Wersja dla osób niedowidzącychWersja dla osób niedowidzących

Okładka wydania

Ten Sam Kurz Drogi

Kup Taniej - Promocja

Additional Info


Oceń Publikację:

Książki

Fabuła: 100% - 2 votes
Akcja: 100% - 2 votes
Wątki: 100% - 2 votes
Postacie: 100% - 2 votes
Styl: 100% - 2 votes
Klimat: 100% - 2 votes
Okładka: 100% - 2 votes
Polecam: 100% - 2 votes

Polecam:


Podziel się!

Ten Sam Kurz Drogi | Autor: Wasyl Słapczuk

Wybierz opinię:

Doris

       „Trzeba przyjąć odpowiedzialność za przebywanie w dziwnym świecie – powiedział – Żyjemy w dziwnym świecie, wiesz o tym?” Te słowa Carlosa Castanedy z „Podróży do Ixtlan” idealnie przystają do treści książki Wasyla Słapczuka „Ten sam kurz drogi”.

 

       Jej bohater, Natan, jest ukraińskim pisarzem i weteranem wojen w Afganistanie i Czeczenii, podobnie jak sam Wasyl Słapczuk. Nie czuje się on dobrze sam ze sobą, ale też zarazem stoi jakby z boku, wyobcowany z otoczenia, dryfuje na powierzchni życia. Chciałby to zmienić i w tym celu przyjeżdża do sanatorium, nie tyle na leczenie ciała, co duszy.

 

       W sanatorium otaczają go głównie kobiety. I dzieci. Może lepiej byłoby powiedzieć – osaczają, bo tak właśnie czuje nasz bohater. Do końca nie jesteśmy pewni, czy to widziadła – mamidła, czy kobiety z krwi i kości, czy dziewczynka na rowerze, „dziewczynka podobna do mniszka” i ruda dziewczynka istnieją naprawdę, czy zrodziły się jedynie w wyobraźni Natana. Jeden Tolik, spotkany w sanatorium chłopiec, ma wszystkie atrybuty realnego świata.

 

       Ma się wrażenie, że bohater zmagając się z wewnętrznymi problemami, porządkując własne splątane myśli, porusza się na cienkiej granicy pomiędzy jawą a snem. Nie do końca zdaje sobie z tego sprawę, jednak czasami nasuwa mu się niepokojąca refleksja: „Naraz wszystko dookoła wydało mu się nieprawdziwe. Niby cudze urojenia, które ktoś celowo podsunął mi pod nos. A teraz uporczywie stara się wpakować mi do głowy, zaszczepić w mojej świadomości. Rzeczywistość się przechyla.”

 

       Każda ze spotkanych osób, dorosła czy dziecko, bez wyjątku, ma mu do przekazania coś istotnego, choć w sposób metaforyczny, przez odwołanie się do symboliki czy ogólnych, metafizycznych pojęć, także tych bezpośrednio dotykających jego przeszłości i związanych z nią traum. Jakby wyszły mu naprzeciw specjalnie w tym celu, by mu coś ważnego uświadomić. Nic dziwnego więc, że jego myśli błądzą wśród tego, co minione, choć nie zapomniane, co bolało, a i teraz boli tak samo mocno. Treści tu poruszone są zaś na tyle uniwersalne, że i my bezwiednie zaczynamy nad nimi się zastanawiać, w kontekście naszych osobistych problemów.

 

       Zagadnienia odnoszące się do miłości, śmierci, osamotnienia, lęku czy wiary są ważne dla każdego. Także dla dzieci. A tutaj dzieci sprawiają wrażenie dorosłych i czasami zastanawiam się, czy nie są one jakimś głosem wewnętrznym, alter ego, inną odsłoną duszy Natana, który tylko w taki specyficzny sposób potrafi stanąć sam ze sobą do konfrontacji.

 

       Jest tu sporo reminiscencji z dzieciństwa bohatera, którego wychowały same kobiety. Tak więc kobiecy świat nie ma przed nim sekretów, jest mu bliski, dobrze oswojony. Być może też stąd bierze początek jego wrażliwość, wglądanie w siebie. Choć obok uduchowienia, mistycyzmu, zen, nie brak w opowieści cielesności, wręcz czasami wysuwa się ona na pierwszy plan.

 

       To fragmentami proza bardzo poetycka, błądząca gdzieś w egzystencjalnej przestrzeni, nawet obraz przyrody, otoczenia, postrzegany jest przez pryzmat duszy: „Brzoza, która wystąpiła na dwa kroki z szeregu drzew, sięga do mnie czubkiem cienia, wystraszony myślą, że dotknięcie cienia rozbudzi we mnie ból, znów będzie się błąkał po organizmie, szukając ujścia. W jednej chwili robi się strasznie, nie mogę dłużej patrzeć w głębię nieba, ale też nie mam odwagi zamknąć oczu, boję się, że kiedy rozchylę powieki, to już będzie inny świat.”

 

       Przyroda przybiera cechy ożywione, ludzkie, zdaje się mieć ważny wpływ na los człowieka, który jest przy niej niczym niewiele znacząca drobina. Tak też czuje się Natan, idący przed siebie niemal bez własnej woli, przekazywany z rąk do rąk, nie mający pojęcia, kogo spotka za chwilę i dokąd przyjdzie mu zmierzać dalej. Nie buntuje się jednak, przyciągany jakąś siłą. Niczemu się też nie dziwi, nawet temu, że ci, z którymi rozmawia rozpływają się nagle gdzieś, niepostrzeżenie odchodzą, czasem wracają, a czasem już nie. Rozmawiają też w charakterystyczny, pełen niedopowiedzeń, umowny sposób, gdzie to, co głośno zaakcentowane, ma zwykle drugie, podskórne znaczenie. Natan i jego rozmówcy doskonale się rozumieją, chwytając w lot aluzje i ukryty przekaz, dla nas jednak nie jest to już jednak takie proste.

 

       Opowieść to przeplatanka dłuższych migawek z przeszłości Natana i króciutkich, opatrzonych znamiennymi tytułami, etiud dnia obecnego. Te pierwsze stoją mocno na realnym gruncie i tak też są napisane – rzeczowo, konkretnie, przedstawiając scenki z życia. Czasem zabawne, czasem bulwersujące, często wzruszające. Natomiast teraźniejszość zanurzona jest w mgiełce odrealnienia, dużo w niej ulotności, symboliki, spojrzenia jakby z boku, podsumowującego i uogólniającego. Mam wrażenie, że fragmenty figuratywne są dopełnieniem tych na poły rzeczywistych i naświetlają nam genezę wyborów podejmowanych przez Natana, pozwalają pewniej podążać za tokiem jego myśli.

 

       A gdy mówi: „Najbardziej widoczne ślady pozostawiają kobiety, które kochamy. To ślady po wybuchach. To ruiny i pogorzeliska”, to chciałoby się znać odpowiedź na pytanie, jakie ślady pozostały w jego sercu. Powoli odsłaniają się one przed nami.

 

       I choć bohater nie podejmuje długiej podróży, to jednak śmiało można nazwać utwór Wasyla Słapczuka powieścią drogi, zaś każda ze spotkanych osób w wydatny sposób wzbogaca jego samoświadomość, pomaga mu wejrzeć we własne myśli. Czy jest to rozmowa o miłości, o pisaniu, o wojnie czy o odwadze.

 

       I nie mnie tu oceniać, co jest prawdą, a co czystą imaginacją. Czy Natan naprawdę rozmawiał z Chuckiem Palahniukiem, Quentinem Tarantino czy też chińskim towarzyszem Mao Zedonga. Ważne o czym, choćby to miała być tak naprawdę polemika z sobą samym. Ważne też, że w końcu zamiast granatnika dźwiga na ramieniu krzyż, zrzucając z siebie ciężar przeszłości.

 

 

Komentarze

Security code
Refresh

Aby Skomentować Kliknij Tutaj

Współpracujemy z:

BIBLIOTECZKA

Karta Do Kultury

? Jeżeli zalogujesz się na swoje konto, będziesz mógł bezpłatnie:
*obserwować pozycje wydawnicze, promocje oraz oferty specjalne
*dodawać je do ulubionych
*polecać innym czytelnikom
*odradzać produkty, po które więcej nie sięgniesz
*listować pozycje, które posiadasz
*oznaczać pozycje przeczytane/obejrzane
Jeżeli nie masz konta, zarejestruj się, zapraszamy do rejestracji!
  • Zobacz Mini Tutorial