Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Filip (Bez Cenzury)

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 4 votes
Akcja: 100% - 3 votes
Wątki: 100% - 3 votes
Postacie: 100% - 3 votes
Styl: 100% - 4 votes
Klimat: 100% - 4 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 3 votes

Polecam:


Podziel się!

Filip (Bez Cenzury) | Autor: Leopold Tyrmand

Wybierz opinię:

Atypowy

  Miałem bardzo wielkie oczekiwania względem tej powieści, a teraz mam bardzo mieszane odczucia po jej przeczytaniu. Możliwe, że zbyt wysoko zawiesiłem jej poprzeczkę. Ciężko jednak mi się dziwić, gdy wysoce ceniony przeze mnie Leopold Tyrmand sam się wypowiadał o „Filipie” w ten sposób:

 

„To jest moja ukochana książka, najlepsza, jaką napisałem po polsku, najlepsza moja powieść, gdzie chyba udało mi się zsyntetyzować najważniejsze sprawy z mojego życia. To jest moja spowiedź pisarska”.

 

Większość kojarzy Leopolda Tyrmanda za sprawą doskonałego „Złego”. Lata temu utonąłem w tamtej powieści, zachwycając się przedstawieniem Warszawy, w której wówczas studiowałem. Codziennie chodziłem po ulicach, które były tłem opowiadanej historii, co sprawiło, że to jedna z „tych książek”, które będę darzył sentymentem do końca życia. Rozumiecie dlaczego miałem tak wielkie oczekiwania względem „Filipa” skoro sam Tyrmand uznaje go za swoją najlepszą powieść. Choć nie wypada kłócić się z autorem, to jednak zwyczajnie się z nim nie zgadzam. Nie dam się przekonać, że jest to książka lepsza od „Złego”. Odważę się napisać więcej – gdy zacząłem ją czytać, byłem w pierwszych rozdziałach przerażony nienajlepszym stylem i (oczywiście w moim odczuciu) słabymi dialogami. Nie zniechęcajcie się jednak, bo z czasem akcja staje się bardziej wciągająca, a i książka na tym wiele zyskuje.

 

Leopold Tyrmand zabiera nas do Frankfurtu w czasie II Wojny Światowej. Poznajemy młodego kelnera (który jest alterego pisarza) obsługującego niemieckich gości w jednym z hoteli. Pracownicy stanowią mieszankę różnych narodów, które z przymusu poddane są nazistom. Jednak na swój sposób walczą oni z agresorem, mimo że nie robią tego na froncie. Kelnerzy podkradają jedzenie, alkohol, kartki żywnościowe. A ponadto, w ramach swoistej zemsty, uwodzą i sypiają z Niemkami. Ryzykują w ten sposób życie, i faktycznie jeden z mężczyzn trafia na stryczek. Na kanwie takiej oto historii, autor wkłada w usta bohaterów głębsze stwierdzenia na temat kolei losu, przyjaźni, miłości, wolności i tym podobne. Czy chcecie czytać rozwlekłą powieść o kelnerach jednego z frankfurckich hoteli w 1943 roku? Na to pytanie musicie sami sobie szczerze odpowiedzieć. Mnie niestety historia ta nie porwała. Zdecydowanie bardziej przemawiała do mnie Warszawa początku lat 50-tych w „Złym”.

 

Myślę zresztą, że nie jestem w takiej opinii odosobniony. Nie bez przyczyny „Filip” nie doczekał się wznowienia przez tak wiele lat. Oczywiście miała na to wpływ emigracja Leopolda Tyrmanda do Stanów Zjednoczonych, jednak mimo tego „Zły” mógł liczyć na kilkanaście wydań i duży nakład. „Filip” zniknął z półek w księgarniach w zaledwie trzy dni od premiery, i musieliśmy czekać w Polsce aż sześćdziesiąt dwa lata (!) na jego wznowienie.

 

Warto powiedzieć kilka słów o tym, że jest to jednak nietuzinkowe wznowienie. Wielkie ukłony dla wydawnictwa MG za włożoną pracę w przedstawienie nam „Filipa” w wersji możliwie najbliższej oryginalnemu zamysłowi autora. Leopold Tyrmand nie miał w czasie komunizmu łatwego życia z cenzurą. Został wzięty na celownik, a wobec jego twórczości zgłaszano wiele uwag. Autor był w niemałym rozdarciu, ponieważ nie chciał się skazać na twórczy niebyt, dlatego w przypadku „Filipa” zgodził się na daleko idące ingerencje w oryginalny tekst. Jednak żyjąc już w Stanach Zjednoczonych, trzydzieści sześć lat temu doprowadził do wydania „Filipa” bez tych wszystkich poprawek, które narzuciła mu cenzura. Tyrmandowi tak bardzo zależało na tym, aby powieść ta trafiła do szerszego grona odbiorców, że zgodził się aby amerykański wydawca w ramach wynagrodzenia za książkę zapłacił mu jednego dolara.

 

To przede wszystkim w oparciu o amerykańskie wydanie Dariusz Pachocki wykonał tytaniczną pracę, aby w nasze ręce trafiła wersja „Filipa” bez cenzury. Zadbał też o bardzo ciekawy wstęp do książki, w którym pisze o procesie odtwarzania dzieła Tyrmanda.

 

Wielkie ukłony należą się też dla wydawcy, że w książce zaznaczono kolorowym podkreśleniem wszystkie fragmenty, które były usunięte przez cenzorów w pierwszym wydaniu. Nadaje to lekturze dodatkowy wymiar, pokazując nam co było drażliwe dla aparatu władzy na początku lat 60-tych ubiegłego wieku.

 

Niestety nie wszystko w pracy wydawcy mogę pochwalić. Możliwe, że to z szacunku dla pierwotnego wydania, jednak wszystkie dialogi nie są wyróżnione w tekście, tak jak się to robi w większości obecnie wydawanych książek. Może to kwestia naszego przyzwyczajenia, że wypowiadane kwestie przez poszczególne postaci rozpoczynają się od nowej linii, ale naprawdę z tego powodu odczuwałem spory dyskomfort podczas lektury, gubiąc się momentami, kto w danej chwili zabiera głos. Może to detal, jednak uwierało mnie to przez całą lekturę.

 

„Filip” to książka dobra, ale nie wybitna w moim odczuciu. Rozumiem, że Leopold Tyrmand mógł ją uznawać za swoją najlepszą, ze względu na to, że stanowi ona jego pisarską spowiedź. Jednak w moim osobistym rankingu sporo jej brakuje do „Złego”. Cieszę się jednak, że na jej kanwie mogłem zobaczyć co niepokoiło tak bardzo cenzurę. Oby podobne czasy nie wróciły.

czytacz1967

  Leopold Tyrmand jest znany przede wszystkim jako autor powieści kryminalnej z Warszawą w tle – powieści „Zły”. Nie jest to jedyna powieść tego pisarza. Tuż po II Wojnie Światowej napisał „Filipa”.

 

Z tego co napisał Wydawca, jest to pierwsze, pełne wydanie tej powieści w Polsce. Tyrmand chciał, jak każdy pisarz by chciał, wydać „Filipa” w pełnym wymiarze, bez żadnych przeróbek. Lecz cenzura szalejąca w PRL, wykreśliła sporo zdań z maszynopisu „Filipa”, i choć koniec końców powieść pojawiła się na polskich półkach księgarskich, jednak Tyrmand nie był zadowolony. Do tej sprawy dojdziemy pod koniec artykułu. Teraz przyjrzyjmy się samej powieści.

 

Jest to powieść z wątkiem autobiograficznym. Tytułowy, zarazem główny bohater, młody Polak emigruje z ojczystego kraju do Niemiec. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie jeden fakt. Otóż jest rok 1944 i oba państwa są w stanie wojny. Jest to – tak może się wydawać, między gruźlicą a cholerą. Filip ukrywa się pod fałszywym paszportem, „oficjalnie” jest francuzem – choć jak się wydaje, nie zna słowa w języku Wiktora Hugo.

 

Pracuje jako kelner w ekskluzywnej restauracji. Nikt nie wierzy w jego zapewnienia że jest francuzem, ale nikt nie robi z tego powodu żadnych problemów. Najwidoczniej więcej konfidentów znajdziesz w Polsce niż w faszystowskich Niemczech. Jest to dla mnie nowość, o tym trudno czytać w „oficjalnych” książkach, wydawanych w latach pięćdziesiątych w Polsce.

 

Tak szczerze mówiąc – wszystko co w „Filipie” – jest atrakcyjne. Atrakcyjne ze względu na inny punkt widzenia. To znaczy byłoby atrakcyjne, gdyby powieść została wydana bez ocenzurowania w odpowiednim czasie – tuż po II Wojnie Światowej. Cenzura wykreśliła te akapity, mówiące o totalizmie jako takim. Bez względu na to kto stoi za hasłami totalizmu: Hitler czy Stalin. Ale jak wiadomo – Polak lat pięćdziesiątych nie mógł mieć swojego zdania. Musiał powtarzać słowa propagandy ówczesnej władzy. A gdy nawet na pół zdania nie zgadzał się z nią – władza odpowiednio karała takiego człowieka. Leopold Tyrmand odważył się napisać akapity które ewidentnie były pod prąd władzy PRL. Z pewnością to było przyczyną niedrukowania Tyrmanda po roku publikacji „Filipa”.

 

Ale co jest atrakcyjne w „Filipie”? Spojrzenie na świat wojny oczyma Polaka. Poglądy na totalitaryzm. Wolność myśli i słowa jaką prezentuje główny bohater. To że sąsiad ma w swoim mieszkaniu firanki koloru brązowego, nie oznacza że ja też muszę mieć takie firanki. To jest niezależność ludzkich poglądów.

 

Co ciekawe – wątek wojny w „Filipie” jest jednym z kilku, ale nie ten najważniejszy. To jest moje subiektywne odczucie, ale dominuje wątek mężczyzna – kobieta. Bohater wygłasza peany na temat wiernej, wiecznej i idealnej miłości. Niewiasta, którą pokocha powinna mieć dobre i czyste serce, oszałamiającą aparycję i oczywiście być dziewicą. Bo tak się niestety stało, że wszędzie wokół, poza wojną, panuje okropna rozwiązłość. Dziewczęta, delikatnie mówiąc, puszczają się na prawo i lewo. Młodzieńcy z jednej strony są oburzeni, a z drugiej z uciechą korzystają z wdzięków koleżanek. Większość z nich chyba nie wierzy w miłość. To Filip chciałby spotkać tę jedyną. Pewnego dnia poznaje Hellę – śliczną, młodziutką, niewinną Niemkę. Dziewczyna fascynuje go od samego początku, jest wcieleniem wszelkich marzeń i pragnień bohatera. Jest jeden mankament tej znajomości – Hella jest córką narodu, który podbił naród Filipa.

 

Powieść "Filip" nie jest łatwa w odbiorze. Czyta się ją powoli przez dość długie opisy niektórych miejsc i sytuacji. Ale przede wszystkim Czytelnik odnajdzie w niej rozbudowane przemyślenia i monologi wewnętrzne tytułowego bohatera. Nie jest to proza dla każdego czytelnika i nie każdy będzie nią usatysfakcjonowany. Książka przeznaczona dla tych ciekawych życia podczas wojny na terenie Niemiec oraz miłośników samej literatury Leopolda Tyrmanda.

Doris

„To jest moja ukochana książka, najlepsza, jaką napisałem po polsku, najlepsza moja powieść, gdzie chyba udało mi się zsyntetyzować najważniejsze sprawy z mojego życia. To jest moja spowiedź pisarska.”

 

       I faktycznie, dodatkową atrakcją podczas lektury książki jest śledzenie, wyszukiwanie i konfrontowanie z rzeczywistością wątków autobiograficznych, których tu bez liku. To taki specjalny bonus dla uważnych czytelników, wiedzących już to i owo o Tyrmandzie.

 

       Bohaterem jest młody Polak, udający Francuza i pracujący jako kelner we frankfurckiej restauracji w czasie II wojny światowej. To jego sposób na przeżycie i zarazem okazja do specyficznie rozumianej zemsty na Niemcach. Pluje im z satysfakcją do kawy i na potęgę „zalicza” i rzuca niemieckie kobiety, za każdym razem mówiąc sobie: „Jeszcze jedna karba na kolbie mszczącego się trapera, jeszcze jeden wróg ubity przy pomocy Rassenschande.”

 

         Wojna traktowana jako okazja do przeżycia przygody, pokazania swej odwagi, zaistnienia? Tyrmand tak ją przedstawia oczami ówczesnych dwudziestolatków. Kto tylko mógł „ten strzelał, gonił, uciekał, tropił, krył się, rozglądał się, atakował, odpierał, bił się, był na wozie i pod wozem, i obok wozu, bał się śmiertelnie, zachłystywał na przemian grozą i triumfem, szybko kochał, cieszył się chwilą – jednym słowem: żył intensywnie i niebezpiecznie.”

 

       Wojna bez moralizowania i patosu, bez straceńczo bohaterskich postaw i cierpienia? Rozmowy o dziewczynach i trunkach, przekomarzanie się i głupie żarty? Atmosfera niczym w „Zaklętych rewirach”, gdzie obsługa restauracji podrwiwa sobie z gości za ich plecami, kłaniając im się jednocześnie w pas, oszukuje na kartkach na mięso i podkrada dla siebie alkohol oraz co smaczniejsze kąski? Proszę bardzo – to właśnie tyrmandowska przekora i złośliwe nieco poczucie humoru. Dla czytelników zaś zaskoczenie, a później czysta przyjemność wczytywania się w lekkie, żartobliwo-romantyczne zdania, płynące wolno i leniwie, rozwijające się w szerokie wody dygresji i opisów, które potrafią zajmować wiele stron i nawet przez chwilę nie nudzić, przemycając przy okazji sporo trafnych obyczajowych obserwacji i psychologicznych prawd. Jak choćby refleksja nad różnicami w podejściu do kelnerowania, jaką prezentują różne nacje i próba wytłumaczenia, z czego to wynika. Zdolności gawędziarskie Tyrmanda, które tak sobie cenię w jego felietonach, tutaj również nadają powieści lekkości i pozwalają z uśmiechem przez nią płynąć.

 

       Jako że owe rozmyślania kłębią się zazwyczaj w głowie Filipa, narratora i głównego bohatera, to przy okazji coraz lepiej go poznajemy i możemy po pewnym czasie orzec, że jego wnętrze jest bardziej skomplikowane i bogate niż wydawało się na początku. Sylwetki książkowych postaci zawsze udawały się Tyrmandowi wyśmienicie, Namieszał w nich różnych odcieni, namotał komplikacji, zwłaszcza uczuciowych, kazał im zastanawiać się nad tyloma sprawami, że po prostu nie miały wyjścia – musiały być interesujące i wielopłaszczyznowe. Tym razem jest podobnie. Ów żartobliwy fircyk-podrywacz, żyjący od dnia do dnia, zdawałoby się, że niczym się nie przejmujący i dość powierzchowny z natury, potrafi dokonać autoanalizy i się nad nią zadumać. „Czy można żyć nie krzywdząc? Tyle wokoło widziałem krzywdy ludzkiej, płynącej z tak bezosobowych symboli, jak ideologia i państwo, sztandar i nienawiść plemienna, że narosło we mnie duszące, ściskające i parzące skronie pragnienie nieczynienia krzywdy. Sam nawet nie wiem, kiedy pragnienie to stało się najwyższym, nienaruszalnym prawem moralnym, obowiązującym mnie za wszelką i każdą cenę. Nie czynić krzywdy drugiemu człowiekowi… mój Boże, ale czy można żyć wśród ludzi, nie czyniąc krzywdy wokoło?” Wychodziło mu to raz lepiej, raz trochę gorzej, z czego czyni nam dłuższe sprawozdanie, będące bardzo zajmującą opowieścią o walce z własnymi słabościami i pokusami świata zewnętrznego, którym ze względu na swój młody wiek, a także biologię, nie zawsze był w stanie się oprzeć.

 

       Żartobliwy ton, jakiego Tyrmand używa, pisząc o przekomarzaniu się młodych ludzi, o spędzaniu przez nich wolnego czasu na pływaniu, opalaniu się, piciu podkradzionego wina i zalotach, przechodzi w poważny, gdy porusza temat holocaustu, losu Żydów w czasie wojny.

 

       Niemcy także są tutaj różni. Są nadęci partyjniacy, wykłócający się przy stolikach o kartki mięsne i głośno, ze swadą rozprawiający o niemieckich sukcesach wojennych mową żywcem wyjętą z propagandowych broszurek, a są i tacy, którzy mówią: „że to wszystko jest do chrzanu i że nie powinno tak być. Ja też wiem i co drugi Niemiec wie.” Wielu chciałoby zaś tylko po prostu wygodnie i dobrze żyć, nie bawiąc się w politykę.

 

      Oczywiście jak Tyrmand, to musi też być miłość. Skomplikowana, niełatwa i silna, wywołująca skrajne stany emocjonalne. Filip właśnie takiej miłości doświadcza, zakochując się w młodziutkiej, wrażliwej niemieckiej dziewczynie. To zaskoczenie dla obojga. Może dużo w ich życiu namieszać. Czy są gotowi na te zmiany, które nie wiadomo dokąd ich zaprowadzą? Różne fazy uczucia, wątpliwości, wahania – to typowo tyrmandowskie badanie ludzkich możliwości i ograniczeń, to, co nas w nim tak bardzo ujmuje, owa niejednoznaczność postaw.

 

       Książka zawiera fragmenty, które wcześniej nie zostały dopuszczone do druku przez cenzurę. Wyróżniono je tutaj, a jak istotne miały znaczenie dla całości mówi choćby fakt, że gdy wybierałam cytaty do recenzji, właśnie te zawierające skreślenia nasuwały mi się spontanicznie jako najtrafniejsze.

 

       Czy „Filip” jest równie dobrą książką, jak „Zły?, a może nawet lepszą, trudno mi ocenić. Każda z nich jest odmienna, a obie znakomite. „Filip” zauroczył mnie niecodziennym ujęciem tematu wojny i pokazaniem jej ze strony Niemiec, a nie krajów okupowanych. Przy czym autor, nie potrafiący używać melodramatycznej scenografii, za to widzący wiele z tego, co ukryte często w zwyczajnym życiu, w codzienności bez fanfar i rozgłosu, potrafi to przekazać jako materiał do przemyśleń i dyskusji.

 

       Jeśli do całości dodamy jeszcze wspaniale rozgadany, błyskotliwy, dowcipny sposób narracji, wiodący nas w różne, czasami zupełnie nieoczekiwane zaułki, to myślę, że jest to wystarczająca zachęta do lektury. Czytajmy więc „Filipa”, kochajmy Tyrmanda i cieszmy się z jego powrotu na księgarskie półki.

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial