Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Badania Terenowe Nad Ukrainskim Seksem

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 3 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Badania Terenowe Nad Ukrainskim Seksem | Autor: Oksana Zabużko

Wybierz opinię:

Doris

       Tytuł, nie powiem, prowokujący, od razu chcesz się przekonać, czy zawartość książki Oksany Zabużko jest równie niepokorna. Rozpoczynasz więc lekturę i pierwsze, co wprawia cię w konsternację, to język, jakim posługuje się autorka. To specyficzna mieszanina kolokwializmów, mocnych, dosadnych sformułowań i współczesnego slangu z poetyckimi metaforami, które wprost pieszczą ucho i które chciałoby się zapamiętać, by kiedyś, później, móc je powtórzyć. To celowe zderzenie brzydoty i piękna, dosłowności i przenośni robi wrażenie.

 

       Bohaterka to Oksana, alter ego autorki, bądź ona sama, ukraińska pisarka chwilowo na obczyźnie. Nie potrafiąca jednak zrzucić z siebie swojej ukraińskości, odstająca od otoczenia: „twój dom – język, który naprawdę porządnie zna może jeszcze z kilkaset osób na całym świecie – zawsze jest z tobą, jak u ślimaka, a inny, nieruchomy dom nie jest ci pisany, kobito, choćbyś na głowie stanęła.”

 

       Sporo tu cielesności, pierwotnego pożądania, elektryzującej namiętności, opisanych werystycznie, z fotograficznym zoomem na poszczególne fragmenty ciała, biorące udział w tej seksualnej gimnastyce. I z wielką niezgodą na kobiecą podległość w tym i w każdym innym względzie. Bo choć Zabużko rozdziela tutaj „ciało” od „osoby”, to tę ukraińską uległość widzi zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku.

 

„Jesteś kobietą. To twoja granica.

Jak srebrna błystka śpi twój księżyc.

Jak szczyptą ziół na końcu noża

Twoją krew zaprawiono zależnością.”

 

       Te fragmenty wierszy są tu niczym barwne róże w zaniedbanym ogrodzie, wnoszą ożywcze tchnienie piękna w naturalistyczny klimat tego strumienia myśli, wspomnień, skojarzeń. Raz mamy hałas amerykańskiego dnia, za chwilę zaś odniesienie do Ukrainy, która „jest jak Kronos, który chrupie własne dzieci z rączkami i nóżkami.”

 

       Mężczyzna, który wywołuje tyle skrajnych emocji, gniewu, zazdrości, żalu, czułości i pożądania, stale w tym monologu jest obecny. Narratorka to go odpycha, to przyciąga. Między nimi przeskakują elektryczne ładunki, których nie sposób nie dostrzec, napięcie wibruje, nie tylko erotyczne, czuć w nim odrobinę przemocy, czegoś trudnego do opanowania.

 

       Autorka ma też skłonność do analizowania, dociekania istoty ukraińskości, tej tak naprawdę trudnej do uchwycenia, bo dwoistej natury. Ni to wschodniej, z naleciałościami rosyjskiego liryzmu i fatalizmu, ni to zachodniej, pragmatycznej, pełnej indywidualizmu i niezależności: „my jesteśmy właściwie ni to, ni owo”, skazani na nieistnienie. To nieistnienie ukraińskiej kultury, literatury, sztuki, boli jak otwarta stale rana, w którą sypiesz sól, „bo niesmakowane, nieużywane, niedokarmiane energią idących na spotkanie myśli teksty powolutku stygną, i to jak! – jeśli tylko strumień uwagi czytelników w porę ich nie podchwyci i nie wyniesie na powierzchnię, idą na dno jak kamień i pokrywają się nieusuwalną warstwą omszałego brudu(…)”.

 

       Owa ukraińska ziemia, kijowskie błotko przywarło Oksanie do podeszew i już nigdzie nie jest jej „bene”, bo stale czuje je pod stopami. Uwiera ją ono, ale bez niego nie byłaby sobą – „Ukrainian cholerną”.

 

       Ten nieoczywisty, splątany, dyszący często gniewem, niekiedy zaś, zwłaszcza we fragmentach poetyckich, łamiący się ze wzruszenia, język, określenia typu: „upijało się coraz chmielniej” czy „(…) życia za mało, miłości za mało, żeby tak ją starannie kroić nożykiem na śniadanie i kolację!”, albo „moje oparzone rozpaczą wnętrze” – zachwycają i poruszają.

 

       Nie przeszkadza w odkrywaniu piękna tych zdań ani ich długość, ani wielokrotna złożoność i zawiłość. Wchodzisz między nie, rozplątujesz powolutku, oddzielasz kawałeczki, by znów je łączyć i zdumiewasz się, jak dobrze mogą brzmieć skrajnie potoczne czy nawet wulgarne wyrażenia tuż obok lirycznych alegorii. To dla mnie odkrycie, nowa jakość w literaturze.

 

       Wydaje się, że nie ma tu innej niż wysoka temperatury, wszystko jest „jakieś”, mocne, jakby przesycone męką istnienia. Bycie Ukrainką, bycie kobietą, oddalenie od kraju i ojczystego języka, prezentowane tu dodatkowo przez angielsko-ukraińsko-rosyjskie wtręty w polskie tłumaczenie, dla lepszego oddania pomieszania tożsamości. Gwałtowna jest także miłość, miotająca się między tęsknotą i nienawiścią. A my, wciągnięci i pochłonięci przez ten wir energii, cały czas z napiętą uwagą przeciskając się między piętrami zdań i złożonością metafor, wcale nie mamy ochoty ochłonąć.

 

       Na osobną uwagę zasługują refleksje na temat znaczenia słowa w literaturze, jego barwy, gęstości, brzmienia. To liryczny pean, z którym w pełni się zgadzam. Autorka powiedziała tu najpiękniej i najpełniej to wszystko, co sama czuję, jednak nigdy nie potrafiłabym w taki sposób swoich myśli przekazać.

 

       I jeszcze genialne ukazanie miałkości naszych młodzieńczych haseł i ideałów, które z upływem lat przegrywają z pragnieniem stabilizacji i marynarek od Bloomingdale`a.

 

       Jak Ukraina, nie sposób pominąć przeszłości, od wielkiego hołodomoru, przez więzienia NKWD i wykańczającą pracę w kołchozach. Toteż owe wspomnienia i napomknięcia są tu dość częste, przewijają się między zdaniami. „Cholerny świat, byliśmy pięknym narodem (…) o jasnym wzroku, narodem silnym i dorodnym, samowładnie i głęboko zakorzenionym w ziemi, z której długo nas wyrywano, z krwią i korzeniami, aż w końcu wyrwano, i rozbiegliśmy się, rozsypaliśmy po świecie, jak poszarpane pierze z rozprutych bagnetami poduszek (…)”

 

       Książka Oksany Zabużko to bardzo osobista autobiografia, zapis konkretnego wyimka z życia. Choć pisana w trzeciej i niekiedy w drugiej osobie, być może dla zachowania pewnego bezpiecznego dystansu, to czujemy, jak bardzo jest szczera, wyrywana prosto z trzewi. Lekko toksyczna miłość i wszystkie jej skomplikowane meandry, zachwiane poczucie tożsamości, niechętna zgoda na coraz bardziej widoczny upływ lat, miłość do słów i do piękna w sztuce, łączność wewnętrzna z całym historycznym balastem ukraińskich pokoleń. Czego nie ma na tych zaledwie 220 stronach? A wiele jeszcze więcej można wyczytać między wierszami tej oszałamiająco nowoczesnej, łamiącej wiele kanonów, nerwowej i wciągającej prozy.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial