Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Duchy Z Miasteczka Demmin

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Duchy Z Miasteczka Demmin | Autor: Verena Kessler

Wybierz opinię:

Doris

       „Duchy z miasteczka Demmin” Vereny Kessler to kolejny tegoroczny, rewelacyjny debiut, zwracający uwagę dojrzałością formy i podejścia do tematu. Temat zaś niełatwy, łączący przeszłość z teraźniejszością, gdyż cienie tego, co było, snują się zawsze wokół tego, co dzieje się teraz.

 

       Mamy więc niemieckie miasteczko Demmin, a na jego obrzeżach wspólny grób 900 osób, cywilów, w dużej części oddanych nazistowskiej ideologii, którzy w maju 1945 roku, na wieść o rychłym wkroczeniu Armii Czerwonej, popełnili zbiorowe samobójstwo. Całe rodziny. Starcy i kobiety w małymi dziećmi. Dobrowolnie weszli do rzeki, by utonąć w głębinie, otruli się bądź powiesili. Dokładnie dokumentuje to cmentarny spis. Dziś żyją tu ich rodziny, które pamięć przeszłych wydarzeń przygniata i zarazem przywiązuje do tego miejsca. Jak starą panią Dohlberg, pakującą teraz starannie talerzyki z serwisu po matce, nie potrafiącą sobie jednak wyobrazić dalszego życia gdzie indziej niż tutaj właśnie.

 

       Życie zaś toczy się dalej. W domu vis a vis okien pani Dohlberg mieszka z matką 15-letnia Larry. Ona także zmaga się z własnymi demonami, wśród których, a jakże, nie brakuje osamotnienia i straty. Po rozwodzie matka Larissy usilnie poszukuje dla siebie szczęścia i miłości, zostawiając dziewczynie karteczki na stole i zimną zapiekankę w lodówce.

 

       Kto by pomyślał, że owa tajemnicza mogiła samobójców łączy młodziutką Larry i jej 90-letnią sąsiadkę. Staruszka pochowała tam matkę i najmłodszą siostrę. Larissa zaś niby o niej nie myśli, ale rozpoczyna survivalowe ćwiczenia na przetrwanie i przygotowuje się, by zostać reporterką wojenną. Ani razu się nie odwiedziły, sporadycznie zamieniły z sobą jakieś zdanie, czy dwa, jednak spoglądają często w swoje oświetlone okna, jakby sprawdzając, czy wszystko jest w porządku.

 

       Dojrzewanie to zwykle temat interesujący, z którego można wyciągnąć wciąż coś nowego. Verenie Kessler udało się wiarygodnie przekazać zagubienie i niepokój dziewczynki, jej niewiarę w to, że komukolwiek na niej naprawdę zależy. Tak, jak starsza pani stale ma przed oczami bliskich i sąsiadów owładniętych zbiorową hipnozą, ciągnącą ich na drugą stronę życia, tak też Larry myśli o swym zmarłym braciszku, którego nie było dane jej poznać, a także o tych setkach ludzi we wspólnej mogile. Kto wie, może rzuconych bezładnie jedni na drugich, bez szacunku dla powagi śmierci. Wszak to zwyczajna praktyka nazistów w czasie wojny.

 

       Czy dlatego dorabia sobie sprzątaniem cmentarza, a nie na przykład supermarketu? Czy dlatego zna na pamięć nazwiska większości pochowanych tu ludzi, może cytować inskrypcje umieszczone na ich grobach i czasami zdarza się jej do nich mówić? Czy to sprawa młodzieńczej wrażliwości, czy też coś więcej?

 

       Autorka, poruszając tak traumatyczne tematy, proszące się o mocną dramaturgię, nie dała się skusić melodramatyzmowi, nie popadła w patos. Emocje trzyma mocno na wodzy, słowa wydziela oszczędnie. Wiele tu wybrzmiewa w tle, mimochodem, między wierszami. Kryje się w niepokojącej ciszy pustego domu, w skrzypieniu gałęzi, na której Larry bije rekord zwisania głową w dół, w zapachu palących się zniczy snującym się po wyludnionych, cmentarnych alejkach. Śmierć i oswajanie jej przewija się w książce w różnych konfiguracjach. Matka przyjaciółki Larissy, nie mająca już siły na walkę z ostatnim stadium raka. Sąsiadka, nie wyobrażająca sobie nawet, że umrze gdzie indziej niż we własnym domu. Depresyjny ojciec Tima, po kolejnych próbach samobójczych. I w końcu sama Larry, prowokująca niebezpieczne dla siebie sytuacje.

 

       Dzieci żyją obok swoich rodziców, mijając się i wymieniając nieistotne uwagi, gdyż boją się spytać o sprawy naprawdę ważne. Rodzice nie mają i zdają się nie szukać płaszczyzny porozumienia z własnymi dziećmi. Powszechny, niczym epidemia, lęk przed okazywaniem uczuć, przed angażowaniem się, przed konfrontacją z bolesnymi tematami. Czy żeby poczuć się bezpiecznie koniecznie trzeba ćwiczyć umiejętność przetrwania w ekstremalnych sytuacjach? Może po prostu wystarczy zaufać drugiemu człowiekowi, pozwolić mu wejść w naszą przestrzeń, by stała się wspólna.

 

       Dla mnie ta surowa, przejmująca proza to rodzaj moralitetu o świecie i o człowieku. Człowieku, który może i kiedyś się pogubił, ale ma szansę na odnalezienie swojej drogi. I pójście nią nie w pojedynkę, nie jako samotny pielgrzym, a wraz z innymi. A wtedy niespokojne duchy, nękane przeszłymi winami, wreszcie zdołają odzyskać spokój.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial