Inka
-
Kiedy kilkadziesiąt lat temu widz stojący przed ekspozycją Salvadora Dalego, Marcela Duchampa, czy Andy’ego Warhola okazywał zdziwienie i zaskoczenie na sile przybrały pytania o granice (cienkie) dzielące arcydzieło od kiczu. Zastanawiano się: jak to? Bidet jako Fontanna? Mona Lisa z wąsem i bródką? Jak to? Puszka zupy Campbella w centrum, Wenus z trzecim okiem i siodełko roweru symbolizujące głowę byka? Sztuka, czy antysztuka?
Dyskusje były żarliwe, z mnóstwem argumentów zarówno po jednej, jak i drugiej stronie. Już impresjonistów odsądzano od czci i wiary za ich „tandetne” eksperymenty. Dziś obrazy te osiągają na aukcjach niebotyczne ceny, a wystawy w szanowanych muzeach notują rekordowe zyski z biletów. Seriografie Warhola w nurcie pop – artu i jego pionierskie wideoinstalacje obecnie bez wątpienia zaliczane są do dzieł sztuki, choć w przeszłości bywało z tym różnie.
Zgodnie z definicją kiczu, kojarzącego się głównie z krasnalami ogrodowymi i seriami kolejnych jeleni na rykowisku, dzieła wszystkich powyżej wymienionych twórców są skierowane do masowego odbiorcy i wykorzystują (wtórnie) znane już motywy. Nie inaczej z Banksy’m. To za jego, między innymi, sprawą graffiti i street art, ze zwykłej sztuki ulicznej, wkomponowanej w lokalny koloryt, zostało nobilitowane do rangi dzieł.Warsztat Banksy’ego, bristolskiego artysty, który tak bardzo pilnuje zachowania anonimowości, że nawet wywiadów udziela za pośrednictwem e-maili i nigdy nie pojawia się publicznie, na pewno nie jest wtórny, choć często bazuje na utrwalonych kulturowo motywach i symbolach. Na pewno nie schlebia popularnym gustom, nie promuje konsumpcjonizmu, bo porusza ważne tematy społeczno – polityczne. I już zdecydowanie – na pewno nie jest słodko sentymentalny. Jedyne, co stanowczo można potwierdzić, to fakt, że Banksy to synonim oryginalności, kontrowersyjności i skrajności.
Tym większy plus dla Wydawnictwa Arkady, że podjęło trud opublikowania książki dalekiej od stereotypowo utrwalonego profilu edycji klasyków. Banksy zdecydowanie nie jest klasykiem (jeszcze), a Arkady stanęły na wysokości zadania, by – jak zawsze – oddać w ręce czytelników rzetelnie opracowany materiał o życiu i dorobku objawienia streetartu.
Obecna publikacja prowadzi od wczesnej twórczości, przez komentarze aktualnej sytuacji społeczno – politycznej, do międzynarodowej sławy reżysera nominowanego do Oscara za film Wyjście przez sklep z pamiątkami. Ten mock – dokument, łączący elementy fabularyzowane i dokumentalne, to kwintesencja samego Banksy’ego. Jest ironiczny, kpi ze środowiska streetartowego, obnaża mechanizmy rynku sztuki, gdzie na konkretny obiekt patrzy się przez pryzmat jego wartości ekonomicznej.
Książka Willa Ellswortha-Jonesa podzielona jest na czternaście rozdziałów poprzedzonych wstępem, a zakończonych przeglądem źródeł oraz bibliografią. Pokazuje ewolucję artysty z lokalnego podwórka do twórcy wygrywającego w rankingach na najpopularniejszego grafficiarza zyskującego sobie coraz szerszy krąg odbiorców. Miecz obosieczny. Bo Banksy, który drwił z konsumpcjonizmu, sam stał się jego ofiarą, przedmiotem handlu, turystycznych atrakcji i pocztówkowych gadżetów.
Plusem rozdziału pierwszego jest wprowadzenie elementów historii sztuki. Przytoczenie przykładów reprezentatywnych dzieł, wyjaśnienie fenomenu nowoczesności i oryginalności. Są też cytaty z wywiadów udzielonych, między innymi, New York Times’owi.
Wandal, czy „największy skarb narodowy”?
Po przeczytaniu całej książki można stwierdzić: prowokator i zręczny pijarowiec dbający o popularność swojej artystyczno – ideologicznej oferty. Oszczędnie za to dawkujący informacje o sobie samym, rodzinie, wczesnym dzieciństwie, współpracownikach i inspiracjach. Pod wieloma względami lektura przypomina wywiad rzekę, zwłaszcza w ustępach autobiograficznych, cytowanych wypowiedziach. Dzięki temu czytelnik poznaje Banksy’ego jako człowieka z krwi i kości, a nie szablon „artysty aerozolu”.
Ciekawie prezentuje się również rozdział dotyczący szeroko pojmowanego zjawiska grafficiarstwa. Mamy tutaj przykłady twórców, wyróżniki ich warsztatu, ale i konkretne obiekty w postaci kolorowych, wielkostronicowych zdjęć. Bo bezsporną zaletą książki, oprócz treści, jest jej strona graficzna. Jak zwykle Arkady zadbały o każdy szczegół. Twardą oprawę z interesującą, przyciągającą uwagę ilustracją rodem z Banksy’ego, pobudzającą, różową czcionkę w tytule, solidne szycie, wspomniane już zdjęcia, które pozwalają zaprzyjaźnić się z artystą i oddają ducha streetartu. Jego motywy, charakterystyczną linię pisma, miejsca ekspozycji.
A jakie są prace samego Banksy’ego? Przewrotne, dające do myślenia, prowokacyjne, trójwymiarowe i przestrzenne. Łączące świat realny i wyimaginowany. Wychodzące odbiorcy naprzeciw. Schlebiające popularnym trendom i jednocześnie drwiące z nich. Przykładowo w stylizacji portretu KateMoss(ikonicznej modelki z lat dziewięćdziesiątych) na równie kultową aktorkę Marylin Monroe znaną z seriografiiAndy’ego Warhola, czy równie bezczelnej prowokacji w postaci podrobionej okładki płyty celebrytki Paris Hilton. Ale są też manifesty w sprawie obrony praw człowieka, malarskie protest songi wymierzone w dyktatury i ich zwolenników, jak obraz dziewczynki przytulającej się do bomby.
Banksy. Malarz, pisarz (jego Wall and Piece wydano w 2005 roku), reżyser. Książka obiektywnie, bezstronnie odsłania każde z tych oblicz.Nie rości sobie przy tym prawa do dokonywania krytycznej analizy i oceny. Bardziej – skupia się na przedstawieniu samonapędzającego się, globalnego biznesu sygnowanego hasłem „Banksy”. Wydawałoby się, że niniejsza publikacja jest wprost idealna. Ale nie. Są i wady. A właściwie jedna: za mała czcionka.