Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

W Krainie Kondorów

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

W Krainie Kondorów | Autor: Krzysztof RudźWiesława Izabela Rudź

Wybierz opinię:

Doris

       „Sin prisa”, co oznacza „bez pośpiechu”, te słowa autorzy uczynili mottem swojej książki, gdy ruszali szlakiem szlachetnych, silnych i majestatycznych kondorów przez Amerykę Południową. Gdzież oni nie dotarli! Argentyna, Boliwia, Peru, Chile, Ekwador, Kolumbia… Tam, gdzie trzeba było, zostawali na dłużej, tak długo, by obejrzeć i sfotografować wszystko to, co najbardziej interesujące, ale także odbyć wiele interesujących rozmów z mieszkańcami i wycieczek, nie zawsze bezpiecznymi drogami. Dlatego teraz nasze oczy mogą cieszyć się kolorowymi, pięknymi fotografiami, uruchamiającymi wyobraźnię i marzenia.

 

       To była nietypowa podróż ze względu choćby na środek lokomocji. Statek pozwala na odpowiednie wyciszenie, na odpoczynek od życia w zagonionej społeczności ogłuszanej stale medialnym szumem. Można się przestawić, nastroić zmysły na odbiór całkiem nowych wrażeń. Później, od portu w Montevideo rozpoczął się kolejny etap wyprawy, tym razem lądem, przez południowoamerykański kontynent, pełen piękna i niebezpieczeństw, kontrastów i zaskoczeń, szczególnie ciekawy dla nas, Europejczyków.

 

       Jedziemy więc defenderem przez Urugwaj, najbezpieczniejszy kraj tego regionu, ojczyznę tanga, yerba mate i niezmierzonych, piaszczystych plaż. Bierzemy udział w fieście pieczenia baranów, która gromadzi tłumy. Dalej jest już Argentyna, kojarzona z Che Guevarą, którego jedni wielbią, inni zaś nienawidzą. Są stare domy na ogromnych farmach, czujemy się tutaj, jakby cofnięto nas w czasie o co najmniej sto lat. Później kolej na Boliwię, kraj bogactw mineralnych i zróżnicowanego krajobrazu.

 

       W każdym z tych państw żyje wiele odmian rdzennej ludności indiańskiej, posługującej się wieloma odmianami języka, ubranej w kolorowe, sobie właściwe stroje. Aż mieni się w oczach. Cieszy fakt, że etniczna ludność jest tutaj traktowana z szacunkiem i estymą.

 

       Ujęły mnie opisy tamtejszych krajobrazów, tak różnych od naszego, polskiego pejzażu, które można też podziwiać na zamieszczonych zdjęciach: „Dookoła nas pełno było wulkanów, a tym samym wulkanicznych „odpadów”, głazów, kamieni i skał. Najładniejszy jest fragment zwany Pustynią Salvadora Dalego (…) To piaszczyste miejsce z okrągłymi jak kule kamieniami wyglądającymi, jakby ktoś je tam niedbale porozrzucał.”

 

       Polacy są wszędzie i autorzy udowadniają w swojej książce, że w Ameryce Południowej także ich nie brakuje. Spotykają zarówno takich, którzy wyemigrowali tam kilkadziesiąt lat temu, w czasie wojny, a także bardzo młodych, chcących tu właśnie ułożyć sobie życie. No i oczywiście polskie misje katolickie, gdzie nie tylko można się pomodlić, ale tez wspólnie coś ugotować i prześcigać się w opowiadaniu dowcipów.

 

       Kultura macho w Ameryce Południowej jest bardzo rozpowszechniona, co niekoniecznie uszczęśliwia tutejsze kobiety. Jest to bowiem kultura przemocy wobec nich. O tym także trochę tu poczytamy.

 

       Podróż autorów trwała kilka lat. Dzięki temu mieli okazję dobrze poznać kulturę i przyrodę odwiedzanych krajów, a także porozmawiać z ludźmi. I to nie zdawkowo. Nie musieli się śpieszyć, mieli dostatecznie dużo czasu, by zdążyć się zaprzyjaźnić, a nawet wspólnie pomieszkać, sprawdzić się w różnych sytuacjach. Nasze wrażenie dzięki temu także nie będzie powierzchowne, możemy się w pewne obszary życia mieszkańców zagłębić, poznać kilka niezawodnych przepisów na pyszne, regionalne dania, poczytać legendy o tytułowych kondorach, naszych ptakach – przewodnikach po regionie.

 

       Podoba mi się bardzo bezpośredniość i szczerość autorki, która nie waha się głośno mówić, co myśli, zadawać niekiedy niedyskretnych pytań i zaprzyjaźniać się z rozmówcami. Coraz bardziej czuję, ze to bratnia dusza, o podobnym charakterze i podejściu do życia. Dzięki temu odnosi się wrażenie, ze z kart książki zwraca się bezpośrednio do nas. Do wszystkiego, co widzi i opisuje, podchodzi z ciekawością i pasją.

 

      Książka bardzo interesująca, napisana z pazurem, przechodząca płynnie z tematu na temat, zahaczając trochę o historię, trochę o politykę i regionalną kulturę oraz wierzenia. Mając tak pięknie skomasowane relacje z podróży po różnych rejonach Ameryki Południowej, możemy czynić porównania, doczytywać bardziej szczegółowe informacje w innych źródłach, zastanawiając się przy okazji, gdzie najchętniej sami byśmy pojechali. I nie zniechęci nas ani ekwadorski deszcz, ani zatłoczona Lima, ani nawet nie zawsze bezpieczna dla nas fauna. Pasjonat pająków, który opowiada o swojej fascynacji, jednak nie zdołał mnie do niej przekonać.

 

       Ogromne urozmaicenie kultur i krajobrazu przyciąga. Zapach kawy, która stąd właśnie pochodzi, znamy wszyscy, świetnie więc byłoby spróbować, jak ona smakuje w swojej matce ojczyźnie. Wiele przemawia za tym, że „W krainie kondorów” to nie koniec mojego zainteresowania Ameryką Południową. Liczę też na to, że żądza przygód pogna autorów niedługo w jakiś inny rejon świata.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial