Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Portret W Półcieniach

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Portret W Półcieniach | Autor: Maria Jentys Borelowska

Wybierz opinię:

Doris

       „Portret w półcieniach” to niezwykle klimatyczna opowieść o Arturze Grottgerze i jego wielkiej miłości – Wandzie Monne. Jednak w żadnym razie nie biografia. Raczej powieść inspirowana faktami, wykorzystująca też fragmenty korespondencji, pamiętnika oraz wypowiedzi przyjaciół malarza, by ukazać go jako podziwianego artystę, inspirującego innych, ale też narzeczonego, zauroczonego przyszłą żoną i wrażliwego, życzliwego i lubianego człowieka.

 

       Malarz przeżył zaledwie 30 lat, jednak zdołał w tym krótkim czasie stworzyć całą galerię obrazów oraz rysunków. Duże wrażenie robią czarno-białe cykle poświęcone powstaniu styczniowemu, które było tematem częstych jego rozmyślań i podziwu, choć sam w nim nie uczestniczył. „Chciałbym długo, bardzo długo żyć i wielkich dzieł dokonać, a potem spocząć tu, niedaleko tego krzyża, w jego cieniu, policzony w poczet tych, co się ojczyźnie dobrze zasłużyli.”

 

       Ciekawą osobowościowo postacią jest narzeczona Grota (tak właśnie bliscy nazywali Grottgera), Wanda. Obserwujemy tu jej niesamowitą metamorfozę. Wcześniej nieśmiała, podporządkowana dziewczyna, nie mająca własnego zdania, dająca się łatwo przekonać do racji innych, po śmierci narzeczonego bardzo się zmienia. Szokiem jest dla niej świadomość, jak bardzo zawiodła Artura, ulegając presji rodziny i pustym konwenansom. Nie może sobie wybaczyć, że nie pojechała do Grottgera, choć przecież wiedziała, jakie postępy poczyniła u niego gruźlica i jak bardzo jest już słaby

 

        Widać, jak gorącym uczuciem darzyli się narzeczeni. Z przykrością przyjmujemy fakt, iż względy przyzwoitości, granice społecznego przyzwolenia, nie pozwoliły spełnić się tej wielkiej miłości. Darowane im było tak niewiele wspólnych chwil. Wandę poznajemy już po śmierci Artura, do czasów wcześniejszych wracamy podążając za jej wspomnieniami. Częste tło stanowi tu Cmentarz Łyczakowski, gdzie ma spocząć ciało Grottgera, gdy tylko Wandzie uda się sprowadzić je do Lwowa. Wanda uczyniła to swoim życiowym priorytetem, nagle jakby dodało jej to sił, by przeciwstawić się wszystkim i każdemu z osobna, kto próbowałby wybić jej to z głowy.

 

       Książka wypełniona jest długimi fragmentami listów Artura Grottgera do ukochanej, listów świadczących o silnym uczuciu. Są one bardzo podniosłe w tonie, powiedziałabym nawet – melodramatyczne. Dzisiaj nikt już tak nie pisze. Może dlatego z początku ciężko mi było do tego stylu przywyknąć. Ale świetnie pasuje on do epoki, która została tutaj malowniczo przedstawiona, do melancholii połowy XIX wieku, postyczniowej żałoby oraz smutku tych, którzy znali Grottgera i walczyli o to, by mógł zostać pochowany we Lwowie.

 

       Trochę tego XIX wiecznego Lwowa też tu opisano, przywołując place i uliczki, którymi spaceruje Wanda, byle jak najbardziej oddalić się od domu i wścibskich opiekunek. Z Lwowa przenosimy się wprost na malowniczą galicyjską prowincję, gdzie przyjaciel zmarłego Artura, zakochany w Wandzie Karol Młodnicki, szuka ukojenia w szkicowaniu okolicznych pejzaży.

 

       Z początku wydaje się, jakby portret Grottgera został tu nadmiernie wyidealizowany. Rzadko spotyka się kogoś, kto jest zarazem najlojalniejszym przyjacielem, najczulej kochającym mężczyzną, szlachetnym w swym patriotyzmie Polakiem i prawdziwym, wielkim w swojej sztuce artystą. Jednak gdy czytamy o tym, jak wierni mu pozostali po jego śmierci przyjaciele, z jakim uporem i cierpliwością walczyli o przewiezienie jego ciała i urządzenie mu wspaniałego pogrzebu we Lwowie, a później o zachowanie spuścizny po nim, to wiemy, że musiał sobie za życia na taką przyjaźń i miłość zasłużyć.

 

       Możemy podejrzeć też, na jakie trudności w swym życiu natrafiał malarz, który chciał utrzymać się z uprawiania swej sztuki. Czy wobec konieczności zakupu materiałów do pracy, finansowania własnych wystaw, mógł dać sobie radę bez hojnego mecenasa? Przykładem są tutaj nie tylko młodzi, początkujący artyści, ale też zdobywający już rozgłos po sukcesie Rejtana Jan Matejko. Życie kulturalne i artystyczne Lwowa w owym okresie było dość prężne, co też uwidacznia pamiętnik Wandy, gdzie można poczytać o wystawach i koncertach, na których bywała, co ją zachwycało, a co niekoniecznie. Jako że obracała się od lat w towarzystwie ludzi sztuki, gust miała znakomity, potrafiła też ciekawie zapisać swoje spostrzeżenia.

 

       Kibicujemy jej zarówno w smutku po śmierci Artura Grottgera, jak i później, podczas powolnego powrotu do życia i rodzenia się nowego uczucia, do przyjaciela Artura – Karola Młodnickiego.

 

       Bardzo przyjemna to lektura, jakbyśmy wchodzili w zupełnie inny świat, pełen harmonii, zrozumienia i umiłowania piękna. Nie czuć tu ani trochę dzisiejszego pośpiechu i chaosu, wszechobecnej agresji i napięcia. Jak gdyby w jednej chwili zdjęto nam z ramion uwierający nas ciężar i nagle poczuliśmy, że możemy miękko unosić się w powietrzu, przyglądając się tej malowniczej epoce. W błogim nastroju patrzeć to na Jana Matejkę, to na Kornela Ujejskiego, przysłuchiwać się dyskusji o pracach Moneta, wspomnieniom ze spotkania w Hotelu Lambert, czy tym dramatycznym, z powstania styczniowego, z walk pod Miechowem.

 

       Wanda Młodnicka, która jest główną bohaterką książki, budzi od pierwszych stron naszą sympatię. Wrażenie robi jej spokój i wewnętrzne uporządkowanie, ogromna delikatność i wrażliwość, uważność na innych, lojalność, a także inteligencja. Całe życie spędziła wśród ludzi sztuki, ukształtowały ją dyskusje, którym się przysłuchiwała i umiłowanie piękna i harmonii, którym nasiąkła. Żyła w półcieniu, nie rozwijając dostatecznie własnych talentów, za to podziwiając kunszt ukochanych mężczyzn i wspierając ich na każdym kroku.

 

       To portret niemal zbyt idealny, aby był prawdziwy, choć w żaden sposób nie mam możliwości tego zweryfikować. Pora porzucić więc wszystkie wątpliwości i z prawdziwym zadowoleniem przenieść się w ten odległy czas i miejsce, gdzie sztuka i miłość pomogą nam przyjemnie spędzić czas.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial