Aneta Sawicka
- "Leśniczówka na Mazurach" Agnieszki Kulig to jedna z tych książek, które raz zobaczone natychmiast wskoczyły na moją listę książek do przeczytania. Przyznaję, że tym razem jest to zasługa przepięknej okładki, która przykuwa wzrok i sprawia, że zaczynamy marzyć o odwiedzeniu przedstawionego na niej miejsca. A ponieważ bardzo lubię polskie powieści obyczajowe, nie wzbraniałam się przed przeczytaniem tej książki. Ostatecznie okazało się, że to powieść o bardzo banalnej fabule i do bólu przewidywalnym przebiegu. Typowo lekkie, kobiece "czytadło" doskonałe na wakacje.
Anna to kobieta mająca za sobą nieudane małżeństwo, pisarka, która przeżywa gorszy czas w swojej karierze. Aby odzyskać natchnienie i w końcu napisać kolejną powieść wyjeżdża na Mazury, gdzie ma zaszyć się w leśnej chatce i skupić na pisaniu. Na miejscu Anna zostaje bardzo ciepło przyjęta przez gospodarzy i dużo mniej ciepło przez ich mrukliwego syna Radka. Mężczyzna wydaje się niezadowolony z obecności kobiety w swojej ostoi. Z czasem jednak Anna zaczyna poznawać Radka. Dowiaduje się, że mężczyzna jest meteorologiem i ma za sobą trudną przeszłość. Choć Radek stara się trzymać Annę na dystans, oboje czują, że coś ich do siebie przyciąga. Żadne nie potrafi jednak odważnie zrobić pierwszego kroku. Ich relacja rozwija się powoli, a uczucie przybiera na sile.
"Leśniczówka na Mazurach" to książka, w której w zasadzie już po pierwszych stronach możemy bez problemu przewidzieć dalszy przebieg wydarzeń. Przyznaję, że cały czas miałam nadzieję na jakieś niespodziewane zwroty akcji, na jakieś wielkie emocje i wydarzenia zmieniające bieg historii, ale niestety nie doczekałam się. Bohaterowie choć sympatyczni, to jednak momentami niesamowicie denerwowali mnie swoim zachowaniem i niezdecydowaniem, a drażliwa natura Radka sprawiała, że nie potrafiłam zobaczyć w nim romantycznego mężczyzny.
Pierwszą część książki czytało się w miarę ciekawie. Z zainteresowaniem obserwowałam rozwijające się uczucie pomiędzy Anną i Radkiem oraz poznawałam ich przeszłość. Chętnie zagłębiałam się w niepowtarzalną atmosferę mazurskiej miejscowości, razem z bohaterami chadzałam po lesie, jeździłam rowerem, czy brałam udział w ognisku sobótkowym. Byłam wciągnięta w fabułę i czytałam jednym tchem. Druga część natomiast przyniosła rozczarowanie. Z przyjemnej powieści obyczajowej zmieniła się w dość tandetny erotyk, w którym miałam wrażenie, że jest tylko seks, seks i jeszcze więcej seksu. Nasi bohaterowie odkryli radość ze zbliżeń i od tego czasu autorka tak poprowadziła historię, że nie działo się nic poza seksem w różnych miejscach i okolicznościach. Choć zazwyczaj lubię fragmenty erotyczne w książkach, bo nie da się ukryć, że często są one bardzo emocjonujące, to jednak, co za dużo to niezdrowo. Cała historia dużo straciła na tych ostatnich kilku rozdziałach. Oczywiście jest to moja subiektywna opinia i z pewnością znajdą się czytelniczki, które to właśnie te rozdziały będą czytały z wypiekami na twarzy.
Podsumowując "Leśniczówka na Mazurach" to bardzo lekka książka, dedykowana typowo żeńskiej części czytelników. To powieść obyczajowa osadzona w pięknej mazurskiej scenerii, w której znajdziecie sporą dawkę erotyzmu. Czytelniczki, które lubią lekkie, przewidywalne romanse z pewnością będą zadowolone, bo książkę czyta się szybko, a jej fabuła wciąga. Ja jednak czuję się rozczarowana, bo dużo więcej obiecywałam sobie po tej powieści. Zdecydowanie w moim odczuciu największym atutem tej książki pozostaje okładka.