Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Źródło Mrozu

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Źródło Mrozu | Autor: Rafał Grzegorz Sawicki

Wybierz opinię:

Inka

  W przedmowie książki Rafał Grzegorz Sawicki, rocznik 1988 zachęca czytelnika do lektury gwarantującej oderwanie od rzeczywistości i zapewniającej ekscytującą przygodę pod znakiem horroru. Jeśli tak, to chyba jest to propozycja dla osób o słabych nerwach, bo amatorów - weteranów mocniejszych wrażeń raczej ta propozycja znudzi. Teoretycznie mamy tutaj wszelkie elementy powieści grozy. Są nawet często stosowane w tego typu literaturze sformułowania, kalki cytatów: „uczucie wszechogarniającego niepokoju”, „lęk czający się pod skórą”, „zwierzęcy strach”. Jest też odpowiednia sceneria pustych ulic, podziemi, sarkofagów, ciemnych korytarzy. Tajemnicze istoty: bestie, stwory/ potwory, maszkary, wampiry, sukkuby, zombie odmieniają się przez wszystkie przypadki: TO, TEN, TYM, TEGO. Tak, tak, z dużej litery. Ale akcja wcale nie mrozi krwi w żyłach, jak na przykład w zbliżonym fabularnie Domofonie Zygmunta Miłoszewskiego.

 

W Źródle mrozu momenty grozy niestety nie wzbudzają grozy. Za to więcej jest tych humorystycznych, gdy wyglądający niczym pirat właściciel baru wygłasza prorocze słowa: „(…) dużo ci nie powiem (…) ale to, co wiem, to ci powiem (…)”. A już hitem nad hity jest Koziołek Lubelski jako „manifestacja Czystego Zła”.

 

Już na początku książki autor rzuca swojego bohatera Andrzeja na głęboką wodę. Jego sytuacja jest jasna. Ba! On sam doskonale zdaje sobie sprawę ze swojego położenia, choć nie wie (jeszcze), jak sobie z tą wiedzą poradzić. Nie płaci w sklepie, ale nie ma dostępu do sieci. Znikają budynki, pojawiają się groteskowe postacie, rekwizyty. Sny na jawie i koszmary senne. Tajemnicze wezwanie „podążaj za mrokiem”. I tak dalej, i tak dalej. Dziwne i niecodzienne sytuacje nawarstwiają się, a próby racjonalizowania ich wychodzą słabo. Próby psychologicznej analizy też zresztą. Spać? Czytać? Słuchać muzyki? Przetrwać? Szukać rozwiązań? Wybór: nie – stagnacja, a akcja. Tyle, że tym działaniom brakuje dynamiki. Rozwlekłe opisy pełne szczegółów między otworzeniem lodówki a jej zamknięciem (dosłownie) lekko deprymują.

 

W odbiorze nie nuży natomiast język. Nowoczesny, swobodnie operujący współczesną nowomową naszpikowaną pojęciami typu snapchat, selfie, korpo, RPG.

 

Rafał Sawicki bardzo chciałby, żeby jego powieść była psychodelą wykraczającą poza stan rzeczywisty. Przywołuje w tekście Davida Lyncha, są też cytaty z Czasu Apokalipsy Francisa Coppoli, Matrixa, Sillent Hill oraz wzmianki o prozie Jarosława Grzędowicza i Andrzeja Sapkowskiego.

 

Akcja nabiera rumieńców, gdy na arenę wkracza Monika, a wkrótce też jej bardziej interesująca siostra. Wszystko to jednak na nic. Nawet sceny erotyczne są mało ekscytujące. Brakuje w tych opisach jakiejś sprawności warsztatowej, którą należałoby chyba złożyć na karb niedoświadczenia debiutanta.

 

Dla lokalnych patriotów na pewno ciekawie będzie wyglądał wątek topograficzny. Miejscem akcji jest bowiem Lublin. Opisywany i rozsławiony wcześniej przez autora kryminałów retro, wielokrotnie nagradzanego Wielkim Kalibrem, Marcina Wrońskiego. W wersji Sawickiego kozi gród odsłania swoje oblicze w scenerii miasteczka akademickiego, Zalewu Zembrzyckiego, konkretnych dzielnic, ulic, obiektów (szpitale, licea, puby). Wiele sytuacji i miejsc akcji zbliżonych jest do prawdziwych wydarzeń z życia autora. Czuć duży sentyment i sympatię do Lublina. A to miłe i budujące atmosferę autentyczności. Ma też znaczenie fabularne.

 

Andrzej, bohater Źródła mrozu, nie może przerwać tajemniczej granicy określającej granice miasta. Wszelkie próby wyjechania poza rogatki kończą się niepowodzeniem. W sensie interpretacyjnym nasuwa się myśl o współczesnym zniewoleniu jednostki. Uwikłaniu jej we wszelkie dobrodziejstwa nowoczesnych technologii i nadmiaru wolności. I gdyby zastosować inne rozwiązania konstrukcyjne, prawdopodobnie czytelnik otrzymałby całkiem zgrabną powieść z przesłaniem. Tymczasem jest to poprawna powieść, w której obiecano, że będzie straszyć a w rzeczywistości nijak się to ma do treści.

Doris

       Trudno dziś o horror pisany z wyobraźnią, z inwencją sięgającą poza ograne już tysiące razy schematy. A jednak R. G. Sawickiemu się to udało, dzięki czemu miałam okazję podczas lektury „Źródła mrozu” nie tylko się przestraszyć, ale też dziwić się i być zaskakiwaną.

 

       Andrzej jest wygodnym singlem, którego życie, nie wiadomo właściwie dlaczego, nagle doznaje ogromnego zawirowania. Traci pracę, pogrąża się w apatii, siedząc w domu, oglądając seriale i grając w gry komputerowe, zapijając to piwem. Jakby nagle stracił cel i życiowa codzienność sprowadzała się już tylko do konieczności przetrwania kolejnego dnia.

 

       Jakież jest jego zdziwienie, gdy orientuje się, że w żaden sposób nie może wydostać się poza granice Lublina, który zamieszkuje. Dziwnym trafem drogi zawsze prowadzą go w obrębie miasta, a gdy próbuje skorzystać z Internetu, strony nie chcą się ładować, telefon jest głuchy, a w radiu gra tylko muzyka. Nie ma więc skąd powziąć informacji, co dzieje się w kraju i na świecie. Żyje niczym w mydlanej bańce, z dala od wszystkiego, co ważne. Innych ludzi zdaje się to nie dotyczyć. Są też plusy, i owszem. Nie musi chociażby nigdzie za nic płacić. Wszystko na koszt firmy. Czy jest to jednak wystarczająca rekompensata za uwięzienie bez słowa wyjaśnienia i za narażanie go regularnie na niebezpieczne, zagrażające życiu sytuacje, które na chwilę wcześniej jego organizm przeczuwa: „niczym sopel lodu wdzierający się do podbrzusza i wędrujący do serca, poczuł TO. Ostrzeżenie.” Raz jest to rozpędzona toyota, innym razem uliczny nożownik.

 

       Otrzymuje dwie enigmatyczne informacje. Jedną od byłej dziewczyny, Moniki, drugą od barmana w knajpie, która już następnego dnia znika. Obie takie same: ma podążać za MROZEM. Barman zaznacza mu nawet orientacyjne punkty na mapie. Jest tylko jeden szkopuł. Andrzej nic z tego wszystkiego nie pojmuje.

 

       Dziwaczne sytuacje się mnożą, robi się coraz groźniej, w każdej chwili może wydarzyć się coś nieprzewidzianego. Nie wiadomo dlaczego, ktoś lub coś prześladuje Andrzeja. Dziwne też, że chwilę wcześniej, niczym lodowate tchnienie odczuwa on niepokój. Jakby dawano mu szansę, by wywinął się przeznaczeniu, wysilając swój cały spryt i sprawdzając refleks.

 

       Dziwne stworzenia czają się w mroku, pomieszczenia, w których był przed paroma godzinami, wyglądają zupełnie inaczej, kobiety z fotografii materializują się. Tajemniczy nieznajomi zdają się wiedzieć więcej niż on sam.

 

       Atmosfera robi się coraz cięższa, mroczniejsza. To, co z początku wydawało się zawiązkiem fantastyki, przeradza się stopniowo w rasowy horror, który coraz bardziej wciąga oparami niesamowitości nie tylko bohatera, pragnącego rozwiązać zagadkę, ale i czytelników, równie zaintrygowanych.

 

       Podziwiam błyskotliwą fantazję autora. Nie tylko dziwne stwory, pojawiający się i znikający ludzie, groźne zwierzęta – demony, budynki i inne nawiedzone przestrzenie, miejsca, które większość ludzi mija bez świadomości nagromadzonego w nich zła. Ale też tajemnicza siła, zdolna przewidzieć każdy ruch bohatera i wyprzedzająca go o krok, zezwalająca tylko na pewne działania, a pozostałe skutecznie blokująca. Jaką rolę w tym delirycznym tańcu sił ciemności odgrywa poznana Monika? Czy jej także grozi niebezpieczeństwo?

 

       Czytając książkę czujemy się jak w hipnotycznym śnie, w onirycznej scenerii, kiedy to normalny szpital nagle zmienia się w jakąś świrownię nie z tego świata, albo obcy ludzie dają tajemnicze wskazówki, jakby znali rozwiązanie tej szalonej zagadki. Czasem zaś Andrzejowi wydaje się, że dla przechodniów na ulicy jest przezroczysty, niewidzialny, co wywołuje w nim dreszcz przerażenia.

 

       Oprócz zachwytu nad nieposkromioną fantazją autora, pojawia się też podziw dla jego zręczności literackiej, umiejętności budowania nastroju, stopniowania napięcia. Gdy wydaje nam się, że już wiemy – tak, to będzie zwykły horror z bestią w roli głównej, następuje zwrot akcji i musimy zacząć zastanawiać się od nowa, szukać kolejnych, nieogranych tropów.

 

       Dla wielbicieli horrorów i tajemnic to prawdziwie dobra zabawa. Książka jest też potencjalnie świetnym pomysłem na film. Wiele scen rozgrywających się tutaj nocą lub w zmienionej za pomocą dziwnych sił przestrzeniach, miejscach przed chwilą jeszcze zupełnie zwyczajnych, a obecnie tchnących porażającą grozą, świetnie wyglądałoby na dużym ekranie.

 

       „Źródło mrozu” to jeden z lepszych horrorów, jakie ostatnio czytałam. Polecam i czekam niecierpliwie na kolejne książki autora.

 

Cassiopeia

  "Źródło mrozu" R.G. Sawickiego to powieść grozy, która opowiada historię Andrzeja, mężczyzny, który został uwięziony w dziwnej rzeczywistości, w swoim rodzinnym mieście, Lublinie. Wszystkie próby opuszczenia miasta kończą się fiaskiem. Dodatkowo zostaje odizolowany od wszelkich informacji z zewnątrz - nie działają dla niego telefony, nikt nie odpisuje na jego maile, w radiu nie może natrafić na wiadomości. Ludzie wokół niby są tacy sami, widzą go i słyszą, ale jakby jednocześnie był dla nich niewidzialny. Pozytyw z tego jest taki, że nie musi nigdzie za nic płacić. Ale ileż można wytrzymać w takiej sytuacji? Powieść śledzi Andrzeja i jego próby rozwikłania tajemnicy sytuacji, w jakiej się znalazł.

 

Koncepcja książki jest intrygująca, chociaż widać jednocześnie, że jest to powieść debiutancka. Styl pisania jest nierówny, momentami czyta się bardzo przyjemnie i płynie ze słowami, a momentami zaangażowanie spada i czytaniu towarzyszy frustracja, spowodowana głównie rozwlekaniem niektórych scen albo skupianiem się na rozdrabnianiu opisu jakichś czynności. Miałam wrażenie, że niektóre wątki nie były ze sobą dobrze powiązane, co pozostawiło wrażenie książki chaotycznej. Powieść chciała być pełna tajemnic i psychodeliczna, ale uważam, że cienka granica między bałaganem a psychodelią została przekroczona. Mimo to powieść jest obiecująca - nie da się odmówić autorowi wizji, styl jest do wypracowania, więc widać ogromny potencjał, że przyszłe dzieła będą spójniejsze i dopieszczone.

 

Mocną stroną książki jest jej klimat i oddziaływanie emocjonalne. Widać, że celem autora jest stworzenie w czytelniku poczucia napięcia i ciekawości. Celuje w to, żeby każdy rozdział był emocjonalnym rollercoasterem, utrzymywał w napięciu i ciągłym pytaniu, co będzie dalej. Mimo że dostrzegam ogrom pracy włożony w osiągnięcie takiego celu, to na mnie cała ta groza zdawała się nie oddziaływać. Może dlatego, że jestem już starą wyjadaczką horrorów i trzeba nie lada talentu, abym poczuła ciarki na plecach i dała się pochłonąć atmosferze strachu. Wydaje mi się więc, że to horrorowi laicy mogą odnaleźć w "Źródle Mrozu" coś dla siebie, książka może być dla nich odpowiednia.

 

Powodem, dla którego sięgnęłam po "Źródło Mrozu", jest umieszczenie akcji w moim mieście, w Lublinie. Nie wiem, jak by scenerię odebrała osoba nieznająca miasta, ale ja czułam się jak ryba wodzie. Znam wszystkie miejsca przez autora opisywane i z wielką przyjemnością je sobie przywoływałam w wyobraźni. Opisy były zwięzłe, ale oddające wygląd i klimat lokalizacji bardzo dobrze. Śmiem twierdzić, że to nie tylko moje, podyktowane sentymentem, odczucia; wydaje mi się, ze osoby w ogóle nie związane z Lublinem również poczują co najmniej zainteresowanie opisami świata przedstawionego, bo w nienachalny ale wyraźny sposób współtworzą powieść. W przeciwieństwie do niektórych utworów literackich, w których wycięcie fragmentów dotyczących miejsca wydarzeń nic by w odbiorze nie zmieniło, w przypadku "Źródła Mrozu" powieść bez Lublina wiele by utraciła.

 

Podsumowując, "Źródło Mrozu" ma ciekawe założenie i tworzy atmosferę pełną napięcia, jednak poleciłabym ją osobom zaczynającym swoje przygody z horrorem i grozą w literaturze, bo oswojonych z horrorem czytelników może nużyć. Debiutanckość w wykonaniu niestety widać, ale pomimo chaotycznej i czasami frustrującej narracji, powieść nastawia pozytywnie na przyszłe dzieła autora (ja na pewno będę obserwować). Ogólnie rzecz biorąc, "Źródło mrozu" to wadliwa, ale intrygująca debiutancka powieść grozy.

 

 
 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial