją też widok głodnych dzieci i niekończący się marsz naprzód. Stali się koczownikami. Zmienili się i zjednoczyli także pod wpływem wrogości, z jaką się spotykali, która sprawiła, że małe miasteczka łączyły się i zbroiły jak na odparcie najeźdźców, że tworzyły się bojówki zbrojne w trzony oskardów, że urzędnicy i sklepikarze sięgali po fuzje, by bronić swego świata przed własnymi braćmi.”

 

Ta wielka powieść nie traktuje tylko o kryzysie, choć to on jest osią narracji. Ale jest to powieść znacznie większa i głębsza, traktująca o uniwersalnej kondycji społeczeństwa. O tym co rodzi się w ludzkiej, umęczonej duszy, gdy zbyt długo wieje nam wiatr w oczy. To opowieść o heroizmie i braterstwie, które łączy udręczonych maluczkich. To historia o zwykłych ludziach i tym jak łatwo obudzić w nich zwierzęce instynkty. To w końcu przypowieść o braku sprawiedliwości i granicach cierpliwości.

 

„Pola obrodziły hojnie, a drogami wędrowali przymierający głodem biedacy. Spichrze były pełne, a dzieci nędzarzy chorowały na krzywicę i ciałka ich z niedożywienia obsypane były krostami. Wielkie spółki nie zdawały sobie sprawy, jak wąska jest granica między głodem a gniewem.

 

TRZESZCZĄCE GRANICE CIERPLIWOŚCI

 

Steinbeck buduje napięcie niespiesznie. Dokładnie poznajemy dzieje poszczególnych bohaterów. Zdążymy ich polubić, zgłębić ich motywacje oraz „demony” przeszłości. Gdy już się do nich przywiązujemy i szczerze im kibicujemy, kryzys coraz bardziej daje się im we znaki. Niesprawiedliwość z jaką się stykają jest rażąca, wręcz druzgocąca. A jednak żyją. Nie poddają się. Walczą każdego dnia o kolejny dzień. Boli nas to, że spotykająca ich krzywda jest niepotrzebna. Że wystarczyłaby dobra wola i prawdziwe braterstwo, aby odwołać „cały ten kryzys”. Tymczasem jednak brat wykorzystuje brata. Budzą się w ludziach najgorsze instynkty, a nam kończy się cierpliwość. Wiemy, że musi mieć ona swoje granice.

 

„Pieniądze, którymi można było podnieść płace, szły na bomby łzawiące, na broń, na agentów i szpiegów, na sporządzanie czarnych list, na ćwiczenie bojówek. Szosami ciągnęły jak mrówki tłumy wędrowców w poszukiwaniu pracy i chleba. Fermentowały w nich pierwsze zaczątki gniewu”.

 

Z każdą stroną (a jest ich sporo) czujemy się coraz bardziej rozgniewani. I coraz bardziej bezsilni. W ten sposób jesteśmy towarzyszami tysięcy amerykanów, którzy musieli opuścić swoje domy w poszukiwaniu pracy i nadziei na jakiekolwiek jutro. Jesteśmy razem w obozach. Jesteśmy razem na plantacjach owoców. Jesteśmy razem na tej smutnej szosie numer 66:

 

„Szosa 66 to droga ucieczki dla tych, co uchodzą przed lotnym piaskiem i kurczącą się ziemią, przed grzmotem ciągników i wywłaszczaniem, przed powolną inwazją pustyni w kierunku północnym, przed huraganami nadciągającymi z wyciem od Teksasu, przed powodziami, które nie wzbogacają ziemi, lecz niszczą nawet te trochę bogactwa, które można by na niej znaleźć. Przed tym wszystkim uciekają ludzie i ciągną na szosę 66. Ciągną bocznymi drogami, dróżkami wyjeżdżonymi przez wozy i polnymi ścieżkami. Szosa 66 to droga-matka, droga-ucieczka.”

 

Ciężko czytać ze spokojem o tak daleko idącej patologii, kiedy jedni umierają z głodu, a drudzy niszczą jedzenie, ponieważ owładnięci są żądzą zysku. Jak tu nie zgodzić się z Biblią, która stwierdza, że „korzeniem wszelkiego zła jest miłość pieniędzy” (1 Tymoteusza 6,10)? Dalej czytamy, że „niektórzy, ulegając jej, zboczyli z drogi wiary i uwikłali się w przeróżne cierpienia”. Steinbeck bardzo żywo odmalowuje nam ten smutny obraz, składający się z głodu, bólu i wyzysku.

 

„Dzieci umierające z niedożywienia, dzieci, które muszą umierać, gdy bowiem nie ma na pomarańczach zysku – nie ma i pomarańczy. Koroner pisze w aktach zgonu: „Zmarł z niedożywienia”, żywność bowiem musi gnić – i robi się, co można, by gniła. Nad rzekę ciągną ludzie z sieciami, by wyłowić z wody ziemniaki, ale strażnik zawraca ich w pół drogi. Zjeżdżają roztrzęsionymi wozami po wyrzucone na śmietnik pomarańcze, lecz oblano je już naftą. Stoją więc bez ruchu, patrząc na unoszone falami rzeki ziemniaki, słuchając kwiku świń zarzynanych w rowie i posypywanych niegaszonym wapnem, patrzą, jak w ich oczach gniją i topnieją stosy pomarańczy, zmieniając się w cuchnące, lepkie błoto. Klęska wyziera z oczu tych ludzi. Z oczu tych zgłodniałych wyziera rosnący gniew. W sercu ich wzbierają i dojrzewają grona gniewu – zapowiedź przyszłego winobrania.

 

Cierpliwość ma swoje granice. W tej powieści napięte są do granic możliwości. Słyszymy jak trzeszczą. Czujemy, że jesteśmy świadkami czegoś przełomowego. John Steinbeck odmalowując genialną prozą nieco apokaliptyczny obraz Stanów Zjednoczonych doby kryzysu, nawiązywał w swojej kreacji do tego, że również Boża cierpliwość kiedyś się wyczerpie. Przyjdzie czas winobrania:

 

„Z Jego ust wychodził ostry miecz. To nim podbije narody! Sam żelaznym berłem będzie nimi rządził. Osobiście też wygniecie w tłoczni wino płomiennego gniewu Wszechmocnego Boga. A na szacie oraz na biodrze wypisany miał tytuł: Król królów i Pan panów” (Objawienie Jana 19:15-16).

ZOSTANIEMY ROZLICZENI

 

 

Dziś trwa niesprawiedliwość. Ale wszelka niesprawiedliwość zostanie kiedyś ukrócona. Taki morał widzę w tym wielkim dziele Steinbecka. To genialnie skonstruowana powieść, która tchnie jednak nadzieją, że przyjdzie czas rozliczenia. Grona gniewu już dojrzewają – i są zapowiedzią przyszłego winobrania.

 

To bez wątpienia jedna z lepszych książek jakie w życiu czytałem. Wzruszałem się, gniewałem, szokowałem. Cieszyłem się wraz z bohaterami gdy udało im się zdobyć kawałek mięsa na kolację i smuciłem, gdy ich grono kolejny raz się pomniejszało. To była długa, ciężka, ale także bardzo pouczająca podróż.

 

Każdemu z ręką na sercu rekomenduję „Grona gniewu”. Wciąż się waham jak je ocenić na tle „Na wschód od Edenu”, sagi, którą uznałem za arcydzieło. Nie będąc pewnym czy „Grona gniewu” nie są powieścią jeszcze lepszą, nie mam innej możliwości niż przyznanie im maksymalnej oceny i odsyłanie Was do księgarni. Warto! To książka przy której gwarantowane macie przynajmniej kilka smutnych wieczorów. Ale smutek ten może być oczyszczający, a nawet otrzeźwiający. Pamiętajmy, że przyjdzie czas rozliczeń.

Agnesto

  To moje pierwsze spotkanie z Johnem Steinbeckiem. Autor, którego książki wchodzą zarówno w poczet klasyki światowej, jak i pewnego rodzaju wyrafinowanej kategorii tych, które powinno się znać. Nie trzeba długo szukać, by przekonać się, że każda książka spod pióra Steinbecka posiada same ochy i achy recenzentów. I to w pewnej mierze też i na mnie zdziałało. Chciałam te wszystkie zachwyty pobudzić w sobie i na sobie, a jaki okazał się efekt końcowy?

 

GRONA GNIEWU to historia ludzi, którzy w wyniku spadków cen, jałowości ziem i przejęcia wszystkiego przez bogate koncerny zostają z niczym. Z dnia na dzień, bez zapowiedzi, bez podejrzeń, bez jakichkolwiek przypuszczeń. Na kogoś pada pierwsze, a potem wieści o nieszczęściu i bezduszności "zagrabiaczy" roznoszą się po innych gospodarstwach, jak bryłki ziemi porwane wiatrem. I każdego spotyka to samo, bo tu nie ma wyjątków. Ziemia jest wszędzie taka sama, a ludzie? Ci tu akurat nie mają znaczenia. Znaczenie ma zysk, plon i ten, kto nie jest dłużnikiem, ani tym bardziej darmozjadem. Nawet dom przechodzi na innych właścicieli, poniekąd z automatu i nie wolno w nim już dłużej mieszkać. Dla pewności wielka maszyna wbija się w jego ścianę niszcząc go doszczętnie, bo masz się wynosić. Nie przynosisz zysków - mówią w imieniu wielkich ci, co dostali zlecenie zaorania pól, wygonienia ludzi i wszelkich żywych istot z tego miejsca. W końcu on, pracownik wielkiego pana, zarabia... dobre pieniądze za każdą dobrze wykonaną robotę i tą właśnie chce tak zakończyć. Lecz, co zakrawa na absurd, ten na kogo padło wygnanie i ten, kto ma je wyegzekwować, znają się, jednak każdy musi o swoją rodzinę dbać najbardziej... Takie czasy nastały, takie czasy...

 


Ludzie ludziom... Ludzie ludzi... Wynocha, poszedł won.

 


I ci bez ziemi, bez domu, bez grosza muszą emigrować. Muszą szukać nowego miejsca dla siebie i bliskich i muszą nauczyć się na nowo żyć. A życie to nie bułka z masłem, jak się wielu wydawało. Trzeba opuścić kraj i ziemię i zacząć wszystko od zera, jako przybysz, uchodźca, emigrant, jako ktoś , kto nie ma nawet grosza przy sobie, nie mówiąc już o jakiejkolwiek walizce, czy łyżce. Wszystko trzeba poznać, zaznajomić się i coś z tym życiem robić. Bo tu, na nowym miało być lepiej. Ludzkie słowa obietnic nijak mają się do rzeczywistości, która przytłacza. Ludzie, jak nie mieli nic, tak nic nie mają, nic nie znaczą, bo to może i inny kraj, lecz machina jest wszędzie taka sama - bezduszna. Tu jest jeszcze gorzej, bo to nie swój kąt, ani swoje ubóstwo - tu nawet krzesło nie jest twoje.

 

Smutna powieść o nas - o ludziach, ich marzeniach i myślach. Czasem bezwzględnych egoistach, czasem o tych myślących za wszystkich. To powieść o rodzinach i ich zmaganiach i czasem łzach wylanych w ukryciu... Steinbeck pisze tak realistycznie, że zżywasz się z bohaterami i próbujesz ich wręcz pocieszać, co marnie ci wychodzi. John Steinbeck uchwycił tryby okropnej maszyny, w jaką wpadają ludzie i która mieli i mieli wedle swego trybu. Tu czuć przytłaczający zapach suchej gleby, pyłki unoszonego kurzu przytykają oddech, czujesz się bezsilny wobec tego ogromu.

 

Kim jest człowiek? - to pytanie towarzyszy od początku lektury.

 

Kim jest człowiek? - odpowiedź sobie sam...

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial