Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Bazyl I Licho

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Bazyl I Licho | Autor: Marta Kisiel

Wybierz opinię:

Doris

       „Bazyl i Licho” to książeczka dla dzieci, która mnie po prostu zauroczyła, później zaś zachwyciła również moją sześcioletnią wnuczkę. Do tego stopnia, że od razu poprosiła o kolejne książki Marty Kisiel. I to natychmiast! Pani Marto, mam więc apel do Pani – proszę pisać więcej dla naszych dzieciaków, bo Pani książki to coś zupełnie nowego na rynku wydawniczym. Teraz wychodzą w wydawnictwie Mięta, które powstało stosunkowo niedawno, ale wszystko, co proponuje czytelnikom jest przemyślane i bardzo starannie wydane.

 

       Bohaterów tego zbioru opowiadań znamy z wcześniejszych publikacji, z cyklu Dożywocie i Małe Licho. Kto je czytał, ten z pewnością ma już też na półce piątą część Małego Licha, zatytułowaną „Bazyl i Licho”, o której teraz właśnie piszę. Jeśli jeszcze nie ma, to pewnie zaraz nabędzie, bo te książki uzależniają. To uzależnienie od śmiechu, od dobrej zabawy z wyobraźnią i grą słów.

 

       Nie znaczy to wcale, że te dwa psotne i urokliwe stworki spotkają się w jednej historii, ale ich perypetie będą się przeplatać w kolejnych opowiadaniach.

 

       Bazyl, który „był czortem od stóp do głów, z kozim ciałem, małym i pękatym od strony zadka, jak bakłażan (tylko bardziej włochaty). Paszczę, rzecz jasna, też miał kozią i niezmiernie zębatą, nieprzygotowaną na tyle szeleszczenia w jednym ludzkim słowie. A co dopiero wtedy, gdy sklejały ją aż trzy krówki!” To niezdarna, wesoła gapa, kochająca słodycze (krówki zdecydowanie na pierwszym miejscu i w nieograniczonych ilościach), roślinki i wszystkie stworzenia na świecie.

 

       Małe Licho zaś to anioł stróż, cały w piórkach, za to maleńki, z buzią „dziecinną i pyzatą, o radosnych, tęczowych oczach”, a jego zasadniczym mottem jest retoryczne pytanie: „co to za życie bez kakałka”. Jest przy tym niezwykle pracowite, uwija się cały dzień, więc nic dziwnego, że bywa straaasznie zmęczone, gdyż w nocy nie może zasnąć. Myślę, że dzieci będą bardzo ciekawe rozwiązania zagadki, dlaczego licho nie śpi. A dowiedzą się o tym, i o wielu jeszcze interesujących rzeczach, właśnie z książki Marty Kisiel.

 

       Nie sposób nie wspomnieć o pięknych, malarsko-muzycznych opisach pór roku, lasu, ogrodu, gdzie wszystko żyje i oddycha, pluszcze i chlupie, szemrze, szumi i plumka. Sposób, w jaki autorka wykorzystuje wszystkie, nawet te jeszcze dotąd nieodkryte, możliwości naszego języka i obrazowania, jest godny podziwu i naśladowania w rozmowie z dzieckiem. Przybliża mu świat, jego różne odcienie, niuanse, smaki i brzmienia. Turaj nawet opis kataru może rozbawić, bo przecież katar nad katarami jest „Gęsty, glutowaty, gilający w gardełku i wypełniający całą głowę od środka, aż się w nim wszystkie myśli topiły, i te głupiutkie, i te mądre”. Dziecko może samo zobaczyć, ile istnieje określeń na opisanie jednej rzeczy, jak różnie można to zrobić, jakie charakterystyczne cechy uwypuklić. Jego słownictwo i rozumienie pojęć z pewnością się rozwinie. Treść opowiadań to słowotwórcze harce, ocean pomysłów. Oprócz określeń dźwiękonaśladowczych, wśród których dominuje mowa ze sklejoną krówkami buźką („czymsze jeszt szfjat besz gilanja”), mamy całą masę onomatopei typu: tirililili, tuptup, pflomp) i przeróżne wymyślne zlepki słowne, istne wygibasy: wypluwka, puchacieć, wiosennienie, najlepsiejsze. Przy tym tekst jest jeszcze bardzo emocjonalny, żywy, nasycony sporą ilością „ochów”, „achów”, „ej” i „ojojoj”. Niektóre z zabawnych zwrotów chciałoby się zapisać, by później się nimi posłużyć: „skóra już mi się tak pomarszczyła, że moje zmarszczki zaraz będą miały zmarszczki”, „kucyk mu się rozsupłał i plasnął o paszczę”.

 

       Małe Licho i Bazyl napotykają na swojej drodze przedziwne zjawy i stworzenia, które wywodzą się z naszej rodzimej, słowiańskiej mitologii. A to rusałki roztańczone, które zwykle biorą się za gilanie małego czarta po brzuszku, ale tym razem są w nieciekawym humorze, a to jaroszki – mamiące, bagienne zajączki, albo świetliki - niby trzmiele ze świecącymi, puchatymi pupciami, błędnice i bandurki „paszczaste! I zębiaste! I szponiaste, że och!” A także Jagodową Babę, obrażalskiego Chowańca i wiłę Odę, co to „trochę człowiek, a trochę niekoniecznie”.

 

       Wyobraźnia autorki zdaje się nie mieć końca. Mam wrażenie, że nikt nie zna zawartości dziecięcych główek, dziecięcych uczuć i myśli, lepiej niż Marta Kisiel. Wie, co dzieci bawi, co dziwi, co przeraża. A że nie chce, by się bały, to i mitologiczne stworki straszą tylko troszeczkę, tak aby aby, dla zasady. I w końcu nie tylko okazują się zupełnie niegroźne, ale wręcz przyjacielskie i „miziaste”, że tylko je przytulać.

 

       Zawsze też znajdzie się ktoś, kto wybawi biedne, pogubione Małe Licho z kłopotów, w które to, podobnie jak Bazyl, Licho ciągle się ładuje. A to Domowik pomoże mu urządzić święta, a to Gucio z Chowańcem zapełnią spiżarkę pysznościowymi przetworami z ogrodowych skarbów. Bo tacy są właśnie przyjaciele, nawet ci trochę niesamowici, nie z tego świata. Uwielbiają się z nami bawić, śmiać, pląsać i tuptać, ale kiedy trzeba – zawsze pomogą, nawet posprzątać straszny bałagan i umyć stertę brudnych naczyń.

 

       Stroną graficzną książki zajął się Marcin Minor i zrobił to genialnie. Twarda, kolorowa okładka, a w środku ilustracje czarno-białe, bardzo klimatyczne, magiczne, bo przecież o takim świecie opowiadają. Dominuje baśniowość, a brak koloru, wszystkie półcienie i delikatności czynią ją niezwykle tajemniczą. Światłocień jest bardzo sugestywny, pewne elementy, bryły zostały wyraźnie zaznaczone, inne giną w półmroku, rozmywają się lekko. Przy tym rysunki są na bardzo wysokim poziomie artystycznym, wysmakowane, a postaci stworków potraktowane z humorem, autor przerysowuje nieco ich charakterystyczne cechy w stronę karykatury.

 

       Mogłabym tak jeszcze długo zachwycać się „Bazylem i Lichem”, kunsztem pisarskim i ilustratorskim, wyczuciem dziecięcej psychiki i ciepłem tej opowieści. Ale powiem po prostu – każde dziecko powinno ją poznać.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial