Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Książka Moich Wspomnień

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 1 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Książka Moich Wspomnień | Autor: Jarosław Iwaszkiewicz

Wybierz opinię:

Doris

               Tyle ostatnio pisze się i wydaje wspomnień. Piszą wszyscy. Aktorzy i piosenkarze, pisarze i dziennikarze, sportowcy i psycholodzy, ci ze znakomitym twórczym dorobkiem oraz tacy znani tylko ze ścianek, skandali i mediów społecznościowych.

 

       Trudno nam często wyłowić z tej mnogości pozycje naprawdę warte uwagi. Mnie się jednak udało. „Książka moich wspomnień” Jarosława Iwaszkiewicza to prawdziwy rarytas. Jak wszystko w „Marginesach”, niezwykle starannie wydana, oprawiona, zszyta, z zakładką w formie wstążeczki w kolorze okładki, która – zapewniam, bardzo się przydaje. Przy tym zachwyca ilość fotografii, także tych zupełnie zaskakujących: Iwaszkiewicz jako dzidziuś, Iwaszkiewicz w mundurze. Dotychczas ich nie znałam.

 

       Pamięć autora sięga ostatniego dziesięciolecia XIX wieku, naprawdę szczęśliwego dzieciństwa na Kresach, w Kalniku, w otoczeniu licznej rodziny i przyrody wchodzącej do domu przez okna. „Pod samymi oknami rosły olbrzymie krzaki bzu, jeden z nich tkwił tuż pod oknem pokoju mojej matki, gdzie i ja rezydowałem. Słowik mieszkający w tym krzaku śpiewał prawie w pokoju.” Zawsze urzekają mnie w takich zapiskach obrazki ze świąt, czy to z Bożego Narodzenia czy z Wielkanocy. To bardzo malownicze połączenie tradycji, religii i rodzinnego ciepła. Tu nie jest inaczej. Przy czym pamiętajmy, że były to Kresy, a tamtejsze zwyczaje różnią się od polskich. Mamy więc okazję je podejrzeć. Pewne fragmenty bawią, inne wzruszają, czasami zaś uśmiechamy się z rozczuleniem, jak choćby czytając o pieczeniu wielkanocnych bab: „Gdy wreszcie baby upiekły się – a siedziały w piecu ze dwie godziny, przy czym przez cały czas trzeba było chodzić na palcach i mówić szeptem – następował dramatyczny moment wyjmowania z pieca. Wtedy trzeba było wytężyć całą uwagę po to, aby się jeszcze gorące ciasto nie wykrzywiło, jak na słynnym rysunku Andriollego. W tym celu wprost z form baby przekładało się na poduszki i dziewczęta kuchenne kołysały je na poduszkach, jak usypiające dzieci, dopóki ciasto nie ostygło. Niezapomniany był to widok, kiedy grono kobiet z poważnymi minami kołysało owo baby w obrzędowy sposób, jak gdyby od tego zależały losy świata.”

 

       Ta scena wyjątkowo działa na wyobraźnię, jest przepięknie filmowa. Takie szczegóły może zauważyć tylko ktoś, kto pamięta sercem, a tak obrazowo to opisać tylko osoba z dużym literackim talentem. Podobnie urokliwe i wciągające są te wspomnienia od początku do końca. Przychodzi na myśl „Nad Niemnem”, a nawet „Pan Tadeusz”, gdy czyta się o całej masie rezydentów, którzy często nie są nawet ani trochę spokrewnieni z rodzinami, u których miesiącami pomieszkują, wędrując tak do końca życia od domu do domu.

 

       Zadziwia bogactwo szczegółów. Aż trudno uwierzyć, że można tyle zapamiętać z dziecięcych lat. Każdy zakręt drogi na Daszów czy na Ilimec. Być może z wiekiem te dawniejsze wspomnienia coraz silniej dają o sobie znać, a pisząc je Iwaszkiewicz nie był już młodzieńcem, lecz 50-letnim mężczyzną. Moją uwagę zwróciła siła rodzinnych więzi i liczne koligacje, które w sumie oznaczały wręcz niepoliczalną liczbę krewnych. Jedni odwiedzali drugich, spędzali wspólnie wakacje i święta, pisali do siebie długie, wyczerpujące listy, których fragmenty też tu znajdziemy. Biorąc pod uwagę zarówno to, jak i liczne „rezydentury”, o których już pisałam, można śmiało rzec, że rodzina była dla nich prawdziwie cenną wartością, co Iwaszkiewicz przeniósł później do własnego domu.

 

       Opisując poszczególne etapy swojego życia, Iwaszkiewicz sprawia jednocześnie wielką frajdę swoim czytelnikom – zdradza, która z osób z rodziny, spośród znajomych czy po prostu tych jednorazowo spotkanych i zapamiętanych, została uwieczniona na kartach jego nowel i powieści.

 

       Wspomnienia wydają się bardzo szczerym i osobistym wyznaniem. Możemy tu poznać Jarosława Iwaszkiewicza prywatnego, podejrzeć, co go zachwycało, co zawstydzało, czego żałuje, a z czego jest dumny. Zawsze jestem też ciekawa, na jakich lekturach wychował się pisarz, którego podziwiam, aby później szukać ich śladów w jego twórczości. Gdy czytam zwierzenia Iwaszkiewicza, w których podsumowuje czas swej młodości: „(…) byłem o wiele bardziej rozwinięty pod względem muzycznym niż pod względem literackim.”, cieszę się, że mamy coś wspólnego – mnie fugi Bacha, na których punkcie pisarz wprost oszalał, towarzyszą do dzisiaj.

 

       Zdaje się, że autor pisząc te wspomnienia, sam jest mocno zdziwiony, jak bardzo niektóre kontakty (z rodziną Szymanowskich, z Mikołajem Niedźwiedzkim) wzbogaciły jego życie i rozwinęły osobowość. Widać całą jego drogę od nieśmiałego dzieciaka do pewnego siebie, dojrzałego twórcy. To fascynujące móc podążać tym tropem i zauważać te kluczowe momenty, gdy coś się w nim zmienia. Mam wrażenia, jakbym rozmawiała z samym Iwaszkiewiczem i otrzymywała odpowiedzi na większość pytań, jakie chciałam zawsze mu zadać. Dobrze byłoby czytać te wspomnienia razem z „Dziennikami”, wtedy z pewnością zrozumiemy dużo więcej.

 

       Iwaszkiewicz najwięcej wrażeń wynosił nie z życia miejskiego, a z pobytów (najczęściej wakacyjnych) w prywatnych ziemiańskich dworkach, wiejskich domach rodziny i przyjaciół. Ten klimat znakomicie przeniósł później na karty swoich książek. Czuł go całym sobą i na jego tle iwaszkiewiczowscy bohaterowie wypadają najbardziej wiarygodnie.

 

     Iwaszkiewicz okazuje się bardzo erudycyjnym, refleksyjnym człowiekiem. I, co jest dla mnie prawdziwym zaskoczeniem, ciepłym i ujmującym, z dużym poczuciem humoru. Humoru stonowanego, w tak zwanym dobrym style, nie czuć w nim sarkazmu, który mógłby kogoś urazić. Wiele za to cierpliwej wyrozumiałości dla ludzkich słabości i dziwactw oraz czułości dla tych wszystkich, których wspomina. Wychwycić też można żartobliwy śmiech z siebie samego: „Dnia 14 października 1918 roku o godzinie dziesiątej wieczorem dość dziwne stworzenie wylądowało na Dworcu Wiedeńskim w Warszawie z małą paczką bielizny i z ogromnym kufrem zawierającym książki, nuty, papiery i papierzyska.(…) Chude, wielkie, brzydkie i nieporadne chłopczysko, jakie w tym dniu weszło na ulice Warszawy, miało w sobie tyle nieśmiałości, a jednocześnie tak było kanciaste, że od razu potrafiło do siebie zrazić wszystkich, z którymi się zaczęło stykać.”

 

       I tu zaczyna się literacka przygoda Iwaszkiewicza, choć słowo „przygoda” jest adekwatne głównie w znaczeniu fascynacji nowością, wkroczenia w zupełnie nowy świat, w którym nikogo nie znał, nie rozumiał więc licznych powiązań i aluzji. Przygoda bardzo szybko zamieniła się w życie, w codzienność i, począwszy od recytacji w kawiarni „Pod Picadorem” Iwaszkiewicz rozpoczął swoje coraz silniejsze wrastanie w świat polskiej literatury, którą obecnie trudno już sobie wyobrazić bez jego „Sławy i chwały”, „Brzeziny” czy „Panien z Wilka.

 

       Możemy też bardzo prywatnie poznać wielkich dwudziestolecia, Lechonia, Wierzyńskiego, Tuwima, Słonimskiego. Całą tę zaczarowaną, a dla nas już legendarną bohemę artystyczną międzywojennej Warszawy. Nie wiedziałam, że pisarz był sekretarzem Marszałka Sejmu, Macieja Rataja. O tym też tu przeczytacie, podobnie jak o zagranicznych wojażach, zakopiańskich weselach, zauroczeniach, tych twórczych i tych erotycznych, a także o małżeństwie. Bezcenne są strony, zdradzające proces powstawania ulubionych przeze mnie utworów Iwaszkiewicza, jak choćby „Brzeziny”. Takie zaglądanie za zasłonę jest ekscytujące i prowokuje do ponownego przeczytania tych książek, tym razem w kontekście pozyskanych informacji.

 

       Iwaszkiewicz zauważa zachodzące w samym sobie zmiany, większe otwarcie na świat i ludzi, wychylenie się z introwertycznego, egocentrycznego skupienia na sobie. My też zauważamy ów rozwój, dojrzewanie do kolejnych ról zawodowych i osobistych.

 

       Książkę czyta się znakomicie, niczym najlepszą powieść, ukazującą niepośledniego człowieka na tle arcyciekawych czasów.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial