Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Sakrament Obłudy

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 1 votes
Wątki: 100% - 1 votes
Postacie: 100% - 1 votes
Styl: 100% - 1 votes
Klimat: 100% - 1 votes
Okładka: 100% - 1 votes
Polecam: 100% - 1 votes

Polecam:


Podziel się!

Sakrament Obłudy | Autor: Robert Samborski

Wybierz opinię:

Julia Panicz

  Robert Samborski wbija kolejny gwóźdź do trumny, wystarczająco pogrążonego już w swoich aferach i kompromitacjach Kościół Katolicki. Nie od dziś wiadomo, że to, co się dzieje w tej instytucji sprawia, że włos na głowie się jeży. Tym razem na tapetę wzięte zostały seminaria. Autor książki „Sakramentu obłudy. Wspomnienia z seminarium” pokazuje nam, że te kształcące księży placówki mają niewiele wspólnego z jakąkolwiek edukacją, a bardziej przypominają coś pomiędzy obozem przetrwania a „wariatkowem”. Nie mam tutaj na myśli jednak tego pejoratywnego i umniejszającego określenia na szpital psychiatryczny, bo nie w tym rzecz. Po prostu brakuje innego słowa. A może by tak wymazać to zwyczajowe „wariatkowo” w określeniach placówek medycznych i zostawić je, z braku laku, dla seminariów? Do przemyślenia.

 

Ale do rzeczy. Zacznę od tego, co w książce Samborskiego jest najbardziej wyjątkowego, chociaż będącego zarówno zaletą, jak i wadą. Kto bardziej spostrzegawczy pewnie się już domyśla, że najmocniejszym atutem publikacji jest jego „z życia wziętość”, tzn. autor opowiada nam swoją drogą przez 6 lat seminarium, z którego wydalono go na zaledwie kilka miesięcy przed święceniami. Można więc powiedzieć, że dostajemy informacje z pierwszej ręki. A to tylko bardziej przeraża, bo Samborski nie zostawia na seminarium suchej nitki. Obnaża ciemnotę przełożonych. Demaskuje niegodziwe postępki duchownych. Ujawnia ekscesy hierarchów kościelnych (najbardziej w głowie zostały mi zacytowane słowa ks. Marka M.: „Bardzo lubię jeździć, wiecie, incognito na baseny. Tyle tam radości! Można pooglądać kąpiące się dzieci…”).

 

„Sakrament obłudy…” może być dla osób wierzących w Kościół lub chociaż łudzących się, że „jeszcze nie ma takiej tragedii” jak kubeł zimnej wody. Dzięki spojrzeniu od wewnątrz książka odkrywa najmroczniejsze aspekty duchowieństwa. Seminarium okazuje się maszynką do tworzenia posłusznych miernot, których podporządkowanie niekoniecznie jest wynikiem słabego umysłu, a lat poniżania, kontroli i przymuszania. Samborski nie owija w bawełnę: w seminarium hierarchia i zasady są jasne, a kto się im nie podporządkuje może się pakować z powrotem do domu. Tak jak i w pozostałych częściach Kościoła Katolickiego, tak i placówkami edukacyjnymi dla księży rządzi oligarchia, opresja i nadużywanie władzy przez przełożonych.

 

Autor książki poświęcił też dużą jej część na wyjaśnienie wszelakich form manipulacji i mechanizmów kontroli, które wykorzystywane są przez dydaktyków i zwierzchników. Dochodzi do tego, że poddawani takim zabiegom alumni po święceniach kapłańskich nie są w stanie funkcjonować na „wolności”. Czego świadkiem był zresztą sam Samborski.

 

Tak jak głosi podtytuł mamy do czynienia ze spojrzeniem zza kulis przez byłego diakona. Ale jak wspominałam ma to też swoje wady. Przez książkę przebija się ogrom żalu i frustracji, jakie wyciągnął autor po latach poświęconych na drodze do kapłaństwa. Oczywiście trudno mu się dziwić. Niemniej jednak ukłuło mnie generalizowanie i uprzedmiotowienie swoich byłych współcierpiących z seminarium. Na początku autor zadaje pytanie: kto w ogóle idzie na księdza? Maluje obraz mężczyzn – „przegrywów” i może faktycznie tę drogę życia wybierają osoby, które czują się samotne wśród ludzi, a Bóg i wiara pozostają jedyną drogą dla nich. Jednak sposób w jaki autor ich opisuje był dla mnie rażący. Pisze między innymi tak: „Bardzo wielu młodych ludzi, którzy idą do seminarium, jest zwyczajnie brzydkich, z wadami lub dziwactwami fizjonomii. […] Idąc więc do seminarium brzydale, którzy w liceum wyglądają jak ojcowie wieloletnich rodzin po przejściach, osobnicy z paskudnym charakterem, z najprzeróżniejszymi odstręczającymi dziwactwami, niską inteligencją i bez talentów”. Poświęcenie tak dużej uwagi wyglądowi uczących się w seminarium było dla mnie po prostu… niepotrzebne, powierzchowne i służyło wyszydzeniu byłych współtowarzyszy.

 

Nie przesądza to jednak na całym odbiorze książki, bo muszę przyznać, że jest to jedna z lepszych pozycji, związanych z Kościołem, jaką czytałam ostatnio. Wydawnictwo Krytyki Politycznej po raz kolejny wykonało kawał dobrej roboty, prezentując nam perełkę (chociaż z niewielkimi rysami!) literatury faktu.

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial